13 września 2012 10:43

Piotrek Czarnecki i Kamil Ferenc o specyfice wspinania w Rawyl

Piotrek Czarnecki (KS Korona, CarvingSport) i Kamil Ferenc (KS Korona, Rock Pillars, CT, sklepikfotograficzny.pl) odwiedzili latem kilka rejonów, w tym szwajcarskie Rawyl. To właśnie w Szwajcarii Piotrek poprowadził swoją natrudniejszą drogę La Cabane au Canada 9a (o przejściu wspominaliśmy krótko tutaj). Poniżej relacja chłopaków z opisem wybranych przejść.


Rawyl (fot. Kamil Ferenc)

***

W połowie lipca ruszyliśmy z Krakowa, nie do końca wiedząc gdzie ani na ile, plan był prosty – chcemy jak najwięcej się powspinać w różnych rejonach. Jako pierwszy cel obraliśmy Zillertall, z którego jednak wygonił nas deszcz. Uciekliśmy do malowniczego rejonu Lenh położonego pomiędzy dwoma jeziorami, w miejscowości Interlaken. Mimo  braku gościnności większości mieszkańców uważających, że jak nie ma się pieniędzy nie powinno się przyjeżdżać do Szwajcarii, spędziliśmy tam tydzień.

W Lehn wspinaliśmy się na pionowych lub lekko przewieszonych drogach, na których można spotkać zarówno piaskowiec, jak i wapień. Wspinanie jest tam urozmaicone, średniej długości, a wykute lub betonowe chwyty niestety nie są rzadkością. Wyceny większości dróg nie należą do najłatwiejszych, z jakimi dane nam było się zmierzyć i często nawet na rozgrzewce trzeba było się mocno napiąć i zawalczyć.

Dalej ruszyliśmy na południe, do położonego w górach Rawyl, gdzie padły najtrudniejsze drogi wyjazdu. Na koniec uskuteczniliśmy jeszcze tydzień plażowania w Arco, jednak było tam trochę za ciepło. Poniżej opisy najtrudniejszych dróg, jakie udało nam się poprowadzić.


Kamil na "Variante du Petit Coeu"r 8a+ (fot. Kasia Szyport)

***

Paradis artificiel 8c  

Drogę udało się nam zrobić w dość ekspresowym tempie – Kamilowi już w 2. próbie, ja potrzebowałem łącznie trzech. Na drodze spotkałem wiele niejasności, na pierwszy rzut oka w połowie ściany zobaczyłem dwa dokręcone chwyty, jeden po drugim, jakby na dłuższym odcinku skały na istniały żadne chwyty. W obu przewodnikach, które widziałem, trasa ta jest ceniona na 8b lub 8c w zależności, jaką wersją się idzie. Wg naszego topo trudniejszą wersją było przejście górnego odcinka drogi direct, bez ucieczki w łatwiejszy teren po prawej, a topo w pobliskiej restauracji sugerowało, że trudniejsza wersja nie korzysta z dokręconych chwytów z żywicy. 

Po przejściu początku i dotarciu do „plastikowych” chwytów obejrzałem teren wokół nich. Obok sztucznych chwytów były naturalne, a sekwencja po nich nie była ani wybitnie trudna, ani ciężka do wymyślenia. Teren nad boulderem lekko odpuszczał i prowadził do poziomej rysy biegnącej przez całą ścianę w 2/3 jej wysokości. Nad nią zaczynały się właściwe trudności, czyli dwa miejsca przedzielone średnią klamką. Tak jak opisywało topo, odcinek ten można było przejść stosunkowo łatwym terenem z prawej strony lub spróbować załoić wprost do góry, wybraliśmy trudniejszy wariant.

Znalezienie odpowiednich patentów zajęło mi trochę czasu, ale wyszło na to, że najtrudniejszy jest ostatni ruch na drodze, gdzie przewieszenie zamieniało się w lekko połogą płytkę. Cruxem był zdrowy przyblok do pasa na krawądce i sięgnięcie z niej do oblaczka w rysce. Miejsce to wymagało sporego zapasu siły i spokoju, a dzięki adrenalinie towarzyszącej właściwemu prowadzeniu udało się nam przejść to miejsce i skończyć drogę. W nagrodę po zjechaniu z trasy można było zaserwować sobie niezłe wahadło, a ekspozycja towarzysząca temu miejscu potęgowała jeszcze przeżycia :)

La Cabane au Canada 9a

Na pierwszym podejściu po poręczówkach pod ścianę od razu rzucił mi się w oczy napis "La Cabane au Canada". Linia biegnąca środkiem przewieszenia sektora Paradis wyglądała pięknie i zachęcająco, a wiszące na niej ekspresy dodatkowo kusiły, by sie wstawić. Na drogę Cabane au Canada poszedłem z ciekawości, po szybkim odhaczeniu sąsiedniej Paradis artificiel. To ponad 30-metrowa droga w równym, około 25-30 stopniowym przewieszeniu, startująca z półki. Linię liczącą prawie 70 ruchów można podzielić na pięć odcinków przedzielonych restami. Droga trzyma do samego końca, a najtrudniejszy boulder znajduje się na samej górze.


Piotrek na "La Cabane au Canada" (fot. Kamil Ferenc)

Startem do drogi był dziwny, 8-ruchowy bald z krzywymi dalekimi ruchami po małych chwytach, po którym dochodziło się do restowej klamki. Z niej startował drugo, dłuższy i bardziej techniczny odcinek po obłych półkach, na którym kaczki puchły w mgnieniu oka, a kiepski rest na ostatniej z nich nie należał do najbardziej komfortowych. Kolejnym odcinkiem było kilka sytych ruchów po małych chwytach połączonych z czujnym trawersem doprowadzającym do turbo restu w połowie ściany.

Dalej droga lekko odpuszczała i średnio trudnym, lecz podbierającym terenem, doprowadzała do kolejnego dobrego resta przed właściwym cruxem na samym końcu trasy. Składały się na niego dwa miejsca przedzielone wpinką, które nawet z miejsca były dla mnie sporym problemem. Pierwsze miejsce to płytka po małych dziurkach, na której liczył się szpon, dalej wpinka i wejście w siłową końcówkę zakończoną masywnym sięgnięciem w kiepski podchwyt, trudna dokładka na odlocie, później jeszcze dwa ruchy i klama. Koniec to już tylko parę łatwych ruchów po dobrych chwytach i upragniony zjazd! 

Po pierwszej kontrolnej wstawce do drogi, pomacaniu chwytów i zobaczeniu, co się dzieje w takim stopniu trudności, byłem zdziwiony. Pomimo, że ruchy były trudne, to jednak nie wydawały mi się kosmiczne. Wiedziałem, że trudne będzie zrobienie poszczególnych baldów w ciągu, połączenie ich w jedną całość wydawało mi się początkowo niemożliwe, ponieważ wytrzymałość nie jest obecnie moją mocną stroną. Kolejne dwie wstawki poświęciłem na znalezienie najlepszych i najłatwiejszych patentów na każdym przechwycie, ponieważ wiedziałem, że droga jest na moim limesie. Wymagała ode mnie mega spręża, walki, odpowiedniego tempa i oczywiście szczęścia, bo bez tego nic by się nie udało. Postanowiłem zrobić sobie dzień restu przed próbą, by odpocząć, zregenerować skórę na palcach i uderzyć świeży.


Na "La Cabane au Canada" (fot. Kamil Ferenc)

Po rozgrzewce i podejściu pod drogę szczerze wątpiłem, czy mi się uda, ale trzeba było spróbować. Postanowiłem pójść, przypomnieć sobie to górne miejsce i w razie czego zawalczyć w następnej próbie. Ruszyłem na drogę sprężony, ale pełen obaw, co będzie. Pierwsze miejsce przechodzę na odlotach. Zbieram siły i ruszam dalej, idę bez wahania, szybko pokonuję kolejne metry, znów jakoś się udało. Jeszcze jedno miejsce i reścik, nie mogę się doczekać, dochodzę mocno nabity, muszę odpocząć – to dopiero połowa drogi.

Kilka kolejnych wpinek nie jest trudnych, więc przechodzę je bez problemów do kolejnego restu przed właściwym cruxem. Wypompowane kaczki nie wróżą nic dobrego, a wiem, że jak spadnę to drugi raz tego samego dnia już tam nie dojdę. Robię co mogę, by odzyskać siły, niechętnie wychodzę z resta i wchodzę w płytkę. Tutaj o dziwo bez większych problemów, szybka wpinka i ostatnie trudne miejsce. Patent z piętą wymyślony przeze mnie był dość loteryjny, ponieważ stopnie nie należały do najlepszych. Lekki trawers, krawądka, pięta do ręki i zginam. Czuję się dość dobrze, ale masywne wejście w podchwyt szybko wysysa ze mnie resztki sił, upycham palce ile mogę, teraz tylko dokładka, dwa ruchy i klama. Na dołożeniu myślałem, że spadnę, ale szczęśliwie nic nie wyjechało i udało mi się dotrzeć do łańcucha.

Wymęczony, ale szczęśliwy wpinam linę w karabinek, uff udało się. Jeszcze krzyk radości i można jechać na dół. Na koniec dnia robię jeszcze 8a, by mieć komplet. Nieczęsto zdarza się zrobić 6a, 7a, 8a i 9a w jeden dzień : )

Piotrek Czarnecki

Stop Sika 8c

Miała paść szybko, bezproblemowo i przyjemnie. Wyszło jak zawsze. Stęskniony za jakimś większym przewieszeniem obrałem sobie za cel tą jakże przepięknie wyglądającą drogę :)  Pierwsza wstawka – wszystko szło w dobrym kierunku, co prawda trudności drogi, która w 90% jest mocno przewieszona, skupiają się na raczej pionowych fragmentach i technicznych ruchach, ale za to jakich! Z dużą nadzieją atakuję w drugiej próbie, wszystko szło dobrze do momentu zrobienia wpinki  w drugim cruxie, który niestety mnie zrzucił, przyprawiając o dziurę idealnie na opuszku palca, co zdecydowanie nie ułatwiło dalszej przygody.

Podczas kolejnych prób okazało się, że pierwsze trudne miejsce na drodze, które wcale nie wydawało się takie straszne potrafi zrzucić i to nie raz. Decydujące starcie nie rokowało dobrze, pierwszy crux zaliczony, rest – świeżości nie ma, ale z drugiej strony lepiej nie będzie, bez większej wiary wbiłem się w drugiego cruxa. Tym razem wszystko zagrało, szczęśliwie dotarłem do łańcucha, pomimo wyjątkowej urody drogi cieszyłem się, że nie będę musiał już się do niej wstawiać.

Kamil Ferenc

***

Wykaz przejść:

Piotrek Skręt Czarnecki (KS Korona, CarvingSport)

  • La Cabane au Canada 9a RP – Rawyl
  • Paradis Artificiel 8c (3. próba) – Rawyl
  • Coque au Vin 8b+ RP – Zillertal
  • Total brutal 8b+ RP – Zillertal
  • Silmarillion 8b (2. próba) – Zillertal

Kamil Ferenc (KS Korona, Rock Pillars, Climbing Technology, sklepikfotograficzny.pl)

  • Paradis Artificiel 8c (2. próba) – Rawyl
  • Stop Sika 8c RP – Rawyl
  • Coque au Vin 8b+ RP – Zillertal
  • Silmarillion 8b (3. próba) – Zillertal
  • Fuego 8b (2. próba) – Arco

***




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum