„Szemranie”, czyli o rozluźnianiu wspinaczkowej moralności
Jeden z naszych najlepszych wspinaczy sportowych, Marcin Wszołek, trafił na artykuł „Biscuiterie” we francuskim Magazynie Grimper (Marzec 2013) i uznał, że warto go u nas pokazać. Autorem tego interesującego tekstu jest Francois Tournois.
***
Wspinanie to aktywność niezwykle złożona, w której uczciwość, choć jest pojęciem względnym, zajmuje bardzo ważne miejsce. To ona, połączona z zaufaniem, pozwala uniknąć potrzeby stawiania się przed sądem przy okazji każdego przejścia w skałach. To na tej bazie wszyscy wspinacze „ustawiają się” z etyką, wciąż rozdzierani przez potrzebę uznania, niecierpliwość czy podpowiedzi wybujałego ego. Autor artykułu stara się wziąć pod lupę różne działania pomocnicze, które w obliczu delikatności tematu etyki, mogą budzić kontrowersje. |
Przez „szemranie” rozumieć będziemy każde działanie zbliżające nas bardziej do ludzi niż do mitycznych herosów, niosących na ustach pieśń o honorze. Jesteśmy zatem w dziale „pomoce i sztuczki”, który każdy z nas zna, jeden lepiej, drugi gorzej. Tych kilka podstępnych zabiegów – jeśli zamierzacie je zastosować – nieuchronnie przysłoni wasze dokonania cieniem. Pod warunkiem, że wasz cichy sojusznik Alzheimer nie wywieje z waszej pamięci wszystkich okruchów „szemranek” mogących obniżyć rangę waszego przejścia.
- Szczerze
Czy nie wyszukiwaliście nigdy dróg z półki pt. „skalne wyprzedaże”? Toż w Internecie krążą stosowne informacje. Czyż nie byłoby lepiej zrobić jakieś przebrzydkie VI.5+, ale za to łatwe, niż supertrudne VI.5, które zajmie wam sporo czasu i nerwów? Cyfra jest cyfrą!
Możecie czasami powiedzieć, że droga padła w drugiej czy trzeciej próbie, podczas gdy męczyliście ją przez cały tydzień, a poszczególnych ruchów próbowaliście kilkadziesiąt razy. Nie mówimy tu o przypadku oczywistego kłamstwa, lecz pójścia na drobny układzik z rzeczywistością.
Możecie zagrać w „obronnego pesymistę” jęcząc pod skałą, jacy to jesteście ciężcy, za niscy, zbyt spięci czy zmęczeni. W razie niepowodzenia jesteście chronieni, gdyby jednak się udało, ho, ho!, staniecie się bogiem we własnych oczach. A to już coś!
Pojedźcie wspinać się do Hiszpanii lub gdzie indziej za granicę, ale wybierzcie jakiś świeży rejon, gdzie drogi nie zostały jeszcze poddane właściwej weryfikacji. I tutaj również za źródło wiedzy nieuchronnie posłuży wam Internet. No dalej, do boju, w poszukiwaniu „szemranej cyfry”!
- Małe kłamstewka, wielkie drogi…
Przede wszystkim wyjdźmy z założenia, że posiadanie nakolanników do klinowania kolan w kaloryferach, jest „szemranką”. Plaster na palcach to już inna historia, podobnie jak buty, magnezja, lina i uprząż czy ekspresy. Wielu zapewne z tą opinią się nie zgodzi, wszak moralność wspinacza to obecnie kwestia wielce indywidualna.
Położenie kamienia na starcie do drogi lub dwóch, trzech kamieni…, jeśli jest taka potrzeba, może ów start ułatwić. Po zrobieniu drogi odrzućcie je, nikt nic nie będzie wiedział. Energia, którą włożycie w zbudowanie kopczyka z pewnością uspokoi wasze sumienie. Oczywiście, istnieją przypadki, w których takie działanie jest powszechne i usprawiedliwione.
Skorzystajcie z przepięcia liny przez kilka pierwszych ekspresów już z ziemi. Oczywiście im więcej ich przepniecie, tym bardziej zmieni się trudność drogi. Ale to tylko szczegół… przecież nie musicie się tym nikomu chwalić.
