Trzech Hobbitów z PZA na Grenlandii
Członkowie wyprawy weryfikacyjnej PZA na Grenlandię, Jasiek Kuczera, Aleksander Barszczewski i Marcin Księżak po przejściu Golden Lunacy zrobili jeszcze dwie drogi (Sprawozdanie z wyprawy weryfikacyjnej znajdziecie w pełnej wersji „Raportu zespołu ds. drogi Golden Lunacy” – plik pdf, załącznik nr 16). W ramach zadań weryfikacyjnych powtórzyli drogę Two Hobbits from the moon, dodając własny wariant oraz wytyczyli nową Snake from Aappilattoq. Zapraszamy na relację Marcina. |
***
Po akcji na Golden Lunacy kolejne dwa dni spędzamy w wiosce Aappilattoq. Czas upływa nam na odpoczynku, jedzeniu i zwiedzaniu okolicy. Ja dodatkowo w międzyczasie łowię pierwsze ryby w życiu. Połowy są mało skuteczne, kończą się zwykle na jednej rybie na dwie/trzy godziny łowienia. Ale radość i smak bezcenne.
Alek prowadzi 4. wyciąg „Hobbitów” (fot. J. Kuczera)
Podczas, gdy ja łowię, chłopcy oglądają ścianę nad wioską, odnajdują parę fajnych bulderów i lokalizują słynne offwidthy. Po analizie prognozy pogody, której dobry okres dobiegał końca, zdecydowaliśmy się zaatakować drogę Two Hobbits from the moon na 700-metrowej, może trochę wyższej, ścianie Marluissat Peak, znajdującej się nad wioską Aappilattoq.
Początek dnia jest cichy, ciepły i słoneczny. Po dojściu pod ścianę rozumiem, dlaczego chłopcy nie mają ochoty wchodzić w startowy komin. Ciemna, wilgotna, krucha otchłań nie zachęca do wspinu. Zapada decyzja o przejściu płytami po lewej stronie. Prowadzi Alek. Po dwóch wyciągach dobrze urzeźbionych płyt docieramy nad wylot komina. Od góry udaje nam się nawet zlokalizować spita w połowie jego długości. Przed nami natomiast otwiera się piękna formacja, długie, diagonalne zacięcie podcięte na starcie dwoma okapikami.
Jasiek w górnej części „Two Hobbits…” (fot. M. Księżak)
Z daleka te okapiki wyglądały groźnie, na szczęście okazały się nie takie straszne. Kolejne cztery wyciągi to przepiękne wspinanie. Rysy w morzu płyt o zmieniających się barwach w terenie do VII-. Jedynym problemem na drodze są muchy, które w takie ciepłe, bezwietrzne dni atakują bez chwili wytchnienia. Na głowie moskitiera, długie spodnie, długi rękaw nie jest do końca skuteczny, muchy wchodzą pod spodnie, w szpary butów i w ukryciu przed naszym złowieszczym wzrokiem gryzą nas niemiłosiernie.
„Two Hobbits…” – 5. wyciąg (fot. J. Kuczera)
Przed wielką półą Jasiek przejmuje prowadzenie. Górna część jest tak samo piękna jak dół, a wzrastająca wysokość wpływa na eliminację much, dzięki czemu możemy się na stanowisku nawet trochę poopalać. Trudności oceniamy na VII-/VII. Po dotarciu na półkę wyprowadzającą do „śmiertelnego trawersu” przejmuję prowadzenie. Naszym zamierzeniem jest „fajnie się powspinać”, więc nawet nie planujemy iść dalej ściśle drogą tylko zaatakować podszczytowe spiętrzenie.
Pierwszy wyciąg na nowym wariancie „3 Hobbits z PZA” (fot. J. Kuczera)
Oczywiście jesteśmy ciekawi, jak wygląda „śmiertelny trawers”. Wychylamy się w jego kierunku i oceniamy, że jest to faktycznie niezłe gówno, które może być „śmiertelne”.
Pierwsze dwa wyciągi na naszym prostowaniu są czwórkowe i nieźle leżą. Następnie teren staje dęba i miejscami jest nawet pionowy. Subtelne zanikające rysy z wymagającą koncentracji asekuracją zajmują mi trochę czasu, ale dają dużo satysfakcji.
Na stanowisku zdaję sobie sprawę, jak nasz umysł może zostać oszukany przez zmysły. Stojąc trzy wyciągi niżej headwall wyglądał na strasznie gładką pionową, a nawet przewieszoną ścianę. Zmiana nachylenia płaszczyzn ściany (te dwa połogie wyciągi) spowodowała taki odbiór górnej części.
Schemat z 1. przejścia drogi „Two Hobbits from teh moon”
(pełne sprawozdanie z wraz ze schematem zespołu Kaszlikowski-Kubarska dla PZA – plik pdf)
Moje rozmyślania przerywają pierwsze krople deszczu – cholera! Przecież miało zacząć padać dopiero w nocy. Zwiększam tempo i ściągam chłopaków. Jestem trochę zdenerwowany, bo widzę, jak moknie płyta, po której mam przejść. Ze słowami otuchy ze strony chłopaków – „zapierdalaj Marcin” – szybko przemykam po płycie, której trudności na szczęście nie są wygórowane – VI+. W połowie wyciągu przestaje na szczęście padać. Był to tylko zwiastun nadchodzącego załamania. Po kolejnym, krótkim i łatwym wyciągu osiągamy wierzchołek.
Nasze przejście dodaje nowy wariant do drogi Two Hobbits from the moon, składający się z 2 wyciągów na dole i 4,5 wyciągu na górze o trudnościach max VII-. Nasz wariant tworzy z linii Two Hobbits naprawdę bardzo ładną linię z fajnym i estetycznym wspinaniem.
Topo drogi z nowym wariantem
Zejście częściowo obejrzeliśmy wspinając się na Golden Lunacy, z której widać górną część naszej góry po drugiej stronie. Szczyt Marluissat Peak jest chyba czasami odwiedzany, stoją na nim kopczyki. W dolnej części zejścia parę razy się zapchaliśmy w poderwane progi. W zapadającym zmroku dotarliśmy do wioski, gdzie czekała na nas delegacja, która powitała nas oklaskami i gratulacjami. Po dojściu do namiotu zaczął padać deszcz. Padał przez kolejne dwa dni, a my znowu mogliśmy relaksować się pełni wewnętrznej radości z dobrze wykorzystanego czasu.
Pogoda niestety poprawiała się powoli. Brak słońca powodował, że ściany nie schły. Graliśmy w piłkę, w karty, wspinaliśmy się na boulderach i łowiliśmy ryby.
Po czterech dniach warunki na tyle się poprawiły, że ponownie zaatakowaliśmy ścianę nad wioską. Za cel wybraliśmy środek ściany z charakterystycznym wielkim zacięciem. Dolna część aż do wielkiej póły, którą prowadziłem, okazała się dość łatwa, a na samym dole krucha i mokra. Teren na lewo wyglądał pięknie, pas litych płyt, ale pewnie bez bicia spitów by się nie obeszło.
Pierwsze sześć wyciągów nad półą prowadził Alek. Teren do VI w pięknej skale.
Marcin prowadzi 4. wyciąg „Snake…” (fot. J. Kuczera)
Po dotarciu do wielkiego zacięcia okazuje się, że lepiej iść jego skrajem niż środkiem. Prowadzenie przejmuje Jasiek. Przechodzi pierwsze poważniejsze trudności na drodze. Po dotarciu pod headwalla oceniamy, że dalej na wprost możemy mieć problemy z asekuracją. Asekuracja za odstrzelone miejscami płytki nie gwarantuje bezpieczeństwa. Jasiek w poszukiwaniu optymalnego miejsca wykonuje długi trawers w lewo. Teren nad półami robi się wymagający.
Na początek ciągowa rysa za VIII-. Na niewygodnym stanie pod okapikiem chcę zmienić Jaśka, ale ten, jak się dorwie do prowadzenia, to nie chce go szybko oddać. Kolejny wyciąg okazuje się kluczowy na drodze – VIII/VIII+, może VIII+ (duch weryfikacji trzyma w ryzach naszą fantazję). Pionowa płytka w prawo i wyjście z niej w skośną obłą przerysą, w której Jasiek osadza całkowicie rozwartego Cama nr 4 (największy nr, jaki mieliśmy ze sobą) oraz nogi na tarcie na gładkim granicie – nieźle nas to mieli. Jasiek wykazał się hartem ducha na prowadzeniu, a my bez przyrządów (no bo po co się nimi obciążać) łoiliśmy z nielekkimi worami.
Alek na wyciągu powyżej póły na „Snake…” (fot. J. Kuczera)
Alek poszedł pierwszy i po paru ruchach wymiotło go w płyty, przy okazji wyrwał wspomnianego cama – jednak siedział za słabo. Widziałem, jak zadaje po linie, żeby było szybciej. Nie chciałem znaleźć się w jego sytuacji, więc za wszelką cenę starałem utrzymać się chwytów. W trakcie zadawania do przerysy tak spiąłem plecy w bocznej pozycji, że odezwał mi się uraz, którego nabawiłem się na dwa tygodnie przed wyjazdem (spadłem z dwóch metrów na dupę w trakcie boulderowania w Beniaminowie).
Kolejne ruchy były męką, nie mogłem nabrać powietrza. Z dużymi problemami dotarłem do stanu. Na szczęście kolejne dwa wyciągi były już znacznie łatwiejsze. Po pokonaniu 21 wyciągów i 16 godzinach wspinania osiągnęliśmy wierzchołek. Wytyczyliśmy drogę, której ze względu na przebieg nadaliśmy nazwę Snake from Aappilattoq.
Topo „Snake from Aappilattoq”
Kolejnego dnia zwinęliśmy naszą bazę i popłynęliśmy do Nanortalik. Rejsy łodzią, miejscami na otwartym morzu, u takich szczurów lądowych jak my, pozostawiają niezapomniane wrażenia.
W kolejnych dniach niestety pogoda znacznie się pogorszyła. Trzeba było wyciągnąć ciepłe kurtki i czapki, a wspinanie odbywało się jedynie w przerwach deszczu, na kamolach nieopodal miasteczka. I tak wyglądały dni aż do momentu wylotu, który przez złą pogodę odbył się też z małymi problemami.
Topo z orientacyjnym przebiegiem „Two Hobbits from the moon” wraz z nowym wariantem „3 Hobbits form PZA” oraz nową drogą „Snake form Aappilattoq” (oprac. M. Księżak)
Detale:
- Droga: Two Hobbits from the moon z nowym wariantem 3 Hobbits from PZA
- Zespół: Alek Barszczewski, Marcin Księżak, Jan Kuczera
- Data: 26.07.2012
- Miejsce: ok. 700-metrowa ściana Marluissat Peak nad wioską Aappilattoq, Grenlandia
- Styl: OS zespołowe
- Trudność: wg zespołu VII-/VII (podczas 1. przejścia raportowano VII+), trudność nowego wariantu VII-
- Wyciągi nowego wariantu: 2 wyciągi na dole i 5 wyciągów na górze (IV, IV, VII-, VI+, IV)
- Droga: Snake from Aappilattoq
- Zespół: Alek Barszczewski, Marcin Księżak, Jan Kuczera
- Data: 31.07.2012
- Czas przejścia: 16 godz.
- Miejsce: ok. 700-metrowa ściana Marluissat Peak nad wioską Aappilattoq, Grenlandia
- Styl: OS zespołowe
- Trudność: VIII/VIII+
- Wyciągi: 1- IV, 2- IV, 3 – trawers, 4 – VI, 5 – III, 6 – V+, 7 – V, 8 – IV, 9 – V, 10 – V+, 11 – VI, 12 – IV, 13 – IV, 14 – VII+, 15 – VI+, 16 – III, 17 – IV, 18 – VIII-, 19 – VIII/VIII+, 20 – VII-, 21 – III (21 wyciągów)
Więcej zdjęć w galerii.
—————–
Opinia zespołu weryfikacyjnego dotycząca drogi Two Hobbits form the moon pochodząca ze „Sprawozdania z wyprawy weryfikacyjnej na Grenlandię w składzie Aleksander Barszczewski, Marcin Księżak, Jan Kuczera” zamieszczonego w pełnej wersji „Raportu zespołu ds. drogi Golden Lunacy” – plik pdf)
Opinia zespołu weryfikacyjnego o drodze Two Hobbits from the moon na Marluissat
Peak:a) Ładna logiczna linia poprowadzona w dobrej jakości skale (oprócz „śmiertelnego
trawersu”).b) Trudności maksymalne wg naszej oceny są zbliżone do podanych przez autorów,
różnica o pół stopnia. Wg nas np. VII/VII+ ma VII-, VII ma VII-, a VII+ ma VII-/VII.c) Wg nas 3 wyciągi miały dużo niższą wycenę od deklarowanych trudności, natomiast jeden wg naszej oceny był trudniejszy od deklarowanej wyceny, pozostałe były zgodne z wyceną.
d) Zespół weryfikacyjny podczas pokonywania drogi poszedł w dwóch miejscach niezgodnie ze schematem i wytyczył nowy wariant, który na dole omija z lewej stromy, mokry i brzydki komin terenem za V+, natomiast na wysokości tzw. „śmiertelnego trawersu” wariant prostuje drogę terenem do VII-. Zespół nadał nazwę wariantowi. Schemat w załączniku.
e) Prawdopodobnie z wielkich półek dzielących ścianę istnieje łatwy wycof (jeden
zjazd).
Marcin Księżak
Nowa droga na Grenlandii [5]
Chętnie przeczytałbym coś o tej nowej polskiej drodze na Grenlandii…
Kajman
Gratulacje! [1]
Bardzo przyjemna relacja, gratulacje.
DZK