22 kwietnia 2014 16:45

Bogusław Magrel z bazy pod Everestem: „atmosfera w bazie staje się bardzo napięta”

Po dramacie, jaki rozegrał się na Icefallu 18 kwietnia, nadal nie wiemy, co będzie dalej. Dziś 22 kwietnia o 10.00 odbył się kolejny miting, który rozpoczął się prawie dwugodzinnym nabożeństwem w intencji tragicznie zmarłych na Icefallu.

Miejsce zejścia lawiny - widok ogólny (fot. alanarnette.com)

Miejsce zejścia lawiny – widok ogólny (fot. alanarnette.com)

Później głos zabrali przedstawiciele zebranych Szerpów. Ogłosili koniec sezonu wspinaczkowego ze względu na pamięć poległych kolegów. Odczytali też list otwarty kierowany do rządu. Głos zabrali również przedstawiciele największych agencji. Przemówił również jeden chiński wspinacz, klient RMI, który ofiarował z własnych pieniędzy po 10 tys. dolarów rodzinom każdego Szerpy, który stracił życie w lawinie oraz po 5 tys. dolarów dla każdego rannego. Z tego co zrozumiałem, rząd nepalski ma również wyasygnować takie same kwoty. Jednak odnoszę wrażenie, że nie o to Szerpom chodzi i zaczynam się zastanawiać właściwie o co?

Szerpowie usiłują zmusić rząd do stworzenia rodzaju  funduszu ubezpieczeniowo-emerytalnego z części pieniędzy (dokładnie z 30%) pobieranych z pozwoleń. Suma jest pokaźna, bo tylko baza pod Everestem, Nuptse i Lhotse wpłaciła 4 miliony dolarów do kasy państwowej. Postulaty Szerpów spotykają się z całkowitym zrozumieniem wśród wspinaczy, ale kłopot w tym, że to właśnie wspinacze mają ponosić koszty decyzji Szerpów. Wspinaczom nie wolno wspinać się (mimo, że mają opłacone pozwolenia nepalskiego rządu) ani z pomocą pracowników agencji ani samemu, a z drugiej strony wspinacze w bazie pod Everestem nie mogą liczyć na zwrot poniesionych kosztów.

I tak dla przykładu, opłata za poręczówki na Icefallu to w tym roku 600 dolarów od osoby, opłata za pracę Szerpy wysokościowego to minimum 3 tys. dolarów plus premia za przekroczenie bariery 8000 m. Naturalnie nikt nie oczekuje zwrotu całości kwoty, ale uczciwość nakazywałaby zwrot niewykorzystanych środków. Sam fakt, że baza będzie funkcjonowała 2 tygodnie zamiast 2 miesięcy, daje oszczędności, jednak strona nepalska ich nie widzi.

Sytuacja jest napięta i mimo całej empatii, jaką wykazują zebrani pod Everestem wspinacze, trudno powiedzieć, jaki będzie koniec tego sezonu. Na tę chwilę wygląda to tak, że wspinacze tracą całą kasę, Szerpowie nie pracują i wbrew rządowi blokują Icefall. Na pytanie, czy można samemu się wspinać otrzymałem odpowiedź: „pewnie można, ale nie gwarantuję, że ci nóg nie połamią”.

To zmusza do kolejnej refleksji nad zeszłorocznym incydentem z udziałem Simone Moro i Ueliego Stecka. Może Europejczycy zwyczajnie nie zrozumieli dosłownego dyktatu, który i mnie w górach jest zupełnie obcy. Szerpowie nie myślą o tym, co będzie za rok, nie myślą co zrobić, żeby było bezpieczniej. A za rok będzie ten sam Icefall, te same spadające seraki, te same agencje i kolejni naiwni klienci, choć zapewne już nie ci sami. Jeżeli mamy się już nie wspinać, co oczywiście jest dla mnie zrozumiałe, to kłopot jest jeden, nikt nie czuje się w obowiązku rozliczenia się z pieniędzy, które zapłaciliśmy na organizację wyprawy.

Podkreślam, że samodzielnie i na własną odpowiedzialność również wspinać się nie wolno. Osobiście chętnie pojadę do domu, bo atmosfera w bazie staje się bardzo napięta, a niektórzy Szerpowie otwarcie demonstrują wrogość wobec „westowców”. Jakby to była ich wina, że zawalił się serak z Zachodniego Ramienia. Na wyprawach w Himalajach spędziłem 10 lat. To bardzo mało, ale wystarczająco, żeby zaobserwować zmiany, jakie tu zachodzą.

Nepalscy ratownicy wyciągają ze szczeliny jednego z ocalałych z piątkowej lawiny Szerpów (fot. Buddhabir Rai / AFP)

Nepalscy ratownicy wyciągają ze szczeliny jednego z ocalałych z piątkowej lawiny Szerpów (fot. Buddhabir Rai / AFP)

Naturalnie wszędzie na świecie, dotyczy to również Polski, istnieją grupy interesu, które w taki czy inny sposób usiłują zablokować dostęp do gór normalnym wspinaczom. Wymyśla się sztuczne ograniczenia w postaci pozwoleń  i innych quasi opłat, wymusza się na wspinaczach obowiązkowe wynajmowanie przewodników nawet na bardzo łatwe góry (np. Ekwador), czy wprowadza się przepisy typu nasza karta taternika [trzeba pamiętać, że karta taternika od kilku lat już nie obowiązuje – przyp. red.]. Pozostaje mieć nadzieję, że środowisko wspinaczy nie pozwoli w przyszłości zepchnąć się do roli wora z kasą, który każdy Szerpa, przewodnik czy lokalny urzędnik będzie chciał bezkarnie rozpruć. Co będzie ze wspinaniem w Nepalu? Naprawdę trudno powiedzieć, bo młoda demokracja nepalska jest podatna na tego typu kryzysy i nie jest przygotowana na ich rozwiązywanie.

Z bazy pod Everestem dla wspinanie.pl
Bogusław Magrel
22.04.2014 roku


18 kwietnia na drodze na Mount Everest miał miejsce tragiczny wypadek. Ok. godz. 6.30 czasu lokalnego ze stoków Zachodniego Ramienia Everestu na wysokości ok. 5800 m zeszła lodowa lawina, w której zginęło 17 Szerpów (patrz Tragiczna lawina pod Everestem).

Bogusław Magrel uczestniczy w wyprawie PKA Lhotse Experience 2014, której celem jest zdobycie Lhotse (8516 m n.p.m.) – droga wejścia w dolnych obozach pokrywa się z drogą na Mount Everest. Obecnie wyprawa przebywa w bazie pod Everestem.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Szerpowie i ich "przedsiębiorstwo" [27]
    Z relacji na relację utwierdzam się w przekonaniu, że Nepalczykom…

    23-04-2014
    Mnietek