3 stycznia 2014 15:56

„Znaczenie rodzi się w walce” – czyli słów kilka o książce Steve’a House’a „Poza górą”

Poza górą Steve’a House’a nie jest lekką opowiastką o radosnym paśmie sukcesów, nie jest narracją pyszałkowatego samochwała, porwanego manią wielkości, nie jest historią szczęśliwego ryzykanctwa. Jest za to autentyczną, miejscami gorzką  autobiografią człowieka, który uczynił wspinaczkę treścią swego życia. House prezentuje swoje porażki i sukcesy, które były jego udziałem w dziesięcioleciu 1998-2008.

Jak sam mówi, w zaskakującym miejscu, bo w epilogu:

Te opowieści to nie bajki. To myśli i działania omylnego człowieka i jego bardzo ludzkich partnerów. Nie zakładajcie, że przedstawione na kartach tej książki sylwetki  gloryfikują odwagę, męstwo, umiejętności i inteligencję. Choć to jest ważne, tak samo liczy się strach, nieudolność i bezsensowne narażanie się na niebezpieczeństwo. W wąskich granicach alpinizmu szukamy transcendencji i nieustępliwie gonimy to, co zostaje w ukryciu, gdy jesteśmy na nizinach: nasze prawdziwe ja.

Poza Górą, Steve House, Beyond the Mountain

Motto, zaczerpnięte ze słów Waltera Bonatti’ego, sugeruje, że będzie to opowieść o tym, co jest „poza górą”. Rozumieć to można na dwa sposoby: po pierwsze, poza górą jest człowiek jako istota społeczna, racjonalna, ale i powodowana osobistymi emocjami, jak miłość czy strach. Po drugie, poza górą, a może „oprócz góry” jest wspinacz – człowiek stroniący od układów społecznych, lekceważący je aż do ich negacji, działający irracjonalnie, gdyż zaprzeczający instynktowi przetrwania i zdrowemu rozsądkowi, a wreszcie – manipulujący swymi  emocjami tak, by wywierały jak najmniejszy wpływ na działalność górską w ogóle, jak i w trakcie pokonywania danej drogi. House w swej książce stara się dać wyraz obydwu postawom, zdecydowanie akcentując tę drugą.

Tak, chętnie przystałem na partnerstwo, ale mimo to ciągle nie mogę pogodzić się z władzą, którą powierzyłem „wspólnikowi”. Związanie się z Bruce’m było złą decyzją, bo nie byłem przygotowany na podział taki, jaki jest konieczny w zespole. Tak, oddałbym życie za Nanga Parbat. Nie, nie oczekuję od innych, żeby czuli to samo. (…) Dlaczego tak szybko zrezygnowałem z samotności na rzecz towarzystwa, które miało mi zapewnić sukces?

Narracja prowadzona jest w formie opowiadań o pokonywaniu poważnych dróg w górach wysokich, najczęściej dróg wielowyciągowych, wymagających kondycyjnie i technicznie. Zwieńczeniem rozwoju wspinaczkowego House’a jest pokonanie ściany Rupal na południowej stronie Nanga Parbat, czego House dokonał wraz ze swoim partnerem, Vince’m Andersonem, 6 września 2005 roku.

Obaj Amerykanie wytyczyli wówczas nową drogę (Anderson – House, 5.9, WI4), pokonaną w stylu alpejskim po sześciu dniach wspinaczki (kolejne dwa zajęło im zejście do bazy) i zostali za swój wyczyn uhonorowani Złotym Czekanem. Przyznanie nagrody musiało być dla autora zaskoczeniem;  wykorzystując możliwości, jakie daje subiektywny ton narracji pierwszoosobowej, House pozwala  sobie na cierpki komentarz wobec poprzednich laureatów:

Gdy w zeszłym [2004] roku przyznali Pioleta Rosjanom [za wyznaczenie  Diretissimy Rosyjskiej  na północnej ścianie Jannu (7718), w dziesięcioosobowym zespole, po 50 dniach działalności na górze], czułem niesmak. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

W słowach tych jego przekonanie o niewątpliwej wyższości stylu alpejskiego nad oblężniczym miesza się z osobistą urazą, jako że jego nominacja za wyznaczenie w stylu alpejskim nowej drogi (solo, 5.10, lód 80˚, M6+, A2)  na południowo – zachodniej ścianie K7 (6934), pozostała wówczas niezauważona przez jury.

