27 listopada 2013 09:12

„Chiński maharadża” Wojtka Kurtyki – recenzja

Książka, na którą wszyscy czekali. Krótka, jędrna, intrygująca – Chiński maharadża Wojtka Kurtyki. Portret wspinacza wraz z precyzyjnie wymalowanym tłem, niczym obrazy prerafaelitów. Książka, która stanowić będzie źródło cytatów i licznych odwołań. 

Chiński maharadża - Wojtek KurtykaBogaty język śmiało sobie poczyna ze skostniałą siatką pojęć i powszechnych wyobrażeń, jego skrajna indywidualizacja świadczy o niezwykłym intelekcie autora, który raz po raz częstuje nas dowcipem i subtelną autoironią, wywołującą uśmiech, a niekiedy i zadumę.  Znajdziemy w niej także lapidarne portrety znanych w środowisku wspinaczkowym postaci, takich jak… pozostawmy to miłe zadanie czytelnikom.

Zagłębiając się w wewnętrzny świat, do którego autor nie wpuszczał dotąd nawet najbliższych, stajemy oko w oko ze zmorami, lękami, psychomachią człowieka spajającego w jedno rzeczywistość duchową i fizyczną.

Treścią książki nie jest przejście solo Chińskiego maharadży, sucha relacja z przemieszczania się w  wertykalnej przestrzeni. Bardziej istotny jest długotrwały proces zbliżania się do decyzji, od której nie ma odwrotu i to właśnie ten proces, krok po kroku, autor nam zawierza jako swój intymny dziennik.

Jak nie istnieli nigdy chińscy maharadżowie, tak i opowieść wysnuta jest z tego, co niemożliwe, bo oto koszmary senne dzieciństwa są równie realne co zagadnienia związane z prowadzeniem biznesu. W tym ujęciu Chińskiemu maharadży bliżej do realizmu magicznego w jego najlepszych odsłonach, niż do literatury górskiej sensu stricto. Nie może być zresztą inaczej u autora, który całym swym jestestwem chłonie i twórczo przetwarza duchową spuściznę Wschodu, tak dalece odmienną od kultury europejskiej. Wszelkie postaci, obrazy i wydarzenia stanowią emanację prymarnej, twórczej mocy, która znajduje się w kruchej, antagonistycznej homeostazie z równie pierwotnym lękiem i zniszczeniem. Wnikliwy czytelnik dostrzeże subtelną sieć inspiracji literackich i filozoficznych, wymykającą się jednoznaczności tudzież pospolitej enumeracji nazwisk czy „izmów” – to także świadczy o wyjątkowej mocy twórczej autora, którego intelekt czerpie z kultury to, co najlepsze, a nie tylko to, co najbliżej z nim związane.

Gdzie filozofia i sport stają się jednym, tam właśnie przenosi nas autor Chińskiego maharadży. Pośród meandrów zwątpienia, poprzez dotkliwą złośliwość rzeczy martwych, pomiędzy wypełnianiem obowiązków męża, ojca, pracodawcy myśl o Maharadży jest tym, czym kanwa dla tkaniny, ale jest zarazem obsesją, zderzeniem z ponurymi refleksjami o zagrożeniu i śmierci. Czym jest śmierć – tego autor  nie dopowiada, tu wkrada się autocenzura, mająca być może chronić to, co w nim najdelikatniejsze.

Czy dowiemy się, jak to jest wspinać się solo? Niekoniecznie, bo z chwilą, gdy dłoń dotyka chłodnej materii skały, uwaga autora przenosi się z butów wspinaczkowych ku kluczowej sekwencji przechwytów, po czym narracja niespodziewanie umyka trybowi teraźniejszemu ku holistycznej, zamykającej całe doświadczenie refleksji.

Ujmująca jest szczerość, z jaką autor przyznaje, że to, co miało być przełomem, stało się po prostu kolejnym etapem, i nie ma wyraźnej granicy pomiędzy „przed” i „po”. Szczerość ta jest niezbędna, by raz jeszcze czytelnik mógł zachwycić się jednorodną, logiczną koncepcją, z której książka bierze swój początek. Co ciekawe, każdy z poszczególnych, uszeregowanych chronologicznie rozdziałów, stanowi odrębną całość, czytelnik więc, któremu nie wystarczy układ linearny, może pokusić się o grę z autorem, polegającą na czytaniu rozdziałów w oderwaniu od ich pierwotnego układu. Otrzymujemy zatem znakomitą realizację mających genezę jeszcze w polskim romantyzmie założeń formy otwartej.

Dzieło doskonałe to takie, które wynosi się ponad swoją istotę, dotyka niewyobrażalnego, ociera się o absolut. To dzieło, które zaskakuje, a jednocześnie jest przecież takie, jakiego byśmy się w radosnym przeczuciu spodziewali; wreszcie:  dzieło zarazem  idealne i zbyt krótkie, zbyt małe; skończywszy lekturę, odczuwa się bowiem palący niedosyt. Czy zostanie on zaspokojony?

Książkę polecam wszystkim, którzy zajmują się wspinaniem czy choćby interesują samą postacią Wojtka Kurtyki.

Ilona „Księżniczka” Łęcka

Książkę można zamówić w księgarni wspinanie.pl.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    „Chiński maharadża” Wojtka Kurtyki – recenzja [12]
    recenzja napisana językiem jakby tyczyła się co najmniej jakiejś rozprawy…

    27-11-2013
    czytelnik