20 lutego 2013 15:26

Droga Schella jest najlepsza… – o wyprawie na Nanga Parbat rozmawiamy z Markiem Klonowskim

Marek Klonowski i Tomasz Mackiewicz to uczestnicy zimowej wyprawy na Nanga Parbat pod nazwą „Justice for All”. O jej postępach na bieżąco informowaliśmy na łamach wspinanie.pl. Ostatecznie wyprawa zakończyła się na wysokości ok. 7400 m, gdzie 7 lutego dotarł Tomek. Jak pisał Janusz Kurczab – „Trzeba przyznać, że jak na tak szczupły skład, wyprawa zdziałała zaskakująco dużo”. Zapraszamy na rozmowę z Markiem Klonowskim.


Marek Klonowski i Tomek Mackiewicz – 11 lutego w jeepie do Astore (fot. arch. M. Klonowski)

***

Janusz Kurczab: Na wstępie prosiłbym o parę słów o sobie – wiek, zawód, praca, miejsce zamieszkania, stan cywilny, początki wspinania itp.

Marek Klonowski: 33 lata, elektroautomatyk, energetyka odnawialna (www.mikrogeneracja.com ), syn 5 lat, narzeczona, zamieszkały w Irlandii. Nigdy się nie uważałem za wspinacza, alpinistę czy himalaistę. Nie jestem skoncentrowany wyłącznie na wspinaczce, ale na podróży i mocnym wyzwaniu. Tomek jest dużo lepszym wspinaczem niż ja… Ja tylko targam bagaże :)


Marek Klonowski z rodziną (fot. arch. M. Klonowski)

Na początku Waszej wyprawy na Nanga Parbat w mediach powstało pewne zamieszanie związane z jej składem. Portale zagraniczne powołując się na źródła pakistańskie, oprócz nazwisk Tomka Mackiewicza i Twojego, podawały jeszcze parę innych uczestników wyprawy. Jak było naprawdę? Wiem, że w górze działaliście tylko we dwójkę. Ale czy był jeszcze jakiś członek waszej wyprawy, który np. przebywał tylko w bazie?

Zamieszanie powstało, bo takie są media… Pozwolenie kosztuje 650$ dla wyprawy do 7 uczestników. Paru kolegów wpisało się więc na listę, ale nie wszyscy pojechali – co roku jest podobna historia. W tym roku pojechał z nami Adrian Kutarba (w celach turystycznych powiedzmy), pomógł nam wtachać trochę sprzętu do ABC, za co mu dziękujemy i musiał się zmywać…

Jak wiesz, polska wyprawa z 2007 roku wybrała trudniejszy technicznie wariant powyżej obozu II , przez tzw. Turnię Wielickiego. Pisałeś, że obeszliście ją od prawej. Czy to było najtrudniejsze technicznie miejsce drogi?

Jak pytałem o wskazówki, to słowem nie pisnęli o turni, ani o tym, że jest droga po prawej… Na szczęście Jacek Jawień nam podpowiedział, no i obeszliśmy ją z prawej. Tomek zrobił najtrudniejsze 100 m, a jak już była poręczówka, to trudno nie było… Wręcz czekałem na ten odcinek, bo tam rzadko wiało. Dla mnie najcięższym odcinkiem chyba było te 200 metrów powyżej turni na grani – czasem bardzo lodowo, szczeliny i blisko nawisów trzeba było człapać… no i tam zawsze wiało.


Obóz 2 na 5750 m (fot. arch. M. Klonowski)

Wiem, że założyliście kilka obozów w jamach śnieżnych. Czy ta taktyka zdawała egzamin?

No pewnie, jamy są lepsze od namiotów, tylko „rozbija” się je dłużej. Nawet podczas sztormu w środku jest cicho, nic ci się na łeb nie sypie, no i po śnieg nie trzeba wychodzić, nie mówiąc już o laniu w nocy na przykład…. Trzeba tylko dobrze wypatrzeć miejsce, żeby się nie nadziać na twardy śnieg, ale to już z doświadczeniem przychodzi.


Zdecydowaliśmy wykopać jamę na obóz 2A – 6000 m (fot. arch. M. Klonowski)

Dotychczas rożnymi (przynajmniej czterema) drogami próbowano zimą zdobyć Nanga Parbat. Jak na tym tle oceniasz szanse sukcesu zimowego na drodze Schella?

Moim zdaniem Schell jest najlepszy. Dużo słońca (o 7 rano od jedynki już słońce świeci), opady śniegu aż tak mocno nie blokują drogi, jak na Diamirze…, no ale przede wszystkim słońce.


23 stycznia dotarliśmy do grani (fot. arch. M. Klonowski)


26 stycznia wieczorem osiągnęliśmy 6600 m – obóz 3 (fot. arch. M. Klonowski)

Wiem, ze niedomagałeś w końcowej fazie wyprawy. Czy już wszystko w porządku ze zdrowiem. Były jakieś odmrożenia, czy się ich ustrzegliście?

Tam była taka akcja, że padł nam telefon, a ładowarka została w naszej dwójce na 5750, więc bryknąłem na dół z naszej jamy 2B na 6100, wokół turni i z powrotem. Zaczęły mnie wtedy łapać skurcze w łydkach, co było dla mnie znakiem, że nie zawalczę już wyżej (od 2 tygodni w górze).


Wnętrze jamy tworzącej Obóz 2B (fot. arch. M. Klonowski)

Za turnią dodatkowo mnie przewiało, bo dzień był dupny na maksa. Przymroziłem „fakulca”, bo dziura się zrobiła, no i palce u stóp nie wróciły mi tej nocy. Rano się zawinąłem na dół… Żarcia też nie było na dwóch (Tomek został jeszcze tydzień ). Z „fakulca” skóra schodzi, a stopy wrócą za parę tygodni (jak w zeszłym roku), więc wszystko gra.


6 lutego Tomek obozował na 7100 m. 7 lutego dotarł do 7400 i cofnął się do obozu 2B
(fot. arch. M. Klonowski)

Na flance Rupal działał też samotny francuski snowboardzista Joel Wischnewski. Jak zapewne wiesz, Joel nie daje znaku życia od dwóch tygodni i teraz trwa akcja poszukiwawcza zainicjowana przez jego rodzinę. Czy wasze bazy były usytuowane blisko siebie i czy mieliście ze sobą kontakt? Co wiedzieliscie o jego planach?

No właśnie, nie było nigdy żadnego kontaktu. Jego baza była parę godzin od nas na lodowcu Bazhin. Podczas wspinu śledziliśmy jego postępy wypytując tubylców, bo schodził po jedzenie do Rupal. Strasznie przykra sprawa…

Już trzy razy próbowaliście zdobyć zimą Nanga Parbat. Jakie są Wasze następne plany, czy będziecie wierni tej górze?

Wróciłem 3 dni temu, sprzedałem właśnie nasz namiot bazowy bo skarbiec pusty… Kasa jest pewnym problemem – jak się znajdzie to pewnie wrócimy. Idealnie byłoby mieć tyle, żeby wynająć dwóch tragarzy wysokościowych i zabrać jeszcze ze 2 osoby, a perfekcyjnie zaaklimatyzować się gdzieś wcześniej – wtedy temat do zrobienia!

Dziękuję za rozmowę!

Janusz Kurczab




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Ku pamięci potomnych i następców [7]
    Na moją wiedzę droga Schella ma tylko jedno powtórzenie -…

    4-03-2013
    artur hajzer