Ryzyko w górach najwyższych
Czytając dziesiątki publikowanych tekstów, wywiadów i analiz dotyczących wydarzeń na Broad Peaku odnosi się wrażenie, że ogromna większość komentujących, także wspinaczy, jakby odrobinę zapominała o jaki rodzaj działalności chodzi. Padają pytania o procedury, testy fizyczne i psychologiczne (!) uczestników wyprawy, przygotowanie sprzętowe, czy podejmowane na poziomie dowództwa decyzje. W mediach naturalnie włączają się mechanizmy wypracowane przy katastrofach kolejowych, czy lotniczych, gdzie najbardziej pożądane równanie z jedną niewiadomą (winny) musi zostać błyskawicznie rozwiązane. Wszystko w tle z jedynie pozornie możliwym do osiągnięcia hasłem: „to więcej nie może się zdarzyć”.
Ten sprawdzony scenariusz wzmacnia fakt finansowania wyprawy z pieniędzy publicznych za pośrednictwem Polskiego Związku Alpinizmu i powstanie komisji w tej sprawie. Jednak choćby nie wiem jak szokująco to zabrzmiało, to istotą eksploracji w górach najwyższych jest to, że tragedie takie jak ta na Broad Peaku się zdarzają. Są w tę dziedzinę wspinaczki wpisane tak samo, jak sukcesy dokumentowane zdjęciami szczytowymi. Kogo nie przekonują setki tablic upamiętniających himalaistów, którzy zginęli w górach i fakt, że z panteonu najwybitniejszych polskich wspinaczy zdobywających góry najwyższe pozostali wśród żywych nieliczni, być może przekonają liczby…
Ale zanim do liczb, warto podkreślić coś, co również często umyka w dyskursie publicznym. W większości przejść, które przeszły do historii alpinizmu łamano „procedury”, a można wręcz powiedzieć, że przejścia te przeszły do historii, właśnie dzięki złamaniu procedur, zasad, przekroczeniu granic tego, co wydawało się możliwe, pokonaniu góry/ściany zdawało się nie do pokonania. Wystarczy wspomnieć okupione wieloma ofiarami boje o północną ścianę Eigeru, poświęcenie zdobywców pierwszego ośmiotysięcznika, na którym stanął człowiek – Annapurny, czy pierwsze wejście bez tlenu na Mount Everest. Takich przejść, zakończonych zarówno tragicznie, jak i szczęśliwie, znajdziemy wiele również w historii polskiego himalaizmu. Alpinizm w jego pierwotnej istocie to właśnie sztuka przekraczania granic i odwaga pójścia w nieznane. Formułując zarzut o podjęciu zbyt dużego ryzyka przez członków wyprawy na Broad Peak warto mieć tego świadomość.
Wracając do liczb. Micromort, to stosunkowo młoda jednostka miary wprowadzona w latach 80. ubiegłego wieku. Może służyć mierzeniu ryzyka śmierci związanego z podejmowaniem różnego rodzaju codziennych działalności. W przedstawionym wykresie na dole znajduje się osoba, która po wstaniu z łóżka przez cały dzień nie podejmuje ryzykownych działań. Na górze…
No właśnie, prawdopodobieństwo śmierci dla himalaistów jest 12 tys. razy większe, a porównanie himalaizmu z innymi sportami ekstremalnymi jest wręcz szokujące. W optycznej ocenie wykresu należy pamiętać, że zastosowano skalę logarytmiczną (po kliknięciu na wykres znajdziecie poziomy ryzyka we „właściwych” proporcjach).
Wykres stworzony przez Bruce’a Trempera (utahavalanchecenter.org), autor zebrał dane z różnych źródeł, które często podają rozbieżne dane. Bruce starał się polegać na tych o największej wiarygodności, jak sam pisze: „Wykres oddaje generalne porównanie [ryzyka] pomiędzy różnego rodzaju aktywnościami”.
Wojciech Mysza Słowakiewicz
Ryzyko w górach najwyższych [4]
Czytam ten tekst i czytam, i wciąż cięzko mi pojąć…
tomicjusz