3 sierpnia 2011 08:01

Wojtek Wróż – 25 rocznica śmierci

3 sierpnia przypada 25 rocznica śmierci Wojciecha Wróża. Wspominając tragedię, jaka rozegrała się w podszczytowych partiach K2 przed ćwierćwieczem, postaramy się przybliżyć czytelnikom sylwetkę tego wybitnego alpinisty, czołowego przedstawiciela złotej ery polskiego himalaizmu.

Wojciech Wróż
Wojciech Wróż
(fot. Krzysztof Wielicki)

Wojtek urodził się 17 grudnia 1942 roku w Poznaniu. Z zawodu był magistrem nauk fizycznych, specjalistą w dziedzinie elektronicznej aparatury medycznej. Pracował najpierw jako asystent na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu a później w szpitalu onkologicznym. Miał duże uzdolnienia plastyczne – wiele rysował, przed fizyką kandydował na Akademię Sztuk Pięknych. Był żonaty, miał trójkę dzieci.

Zaczął wspinać się w 1962 roku. Chodził głównie po Tatrach Słowackich, m.in. brał udział w organizowanych przez Koło Poznańskie Klubu Wysokogórskiego obozach w dolinie Kaczej (1963 i 1964). Później zaczął wyjeżdżać na poznańskie wyprawy na Spitsbergen (1965) i w góry Iranu (1969), gdzie uczestniczył w pierwszym przejściu centralnego filara Alam Kuh, wreszcie w Ruwenzori (1974 , m.in. pierwsze wejście zachodnią ścianą masywu Bakera). Jego towarzyszami często byli starsi, doświadczeni alpiniści poznańscy: Antoni Gąsiorowski, Stanisław Zierhofer, Jan Stryczyński, Henryk Dembiński i Włodzimierz Waligóra, unikający „morskoocznych” tłumów i atmosfery „łojanctwa”, preferujących raczej zimę w Tatrach Słowackich. Rodzaj uprawianej przez nich działalności i wpływ jaki na niego wywarli sprawił, że Wojtek, będąc świetnym wspinaczem skalnym, rzadko pojawiał się w Morskim Oku i nigdy nie wspinał się na Kazalnicy (!).


Wojtek Wróż (z prawej) po powrocie z lewego filara Brouillard. Obok Janusz Mączka, Wojtek Kurtyka i Rysiek Kowalewski w gipsie (fot. Janusz Kurczab)

W 1966 roku Wojtek po raz pierwszy wyjechał w Alpy. W rok później dokonał pierwszego polskiego przejścia drogi Cassina na północno-wschodniej ścianie Piz Badile (z Henrykiem Furmanikiem, Markiem Grochowskim, Piotrem Kintopfem, Samuelem Skierskim i Andrzejem Skłodowskim). W 1970 roku, wraz z Eugeniuszem Chrobakiem i Jackiem Porębą, poprowadził nową drogę na północnej ścianie Grandes Jorasses (Pointe Hélene). Obóz w Courmayeur w 1971 roku zaowocował kolejną nową drogą w dorobku Wojtka: lewy filar Brouillard na południowej ścianie Mont Blanc. Tu jego towarzyszami byli Ryszard Kowalewski i Janusz Mączka. Ta wyprawa omal nie zakończyła się tragedią. W zejściu z Dôme du Goûter jeden ze wspinaczy poślizgnął się i cała związana liną trójka spadła prawie 200 m w terenie lodowym. Mączka i Wróż wyszli bez szwanku, ale Kowalewski doznał złamania nogi.

W 1972 roku zaczęła się przygoda Wojtka Wróża z górami wysokimi. Został zakwalifikowany do centralnego wyjazdu w Pamir. Wraz z Tadeuszem Gibińskim, Kazimierzem Głazkiem, Stanisławem Kulińskim i Tadeuszem Piotrowskim wszedł wówczas na Pik Kommunizma (7495 m). Było to pierwsze polskie wejście na najwyższy szczyt byłego ZSRR. Jeszcze raz Wojtek pojechał w Pamir w 1975 roku, a efektem wyjazdu było III wejście na Pik Lenina (7134 m) drogą Przez Łapę, oraz nowa droga prawym filarem północnej ściany Piku XIX Zjazdu KPZR (5920 m, z Andrzejem Czokiem i Piotrem Malinowskim).


Wojtek Wróż był utalentowanym rysownikiem. Baza pod K2 1976.
(fot. Janusz Kurczab)

Ważnym etapem w wysokogórskiej karierze Wojtka Wróża był udział w narodowej wyprawie na K2 (8611 m). Na nowej drodze północno-wschodnią granią zgrana dwójka Chrobak – Wróż dotarła do wysokości 8400 m i tylko splot nieszczęśliwych okoliczności (wyczerpanie się tlenu i pogorszenie pogody) sprawił, że ich atak nie zakończył się sukcesem. Również z Gienkiem Chrobakiem podczas wyprawy na Kangczendzongę w 1978 roku, Wróż dokonał I wejścia na Kangczendzongę Południową (8476 m).


Chrobak (z lewej) i Wróż podczas wyprawy na Kangczendzongę
(fot. wyprawa PKG na Kangczendzongę)


Kangczendzonga Południowa zdobyta przez Chrobaka i Wróża. Widok od południa
(fot. Ashin Paul Thariyan)


Eugeniusz Chrobak na szczycie Kangczendzongi Południowej
(fot. Wojciech Wróż)

W 1980 roku na południowym filarze Everestu osiągnął 8050 m. Wycofany przez kierownika do bazy, utracił szansę wejścia na szczyt. W 1982 roku ponownie uczestniczył w wyprawie na K2 i dotarł wraz z Leszkiem Cichym do 8250 m w czasie próby pokonania północno-zachodniej grani.

W 1984 roku zainicjował małą wyprawę na upatrzony przez siebie cel – dziewiczy południowy filar Yalung Kang (8505 m) i przeszedł go z Tadeuszem Karolczakiem nie korzystając z tlenu.


W trudnej partii „Magic Line” (fot. Janusz Majer)

3 sierpnia 1986, w godzinach wieczornych, wszedł bez tlenu na wierzchołek K2 południowo-zachodnim filarem (Magic Line) wraz z Peterem Božikiem i Przemysławem Piaseckim. Było to pierwsze całkowite przejście tej drogi, rozsławionej przez Reinholda Messnera. Zginął podczas zejścia ze szczytu w tzw. Żlebie Butelki (zwanym również Szyjką ButelkiBottleneck) w górnych partiach drogi pierwszych zdobywców, na wysokości ok. 8100 m. Dokładna przyczyna wypadku nie jest znana, ale podejrzewa się, że w zupełnych ciemnościach wyjechał on z liny w miejscu, gdzie była jednometrowa przerwa w poręczówkach. Wojtek Wróż był siódmą ofiarą tragicznego sezonu 1986 na K2 (w sumie zginęło wtedy 13 osób).


„Magic Line” 1986 (fot. i topo Janusz Kurczab)


W pierwszych promieniach słońca widać Żleb Butelki, w którym zginął Wojciech Wróż
(fot. Krzysztof Wielicki)

Wojtek cenił dobrych partnerów, a miał ich znakomitych – byli to m.in. Piotr Kintopf, Gienek Chrobak, Andrzej Mróz i Samek Skierski. Dawał temu wyraz także publicznie, m.in. w relacjach z ataku szczytowego na K2 w r. 1976, czy w swojej książce o Kangczendzondze Południowej. Sam był partnerem idealnym: w ścianie pewnym i bezpiecznym, zawsze chętnym do pomocy, w dolinie – dobrym kompanem o szerokich horyzontach intelektualnych, zdolności rozmowy i dowcipie (często sarkastycznym), nie stroniącym od uciech życiowych, brydżystą i pokerzystą.

Był alpinistą o wrodzonych predyspozycjach: gibkości, refleksie, doskonałej orientacji w terenie, fotograficznej wręcz zdolności zapamiętywania raz widzianej rzeźby ściany czy panoramy. Łatwo i dobrze się aklimatyzował, toteż chętnie chodził bez tlenu, co dawało mu swobodę, likwidującą – jak twierdził – ucisk lęku przed nagłym uszkodzeniem aparatury, czy skończeniem się zawartości butli.

W latach 1977-1979 Wojciech Wróż był wiceprezesem Klubu Wysokogórskiego Poznań, a w 1979-1981 jego prezesem; przez wiele lat działał w Komisji Sportowej swojego klubu, a potem Polskiego Związku Alpinizmu. Oprócz wspomnianej książki o wyprawie na Kangczendzongę „Święta góra Sikkimu”, był autorem opublikowanego w roczniku 1985 francuskiej École Nationale de Ski et d’Alpinisme cennego artykułu „Des Tatras a 1’Himalaya: la saga de l’alpinisme polonais”.

W latach osiemdziesiątych Wróż należał do nielicznego grona sportowych alpinistów wysokościowych świata – potwierdził to ostatecznie na K2, górze, którą szturmował trzykrotnie, aż wreszcie zdobył nową, trudną drogą. Ale wracając ze strefy „śmierci wysokościowej”, nie zdołał opuścić jej żywy.

Janusz Kurczab




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    UMCS w Poznaniu? [6]
    Zdaje się (google też tak sądzą), że w Poznaniu był…

    3-08-2011
    sedit

    A za tydzień... [3]
    ... 25 rocznica śmierci Tadka Piotrowskiego i Mrówki. M.

    3-08-2011
    Titanic

    Wzor do nasladowania [3]
    To moj idol z tego pokolenia, dla ktorego mam tak…

    3-08-2011
    RockShock

    Wojtek [1]
    Niesamowity gość,pod jego opieką rozpocząłem wspinanie na cytadeli i w…

    3-08-2011
    starzec