20 sierpnia 2013 13:18

Pierwszy Bieg Ultra „Granią Tatr” – obyśmy spotkali się ponownie

Trudno jest pisać o zawodach, których przygotowanie trwało prawie rok, a ostatni tydzień zlał się w jedną, tętniącą życiem i zmęczeniem jednocześnie – całość. Ale spróbować trzeba, bo to co zdarzyło się przez ten weekend, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania…


Przepiękna sceneria biegu (fot. Piotr Dymus)

Na pomysł  biegu ultra w Tatrach wpadła Justyna w czerwcu ubiegłego roku. Machina ruszyła we wrześniu, gdy zawody weszły do finału konkursu Lider Animator i przyznano nam grant na organizację imprezy. Potem było kilka zawirowań z terminem, limitami itp. I ostatecznie zimą padła data 17 sierpnia 2013. Zapisy po reanimowaniu serwera trwały 6 minut, a my nie wiedziałyśmy, czy zawodnicy są tak szaleni, czy to my porywamy się z motyką na słońce. Ale robiłyśmy swoje i czekałyśmy na sierpień.

  • Czwartek 15 sierpnia – niesamowici wolontariusze

W Zakopanem tłum, na wszystkich drogach dojazdowych korki, w mieście zapchane parkingi – zaczynał się długi weekend, szczyt sezonu. Zawodnicy pojawiali się pojedynczo, a nas czekała pierwsza niewiadoma – ilu wolontariuszy przyjedzie na odprawę? Przyjechali wszyscy, którzy się zadeklarowali, sala pękała w szwach, szefowie odcinków (ratownicy TOPR: Witek Cikowski, Michał Ślusarczyk  Mariusz „Gienek” Rogus, Marcin Sitarz) zrobili szkolenie swoim grupom, pozostali przygotowali się do obsługi punktów żywieniowych, startu, mety i biura zawodów.

W sumie prawie 100 osób z całego kraju! Zakopiańczycy, ratownicy TOPR, biegacze, rodziny i znajomi zawodników, nasze rodziny, uczestnicy naszego czerwcowego obozu. Spali po 2, 3 godziny na dobę, wychodzili o świcie w góry, czekali na skałach po kilka godzin do zamknięcia swoich punktów… To im zawdzięczamy atmosferę i to, że zawody się odbyły!

  • Piątek 16 sierpnia – Czy damy radę?

Gdy cztery grupy wolontariuszy i ratowników ruszyły znakować trasę, otworzyłyśmy biuro zawodów. Już po godzinie było wiadomo, że nie wystartują wszyscy zgłoszeni (250), w sumie nie dotarło lub nie wystartowało z powodu kontuzji 13 osób. Prognozy pogody były dobre, odbieranie pakietów szło dość sprawnie i tylko z kilkuminutowym poślizgiem zaczęła się odprawa.


Przed biegiem (fot. Piotr Dymus)

Bałyśmy się, że będą poważne wypadki, że dojdzie do konfliktów z turystami, których tego dnia jest w Tatrach najwięcej w całym roku, że nie zdążymy z punktualnością startu w grupach, że ktoś się zgubi, albo spóźni minutę na limit i będzie draka… O tym wszystkim było na odprawie, pytań nie posypało się tak wiele, więc założyłyśmy, że jest dobrze i poszłyśmy spać na godzinę lub wcale ;)

  • Sobota 17 sierpnia – godzina zero.

Zbiórka na parkingu przed Hotelem COS o 2.30 rano, co 15 minut odjeżdżają busy na start. Tam czeka już ogródek startowy, który świetnie znają zakopiańczycy z zawodów skiturowych – miejsce, gdzie przed startem wpuszczani są zawodnicy z zaakceptowanym wyposażeniem obowiązkowym. Ponieważ prognozy były dobre, wymagane były tylko m.in.: kurtka przeciwwiatrowa, folia NRC, bandaż i opatrunek, czapeczka, czołówka czy mapa trasy. Poszło sprawnie, nikt nic nie zapomniał. Jeszcze widać było gwiazdy, ruszyli w mrok…


Przygotowania (fot. Piotr Dymus)

Pierwszy zawodnik pojawił się na Hali Ornak chwilę przed 8 rano, co znaczyło, że pokonał pierwszy odcinek w nieco ponad 3 godziny. Bardzo szybko! Różnice przez start w grupach już zaczęły się niwelować i wiedzieliśmy, że zapas na rozstawienie sędziów i punktów bardzo się skurczył. Ale bez paniki.

Zawodnicy jedli i pili, najszybsi mało albo wcale, ale im bardziej rozciągała się stawka, tym chętniej korzystali z ciasteczek, bułek i owoców. Pierwsze wrażenia z trasy były pozytywne, nikt się nie zgubił, nikt nie poharatał na zbiegu z Wołowca, który był naszą zmorą. Niestety, dwie osoby wycofały się z powodu odnowionej kontuzji, a 8 nie zmieściło się w limicie, ale ogólny bilans krzepił.

Jedziemy do Murowańca, a zawodnicy biegną na grań Czerwonych Wierchów. Robi się ciepło, żeby nie powiedzieć gorąco, prawie nie ma chmur. Punkt żywieniowy przed schroniskiem ściąga tłumy kibiców – naturalnie ustawiają się szpalerem i z niecierpliwością czekają na zawodników. Gdy wbiegają biją brawo, dopingują, cieszą się, pytają skąd biegną, dokąd, ile czasu i jak to możliwe, że w ogóle udaje im się tak szybko poruszać po Tatrach…


Zawodnikom się podoba… (fot. Piotr Dymus)

A zawodnicy są zachwyceni – mówią nam, że takiego dopingu jeszcze na zawodach w górach nie mieli. I że turyści nawzajem się informują, co się dzieje, i że warto biegaczom zrobić więcej miejsca na szlaku. Stają, dopingują do wysiłku, pocieszają. Spisują się na medal i robią nam niesamowitą niespodziankę swoją postawą.

Niestety, na zbiegu z Kasprowego, gdzie jest stosunkowo łatwo, a więc i szybko, dochodzi do pierwszych poważniejszych kontuzji: złamania przegrody nosowej (Michał to twardy zawodnik, więc mimo namowy naszej lekarki i krwawych śladów, nie schodzi z trasy i kończy zawody na 16. miejscu!). Ratownicy TOPR sprawnie znoszą też poszkodowanego ze skręconym kolanem do schroniska, a my nie notujemy w tym miejscu więcej poważnych interwencji.


Ale łatwo nie jest… (fot. Piotr Dymus)

Przychodzi popołudnie, pierwszy Przemek Sobczyk z Zakopanego już wbiegł na metę (niesamowity czas nieco ponad 9h!!!), zawody ukończyła już najszybsza kobieta Magda Łączak z Mielca (8. miejsce w klasyfikacji generalnej). Tymczasem kilkanaście osób kończy w Murowańcu swoją przygodę z Tatrami – albo z powodu kontuzji, albo limitów. Ale spora grupa mimo postępującego zmęczenia i kryzysów, przełamuje się i idzie dalej. A czeka ich jedno z największych wyzwań, Golgota tego biegu – podejście na Przełęcz Krzyżne. W słońcu, stromo, po 50 km w nogach…


Ostre podejście (fot. Piotr Dymus)

Chyba wszyscy czuli respekt przed potężnym podejściem i zbiegiem na stronę Pięciu Stawów, na szczęście rozsądek zwyciężył i nikt sobie krzywdy biegnąc w dół nie zrobił. Ale wiemy, że największe kryzysy przychodziły właśnie na Krzyżnem…

Zbieg do Wodogrzmotów, trzeci limit trasy, kilka zawiedzionych osób, które nie zdążyły i „ostatnia” prosta do mety – prawie 19 km przez las. Jeden z kibiców zrobił ciekawą statystykę i zanotował największe skoki w klasyfikacji między Halą Ornak a metą: Iwona Flaga (+74) i Aga Korpal (+36) oraz Jacek Pernet (+95) i Witold Władyka (+61). Finisze niektórzy mieli więc naprawdę imponujące!


Wreszcie meta… (fot. Piotr Dymus)

Metę zamknęliśmy o godzinie 21.40 i do samego końca przybiegali zawodnicy, witani przez ekipę wytrwałych kibiców. Rozdaliśmy nagrody i jako ostatni opuściliśmy ciche Kuźnice około północy. Dopiero dziś, w poniedziałek, wróciliśmy do prawie normalnego funkcjonowania…

  • Było warto, naprawdę warto!

Co rzuciło nam się w oczy to niezwykle ciekawe porównanie w stawce biegaczy górskich (ultra) ze skialpinistami i wspinaczami. W pierwszej „20” znalazło się aż pięcioro skialpinistów i dwóch świetnych wspinaczy, a zawody wygrał zakopiańczyk. To sugeruje, że obycie na trudnych szlakach i w górach wysokich miało gigantyczne znaczenie. Cóż, dobrze, że w Tatry można przyjeżdżać przez cały rok i trenować.

Mamy nadzieję, że pierwsza edycja nie była ostatnią i uda nam się uzyskać zgodę Tatrzańskiego Parku Narodowego na następne zawody. Podejrzewamy, że tak jak my, zawodnicy i kibice zrobią wszystko, żeby móc spotkać się w Zakopanem ponownie. Oby tak się stało.

***

Wystartowało 237 osób, ukończyło 172, w tym 15 z 22 kobiet. OGROMNE GRATULACJE!

Najlepsi mężczyźni:

  1. Przemysław Sobczyk (TG Sokół Zakopane/Dynafit Trail Team) 9:09:29
  2. Salvador Calvo Redondo (Technica – Hiszpania) 9:49:37
  3. Józef Pawlica (Klub Mysia Górka) 9:54:46                          

Najlepsze kobiety:

  1. Magda Łączak  (Salomon Suunto Team) 10:38:53
  2. Anna Figura (KW Zakopane) 11:42:45
  3. Sabina Giełzak (Inov8) 12:39:01


Najlepsze i najlepsi (fot. Piotr Dymus)

Więcej informacji oraz pełne wyniki dostępne na stronie: www.graniatatr.pl

***

Szczególne podziękowania składamy:

– obstawie trasy – ratownikom TOPR i wolontariuszom,
– lekarzom zawodów Jadze Brzosko, Matyldzie Wrzesińskiej i Marcinowi Stopie i ratownikom medycznym, Justynie Sobowicz, Magdzie Okulicz i koordynatorce sędzinie ;) głównej – Dance Wojciechowskiej,
– właścicielom i pracownikom Schronisk na Hali Ornak i Murowaniec na Hali Gąsienicowej,
– Marcinowi Bukowskiemu za profesjonalne mapy i profile,
– Przemkowi Matuszykowi za stronę internetową,
– Sylwi Krębuszewskiej z Piekarni Gałuszka w Żywcu i Paulinie Rzankowskiej z zakopiańskiej Samanty za pyszności w punktach żywieniowych,
– Marianowi Pędzimążowi za „nawadnianie” zawodników,
– Marcinowi Domitrz za piękne projekty buffa, koszulek i logotypu biegu,
– Klubowi UKA i Stowarzyszeniu Z Biegiem Natury za ekipy wolontariuszy,
– Adamowi Kleinowi z bieganie.pl, który wspierał nas od początku i zmontował świetny film,
– Firmom Poligraficznym Widmo z Zakopanego i Symptom z Nowego Targu za projekty i wykonanie plakatów, ulotek, map i numerów startowych,
– trail.pl
za przygotowanie zapisów,
– Janowi Wierzejskiemu za dokumentację filmową,
– a w szczególności Sponsorom bez których nie odbyłaby się ta impreza: LOTTO – partner strategiczny, Eutelsat – zapewnił łączność satelitarną, Program Lider Animator oraz sponsorom sprzętowym: Salomon, Buff, Enervit, Sullis, Nikwax, trailrun.pl i Natural Born Runners. DZIĘKUJEMY!

Komitet Organizacyjny Biegu
Monika Strojny
Justyna Żyszkowska
Jan Krzysztof
Mariusz "Gienek" Rogus

Wśród wspinaczy najlepsze, 14. miejsce zajął Kuba Radziejowski z UKA Warszawa – ze świetnym czasem 11h 37min 29sek. Na 19. miejscu zameldował się Artur Paszczak z KW Warszawa, tracąc do Kuby 25 minut. Żona Artura Alicja zajęła 6. miejsce wśród kobiet. Zawody w świetnym czasie ukończył też Adam Pieprzycki (12h 58min) z TOPR-u. Można pokusić się o stwierdzenie, że to najbardziej wspinaczkowy bieg w Polsce ;)

Pełne wyniki na stronie: http://bgtimesport.pl/_files/public/all/wyniki/UltraGraniaTatr2013-open.pdf.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum