19 grudnia 2013 09:41

Ponad zdobywanie wysokich szczytów stawia wejścia na trudne szczyty… – portret Wojtka Kurtyki szkicuje Janusz Kurczab

Niedawno ukazała się pierwsza książka Wojtka Kurtyki Chiński maharadża. To dobra okazja, aby przybliżyć postać autora i przypomnieć jego wspinaczkowe osiągnięcia. Portret wybitnego polskiego alpinisty szkicuje Janusz Kurczab.

Wojtek Kurtyka na nowej drodze biegnącej wsch. ścianą Trango (fot. E. Loretan)

Wojtek Kurtyka na nowej drodze biegnącej wsch. ścianą Trango (fot. E. Loretan)

***

Wojciech Kurtyka urodził się 25 lipca 1947 roku (przez lata podawano datę 20 września, kiedy to wg ustaleń Bernadette McDonald został zarejestrowany w urzędzie) w niewielkiej miejscowości Skrzynka koło Kłodzka. Jest synem zmarłego w 1982 roku Tadeusza Kurtyki, pisarza publikującego pod pseudonimem Henryk Worcell, autora m.in. powszechnie znanej autobiograficznej powieści „Zaklęte rewiry”.

Wojtek w 1970 ukończył Wydział Elektroniki Politechniki Wrocławskiej, uzyskując dyplom inżyniera elektronika. Po studiach pracował w Instytucie Napędu na AGH w Krakowie, potem w „Elektromontażu”, następnie naprawiał telewizory w ZURT, w końcu został kierownikiem ośrodka obliczeniowego w biurze projektów elementów lotniczych. To była jego ostatnia praca na państwowym etacie. Na stale zamieszkał w Krakowie. Od 1989 jest właścicielem hurtowni artykułów orientalnych.

Pierwsze kroki w taternictwie stawiał w 1968. Szybko dal się poznać jako wybitny wspinacz skalny, przechodząc już w swoim drugim sezonie skałkowe i tatrzańskie drogi o najwyższym wówczas znanym stopniu trudności. W 1970 roku był głównym autorem niezwykle trudnej nowej drogi na północno-wschodniej ścianie Małego Młynarza (pierwsza droga w stopniu VI+ w Tatrach. Droga została szybko nazwana Kurtykówką, ze względu na jego wkład w pokonanie kluczowych trudności.

Pozwolę sobie na kilka osobistych wspominek. Wojtka poznałem podczas świąteczno-sylwestrowego pobytu w Morskim Oku 1969/1970, Już wcześniej dotarła do mnie opinia o jego wybitnym talencie wspinaczkowym. Rozmowy schroniskowe, śnieżne spacery górskie, snucie planów, zaowocowały odwiedzinami najpierw w jego ówczesnym lokum w Ogrodzieńcu. Wkrótce potem spotkaliśmy się w dobrze znanych Wojtkowi Sokolikach, gdzie oprowadzał mnie po nieznanym mi wcześniej rejonie wspinaczkowym.

Lato 1970 roku – to sezon wspomnianej wyżej Kurtykówki, a także – trwającego 3 dni pierwszego całkowitego przejścia Filara Kazalnicy z wariantem prostującym, na co udało mi się Wojtka namówić. Rok później przyszła kolej na Alpy i wspólne przejście (pierwsze polskie) znanej z trudności drogi Vitali-Ratti na zachodniej ścianie Aiguille Noire de Peuterey. Końcówka grudnia 1971 roku zaowocowała pierwszym zimowym przejściem Ścieku na Kotle Kazalnicy (w większym zespole). Jeszcze zimą 1972 roku znaleźliśmy się razem na centralnym wyjeździe w Dolomity, który jednak okazał się całkowicie nieudany. W oczekiwaniu na pogodę, kipiącemu energią Wojtkowi musiało wystarczyć wyżywanie się na nadbrzeżnych bulderach w korycie płynącej pod Civettą rzeczki Cordevole.

Wkrótce potem nasze drogi wspinaczkowe musiały się rozejść. Wojtek zamieszkał w Krakowie, skąd miał blisko do Tatr i gdzie znalazł młodszych i lepiej się wspinających partnerów. Latem 1973 w Alpach po raz pierwszy zetknął się z Jerzym Kukuczką. Z nim oraz z Markiem Łukaszewskim poprowadził dwie nowe drogi na północnych ścianach Dru i Grandes Jorasses.

Wiele zdziałał zimą w Tatrach, ale jego najważniejszym wyczynem zimowym było 13-dniowe pierwsze przejście zimowe północnej ściany Trollveggenu w Norwegii (1974). Wkrótce zakosztował też wspinania w górach znacznie wyższych od Alp.

Działalność w górach wysokich zaczął w 1972 roku od zdobycia w stylu alpejskim północno-wschodniej ściany Akher Chagh (7017 m) w Hindukuszu Afgańskim. Wielkie wyprawy na Lhotse w 1974 roku i K2 w 1976 przyniosły mu rozczarowanie i zdecydowały o ostatecznym zerwaniu z klasycznym himalaizmem oblężniczym. Odtąd poświęcił się wyłącznie działalności sportowej w małych zespołach – rozwiązywaniu problemów himalajskich w lekkim i szybkim stylu alpejskim.

Kolejno rozwiązywał problemy:

  • 1977 – północno-wschodnia ściana Kohe Bandaka (6843 m)
  • 1978 – południowa ściana Changabang (6864 m)
  • 1980 – wschodnia ściana Dhaulagiri (8167 m)
  • 1983 – Pierwsze wejście na dziewiczy Gasherbrum II East (7772 m) i trawers do Gasherbrum II (8034 m)
  • 1983 – nowa droga na Gasherbrum I (8080 m n.p.m.)
  • 1984 – trawers trzech szczytów masywu Broad Peak (8051 m)
  • 1985 – zachodnia ściana Gasherbrum IV (7925 m n.p.m.)
  • 1988 – wschodnia ściana Trango Nameless Tower (6238 m)
  • 1990 – południowo-zachodnia ściana Cho Oyu (8201 m)
  • 1990 – południowo-zachodnia ściana Shisha Pangma (8027 m)

Wojciech Kurtyka (Voytek), bardziej znany na Zachodzie niż w Polsce, jest tam uważany za współtwórcę i najwybitniejszego praktyka stylu alpejskiego w himalaizmie. Nie jest to przypadek. Błyskotliwa inteligencja w połączeniu ze świetną znajomością języka angielskiego, przy nadzwyczajnych umiejętnościach wspinaczkowych, łatwo zjednywały mu przyjaciół i partnerów z krajów anglojęzycznych.

Jednak mimo wybitnie sportowego charakteru działalności górskiej Wojtka, dostrzec można w nim pewien paradoks, ze względu na traktowanie alpinizmu jako swego rodzaju sztuki, w której liczy się przede wszystkim aspekt estetyczny i mistyczny. Ponad zdobywanie wysokich szczytów stawia wejścia na trudne szczyty. Inspiruje go nie wysokość, ale piękno góry. Jest przebojowy, ale i ostrożny. Nigdy nie miał żadnego wypadku, nigdy nie zdarzył się wypadek jego partnerowi. Wierzy swojemu przeczuciu – nikt chyba tyle razy co on nie wycofał się z atakowania kolejnych problemów będąc już na starcie.

Wojtek Kurtyka być może już w genach odziedziczył talent literacki. Trzeba jednak powiedzieć, że talent ten niezwykle rzadko był wykorzystywany. Kilka artykułów w czasopismach zagranicznych, kilka opowiadań, jak kultowa „Ścieżka góry” czy „Łamaniec”, niektóre tłumaczone na języki obce.

Ukazanie się jego pierwszej książki Chiński maharadża wzbudziło powszechne zainteresowane i już sam tytuł intryguje. Niecierpliwie więc czekałem na moment wzięcia jej do ręki i zagłębienie się w lekturze… W czasie kuluarowych spotkań w czasie Krakowskiego Festiwalu Górskiego zaciekawiła mnie wypowiedź jednego ze znanych alpinistów, na dodatek pisarza:

Trochę obawiam się tej lektury – powiedział pół żartem, pół serio – bo nie wiem czy dorosłem do niej intelektualnie.

Tego właśnie można by oczekiwać po pisarstwie Wojtka. I nie zawiodłem się. Książka jest intelektualnie wymagająca, ale nie przesadnie. Czyta się ją świetnie, choć znalazłem w niej niewiele cech thrillera, jak zapowiadały recenzje. Dla mnie to raczej monolog wewnętrzny z kluczem. Bardzo chciałbym spotkać teraz Wojtka i zadać mu kilka pytań. Choć trochę się domyślam, to chciałbym wiedzieć na pewno: kto to jest Cadyk Pitełe, a kto Padre Miau? A także kilka innych postaci… Ale chyba nie doczekam się zaspokojenia mojej ciekawości…

                                                                                                                                    Janusz Kurczab




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Ponad zdobywanie wysokich szczytów stawia wejścia na trudne szczyty... - portret Wojtka Kurtyki szkicuje Janusz Kurczab [5]
    Liczne fragmenty tego tekstu pokrywają się z wikipedią. Wikipedia jako…

    20-12-2013
    Andrzej CT