24 września 2013 12:35

Alex Huber: Nirwana to dla mnie najważniejszy sportowy projekt w ostatnich latach

W dobie internetowej komunikacji niezwykle rzadko zdarza się, by jedno z potencjalnie ważniejszych przejść wspinacza z absolutnie światowej czołówki przeszło prawie bez echa. A mowa o poprowadzonej przez Alexa Hubera we wrześniu ubiegłego roku wielowyciągowej Nirwanie 8c+. Zapewne część „winy” ponosi sam autor, dla którego rejon Sonnwendwand zdaje się być swego rodzaju domową oazą. Może też obraz drogi zaburza fakt, że częściowo biegnie ona istniejącą linią – Donnervogel (także droga Alexa). Ale Nirwana to przecież wytyczona samotnie od dołu (!) droga 8c+ z wymagającą asekuracją i znakiem jakości Alex Huber. Zapraszamy do przeczytania świetnej osobistej relacji Alexa z prac nad Nirwaną.

***

„Nirwana” – Alex Huber

…w końcu dotarliśmy do celu. To, co rozpoczęło się przez Sansarę, doprowadziło mnie ostatecznie do Nirwany. Przed trzema laty razem z Guido Unterwurzacherem znalazłem w tej części Sonnenwand wspaniałą siedmiowyciągową linię prowadzącą przez ten wspaniały przewieszony wapienny mur. Niesamowite, jak na alpejskie warunki wspinanie jest nadzwyczaj atletyczne i po prostu genialne.

Alex Huber na Nirwanie (fot. arch. Alex Huber)

Alex Huber na Nirwanie (fot. arch. Alex Huber)

Znów się coś wydarzyło. Pierwsze przejście! Poprowadzenie nowej drogi jest czymś specjalnym. Czego się oczekuje? Ja osobiście pragnąłem czegoś nowego, a mianowicie poszerzenia tego, co rozpocząłem już na Sansarze. Miało to być poprowadzenie solo nowej drogi w naprawdę trudnym terenie.

Zarówno ja, jak i Thomas byliśmy skoncentrowani tego lat na projekcie na Baffin Island. Trudna wspinaczka klasyczna na big wallu w Arktyce. Tam trzeba się dobrze wspinać, a aby to osiągnąć nie ma lepszego treningu jak samo wspinanie. A więc do dzieła, ponieważ z samych rozmyślań jeszcze nigdy nie powstała żadna droga tradowa.


Alex Huber na Nirwanie (fot. arch. Alex Huber)

Pierwsze cztery wyciągi prowadzą linią Donnervogel. Dolna granica dziewiątki, a więc trudności niewygórowane, można je potraktować jako dobrą rozgrzewkę. Znów muszę zaufać Soloistowi. Po zamocowaniu liny na stanowisku i wpięciu jej do przyrządu można wspinać się samotnie również w trudnym terenie. Można również latać, aczkolwiek jest to już duże wyzwanie dla psyche. Przynajmniej do momentu pierwszego odpadnięcia. Wiem, że Soloist działa, mimo to czuję się nieco nieswojo mając świadomość, że w tym momencie nikt mnie nie asekuruje. Pierwszego dnia nie pokonam i tak więcej niż 15 metrów. Ekstremalnie daleki strzał mnie wkurza. Trzeba zadać półtora metra z małych krawądek na coś, co bynajmniej nie jest wielką klamą. Właściwie stoję tuż powyżej ostatniego przelotu, ale przed strzałem muszę za każdym razem wydać dość luzu. Potem strzelam, daję z siebie 100%, wznoszę się, palce chwytają i próbują wczepić się w skałę, ale to nic nie daje – lecę. W trakcie lotu obraca mnie, dynamiczny hamulec na stanowisku nieco popuszcza i po 10 metrach lotu zatrzymuję się wisząc wolno w powietrzu. Było to nieco więcej niż się spodziewałem. A właściwie było to sporo więcej niż się spodziewałem.


Alex Huber na Nirwanie (fot. arch. Alex Huber)

Chciałem podjąć tę grę. Runouty i trudne miejsca, jeśli to możliwe wysoko nad ostatnim przelotem – to jest ten smaczek, którego szukam. Chcę przejść w inny wymiar, chociaż niekoniecznie od razu na drugą stronę… Trzy dni, w trakcie których walczyłem o to przejście, były prawdziwą przygodą w środku naszej cywilizowanej Europy. Byłem sam w poszukiwaniu Nowego. W sercu Europy a mimo to bardzo daleko… Jakie to archaiczne i dzikie.

A wszystko to, ponieważ moja Nirwana postawiła mi również nadzwyczaj wysokie wymagania w kwestii trudności. Właściwie to te siedem wyciągów miało być idealnym przygotowaniem do wyprawy na Baffin Island. Tymczasem ich pokonanie przerodziło się dla mnie w najważniejszy sportowy projekt w ostatnich latach. Jeśli chodzi o charakter wspinania, to było to najlepsze, co udało mi się dotychczas przewspinać. Dla mnie był to wspaniały prezent, ponieważ nie jest łatwo znaleźć linię o takich trudnościach w alpejskiej ścianie. Jednakże z tego względu przejście RP kazało na siebie poczekać! Po kilku sesjach rozpoznawczych na drodze podejmuję pierwszą próbę, która uświadamia mi, że moja Nirwana nie będzie wcale taka łatwa do osiągnięcia. Wkrótce staje się również jasne, że przed wyprawą na Baffin Island nie ma szans na klasyczne przejście drogi. Albo za ciepło albo totalna zlewa – w lecie 2012 pogoda była po prostu beznadziejna.


Alex Huber na Nirwanie (fot. arch. Alex Huber)

 

Jesienią musiało się udać!  Było to spore wyzwanie, po siedmiu tygodniach w Arktyce utrzymać formę. Żadnego wolnego, żadnego odpoczynku, zamiast tego znów pełne zaangażowanie i myśl o tym, że nie można odpuścić. Stary wyga Michi Althammer zapewnił mi wspaniałe wsparcie i motywował mnie do dokończenia projektu. Co najmniej 22 dni spędziłem na Nirvanie w 2012 roku, aż wreszcie we wrześniu udało mi się pokonać linię klasycznie (RP). Michi był znów ze mną, a ja sam byłem właściwie zaskoczony, jak wiele radości i satysfakcji potrafi dać to bezproduktywne trzymanie się skały. Wspinanie jest po prostu wspaniałe.

Alex Huber

tłumaczenie Piotr Górka

„Nirwana”, 7 wyciągów, 8c+ lub XI
Sonnwendwand, Loferer Steinplatte, Tirol/Salzburg


Prawie 200-metrowy mur Sonnwendwand w pełnej krasie




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum