31 października 2012 13:35

Regan samotnie na Native Son

W dniach 11-25.10.2012 przeszedłem samotnie drogę Native Son na El Capitanie w Yosemitach. W ciagu 14 dni wspinania pokonałem 17 wyciągów wytyczonych przez Walta Shipleya i Troya Johnsona w sierpniu 1987 roku.


Autoportret

NS to jedna z najbardziej eksponowanych dróg na El Capie, a jej wycena to A4+. Moje doświadczenie z ubiegłorocznego przejścia Zenyatty Mondatty potwierdza to, bo NS jest o jeden stopień trudniejsza. Już na pierwszym wyciągu okap A3 wymaga sekwencji na sky hookach, w całkowitym przewieszeniu i w dodatku z obniżeniem.


Sekwencja A3 na sky hookach (fot. Tom Evans)

Stanowisko ponad tym wyciągiem jest naturalne, na dużych camach. Przy stosowaniu asekuracji solowej stwarza to poważny problem w czasie prowadzenia następnego wyciągu, bo każde odpadnięcie szarpie liną w kierunku wyciągania camów. Było to bardzo stresujące, ale zmuszało do precyzyjnego i ostrożnego wspinania. Wtedy też zetknąłem się z koniecznością osadzania sky hookow na oślep, sytuacja ta powtarzała się później wielokrotnie. Wysięgi były tak duże, że nie sposób było ocenić krawędzi do osadzania hooków. 

Wyciąg The Coral Sea był kluczowy i zdecydowanie zmusił mnie do sięgnięcia po całe dotychczasowe doświadczenie we wspinaniu hakowym. Mieszanka różnych technik osadzania haków w rozwierających się rysach tworzonych przez przyklejone do ściany płyty, sekwencje na hookach i copperheadach potwierdzały wycenę A4+. Kończąc ten wyciąg byłem pełen podziwu dla autorów pierwszego przejścia, którzy znaleźli najbardziej naturalny sposób przejścia tego fragmentu ściany, unikając wiercenia. Zresztą jest to cecha charakterystyczna całej drogi, która jest wyjątkowo piękna i naturalna.


Wejście do strefy A4+ na "The Coral Sea" (fot. Tom Evans)

Przejście wielkiego okapu The Wing było bardzo emocjonujące zarówno ze względu na przewieszenia, jak i techniczne trudności. Sam początek wyciągu to najtrudniejsze A1, jakie w życiu zrobiłem! Każdy pasaż na NS wyceniany na A3 wymagał skupienia i uwagi. Nawet te fragmenty, które początkowo – podczas prowadzenia – wydawały mi się przecenione, to podczas czyszczenia z reguły okazywało się, że szczeliny były elastyczne, a haki wypadały pod obciążeniem liny, co potwierdzało wycenę.

Na wyciągu The Golden Finger of Fate jest fragment klasycznej przerysy 5.9. Prawdę mówiąc niezbyt się tym przejmowałem do czasu, kiedy utknąłem w niej na ponad godzinę próbując wykonać parę ruchów na odcinku 2 metrów. Z rysy wydostałem się po desperackiej walce o każdy centymetr skały.

Ostatni trudny wyciąg to The Golden Nipple, na którym trzeba wykonać trzy wahadła przedzielone odcinkami A4 i A3. Wahadła są bardzo techniczne, wyłapywane na hookach i sprężynujących płytkach, do których trudno dosięgnąć i trudno dobrać rozmiar cama. Wyciąg kończy się trzema ruchami na sky hookach, które trzeba zawieszać za pomocą wędki, bo odległości są niebotycznie duże.


Przebieg drogi "Native Son"

Na całej drodze miałem dwa dni przerwy z powodu złej pogody. Przez większość dni wspinałem się z prędkością jeden wyciąg dziennie, co sprawiało mi nieukrywaną przyjemność i pozwoliło na delektowanie się tą wspaniałą linią.

Była to dla mnie siódma droga na El Capitanie. Podobnie jak poprzednie, pokonałem ją samotnie, nie poręczując żadnego wyciągu. Z moich informacji wynika, ze ostatnie przejście solowe tej linii miało miejsce w latach 90. Przejść zespołowych było w ostatniej dekadzie może z 10 (w tym trzy w 2012 roku!).

Interesujące jest to, że na całej drodze ani razu nie odpadłem, mimo, że podczas czyszczenia wypadały heady i haki. Native Son była zdecydowanie najtrudniejszą technicznie drogą, jaką kiedykolwiek zrobiłem, a przeżycie tego wspinu było niezwykłym osobistym doświadczeniem.

Marek Raganowicz
www.reganclimbing.com




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum