11 kwietnia 2014 09:50

„Nanga Dream” nawiedza mnie nadal, ale chyba trochę inaczej… – rozmawiamy z Tomkiem Mackiewiczem

Z Tomkiem Mackiewiczem, uczestnikiem wyprawy Nanga Dream Justice for All 2013/2014 (celem było zimowe wejście na Nanga Parbat 8126 m), rozmawia Janusz Kurczab.

***

Janusz Kurczab: Kiedy rozmawialiśmy w ubiegłym roku, opowiadałeś mi o życiu prywatnym i zawodowym. Czy od tego czasu coś się zmieniło?

Tomasz Mackiewicz: Dzieci podrosły, a zawodowo jestem na początku drogi, albo na nowej drodze – rozważam pewien inny pomysł na życie. Przed wyjazdem na Nanga Parbat wspominałem w jednej z rozmów z dziennikarzem o kłopotach związanych z zawieszeniem i stanem przejściowym rynku energii odnawialnej w Polsce, co z kolei spowodowało zawieszenie mojej działalności. Przechodzę w tej chwili krótką rekonwalescencję w Jagodnej, w Górach Bystrzyckich, przy okazji przyglądam się pewnej propozycji prowadzenia schroniska – tu, nieopodal Jagodnej. Mówiąc wprost – zmienia się wiele.

Tomek u progu nowego etapu życia (fot. arch. Tomasz Mackiewicz)

Tomek u progu nowego etapu życia (fot. arch. Tomasz Mackiewicz)

Podczas tegorocznej wyprawy na Nanga Parbat działaliście w znacznie szerszym składzie. Z polskiej perspektywy wyglądało, że nawet ci, którzy mieli stanowić tylko wsparcie logistyczne i obsługę fotograficzną, działali w niższych partiach jako pełnoprawni alpiniści. Czy tak było? Powiedz coś o tej mniej znanej ogółowi części uczestników wyprawy.

Faktycznie działaliśmy w większym składzie, co było dla mnie nowym doświadczeniem, eksperymentem, w którym do tej pory nigdy nie brałem udziału… Szybko się jednak okazało, że Marek (Klonowski – przyp. red.) nas opuścił, a chwilę potem Dziku (Michał Dzikowski – przyp. red.) i skład się pomniejszył. Każdy, kto miał siłę i ochotę wynosił co się dało, tak wysoko jak się dało, tym samym pomagając przybliżyć się do szczytu. Droga Schella jest niezbyt wymagająca technicznie poza krótkim odcinkiem pomiędzy obozem I a II. Założenie podstawowe było więc takie, że każdy bierze udział w przygotowaniu drogi do wysokości 6100 m, a potem w zaopatrywaniu tych obozów i tak też się działo.

Jak oceniasz pogodę i warunki na Drodze Schella w porównaniu z zeszłym rokiem?

Pogoda była bardzo podobna jak w latach poprzednich, jednak byłem zaskoczony sytuacją powyżej obozu II, gdzie okazało się, że grań, która prowadzi w stronę trójki jest potwornie oblodzona, co też spowolniło nasze działania. Był to także wyraźny znak, że jest zimniej i wietrzniej niż w roku poprzednim, zwłaszcza wyżej.

Lodowa grań powyżej obozu II (fot. thenorthfacejournal.com)

Lodowa grań powyżej obozu II (fot. thenorthfacejournal.com)

W rozmowie przed rokiem pytałem Cię o wariant Cathy O’Dowd, którym w 2012 roku wraz z trójką Szerpów wycofała się z przełęczy Mazeno Gap po pierwszym, nieudanym ataku. Oceniałeś go jako korzystną alternatywę, ale jednak nie poszliście tamtędy – dlaczego?

Droga do dwójki nie stanowi dużego wyzwania i nie jest też logistycznie skomplikowana, do tego mała ilość śniegu w dolnych partiach i brak jakichkolwiek trudności spowodowały, że nie szukaliśmy alternatywy. Nie było takiej potrzeby, zwłaszcza że znaliśmy już ten teren, nie chcieliśmy kombinować niepotrzebnie.

Najlepszym źródłem informacji o postępach waszej wyprawy były komunikaty zamieszczane na Twitterze i Facebooku przez Emilio Previtalego. Można było także korzystać z informacji Raheela Adnana – pakistańskiego korespondenta portalu explorersweb.com. Czy mieliście własne kanały informacyjne?

Ja miałem telefon satelitarny – numer opublikowałem w pewnym momencie na moim profilu na Facebooku, więc każdy, kto tylko miał ochotę, mógł bezpośrednio do mnie zadzwonić. Mieliśmy też modem satelitarny, jednak nie do końca było nas stać na swobodne korzystanie z neta. Bogu dziękować Szymon (Simone Moro – przyp. redakcji) pozwalał nam korzystać ze swojego routera. Na szczęście dla naszych rodzin i bliskich, a także dla wszystkich, którzy kibicowali naszym poczynaniom, Emilio w swoich regularnych wpisach na FB i tweetach relacjonujących wyprawę Szymka i Davida, wspominał także o nas. My także staraliśmy się, mimo dużych ograniczeń, przekazywać informacje na bieżąco.

Emilio Previtali z wizytą w polskiej bazie (fot. nangadream.blogspot.com)

Emilio Previtali z wizytą w polskiej bazie (fot. nangadream.blogspot.com)

Wyglądało na to, że mieliście bardzo dobre stosunki z wyprawą włosko-niemiecką. Czy rzeczywiście tak było, żadnych, chociażby drobnych zadrażnień?

Tak, mieliśmy bardzo dobre stosunki… Chłopaki wpadali do nas na saunę, a my korzystaliśmy z ich Internetu. Czasem jakaś wspólna kolacja i generalnie luz. Różnił nas jednak trochę styl, podejście do gór i może na tej płaszczyźnie mieliśmy, że tak się wyrażę, odmienne poglądy, ale nawet specjalnie o tym nie rozprawialiśmy. Byliśmy jak dobrzy sąsiedzi…

Pożegnanie wyprawy włosko-niemieckiej. Od lewej Tomek Mackiewicz, Paweł Dunaj, Jacek Teler i Emilio Previtali (fot. Emilio Previtali)

Pożegnanie wyprawy włosko-niemieckiej. Od lewej Tomek Mackiewicz, Paweł Dunaj, Jacek Teler i Emilio Previtali (fot. Emilio Previtali)

Powiedz parę słów o próbie ataku szczytowego podjętej z Davidem Göttlerem.

Ten atak szczytowy to było dla mnie spore zaskoczenie, bo nagle okazało się, że my idziemy na szczyt i że jest to atak szczytowy, ale de facto ja nic na ten temat nie wiedziałem – wiedziałem jedynie, że trzeba iść wyżej, żeby przedostać się na drugą stronę grani Mazeno, i że droga daleka do szczytu, a pogody jest mało. Szanse zatem były bardzo nikłe. Poniekąd też, przypadkiem, w takim składzie znaleźliśmy się tam na górze, i niewątpliwie było to zaskoczeniem dla nas samych. Jednak przebywanie z Dawidem czy późniejsza wspinaczka były OK. Jedyna różnica między nami to styl podchodzenia – David jakby się spieszył, ja lubię wolniej, ale dłużej :)

Nanga-Parbat z Grani Mazeno. Miejsce akcji Davida i Tomka znajduje się mniej więcej w środku zdjęcia (fot. Adam Jacob Müller)

Nanga-Parbat z Grani Mazeno. Miejsce akcji Davida i Tomka znajduje się mniej więcej w środku zdjęcia (fot. Adam Jacob Müller)

Jaki był powód, wydawało się, zbyt wczesnej rezygnacji Simone Moro i jak to wpłynęło na Wasze plany?

Tak, po zejściu na dół z 7200 m uwiadomiłem sobie, że wszyscy są przekonani, że to już koniec naszej wyprawy, z tego względu, że Szymek kończy… Prawda była jednak taka, że ja nie podjąłem jeszcze wtedy decyzji o zakończeniu naszej akcji, i że opinia publiczna jakby sama z siebie wygenerowała takie przekonanie. Moralnie nie osłabiło nas to, że Szymek już kończy. Założyliśmy, że będziemy próbowali do końca zimy. Marzec jednak faktycznie był najgorszym miesiącem jeśli chodzi o opady, więc w tym kontekście decyzja Szymka była wstrzelona, jednak raczej nieświadomie. Myślę, że zmęczenie i brak perspektywy pogodowej pomogły Szymkowi zdecydować o zakończeniu akcji.

Jak oceniasz wypadek lawinowy, któremu ulegli Paweł Dunaj i Michał Obrycki. Czy był w jakimś stopniu zawiniony (brak doświadczenia, zła ocena warunków śnieżnych itp.)? Czy oni już wrócili do kraju?

Na pewno zła ocena warunków śnieżnych, na 100% brak kontaktu radiowego, podjęcie decyzji o wejściu w zasypany kuluar bez konsultacji z bazą. Brak doświadczenia? Nie wiem, chłopaki mają porobione kursy, więc teoretycznie byli przygotowani. Intuicja i talent, odwaga, umysł – używany intensywnie – mają duże znaczenie w górach, chyba po trochu zabrakło tych składowych, może proporcje nie tak się rozłożyły. Najważniejsze, że żyją. Tak, wrócili już do kraju.

Paweł Dunaj i Michał Obrycki w szpitalu w Skardu (fot. Jasmine Tours Pakistan)

Paweł Dunaj i Michał Obrycki w szpitalu w Skardu (fot. Jasmine Tours Pakistan)

Czy nadal nawiedza cię „Nanga Dream”?

Nadal… ale chyba trochę inaczej…

Dziękuję za rozmowę!

Janusz Kurczab

O przeżyciach Pawła Dunaja i Michała Obryckiego w pakistański szpitalach możecie przeczytać w artykule: Prosto z Pakistanu: rozmowa z Michałem Obryckim i Pawłem Dunajem.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum

    J.Natkański: Re: Ignacy Walek Nendza
    R.I.P....

    Marek Kujawiński: Re: Ignacy Walek Nendza
    [i]...

    Anglik: Re: Ignacy Walek Nendza
    [ " ] Żegnaj....