25 października 2012 13:27

Nowe drogi Włochów w rejonie Aladaglar

Atrakcyjny wspinaczkowo rejon Aladaglar, będący częścią pasma górskiego Taurus, leży w środkowej Turcji, między miastami Kayseri i Adana. Wiele szczytów przekracza tu wysokość 3000 m, a najwyższy Demirkazik liczy 3756 m.


Wioska Marti i góry Aladaglar (fot. planetmountain.com)


Demirkazik – najwyższy szczyt gór Taurus (fot. summitpost.org)

Latem 2012 trójka włoskich wspinaczy Rolando Larcher, Luca Giupponi i Nicola Sartori wytyczyła tu dwie nowe klasyczne i trudne drogi.

Pierwsza z nich nazwana Nessuno (470 m, 8a+ max., 7b obl.) prowadzi rozległą, prawie 600-metrową północną ścianą szczytu o nazwie Vay Vay (3563 m).


"Via Nessuno" (fot. planetmountain.com)

Ściana znajduje się w najdzikszej i najsłabiej poznanej północno-wschodniej części Aladaglar. Dostęp do niej jest trudny i wiedzie dzikim kanionem. Pomysł nowej drogi na tej ścianie narodził się w 2005 roku. Podsunął go Włochom Recep Ince – turecki alpinista i kierownik campingu, na którym zatrzymują się wszyscy chcący zapuścić się w te dzikie góry.

Recep jak mało kto zna te góry. Wyruszyliśmy razem z nim – opowiada Larcher – i w ciągu dwóch pełnych dni marszu skomplikowanym terenem pozbawionym ścieżek, z pomocą mapy której zasięg kończył się w połowie drogi, dotarliśmy do efektownych wodospadów Barazama. Zabiwakowaliśmy w majestatycznym amfiteatrze Vay Vay i wczesnym rankiem udało mi się sfotografować ścianę zanim znikło z niej światło słoneczne. Po powrocie do domu powiesiłem tę fotografię w kuchni dla pamięci. Wiedziałem, że wcześniej czy później, przyjdzie na nią kolej…


Ukryty kanion daje dostęp do szczytu Vay Vay
(fot. planetmountain.com)

Ten moment nadszedł na przełomie lipca i sierpnia 2012 roku. Larcher, Giupponi i Sartori wyruszyli z Campingu Aladaglar w wiosce Marti razem z Recepem Ince i jego czterema przyjaciółmi, którzy zostali zatrudnieni jako tragarze. Dostęp do bazy jest bardzo skomplikowany, wymaga pokonania 2000 m różnicy poziomów i przeciskania się przez wąskie kaniony, które wykluczają przejście obciążonych zwierząt. Ciężar 200 kg wyposażenia został równo rozłożony na 8 osób.

Po 10 godzinach marszu ekspedycja dotarła do bazy na wysokości 3000 m. Było to idylliczne miejsce w dolince morenowej, z piękną trawą niczym w angielskim ogrodzie i płatem wiecznego śniegu mogącym służyć za lodówkę. Wszystko to naprzeciw północnej ściany Vay Vay, szerokiej na kilometr i wysokiej na 600 m, z lodowczykiem u podstawy.

Włosi wybrali lewą połać wapiennej ściany, gdzie skała wyglądała na pewniejszą. W prawej części istniała już jedyna na ścianie droga, poprowadzona w 1984 r. przez inny włoski zespół Maurizio Perotti – Olindo Ceschia. Po dwóch łatwiejszych wyciągach, stanęli przed pierwszą niewiadomą: żółte przewieszki, przecięte wąskim pasem czarnej skały. Żółty teren był „nie do ugryzienia” czarny – może…

Najpierw zaatakował Sartori, jednak musiał poddać się po kilkunastu metrach. Zmienił go Giupponi, zdobył parę kilka metrów dziewiczego terenu i odpadł. Pracę kolegów pomyślnie zakończył Larcher, któremu udało się obejść kluczowe miejsce po lewej.


Rolando Larcher na „Via Nessuno” (fot. planetmountain.com)

Dalsza droga do wierzchołka była już oczywista, choć trafiały się nieprzystępne partie, to jednak zawsze jednak była jakaś, choć dosyć trudna, alternatywa. Włosi kilkakrotnie wracali do bazy na odpoczynek. Gdy droga była już zpatentowana do szczytu, przyszła kolej na przejście RP. Udało się to dopiero za drugim razem – gwałtowna burza spędziła wspinaczy ze ściany. Cała akcja trwała w sumie 15 dni.


Luca Giupponi, Nicola Sartori i Rolando Larcher na wierzchołku
Cima Vay Vay (fot. planetmountain.com)

W dyskusji nad nazwą dla nowej drogi najbardziej przekonywującym był Larcher:

Przez całe 15 dni naszego pobytu w amfiteatrze Vay Vay nie spotkaliśmy ani jednego człowieka, co jest rzadkim przywilejem w tych zatłoczonych czasach. Dlatego powinniśmy drogę nazwać „Nessuno” czyli „nikt”, co będzie przypominać mit o Odysie i Polifemie.


Schemat drogi „Nessuno” (fot. planetmountain.com)

Do końca wakacji pozostało jeszcze trochę czasu, toteż Włosi postanowili go spędzić na wspinaniu. Po powrocie na camping w Marti najpierw powtórzyli piękną drogę Orient autorstwa Helmuta Garghittera na efektownej iglicy Parmakkaya, po czym postanowili wytyczyć jeszcze jedną nową drogę.

Druga droga Radio Eksen (200 m, 7c max., 7a+ obl.) startuje z ciasnego kanionu doliny Cimbar w zachodnim sektorze gór.


Nicola Sartori w czerwonym zacięciu drogi "Radio Eksen" w dolinie Cimbar (fot. planetmountain.com)

Pierwszego dnia Włosi ubezpieczyli cztery wyciągi, a drugiego – pokonali piąty i ostatni, po czym przeszli całą drogę RP. Drogę nazwano imieniem stacji radiowej ze Stambułu, nadającą świetną muzykę bez przerywania reklamami, którą często trójka Włochów słuchała w domu Recepa Ince.


Droga „Radio Eksen” (fot. planetmountain.com)

Janusz Kurczab

Źródła: planetmountain




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum