9 września 2013 09:30

Zawody w Zakopanem potwierdzają swoją mocną pozycję… – adidas Zako Boulder Power 2013

Cykl Pucharu Polski posiada od pewnego czasu żelazne punkty swojego programu – imprezę na tarnowskim Rynku oraz dwa festiwale: krakowski i zakopiański. Taka stabilizacja dobrze wpływa na jakość przeprowadzanych zawodów i świadczy o tym, że bouldering ma się u nas gdzie podziać. Zatem zgodnie z tradycją (już wieloletnią) koniec lata wzywał do Zakopanego na Puchar odbywający się tutaj jako zawody Zako Boulder Power (w tym roku: adidas Zako Boulder Power), przy okazji Spotkań z Filmem Górskim (tym razem dziewiątych).


Najlepsza w Zakopanem – Sylwia Buczek (fot. Adam Kokot)

***

Na listach startowych miła niespodzianka, w postaci powrotu na nie Tomka „Tomy” Oleksego. Widać stary wyjadacz krytycznie musiał spoglądać na poziom ostatnich zmagań, skoro zdecydował się stanąć ponownie na starcie, by utrzeć nosa młodym. Poza tym w Zakopanem znalazła się większość krajowej czołówki, chociaż bez Romana Główki i Aleksandra Romanowskiego. Ten ostatni zawitał natomiast w charakterze chwytowego, jako członek zespołu, który zapowiadał się dodatkową atrakcją tych zawodów.


Najlepszy – Tomek Oleksy (fot. Adam Kokot)

Do zasadniczego teamu chwytowych (Grzegorz „Żółw” Karolak jako starszy, Michał Łodziński oraz Monika Młodecka na stażu) dołączyli bowiem wspomniany Olek Romanowski i Kuba Ziółkowski. A ponieważ posiłki składały się z routesetterów z półki, jak na nasze warunki, najwyższej, więc nasuwało się pytanie, jak taka nietypowa sytuacja wpłynie na ostateczny efekt – czy chłopcy uzupełnią się, czy też dojdzie do klęski urodzaju.


Grzegorz Karolak – odpowiedzialny za problemy (fot. wspinanie.pl)

Istotnie też, temat jakości i charakteru baldów stał się motywem przewodnim rozmów w strefie podczas zakopiańskiej imprezy. Już eliminacje (sobota) pokazały bowiem, że będzie trochę inaczej niż zwykle, z większym, nawet na tle ostatnich tendencji, naciskiem na pracę na paczkach, „body tension” i równowagę, ze stratą dla „tradycyjnej siły”. Stąd również rezultaty potencjalnych faworytów zaskakiwały, a jedynie Jakub Główka, Tomasz Oleksy i Adrian Chmiała zdołali uzbierać komplet topów. Zapowiadał się ciekawy półfinał, skoro sama ekipa od wkrętarek zaznaczała, że eliminacje kręcone były „na kolanie” i dopiero nazajutrz zacznie się prawdziwa zabawa.

Wcześniej jednak miała miejsce obowiązkowa zabawa parkietowa w Dworcu Tatrzańskim. Przyznajmy z odcieniem nostalgii, że należą do przeszłości czasy pamiętnych hulanek przy okazji zawodów. Większość półfinalistów grzecznie wycofała się po angielsku o bardzo przyzwoitych porach i tylko nieliczni bronili ginących zwyczajów. Inna rzecz, że po eliminacjach wszyscy słusznie spodziewali się wyzwania przede wszystkim dla głowy i precyzji ruchów, więc dobrze było być wyspanym.


Klimaty zawodów w Zakopanem (fot. wspinanie.pl)

  • Półfinały

Na owych gimnastycznych półfinałach, zwłaszcza u panów, było jednak trochę za trudno. Co prawda jedynie „jedynka” nie znalazła pogromcy, ale w sumie w całej rundzie tylko trzech zawodników miało okazję przytrzymać topowych chwytów. Pojawiło się wrażenie, że przystawki są znakomite, ale jakby zanadto „wysmaczone” (zgodnie wiodły przede wszystkim po paczkach i stanowczo brakowało jednoznacznie siłowej propozycji). Niektórym oko podkrążyło ze zdumienia, inni w porę się ogarnęli i zaczęli rozumieć, że liczy się każdy bonus i próba do niego.