House zresztą niejednokrotnie udowadnia, że nie boi się ostrych słów i surowych sformułowań. Podczas uroczystości pogrzebowej swego przyjaciela i klienta wspinaczkowego nachodzi go gorzka konstatacja:

Żałuję, że nie mogę opowiedzieć im [rodzinie zmarłego] o czarnej, sekretnej dumie, którą obnoszą się ci wspinacze, którzy jeszcze są wśród żywych. Jak wymieniamy między sobą porozumiewawcze spojrzenia, gdy ginie jeden z naszych braci. Chce mi się szydzić z outsiderów lub z tych, którzy chcąc usprawiedliwić decyzję, że się nie wspinają, pierwsi podkreślają, że śmierć zabiera alpinistów tak nagle.

Swoisty cynizm środowiskowy jeszcze pełniej ujawnia się przy podobnej okazji, kiedy pogrzeb alpinisty zmienia się, wbrew woli i przy braku akceptacji zrozpaczonej rodziny, w „mikrofestiwal”, ponury pokaz slajdów prezentujących wspinaczkowe przygody zmarłego.

Jerzy Kukuczka mówił wprost o znieczuleniu na wszechobecną w górach śmierć. House, nawet kiedy pogrążony jest  w rozpaczy, nie waha się powiedzieć:

Mimo śmierci moich kumpli, podejmuję decyzję, że będę wspinał się dalej, próbując odebrać lekcję z ich – w konsekwencji – śmiertelnych błędów.

Książka jednak w głównej mierze poświęcona jest kolejnym etapom wspinaczkowego rozwoju autora, począwszy od pierwszych kontaktów ze światem wspinaczkowym, poprzez sukcesy i porażki, z których zwłaszcza te drugie były dla niego ważną nauką i motorem napędowym, poprzez ekstremalne wyzwania i ich metodyczną realizację, która w rezultacie niesie poczucie pustki, zerowego bilansu, ale i stanu łaski, tutaj, gdzieś poza górą.

Mimo iż dokonania House’a są imponujące, a jego opowieści – niezwykle ciekawe, książkę czyta się dość ciężko. Autor zdecydował się na szarpaną narrację, co ma oddawać symultaniczną, rwaną naturę wspomnień, ale i wprowadza  czasowo – przestrzenne zamieszanie. Jest to oczywiście sposób na utrzymanie uwagi czytelnika w pewnym napięciu, lecz  po pewnym czasie nuży, a przy powrocie do lektury zmusza do wertowania poprzednich stron.

Opowieść wzbogacona jest o bogatą kolekcję zdjęć autora i jego wspinaczkowych partnerów. Niektóre z nich dokumentują osiągnięcie szczytu, inne prezentują wspinacza w trudnościach drogi, kilka stanowi ilustrację partnerstwa, które dla House’a jest związkiem nawet bardziej ścisłym i ważniejszym, niż miłosna relacja z kobietą.

Kolejnym walorem Poza górą jest znakomite tłumaczenie, pióra Anny Gołębiowskiej, która talent translatorski łączy z osobistym doświadczeniem wspinaczkowym. Dla zachowania płynności narracji slangowe wyrażenia tłumaczone są w dolnych przypisach, a dodatkowo zachowano stworzony przez autora na potrzeby książki słowniczek terminów.

Książkę polecam szczególnie miłośnikom drytoolingu, wspinaczki zimowej i górskiej – będzie ona dla nich z pewnością inspiracją dla kolejnych wyzwań, a także wszystkim tym, którzy interesują się wyczynowym alpinizmem czy ważną w nim postacią Steve’a House’a;  goszcząc na 10. Krakowskim Festiwalu Górskim dał się on poznać jako osoba ciepła, skromna i obdarzona ujmującym poczuciem humoru.

Ilona „Księżniczka” Łęcka

Książkę można kupić w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    „Znaczenie rodzi się w walce” - czyli słów kilka o książce Steve’a House’a „Poza górą” [1]
    Gratuluję artykułu! Od razu chce się lecieć do księgarni.

    3-01-2014
    arecki__