13 maja 2013 14:28

Powrót

Dla każdego sportowca przerwy w uprawianiu jego ukochanej dyscypliny są trudne. Ukochanej, czyli takiej, której poświęca swoje niesłabnące zaangażowanie od wielu lat. Najczęściej przerwy spowodowane są przez kontuzje. Sama doznałam dwóch poważnych (kolana i nadgarstka) i pamiętam, jak trudne były powroty. Usztywniony nadgarstek nie pozwalał mi na łapanie chwytów inaczej niż na nachwyt, a noga we wczesnym stadium rehabilitacji służyła wyłącznie jako balast.

Ale ta przerwa była inna, radosna – zostałam mamą! I powrót też był łatwiejszy. Po pierwsze wiedziałam, ile dokładnie potrwa przerwa i od razu zaplanowałam pierwszy po porodzie wyjazd wspinaczkowy. Po drugie, nie miałam problemów z utratą wagi, bo w ogóle nie przytyłam. Apetyt synka okazał się bardzo zdrowy i nie jedliśmy ponad miarę.


Kinga Ociepka-Grzegulska

***

Pierwszy trening na ścianie zaplanowałam na miesiąc po porodzie, ale czułam się tak dobrze, że skróciłam ten okres do dwóch tygodni. Jedynym problemem był zanik nieużywanych mięśni (machanie lekkimi hantelkami to jednak nie to samo, co przybloki w przewieszeniu) –  dwa dni przed oczekiwanym treningiem podciągnęłam się raz i zawisłam bezsilna na prostych rękach.  

Obiecałam sobie minimum miesiąc trawersowania i omijanie przewieszenia. Wytrzymałam trzy treningi. Już przy pierwszych wspinkach zaskoczyło mnie uczucie lekkości, spowodowane zapewne oczekiwaniem i adrenaliną, ale także tym, że mój synek nie pozwolił mi przybrać na wadze podczas ciąży.

Trawersowanie po pionie zamieniłam na obwody o małej intensywności w przewieszeniu. Wychodziło mi to całkiem nieźle, ale po kilku tygodniach stwierdziłam, że sama ręka się nie zegnie. Na boulderach musiałam rozpaczliwie bujać się do chwytów na prostych rękach przy „dopingu” (śmiechu) kolegów. Dołączyłam wtedy trochę podciągania i było coraz lepiej.


Duel z bratem (fot. Jakub Grzegulski)

  • Oliana

Pierwszy wyjazd w skały wypadł nawet wcześniej, niż to sobie zaplanowałam! Trzy miesiące po porodzie wyskoczyłam na weekend do Hiszpanii. Zapał do wspinania miałam ogromny – chciałam przewspinać jak najwięcej metrów. Byłam pewna, że nie będzie łatwo, a zrobienie 7b w drugiej próbie tylko to potwierdziło – musiałam pogodzić się z powolnym odrabianiem zaległości.

Drugiego dnia, tuż przed zachodem słońca, wszystkie łatwe drogi były zajęte, a ja koniecznie chciałam ostatni raz się wspiąć. Wolna była 8a, w którą wstawiał się mój znajomy. Wstawiłam się bez wiary w sukces, ale o dziwo, dzięki świetnemu flaszowi, udało mi się przewalczyć drogę do końca!

Niesamowite zakończenie krótkiego wyjazdu sprawiło, że zaczęłam zuchwale wierzyć w szybki powrót do formy.


Rozgrzewka w Olianie (fot. arch. Kinga Ociepka)

  • Bloco, Avatar

Ale wspinanie to dla mnie nie tylko piękne drogi pokonywane w skałach, ale też rywalizacja na zawodach. Naturalnie, musiałam się sprawdzić także i na tym polu. Pierwsze zawody wypadły na warszawskim Bloco. Wmawiałam sobie, że nie mam formy i dzięki temu wystartowałam zupełnie bez stresu (chyba po raz pierwszy od 16 lat!) Mimo, że nie poradziłam sobie z technicznym baldem w finale, zrobienie dwóch ostatnich dało mi wygraną w zawodach!

Swoich sił miałam okazję spróbować także na kolejnych zawodach boulderowych na krakowskim Avatarze. Pierwszy raz startowałam na tej ścianie w nowej flashowej formule finałów, która bardzo przypadła mi do gustu. Boulder na regulowanej ścianie dostarczył dodatkowej zabawy. Te zawody także zakończyłam na pierwszym miejscu, potwierdzając, że wygrana na Bloco nie była przypadkowa.

  • Kalymnos

Nadszedł w końcu główny punkt planu – upragniony, długo planowany wyjazd na Kalymnos. Zachwycona nowym miejscem, wielością i różnorodnością dróg, skupiłam się na wspinaniu OS. Wiosna jest idealnym czasem na odwiedzenie tej wyspy. Przez trzy tygodnie deszcz spadł jedynie raz i wiał chłodny wiatr, który umożliwiał wspinanie w słońcu. Wspin z dzieckiem okazał się możliwy dzięki dużej ekipie i tygodniowemu pobytowi babci :-)


Przerwa (fot. arch. Kinga Ociepka)

Najtrudniejszy OS, jaki udało mi się pokonać to 8a+ w Grande Grocie – przedziwnie obita droga, na której główną trudność stanowiło dla mnie trawersowanie do spitów i wpinka do łańcucha. Trudności ruchów nie przekraczają 8a, a wycenę podnosi raczej jej obicie.

Do Polski wróciłam mocno rozwspinana. Ucieszyło mnie, że znów mogę wspinać się na swoim „normalnym” poziomie.

Powrót do formy nie był tak trudny, jak mi się wydawało. Zgłodniała wspinania cieszyłam się każdym treningiem i każdą przewspinaną drogą. Regularne treningi z dobrymi partnerami i duża motywacja pozwoliły odzyskać utraconą siłę i wytrzymałość.

Teraz trudniejsza część planu, czyli budowanie jeszcze lepszej formy :-)


Na "Parix Texas" 7c OS (fot. Tomasz Muchalski)

***

Wykaz przejść

Oliana:

  • Mishi 8a FL

Kalymnos:

  • Gaia 8b RP
  • Punto Caramelo 8a+ (8a?) OS
  • Fun de Chichunne 8a OS
  • Daniboy 8a OS
  • Zawinul Syndicate 7c/c+ FL
  • Priapos 7c OS
  • Aegialis 7c OS
  • Paris Texas 7c OS
  • Sirene 7c OS
  • Polifemo 7c OS
  • Neolithic Line 7c OS
  • Carnivore 7c OS

Robienie 40-metrowych dróg w słynnej Grande Grocie nie byłoby możliwe bez wygodnych butów Ozone Rock Pillars oraz lekkiej liny i ekspresów Ocun. Dziękuję za wsparcie nowym sponsorom:

***

Kinga Ociepka-Grzegulska




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    pozytywnie:) [1]
    dz za pozytywnego newsa! 3mam kciuki za forme!:)

    15-05-2013
    magda