Krzysiek Szalacha w półfinale (fot. wspinanie.pl)

Ostatecznie wyłoniony skład finałowych: szóstki pań i siódemki panów miał jednak tę zaletę, że nie było w nim ani jednego miejsca ex aequo, co gwarantowało brak takich miejsc w końcowym rozliczeniu. Półfinały spełniły więc swoje zadanie, szczególnie, że wskazały przy okazji zdecydowanych liderów przed finałem: Kingę Ociepkę-Grzegulską oraz Tomasza Oleksego. Szczególnie Toma (trzy topy) wydawał się w wyraźnie lepszej dyspozycji od konkurencji, niemniej trickowy, podstępny charakter dotychczasowych boulderów kazał być gotowym na nagłe zwroty akcji. Stanowczo też najniecierpliwiej deptał mu po piętach Jakub Główka (dwa topy), a za nim krył się Marcin Wszołek (jeden).


Marcin Wszołek na starcie do boulderu nr 3 (fot. wspinanie.pl)

  • Finały

Wieńczące przebieg zawodów finały, odbywające się na wyremontowanym Placu Niepodległości, wydobyły światłem halogenów całą jakość nowej ściany, na jakiej rozgrywane są Puchary. Ascetyczne i minimalistyczne w formie bouldery finałowe odcinały się jaskrawymi, geometrycznymi plamami barwnych struktur od tła eleganckiej szarości, zaklętej w formy dające chwytowym pełnię możliwości.

W damskim finale ekipa z tej pełni skorzystała. W męskim ponownie odniosło się wrażenie, że nikt nie chciał rezygnować ze swojego dzieła sztuki na korzyść dzieła większego, jakim powinien być cały zestaw finałowych przystawek. Przez to uprawnione wydaje się stwierdzenie jednego z zawodników, że każdy poszczególny bald był znakomity, jako jeden finał zagrały jednak nieco gorzej. Uprawnione, ale niekoniecznie prawdziwe. Pozwolę sobie uznać, że poprawa dwóch chwytów w zupełności załatwiłaby sprawę.

Na pierwszy męski top musieliśmy czekać do trzeciego problemu! Jedynka, wymagająca na końcu poradzenia sobie na obłej kuli, zdawała się kilka razy bliska ukończenia, ale każdorazowo okazywało się to złudzeniem. Dwójka, estetycznie najdoskonalsza propozycja po szarych i pomarańczowych trójkątach niemal pośrodku ściany, dopuściła w pobliże topu tylko Tomę Oleksego. I on musiał jednak uznać zacność ostatniego ruchu, szkoda że topowy chwyt nie był lepszy.

Dopiero przebieżka po połogu, jaki zaserwowała trójka, zakończona osobliwą banią, przyniosła finiszujące próby w wykonaniu Jacka Matuszka, Marcina Wszołka i Tomka Oleksego. Jacek po raz kolejny potwierdził swój status znakomitego technika, Marcin „zatrzymał czas”, stojąc przez chwilę jak zaklęty, bez ruchu, pomiędzy porzuceniem startowego stopnia, a rzuceniem się w zacięcie. Toma pokazał swoją legendarną ambicję i zatopował najszybciej.


Tomek Oleksy pokazał swoją legendarną ambicję…
(fot. wspinanie.pl)

Tymczasem u dziewczyn zawody przebiegały wedle zupełnie innego scenariusza, znacznie obfitszego w topy, których na każdym baldzie, z wyjątkiem trójki, padało kilka. Pierwszy testował umiejętność ciągnięcia z tarciowych struktur, drugi wymagał siłowej gry całym ciałem w startowym daszku, trzeci miał ewidentnie „campusowy” charakter, z kolei czwarty, po nieco „irytującym”, równowagowym starcie (dobrze, że coraz więcej takich się pojawia na zawodach), wymagał jeszcze dobrej koordynacji ręka-noga przy ostatnim, dynamicznym przechwycie ze struktury.

Jak wiadomo, po zawodach w Monachium Sylwia Buczek nie przepada za paczkami i pewnie z tego właśnie powodu nie topuje czwartej przystawki, co znakomicie przypieczętowałoby bardzo udany występ. Trzy dotychczas pokonane bouldery, przede wszystkim najtrudniejsza w finale trójka, i dobre próby dają jednakże Sylwii zwycięstwo w Zakopanem.

Na drugim miejscu Agata Wiśniewska, trzecia Katarzyna Ekwińska (która z kolei na czwórce nie znalazła specjalnych trudności, trójki zaś po prostu nie była w stanie zrobić). Kinga Ociepka-Grzegulska, niezwykle silna i spokojna w poprzednich rundach, na zaskakującym, czwartym miejscu. Baldy rozrzucały więc niespodziewanie, ale jak najbardziej uczciwie, zapewniając doskonałe, dynamiczne widowisko.


Agata Wiśniewska (fot. wspinanie.pl)

Wreszcie czwórka panów, na której wszystko powinno było się rozstrzygnąć. Startowy lot do bonusa wyraźnie pod publikę, bo łatwy i ładny, za to wygramolenie się po strukturze i kancie do topu wymierzone jak ostrze prosto w zawodników. Przedziera się dwóch – Adrian Chmiała i Jakub Główka, ten pierwszy po długich bojach, ten drugi po niemal dwóch minutach skupiania się pod baldem (Kuba wiedział, że potrzebuje topu w dobrej próbie). Niestety, ostatni chwyt jest słaby, bardzo słaby, tak słaby, że nie da się go złapać, da się jedynie znaleźć tam no-handa. No a chłopcy próbują go łapać, w związku z czym Adrian, jeszcze na górze, kręci z powątpiewaniem głową, zaś Kuba ładuje do topu i… łapie się w nerwach krawędzi ścinany.

W tamtej chwili wiadomo było, że zawody wygrał Toma i pozostawało pytanie, w jakim stosunku do reszty. O dziwo, wyglądający najlepiej na wszystkich trzech poprzednich problemach, tutaj wpisał się Toma w bezradność większości zawodników, co nie zmienia faktu, że dał im znowu wszystkim do zrozumienia…


Pierwsze szóstki w Zakopanem (fot. Adam Kokot)

***

Jak zwykle pogodne i niezwykle przyjazne, a tym razem w dodatku rozegrane przy większej niż zazwyczaj publice, zawody zakopiańskie pewnie potwierdziły swoją mocną pozycję w pezetowskim kalendarzu. W stosunku do innych tegorocznych imprez wyróżniała je zaś na pewno znacznie lepsza niż zazwyczaj jakość sędziowania. Jeśli niebo nie spadnie nam na głowy, za rok, przy okazji jubileuszowych, 10. Spotkań z Filmem Górskim, spotykamy się w Zakopanem ponownie. Wieść gminna niesie, że szykuje się koncert lepszej klasy. Kto pamięta, jak Masala grała na Zako, ten wie, o czym mówię.

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

***

Wyniki finałów adidas Zako Boulder Power 2013:

Wyniki panowie:

  1. Tomasz Oleksy (MKS Tarnovia)
  2. Marcin Wszołek (KS Korona)
  3. Jacek Matuszek (climb.pl)
  4. Jakub Głowka (UKA Warszawa)
  5. Adrian Chmiała (CW Totem/KS Korona)
  6. Paweł Jelonek (KW Częstochowa)
  7. Maciej Kalita (KS Korona)

Wyniki panie:

  1. Sylwia Buczek (KS Korona)
  2. Agata Wiśniewska (KW Toruń)
  3. Katarzyna Ekwińska (KW Toruń)
  4. Kinga Ociepka-Grzegulska (KS Korona)
  5. Karina Mirosław (Pol-Inowex Skarpa Lublin)
  6. Joanna Niechwiedowicz (KS Korona)

Galerię z zawodów znajdziecie tutaj i tutaj.

***

Andrzej Mecherzyński-Wiktor (Reni Sport, wspinanie.pl)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum