22 października 2012 12:27

W miniony weekend Avatar debiutował na scenie polskich aren pucharowych – relacja

Wczoraj, 21 października, zakończyła się dwudniowa rywalizacja w ramach pierwszej edycji Pucharu Polski w prowadzeniu. Poranne półfinały i popołudniowe finały poprzedził dzień poświęcony na eliminacje. Dwudniowy układ zawodów był ukłonem w stronę komfortu zawodników – sobotnia kwalifikacja miała miejsce we wczesnych godzinach popołudniowych, tak aby goście nie musieli tracić piątkowego popołudnia na dojazd. Relatywnie wcześnie rozegrany finał pozwolił im na spokojny powrót do domu, bez konieczności zarywania poniedziałkowego poranka.

Z drugiej strony, straciła na tym nieco jakość widowiska, które zyskałoby na klasycznych, wieczornych finałach, z wypełnioną, pogrążoną w ciemności halą. Tymczasem piękna pogoda skutecznie wywabiła większość potencjalnych widzów w dolinki.


Przed startem – oglądanie drogi (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

***

Spokojny przebieg pierwszego dnia był zapowiedzią charakteru całego wydarzenia, które  przebiegło sprawnie i gładko. Kolejne rundy rozpoczynały się punktualnie, drogi nakręcone były odpowiednio, obyło się bez sędziowskich błędów czy organizacyjnych wtop. Z drugiej jednak strony, trochę brakowało krakowskiej imprezie rozmachu na modłę niegdysiejszych zawodów na Koronie, których tradycja jest już, niestety, coraz mniej żywa. Słowem, atmosfera słonecznego, październikowego popołudnia.

Niewielka ilość zawodników sprawiła, że eliminacje miały charakter wyłącznie formalny i wszyscy startujący niejako z automatu awansowali do półfinału. Flash’owa formuła tej rundy podkreśliła jej dosyć swobodny charakter. Również zgodnie z tradycją, pierwsza droga dopuszczała zasadniczą większość zawodników do topu i miała raczej charakter przygrywki, niż istotnej części rywalizacji. Inaczej było na drodze drugiej, na której doszło do pierwszych skoków adrenaliny, zarówno wśród panów, jak pań. Co bardziej przenikliwi zaczęli wyciągać pierwsze wnioski.


Sylwia Buczek (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

W sobotę poranne półfinały pozwoliły powspinać się na drogach bardzo ładnych, lecz niestety – odrobinę za łatwych, szczególnie w odniesieniu do konkurencji męskiej. Sześć topów na drodze półfinałowej, wobec której panuje powszechna zasada, że powinna być trudniejsza od finału, to stanowczo zbyt wiele; szczególnie, że do trzech czwartych długości droga nie budziła zastrzeżeń, zrzuciwszy na tym odcinku większość stawki. Niestety, jeśli kogoś nie zgrzało do tego miejsca, końcówka nie miała już szans tego uczynić.

Trzy komplety punktów na drodze damskiej nie budzą już tak wielkich wątpliwości, chociaż to nadal zbyt wiele. Poza tym drogi były estetyczne, z tendencją do boulderowego charakteru, ale jak najbardziej z granicach normy. Rangę maniery, podtrzymanej w finałach, zyskała natomiast skłonność chwytowych do kręcenia nieprzyjemnie czujnych startów, co jednak, poza napędzeniem stracha zawodnikom, nie wpłynęło decydująco na wyniki.  Poza sześcioma topami (Konrad Ociepka, Jakub Główka, Kamil Ferenc, Szymon Łodziński, Mateusz Baran, Andrzej Mecherzyński-Wiktor), do finału panów wchodzą jeszcze trzej zawodnicy ex aequo: Roman Główka, Adrian Chmiała i Rafał Pawiński.

Ośmioosobowy skład finału damskiego przedstawiał się następująco: Monika Piasecka (top), Sylwia Buczek (top), Katarzyna Ceran (top), Joanna Niechwiedowicz, Janina Gmiter, Patrycja Gawlas (Nina i Patrycja wspólnie na 5. miejscu), Małgorzata Rudzińska, Karina Mirosław (dwa ostatnie 7. miejsca ex aequo).


Małgorzata Rudzińska (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

Popołudniowe finały przebiegały na drogach Marcina Wszołka – trzeba przyznać, że szczególnie na drodze męskiej „Rudy” błysnął talentem. Potężna wizja drogi, która – doprowadziwszy najpierw na krawędź okapu – prowadzi tą krawędzią w prawo, następnie czołowym, zwieńczającym ścianę kantem do góry, wreszcie trawersem w lewo do topu, musi budzić uznanie. Tym bardziej, że była wspinaczkowo bardzo piękna, przy tym wymagająca popisania się wszystkimi elementami wspinania – pewną techniką, nielichą siłą, wytrzymałością (gdyż końcówka, jak należy, wysysała ostatnie soki), chłodną głową, inteligencją. Niestety jednak, w świetle nowych zasad, także szybkim tempem wspinania, ale o tym ostatnim za sekundę.

Droga pań byłą mniej może fantazyjna, ale chyba jeszcze regularniej rozrzucająca zawodniczki. Gosia Rudzińska i Karina Mirosław startują na początku, ale wyniki są diametralnie różne – Gosia utrzymuje 7. pozycję z eliminacji, Karina spada dopiero w połowie końcowego kanciku, ostatecznie na 2. miejsce. 6. pozycja dla Joanny Niechwiedowicz, Patrycja Gawlas – w półfinale gorsza od niej o pół ruchu – teraz jest o pół ruchu lepsza, zatem 5. Nieco dalej zachodzą Kasia Ceran (jeden z trzech topów półfinałów) i Sylwia Buczek (drugi z nich)- ten sam wynik we wszystkich rundach, zgodnie z nowymi przepisami, faworyzuje zawodniczkę wspinającą się na drodze finałowej szybciej – lepsza na czas okazuje się Kasia.

Trzecia, która zatopowała w eliminacjach, Monika Piasecka, spada pechowo i zdecydowanie za wcześnie, uparcie nie mogąc wskoczyć nogą na stopnień w niższych partiach drogi, stąd 8. miejsce. Tymczasem Nina Gmiter zapomina o potknięciu w półfinale i potwierdza skałeczną moc, szlifowaną pod okiem Oli Taistry, wygrywając pierwszy tegoroczny puchar, po prostu zachodząc najwyżej.


Nina Gmiter (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

Rozegrany na deser finał panów potwierdził klasę przygotowanej drogi, zapewniając  oczekiwane emocje i sportowy poziom. O dziwo, mimo sporadycznych starań nikt nie spadł w czujnym zacięciu startowym, chociaż niektórzy musieli po nim chwilę restować. Następnie droga wiodła pod wspomniany okap, pod którym spada najsłabszy w finale Rafał Pawiński. Następujący teraz trawers jego krawędzią pozbawia złudzeń Romka Główkę.

Kolejna partia zawodników doszła wprawdzie do końca trawersu, ale z różnych względów nie wbiła się w wyjściowy kant i końcówkę. Kuba Główka mota się gdzieś pod koniec wędrówki w bok, ruch wcześniej trawers zrzuca „Baranka” (Mateusza Barana). Adrian Chmiała, Szymon Łodziński i Andrzej Mecherzyński-Wiktor zaliczają ten sam wynik, tuż za okapem. Adrian spada, bo szuka nieistniejących chwytów, niżej podpisany restuje na obłej krawądce, męcząc rękę, z której robi się jeden z trudniejszych ruchów na drodze, zaś Szymon spada „tak po prostu”. Z gry odpada Adrian, ze względu na gorszy wynik w półfinale, lepszy czas wspinania notuje Szymon i to on zrzuca mnie na 4. miejsce.


Roman Główka (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

Dwóch najlepszych w finale, Konrad Ociepka i Kamil Ferenc, przedziera się wyraźnie dalej niż reszta i zasłużenie toczy pojedynek o zwycięstwo.

Obaj spadają tak samo, na dwa ruchy przed końcem, obaj pokazują to, co najważniejsze (moc i zapas), chociaż już po zawodach Konrad będzie narzekał na niedostateczne rezerwy, zaś o Kamilu powie się głośno, że wygrał, bo w przeciwieństwie do Konrada był na tyle zgrzany, żeby nie czekać w reście na koniec pary – tylko pomykać co sił do przodu przed odcięciem prądu. W każdym razie, chłopcy zdystansowali kolegów i jak świat światem  – zawsze oznaczałoby to superfinał.


Konrad Ociepka (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

Niestety, od tego roku już nie,  przyjęliśmy bowiem nowelizację przepisów na wzór zmian przeprowadzonych w regulaminie zawodów międzynarodowych IFSC. Wedle nowego regulaminu, poza zawodami Mistrzostw Polski, superfinał nie odbywa się, decyduje czas spędzony na drodze (im szybciej, tym lepiej). Rzekłbym, że mało ma to wspólnego z naturą wspinania, w którym jednym z najważniejszych osiągnięć jest wypracowanie sobie własnego tempa i rytmu, niekoniecznie sprinterskiego. „Na tempo” zawody wygrał Kamil Ferenc, szkoda, że nie mieliśmy okazji przekonać się, kto naprawdę był wczoraj lepszy na Avatarze. Cóż – przepisy.


Kamil Ferenc (fot. Krzysztof Łukasiński / KlqMedia.com)

W ramach zawodów Pucharu, jak zazwyczaj ostatnio, rozegrano też Puchar Polski Młodzieżowców (zawodnicy startują normalnie z seniorami, lecz prowadzona jest ich równoległa, wewnętrzna klasyfikacja). Miłym pomysłem było też osobne sklasyfikowanie i nagrodzenie instruktorów startujących na zawodach – może ta idea się przyjmie.

Ogólnie zawody przebiegły w bardzo przyjemnej atmosferze, jak pisałem – nieco chyba za spokojnej. Z pewnością zawodom pucharowym brak podstawowej cechy mocnego wydarzenia: dużej frekwencji. O przyczynach takiego stanu rzeczy nie ma co tutaj pisać, być może zaś nie jest on zły – jeśli zawody pucharowe przestaniemy traktować jako przegląd sił środowiska (zgodnie z „romantyczną” tradycją lat 90.), a spojrzymy na nie w kategoriach starcia najlepszych. Tym bardziej jednak należałoby zadbać o oprawę i reklamę takich zawodów, o publiczność na trybunach, pełnokrwistego konferansjera, słowem: show. W innym wypadku zmagania pucharowe do pewnego stopnia jałowieją, nie mając ani posmaku zjazdu wszechludowego, ani klimatu starcia herosów.

Minionego weekendu Avatar debiutował na scenie polskich aren pucharowych. Niewątpliwie potwierdził swój potencjał – włączenie krakowskiej ściany na stałe w grupę tych, które goszczą pezetowskie zawody, odbędzie się z korzyścią dla tych ostatnich. Pozostały zaś niewykorzystane w tym roku rezerwy, przez co mamy prawo oczekiwać, że przyszły sezon przyniesie prawdziwe igrzyska na krakowskich Rybitwach. 

Andrzej Mecherzyński-Wiktor

Sędzia główny: Adam Kopta

Wyniki panie:

l.p. imię nazwisko klub AR nr półfinał miejsce finał miejsce Czas
1 Janina Gmiter
3 20 33 5 27,5 1
2 Karina Mirosław Pol-Inowex Skarpa Lublin 8 16 31,5 7 26,5 2
3 Katarzyna Ceran
99 3 100 1 26 3 2,45
4 Sylwia Buczek
99 1 100 1 26 4 3,1
5 Patrycja Gawlas KW Jastrzębie 4 15 33 5 23,5 5
6 Joanna Niechwiedowicz
7 12 33,5 4 23 6
7 Małgorzata Rudzińska Pol-Inowex Skarpa Lublin 6 11 31,5 7 17 7
8 Monika Piasecka KW Nowy Sącz 99 4 100 1 15 8
9 Katarzyna Ekwinska KW Toruń, Gatowalls 99 14 29,5 9


10 Karolina Kozera KW Jastrzębie 9 8 23,5 10


11 Magdalena Salabura
99 18 15,5 11


12 Agnieszka Krok
99 7
12



Dekoracja finalistek, od lewej: Monika Piasecka, Małgorzata Rudzińska, Joanna Niechwiedowicz, Sylwia Buczek, Karina Mirosław, Janina Gmiter i Katarzyna Ceran (fot. wspinanie.pl)

Wyniki panowie:

l.p. imię nazwisko klub AR nr półfinał miejsce finał czas
1 Kamil Ferenc
99 26 100 1 41,5 3,03
2 Konrad Ociepka
2 6 100 1 41,5 3,35
3 Szymon Łodziński UKA Warszawa 11 22 100 1 35,5 2,5
4 Andrzej Mecherzyński-Wiktor Reni Sport 3 23 100 1 35,5 3,09
5 Adrian Chmiała
99 25 27,5 7 35,5
6 Jakub Główka UKA Warszawa 99 10 100 1 31,5
7 Mateusz Baran KW Nowy Sącz 99 29 100 1 31
8 Roman Główka UKA Warszawa 99 24 27,5 7 27,5
9 Rafał Pawiński UKA Warszawa 12 30 27,5 7 20
10 Piotr Schab
99 32 25,5 10

11 Robert Wykręt
100 31 25 11

12 Michał Kułak-Nowak
99 35 23,5 12

13 Piotr Czarnecki
9 44 23,5 12

14 Piotr Suder
99 2 21 14

15 Dawid Herman Reni Sport 99 21 21 14

16 Jacek Józef Czech
15 27 18,5 16

17 Michał Kawecki Pol-Inowex Skarpa Lublin 100 28 16,5 17

18 Kamil Mazur KW Jastrzębie 14 17 16,5 17

19 Piotr Stępniak UKA Warszawa 99 5 14 19

20 Michał Łodziński UKA Warszawa 99 13 12 20

21 Andrzej Moskal
100 49
21


Dekoracja finalistów, od lewej: Rafał Pawiński, Roman Główka, Mateusz Baran, Jakub Główka, Adrian Chmiała, Andrzej Mecherzyński-Wiktor, Konrad Ociepka, Kamil Ferenc i Szymon Łodziński (fot. wspinanie.pl)

Młodzieżowcy:

l.p. imię nazwisko klub
1 Karina Mirosław Pol-Inowex Skarpa Lublin
2 Patrycja Gawlas KW Jastrzębie
3 Karolina Kozera KW Jastrzębie

 

l.p. imię nazwisko klub
1 Szymon Łodziński UKA Warszawa
2 Jacek Józef Czech
3 Piotr Stępniak UKA Warszawa

Instruktorzy:

l.p. imię nazwisko klub
1 Roman Główka UKA Warszawa
2 Rafał Pawiński
3 Robert Wykręt  


Dekoracja najlepszych instruktorów (fot. wspinanie.pl)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Nowelizacja przepisów [3]
    Niestety Mechanior ma rację. Nowelizacja przepisów, zgodnie z którą mierzyliśmy…

    22-10-2012
    Księżniczka