16 stycznia 2012 16:24

Wyprawa Göschla w drodze do bazy. Simone i Denis zmieniają plany

O postępach polskiej wyprawy na Gasherbrum I (8080 m) można dowiedzieć się w innym miejscu naszego portalu. Natomiast przed paroma dniami wyruszyła z Wiednia międzynarodowa wyprawa na ten sam szczyt, kierowana przez Austriaka Gerfrieda Göschla, w której składzie znajduje się również nasz Darek Załuski, a także jego towarzyszka Tamara Styś.


Tuż przed odlotem z Wiednia z plakatem 150-lecia OeAV. Z prawej Gerfried Göschl w stroju z epoki (fot. gerfriedgoeschl.at)

W Islamabadzie czekało już dwóch hiszpańskich członków wyprawy – Alex Txikon i Carlos Suarez. Oprócz tej piątki w wyprawie bierze udział jeszcze jeden Europejczyk – Szwajcar Cedric Hählen, który do ekipy dołączył w Dubaju.

Jak pisze Göschl, wyprawa miała dużo szczęścia – już w 3 godziny po przylocie do Islamabadu uczestnicy wsiedli do samolotu do Skardu. To pozwoliło uniknąć wyczerpującej podróży 730 km po wyboistych drogach Karakorum ze średnią prędkością 35 km na godzinę. Był to prawdziwie lotny start wyprawy :)! Z samolotu można było oglądać zimowe sztormy nad Nanga Parbat. Podobnych można oczekiwać w rejonie Gasherbrumów.

Po briefingu alpiniści odwiedzili w Sadpara dom siódmego uczestnika wyprawy Nisara Hussaina, który będzie tragarzem wysokościowym. Mimo, że w Skardu trwa bardzo ważne lokalne święto, udało się zorganizować wyjazd do Askole na 15 stycznia. Musieli jednak wyruszyć o 5 rano, gdyż później ulice miały być zablokowane przez świętujących. Göschl pisze, że jego wyprawa będzie odbywać karawanę razem z wyprawą polską. A więc, tak jak dotychczas, współpraca między teoretycznie konkurencyjnymi wyprawami wydaje się układać znakomicie.

  • Nanga Parbat

W bazie jest pochmurno, temperatura minus 12 st. C. Simone Moro i Denis Urubko wrócili z obozu I, stojącego na wysokości 5500 m, gdzie spędzili noc przy temperaturze minus 30 st. C. Wypad ten zaowocował zmianą planów. Alpiniści postanowili ostatecznie zrezygnować z drogi Kinshofera.

Początkowo zaczęli podejście w kierunku miejsca, gdzie latem na tej drodze zakłada się obóz II. Stwierdzili, że droga wymagać będzie założenia wielu poręczówek, co będzie czasochłonne. Zdecydowali więc, że przenoszą się gdzie indziej.

Będzie to prawdopodobnie droga, którą próbował Reinhold Messner z południowo-tyrolskim przewodnikiem Hanspeterem Eisendle i Wolfgangiem Tomasethem w 2000 roku. Ta trójka praktycznie wytyczyła nową drogę na niemal czysto lodowej północno-zachodniej flance (na lewo od drogi słowackiej Belica-Just-Zatko z 1978 roku), jednak nikt z nich nie wszedł na wierzchołek, dotarli do wysokości ok. 7500 m.


Start obydwu tras (fot. thenorthfacejournal.com)


Ewentualna trasa Simone i Denisa na Narga Parbat
(fot. M. Ayaz Sheikh, topo J. Kurczab)

Denis i Simone zlikwidowali obóz I pod drogą Kinshofera i przenieśli w kierunku zachodnim, do połowy drogi między ścianami Nanga Parbat i Ganalo Peak. Dotarli do miejsca położonego na wysokości 5300-5400 m, skąd rozciągał się wspaniały widok na Nanga Parbat. Simone Moro mógł stąd obejrzeć miejsce startu drogi, czy raczej dużego wariantu, który poprowadził wraz z Jean-Christophe Lafaille w 2003 roku. Simone pisze, że nigdy nie widział go w świetle dziennym, bo wspinali się w nocy i przy złej pogodzie.

Początkowo włosko-kazachska dwójka planowała wypad do wysokości 6000 m na wybranej trasie, jednak – zgodnie z prognozami austriackiego meteorologa Karla Gabla – pogoda się popsuła i zaczął padać śnieg. Głównym powodem powrotu była obawa przed obrywem seraka wiszącego na lewo od drogi Kinshofera. Idąc bardzo szybko, zespół znajduje się w jego zasięgu przez co najmniej 4-5 minut i jest to naprawdę loteria.

Od rana 16 stycznia pada śnieg i plany kolejnego wypadu w górę trzeba było odłożyć na co najmniej 24 godziny.

Janusz Kurczab

Źródła: thenorthfacejournal.com, gerfriedgoeschl.at




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum