Rzędkowickie błędy – wizja lokalna Krzysztofa Wróbla – „by podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości”

Od wtorku za sprawą tekstu Olgi Kosek i Andrzeja MakarczukaWandalizm w Rzędkowicach” rozgorzał reekipacyjny spór dotyczący Skałek Rzędkowickich. Sprawa dotyczy akcji wymiany asekuracji przeprowadzanej na zlecenie Towarzystwa Miłośników Ziemi Zawierciańskiej (TMZZ).Prace te wykonywał Przemysław Mizera, który przesłał swoją odpowiedź na zarzuty. Jak się okazuje, sprawą zainteresował się już wcześniej Krzysztof Wróbel. Publikujemy jego tekst, który dostarcza wielu nowych informacji w tej sprawie i potwierdza merytoryczne zarzuty z tekstu Olgi Kosek i Andrzeja Makarczuka.

Skoro zostałem przez Przemka wywołany do tablicy, jako osoba uczestnicząca w tym zamieszaniu, to chciałbym przytoczyć kilka faktów i zwrócić uwagę na parę spraw, które są praprzyczyną całego zamieszania. Oczywiście można bronić argumentów każdej ze stron, ale to niczego praktycznie nie zmieni. Nie będę się więc odnosił do toczących się dyskusji a celem moim jest raczej doprowadzenie sprawy do szczęśliwego końca, by podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.


4. ring na drodze Kant Wysokiej

Po pierwsze

Fakt powstania projektu sygnowanego przez TMZZ (i jego zakresu), który o ile mi wiadomo nie został skonsultowany z nikim (bo trudno uznać za takowe rozmowę Przemka z Blondynem [przyp. red. – Jarek Caban], gdy się mówi o sprawach generalnych a nie szczegółowych).

Po drugie

Faktem jest, że TMZZ w swoisty sposób uważa się za zarządcę / właściciela tych terenów ignorując zupełnie fakt, że skały w Rzędkowicach leżą w zasadzie na gruntach prywatnych (jestem nota bene jednym ze współwłaścicieli) i nikt z TMZZ nigdy nie zwrócił się do właścicieli terenu z jakimkolwiek zapytaniem co do planowanych prac (inna sprawa, że większości mieszkańców Rzędkowic temat ten po prostu nie interesuje, ale dla samej zasady powinno to być zrobione).

Po trzecie

Gdyby taki a nie inny zakres prac został przez TMZZ oficjalną drogą skonsultowany z którąkolwiek grup czy organizacji reprezentujących środowisko wspinaczkowe (PZA, Nasze Skały, …), to nie byłoby problemu.  Ale się stało, co się stało.

Dokładnie miesiąc temu (30 kwietnia), widząc co się stało w Rzędkowicach wrzuciłem na fora zapytanie, czy ktoś wie kto powymieniał asekurację m.in. na Okienniku Rzędkowickim. Po kilku dniach dotarła do mnie informacja od Michała Jagielskiego, że osobą tą jest prawdopodobnie Przemek Mizera. W ciągu kilku dni udało mi się z nim skontaktować i przekazać mu uwagi i zastrzeżenia do przeprowadzonych prac.

Zaznaczam, że nie negował moich informacji i przyznał się, że nie sam osobiście wykonał prace, bo ze względu na ilość zrobił to z kolegą (zastrzegł, że z licencją ekipera). Liczba uwag do wykonanych prac co prawda go zaskoczyła, ale już wtedy zaproponował poprawienie błędów.

Wczoraj [29. maja] odbyła się wizja lokalna (Przemek i ja) w Rzędkowicach, w trakcie której zostały dokonane dokładne oględziny osadzonych punktów i omówione popełnione błędy, wskazana właściwa (poprawna) lokalizacja ringów, tam gdzie ich sens jest oczywisty i niekwestionowany oraz zaznaczone ringi do ewentualnego usunięcia, które nic nie wnoszą do asekuracji (bo jaki sens ringa metr nad półką , przy pasie wspinacza?).

Znaczna część wykonanych prac wymaga korekty, stwierdziliśmy, że ringi (te potrzebne) mogły być osadzone zdecydowanie w lepszych miejscach, pierwotny argument o takiej lokalizacji wynikający z jakoby gorszej jakości skały nie znalazł potwierdzenia. Okazało się też, że osoba wykonująca prace nie znała rzeczywistego przebiegu dróg, które reekipowała (i ich wariantów).

W dniu wczorajszym odbyło się też spotkanie Przemka z Makarem, [przyp. red. – Andrzejem Makarczukiem], podczas którego również omawiali te kwestie.

Konstatując

Poczynione ustalenia zmierzają do szybkiej korekty popełnionych błędów. Od naprawy zaistniałej sytuacji Przemek się nie uchyla, a wręcz chciałby zamknąć sprawę jak najszybciej, mając świadomość strat i zamieszania, jakie jego działania spowodowały.

Licencja ekipera nie jest więc jak widać wystarczającym kryterium poprawności i jakości prac ekiperskich, a nierozerwalnym elementem przy prowadzeniu reekiparzu jest znajomość terenu i przebiegu dróg.

Cała sprawa oczywiście nie miałaby miejsca, gdyby ktoś lub coś (w tym wypadku TMZZ) liczył się z opinią środowiska, wykazał się choć odrobiną zrozumienia sytuacji i zanim przystąpił do jakichkolwiek prac skonsultował się z zainteresowanymi stronami.

Może warto więc zastanowić się nad powołaniem osoby na kształt kustosza danego rejonu, który byłby pośrednikiem, konsultantem w tego typu sytuacjach? Może powinna to być grupa osób, by ciało to było bardziej mobilne.

Krzysiek Wróbel 
Instruktor PZA
www.abcwspinania.info




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Rzędkowice - korekta błędów rozpoczęta [1]
    Na Okienniku Rzędkowickim zostały już skorygowane najbardziej rażące błędy, wycięto…

    3-06-2013
    KrzysiekW