A myśleliście kiedyś o żywieniu się wyłącznie fasolą w przeddzień prowadzenia, aby wspomóc się w doleceniu do zbyt odległego chwytu? Patent ten nie został jeszcze dostatecznie przetestowany przez naszą ekipę techniczną, bądźcie więc ostrożni, jeśli się na nią zdecydujecie.
Co jeszcze? Kokaina u podstawy ściany, aby być w formie, a wieczorem blancik na odłączenie mózgu – stara wojskowa metoda. Niejeden zawodnik w przedstartowej strefie izolacji popija przecież jakiś „magiczny napój”.
- „Szemranki” na wynos…
Wyjedźcie w skały zaopatrzeni w specjalny rozkładany kij, skonstruowany na potrzeby wpinania tych słynnych niebezpiecznych „pierwszych” i sprytnego wpinania kolejnych, jeśli do pokonania jest trudny pasaż „wysoko” nad wpinką. A jeśli brakuje wam argumentów, mówcie, że start do tej drogi jest „źle obity” i bardzo niebezpieczny.
Jeśli robicie bardzo długą drogę i może nawet łączycie dwa wyciągi w jeden, nie zapomnijcie wpiąć się do punktu powyżej, zanim zaczniecie restować, wszak 50 metrów liny całkiem skutecznie może was odciążyć.
Wpinając linę dociągnijcie się niepostrzeżenie z ekspresa lub potraktujcie spita jako stopień, przecież jesteście dwadzieścia metrów nad ziemią, naiwniacy na dole nie zauważą, że oszukujecie.
Wyjazd nóg w trudnościach drogi, przytrzymany przez młodego, niedoświadczonego asekuranta pozwoli wam zarazem przejść drogę i wybaczyć temu biedakowi jego błąd. A potem, kto wie, może młodzieniec zaprosi was na lunch, żeby odkupić swoje winy.
- Różne zabawy…
Nie wahaj się, aby zmienić trochę sposób obicia drogi. Myślę oczywiście o powieszeniu długich pętli pomiędzy poszczególnymi przelotami, których rozmieszczenie sprawia, że się boisz. Zeszpecą one z całą pewnością skalne urwisko, ale przyczynią się do twojego powodzenia na drodze. Pamiętaj, aby usunąć te kawałki liny, nawet pod koniec dnia, choć wiesz, że jeszcze tu wrócisz: wszak jest to brzydkie, a co najważniejsze, jest to dowód twojej słabości.
Skorzystajcie z odpoczynku na sąsiedniej drodze, nawet jeśli znajduje się on cztery metry od was. Weźcie jednak pod uwagę, że owa strategia nic dobrego nie przyniesie, jeśli powrót na drogę bardziej was zmęczy, niż dojście do owego restu.
Nie zawahajcie się skorzystać z drzew i roślin mogących posłużyć za chwyt na drodze. Może i zmniejsza to wycenę, ale za to ile dodaje do atrakcji!
Spreparujcie sobie świetnego OS’a: poszukajcie filmów z przejściami dróg, które was interesują, przyjedźcie w skały z lornetką, obejrzyjcie kogoś podczas przejścia waszej drogi – celu, podpytajcie jeszcze o jakieś szczegóły i wreszcie możecie napierać na wasz życiowy OS. Dla pewności, wyślijcie jeszcze kogoś z waszego otoczenia, by zaznaczył wszystkie kluczowe stopnie i chwyty oraz powiesił ekspresy.
Pozwolenie sobie na fałszywą przerwę na „siku” czy posiadanie okularów przeciwsłonecznych (nawet w sektorze o północnej wystawie) sprawi, że lepiej przeszpiegujecie wspinacza na waszej drodze. Uwaga jednak! Podglądanie drogi z prawej strony, będąc odwróconym w lewą, wymaga dużego doświadczenia: potrenujcie w domu przed lustrem!
Nawet Adamowi zdarza się iść na układy z etyką, aby osiągnąć swoje limity.
Tutaj np. stara się uniknąć długich i częstych lotów…
- Podkręćcie wasze osiągnięcia…
Patentujcie wszystkie warianty i połączenia waszego ostatniego skalnego osiągnięcia, będziecie mieć tylko część drogi do rozpracowania. Logiczne, sukces powinien przyjść szybciej!
Najtrudniej jest pod łańcuchem zjazdowym? Nic prostszego, wystarczy, że powiesicie długi ekspres, do którego wepniecie linę tuż przed największą trudnością drogi – wszak to ostatnia wpinka kończy drogę. A jeśli znaleźliście się tam wieszając ekspresy – skoczcie do łańcucha – może to pozwoli wam ominąć końcowe trudności.
Pod skałami zagrajcie wyluzowanego ziomka, który popija piwo i zajada kiełbasę: staniecie się KIMŚ, dacie zarazem lekcję życia i lekcję wspinania.
Unikajcie dzielenia się swoimi wynikami na „8a.nu”, jeśli są przeciętne. Gdy już to robicie to nie omieszkajcie zaznaczyć „soft”, nawet, gdy myślicie inaczej. Wręcz przeceńcie drogę, oczywiście tylko w miejscu na „komentarze”. Będziecie mieć punkty za realizację i jeszcze poczucie wyższości nad tymi, którzy mieli z nią kłopoty.
Jeśli wasze ego przerosło już wasze możliwości zaspokajania jego potrzeb, kupcie sobie wiertarkę i za jej pomocą powiększcie chwyty na drogach, które się wam opierają: to najpewniejszy sposób dotarcia do celu i dużo łatwiejszy niż długotrwała praca nad drogą. Co więcej, będziecie z siebie dumni widząc rosnące zainteresowanie podkutymi drogami. Poszukiwanie „szemranej cyfry” interesuje wielu ludzi. I to właśnie warunkuje istnienie niniejszego artykułu.
Są jeszcze lepsze przekręty, wyobraźcie sobie tylko: opowiadając bzdury podkręcacie swoje osiągnięcia za pomocą inteligencji. Trzeba wiedzieć minimum o drodze, o której mówicie, że ją zrobiliście i przede wszystkim znaleźć godnego wspólnika, który stanie się waszym asekurantem idealnym.
Albo idźcie „realizować” swoje przejście (bardzo) wcześnie rano. Ale uwaga na głupi błąd „realizowania” przejścia na tej części skały, która tego dnia jest akurat mokra. Byli tacy, co prawie dali się złapać „za mniej”, niż taka „wpadka”.
Ten ostatni sposób jest prostszy niż kupienie sobie wiertarki, jest też bardziej ekologiczny, gdyż brak w nim szkodliwych śladów waszego działania. Jest on równie egocentryczny, lecz mniej egoistyczny. Mniej męczący i mniej uciążliwy.
- Każdemu jego kompromisy…
Jak mogliście zauważyć, wszystkie „szemranki” można uszeregować od lekkich po ciężkie. W przypadku, gdy myślicie o wprowadzeniu w życie tych najcięższych, skonsultujcie się szybko z jakimś dobrym psychiatrą, zanim zamienicie wszystkie skały w waszym otoczeniu w pobojowisko.
Zrozumieliście? Zrobienie trudnej, wymagającej dla nas drogi, daleko od domu, z długim podejściem, brudnej, brzydkiej, bolesnej, z trudnym boulderowym ruchem i o bardzo wyśrubowanej wycenie jest zapewne mniej „przyjemne” niż droga „Disneyland” – minutę od auta, z taką liczbą przelotów jak na ściance, a w dodatku z chwytami poprawionymi przez jakiegoś szaleńca.
Każdemu jego droga, każdemu jego kompromisy. Radość ze wspinania, siła fizyczna i piękno ruchu codziennie styka się z ostrymi krawędziami moralności, której kształt zależy od nas samych.
A Wy? Bardzo szczerze, gdzie się w tym wszystkim znajdujecie?
Francois Tournois, tłum. Marcin Wszołek
„Pierwsza bezpieczna” jest moim zdaniem jak najbardziej w porządku. Bezpieczeństwo przede wszystkim!
Uczciwość NIE JEST pojęciem względnym – to wspinacze potrafią być nieuczciwi.
ja się zaczęłam wspinać bo potrzebuję trudnego celu. bo mnie nudzi wsyztsko. więc jak miałoby mi dawać satysfakcję robienie czegoś na niby? :) to chodzi o udowadnianie sobie, że da się zmusić do harówki :) a nie o udowadnianie innym, co ich prawdopodobnie nie obchodzi, ile fikcyjnej cyfry się natrzaskało