Spełniło się moje marzenie… – Romain Desgranges o złocie wywalczonym na ME w Chamonix

Romain Desgranges został na początku lipca Mistrzem Europy w konkurencji prowadzenie. Zadaliśmy Francuzowi kilka pytań o zawody w Chamonix, francuską kadrę i wspinaczkowe preferencje.


Romain Desgranges (fot. Facebook)

***

Na początek gratulacje – zostałeś Mistrzem Europy 2013. Jak ważne jest dla Ciebie to zwycięstwo?

Romain Desgranges: Wygrywając w Chamonix zrealizowałem swoje marzenie. Jakieś 10-15 lat temu byłem tutaj jednym z woluntariuszy podczas wielkich, międzynarodowych zawodów. Pomagałem wtedy m.in. takim wspinaczom jak Yuji Hirayama, François Legrand czy François Petit. Nosiłem ich plecaki w strefie izolacji… Zawsze marzyłem o tym, aby być na ich miejscu. Dzisiaj zdałem sobie sprawę, że choć zajęło to kilka dobrych lat treningu i przygotowań, było warto!

Powiedz nam więcej o samych zawodach – jak oceniasz drogi, warunki w jakich przebiegała rywalizacja?

Chamonix to najlepsze i największe tego typu zawody na świecie. Sceneria jest niesamowita – wszystko dzieje się u podnóża Mont Blanc. W tym roku pogoda była perfekcyjna, m.in. dzięki temu w ciągu 3 dni zawody obejrzało w sumie prawie 40 000 ludzi! Znasz jakieś inne miejsce gdzie mogłoby się coś takiego zdarzyć?!

Wracając do wspinania, myślę, że droga finałowa była za trudna. Publiczność zdecydowanie woli jak wspinacze dochodzą wysoko. Ale z drugiej strony rozumiem routsetterów – to były pierwsze zawody w prowadzeniu w tym roku. Kompozytorzy dróg ocenili po półfinałach, że zawodnicy są mocni i zdecydowali się utrudnić drogę finałową tuż przed rozpoczęciem rywalizacji.
Jeśli chodzi o mój finałowy start, to myślę, że wszystko ułożyło się perfekcyjnie. Dobrze odczytałem sekwencje podczas oglądania drogi. Poza tym czułem się optymalnie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. W kluczowym dla rozstrzygnięcia rywalizacji odcinku chwyty zaczęły się zmniejszać, do małych krawądek, dokładnie takich jakie lubię – to było po prostu perfekcyjne.


Mistrz Europy 2013 w prowadzeniu (fot. Facebook)

Kontynuujesz wielkie tradycje francuskiej wspinaczki sportowej. Powtórzyłeś osiągnięcia swoich sławnych, starszych kolegów – których sam przed chwilą wspomniałeś –  Francois Legranda, Francois Petita czy Alexandra Chabota. Znasz ich osobiście. Czy mają jakiś wpływ na francuską reprezentację?

Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę dodać swoje imię do długiej listy francuskich złotych medalistów. Widuję ich dość często. Legrand jest teraz trenerem reprezentacji juniorskiej. Z kolei Petit był odpowiedzialny za reprezentację boulderową. Generalnie te postaci są blisko naszego teamu, przychodzą chętnie na zawody.

Francuska kadra uchodzi za bardzo silną. Jak trenujecie, czy macie jakiś specjalny system pracy?

Nasza kadra „A” spotyka się co 15 dni na 2-, 3-dniowe treningi. To dobry pomysł na to, aby wzmocnić rywalizację pomiędzy nami, a także aby się porządnie zbułować. Większość czasu jednak trenuję sam w domu. Mam bardzo specyficzny program treningowy ułożony przez mojego trenera  Fabrice’a Judenne’a. Dzień po dniu, trening po treningu dopasowujemy go do mojej aktualnej formy. Kadrowe treningi pozwalają sprawdzić nasz system i wpływają potem na jego poprawę.

Jeśli chodzi o szczegóły to trenuję dwa razy dziennie, 6 dni w tygodniu. Generalnie robię dużo boulderów i trudnych obwodów. Zrobiłem jeden film o moim treningu – zapraszam do jego obejrzenia – to lepsze niż opowiadanie o tym co robię :)

Informacje o twoich przejściach pojawiały się na wspinanie.pl, m.in. 1. przejście boulderu The Kaizer Sauzé. Masz również na swoim koncie drogi sportowe takiej jak Haribal Lectur 9a czy Bah Bah Black Ships 8c+. Więcej jednak słychać o twoim boulderowaniu  – wolisz bardziej ten rodzaj wspinania?

Kocham wspinanie – zarówno bouldering, jak i wspinanie sportowe. Mieszkając w Chamonix mam utrudniony dostęp do dróg skałkowych, ale za to od boulderów w Szwajcarii dzieli mnie tylko 30 minut. Zatem to po czym się wspinam wynika bardziej z kwestii praktycznej i geograficznej, niż z innych preferencji.  

Gdzie zatem wspinasz się najchętniej? Czy są jakieś rejony, które poleciłbyś polskim wspinaczam na wakacje?

Codziennie trenuję w Chamonix na ściance. Jak już mam czas na wspinaczkowy wyjazd to staram się jechać bardzo daleko. Dlatego takim najfajniejszym i najciekawszym miejscem dla mnie jest Joshua Tree w Kalifornii. Mam również bardzo dobre wspomnienia z Castle Hill w Nowej Zelandii. Za każdym razem takie wypady są dla mnie prawdziwą przygodą.

Natomiast we Francji lato mamy gorące, więc trzeba szukać wysoko położonych rejonów z północną wystawą. Takim miejscem jest oczywiście Céüse. Znam również kilka boulderowych miejsc w Szwajcarii, niedaleko ode mnie, np. Fyonnais. Ale aby naprawdę uciec od upałów polecam wybrać się do RPA.

Więcej o Ramain Desgranges na jego stronie www.moctarwalid.com.

Sprocket




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum