Te se ne strati! – Finał Pucharu Polski w prowadzeniu Tarnogaj 2013

Sezon zakończony! Zawodnicy przybyli do Wrocławia zgodnie wyrażali radość z powodu nadchodzącego resta, tych dwóch lub trzech tygodni, po których człowiek staje się znowu młody. Jeśli przy tym ograniczyć się do czołówki wspinania męskiego, to trzeba będzie przyznać, że jest to potrzeba paląca – mimo systematycznego, chociaż skromnego liczbowo, napływu młodych laury pierwszeństwa dzierży niezmiennie stara gwardia, która rzadko rezygnuje z monopolu na podium. „Puchar Polski Seniorów” coraz wyraźniej oddaje dosłowny sens swojej nazwy. Ciężar niesionej na plecach przeszłości miał wszakże na Tarnogaju rys szczególny, o czym na końcu.

Finał Pucharu Polski 2013 w prowadzeniu - Tarnogaj 2013 (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

Finał Pucharu Polski 2013 w prowadzeniu – Tarnogaj 2013 (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

***

Po sobotnich eliminacjach nie było wątpliwości co do kilku rzeczy. Primo – wspomagani przez miejscową ekipę, z Tomaszem Mrazkiem na czele, chwytowi odwalili kawał znakomitej roboty. Dzięki ich pracy oraz możliwościom ściany powstały nareszcie drogi naprawdę „na trudność”; niepozbawione co prawda boulderowego smaczku, ale przede wszystkim wytrzymałościowe, zarazem wymagające niemałej techniki. Przy czym chodzi o ten jej rodzaj, który zapewnia sukcesy w Céüse i Rodellarze, nie Fontainebleau. Do tego znakomicie rozrzucające stawkę.

Secundo – niedziela tylko potwierdziła znakomite wrażenie, jakie wywarła na wszystkich atmosfera Tarnogaju. Na jej opisanie trudno znaleźć inne słowo: była „wspinaczkowa”. Charakterystyczny luz, pozwalający poczuć się niemal jak na wakacyjnym tripie, przy jednoczesnej dbałości o to, o co naprawdę chodzi. Zawody cieszyły się zatem nienaganną organizacją, której nie wymuszał jednak pruski dryg. Do tego spojrzenie „Mrazy” na plecach – czuć było, że ludzie znają się tutaj na rzeczy.

Mistrz Mrazek (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

Mistrz Mrazek (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

  • Niedzielny poranek – półfinały

Niedzielny poranek towarzyszył startom półfinalistów. Drogi umożliwiały płynne wspinanie, nie wymagając rozwiązywania szarad ruchowych, jednocześnie dosyć bezlitośnie piętnowały techniczną dezynwolturę. U pań niespodzianka – Joanna Niechwiedowicz podsumowuje udany sezon (pierwsze VI.6 w kapowniczku) jedynym topem na drodze. Faworytki spadają niżej, przed „Niedźwiedziem” pierwszy w życiu start finałowy w żółtej koszulce.

Półfinał męski potwierdza najdosłowniej sobotnie przypuszczenia Piotra Bunscha. Druga droga eliminacyjna była chyba rzeczywiście rodzajem papierka lakmusowego dla chwytowych, zaś dwa osiągnięte na niej topy (Marcin Wszołek, Kamil Ferenc) zdawały się potwierdzać, że półfinał mógłby wyglądać podobnie. I wyglądał!

Brawa dla Tomasza Mrazka – niełatwą jest rzeczą nakręcić drogę, która w najmniejszym stopniu nie jest „powtórzeniem” czy „kopią” innej (chociaż biegnie tą samą partią ściany), a zarazem prezentuje przebieg i charakter tak podobny, że aż ktoś pokusił się o stwierdzenie „drogi siostrzane”. Do daszku rogrzewkowo, tam siłowy trawersik z restem, a potem ciągowo do końca; boulderowe, dynamiczne sięgnięcie w charakterze wisienki na torcie… Wszystko to mógłbym napisać w sobotni wieczór. Marcin Wszołek powtarza wynik z eliminacji, tym razem towarzyszy mu Andrzej Mecherzyński-Wiktor.

Półfinały (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

Półfinały (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

  • Finały czas zacząć

Finały pań, rozegrane równolegle z męskimi (na przemian scena gościła damę i kawalera), wystawiły pierwszą piątkę na chwytowym świadectwie końcowym. Autorzy drogi najwyraźniej pamiętali odwieczną prawdę, że kobiety nie znoszą oblaków, więc niemal na całej drodze po prostu ich nie było. Te dwa jedyne, które zadecydowały o ostatecznym rozstrzygnięciu, czekały spokojnie przez cały czas, przyczajone tuż pod topem. Czekały na najlepsze z zawodniczek i zadawały im jedno proste pytanie: „trzymasz-li nas, gołąbeczko?”.

Na spotkanie ze Sfinksem dotarły Sylwia Buczek, Karina Mirosław i Nina Gmiter, ale tylko ta ostatnia znała poprawną odpowiedź. „Zwycięzca topuje jako jedyny w finale” – definicja dobrej drogi w pigułce. „Niedźwiedź” zaś musi jeszcze poćwiczyć walkę ze stresem, forma rośnie jej z roku na rok, więc może to być umiejętność potrzebna.

Finał panów ukoronował udaną imprezę, zarazem ożywił przeszłość. Marcin Wszołek nie mógł nie czuć powiewu dawnych dni, widząc w roli gospodarza i chwytowego swojego ówczesnego kolegę ze strefy izolacji, Tomasza Mrazka. Przypomnijmy – Mistrzostwo Świata średnich juniorów zdobył Marcin na tej samej drodze, na której rywalizowali wtedy najstarsi, wśród nich Czech. I Marcin Mrazkowi „korespondencyjnie dokopał”, a chwilę potem „Mraza” stał się sławny na cały wspinaczkowy świat. Teraz w spojrzeniu Tomasza widział pytanie, czy coś z tego zostało.

Marcin jak zawsze pokazał wielką klasę (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

Marcin jak zawsze pokazał wielką klasę (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

Zostało! Patrząc na poczynania Marcina trudno było nie przeżyć podobnego uczucia, jak w czasach jego największej świetności: w formie czy bez, silny czy słaby, Marcin po prostu wspina się o klasę lepiej od całej reszty krajowej czołówki. Jedyny top na drodze finałowej, znakomicie pozwalającej pochwalić się całym posiadanym kunsztem i zakończonej w dodatku potężnym strzałem do struktury, to zarazem druga piątka dla autorów dróg. Mechanior dostaje srebro w nagrodę za dobry występ w półfinale, lecz spadając tak samo jak Piotrek Bunsch – z owego właśnie strzału.

Najlepsi ostatniej edycji PP 2013 - od lewej: Mechanior, Sylwia Buczek, Marcin Wszołek, Nina Gmiter, Karina Mirosław i Piotrek Bunsch

Najlepsi w ostatniej edycji PP 2013 – od lewej: Mechanior, Sylwia Buczek, Marcin Wszołek, Nina Gmiter, Karina Mirosław i Piotrek Bunsch (fot. Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj)

  • Zawody do końca trzymały wysoki poziom

Zawody do końca utrzymały wysoki poziom. Niezbyt liczna, ale aktywna publiczność, raczona darmowym i znakomitym czeskim piwem pod chleb ze smalcem, stworzyła odpowiednią atmosferę. Udało się uniknąć tak częstych ostatnio wpadek sędziowskich, Rafał Nowak po raz nie wiadomo który potwierdził za mikrofonem klasę, podobnie jak chwaleni już przeze mnie chwytowi (Tomasz Oleksy – starszy, Piotr Suder – młodszy oraz rzetelne posiłki czesko-wrocławskie).

Co jednak najważniejsze, zawody jednoznacznie pokazały, że organizator chciał je zorganizować i chciał, żeby wypadły jak najlepiej. Rzecz w warunkach rodzimej rywalizacji z liną nieoczywista, a przecież stanowiąca połowę sukcesu. No i sukces osiągnięto, chociaż bez spektaklu światła i cienia czy muzyki na żywo. I przy garstce zawodników, niemniej nie jest to moim zdaniem wielki problem (o czym lada dzień kilka słów na blogu).

***

Puchar Polski trafia w ręce Niny Gmiter – za dwa zwycięstwa w trzyczęściowym cyklu – oraz Kamila Ferenca, któremu opłaciło się systematyczne podejście do kwestii startów. Przechodzi koło nosa Piotrkowi Bunschowi, dwukrotnie lepszemu od Kamila (tutaj, podczas wrocławskich zawodów i w Krakowie). Niby więc wszystko w zgodzie z logiką, z jaką młodość powinna żądać swoich praw, a jednak…

Raz, że w kolejnym sezonie ani razu nie zdarzyło się, by któryś z juniorów choćby pogroził palcem zwycięzcy, Kamil juniorem już nie jest. Dwa – wymowę tryumfu Kamila osłabia fakt, że na jedynych wygranych przez niego zawodach (w Tarnowie) nie startował ani Łukasz Dudek (drugi na Avatarze), ani Marcin Wszołek (poza tym na dwa razy na pudle), ani nawet aktualny Mistrz Polski. Piotrek Bunsch ma zaś powody podejrzewać, że przegrał wówczas również dzięki pomyłce sędziowskiej. Czasy, w których czołówkę krajową stanowili po prostu najlepsi juniorzy i jeszcze-prawie-juniorzy jak na razie nie wracają.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor (wspinanie.pl)

Finał mężczyzn:

  1. Marcin Wszołek (KS Korona Kraków) – TOP
  2. Andrzej Mecherzyński-Wiktor (CW Reni Sport) – 33+
  3. Piotr Bunsch (KS Korona Kraków) – 33+
  4. Kamil Ferenc (KS Korona Kraków) – 31
  5. Piotr Schab (KS Korona Kraków) – 27,5+
  6. Piotr Czarnecki (KS Korona Kraków) – 27,5+
  7. Szymon Łodziński (UKA Warszawa) – 27+
  8. Adrian Chmiała (KS Korona Kraków) – 10+

Finał kobiet:

  1. Janina Gmiter (KW Warszawa) – TOP
  2. Sylwia Buczek (KS Korona Kraków) – 36+
  3. Karina Mirosław (Pol-Inowex Skarpa Lublin) – 36+
  4. Joanna Niechwiedowicz (KS Korona Kraków) – 28+
  5. Aleksandra Rudzińska (Pol-Inowex Skarpa Lublin) – 28+
  6. Małgorzata Szymańska – 28
  7. Patrycja Gawlas (KW Jastrzębie) – 23+
  8. Monika Prokopiuk (Pol-Inowex Skarpa Lublin) – 22



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Te se ne strati! – Finał Pucharu Polski w prowadzeniu Tarnogaj 2013 [3]
    Starzy wygrywają, bo młodsi nie startują, a nie dlatego, ze…

    17-12-2013
    Passenger