31 sierpnia 2011 12:57

Cztery pory roku na Pik Mińsk – sprawozdanie

W dniach 13-14 sierpnia Michał Król i Andrzej Sokołowski wytyczyli nową drogę Cztery pory roku (M8- WI5 1xAF) na północny wierzchołek Pik Mińsk w Kirgizji. Zapraszamy do przeczytania sprawozdania.

***

Wyprawa do Kirgizji w końcu wystartowała w czteroosobowym składzie: Maciej Bedrejczuk, Bartek Trzciński, Michał Król i Andrzej Sokołowski. Maciek i Bartek działali jako niezależny zespół (mamy nadzieję, że o ich wspinaczkach będzie można poczytać już niebawem).


Od lewej B. Trzciński, A. Sokołowski, M. Bedrejczuk, M. Król

Po przylocie do Biszkeku wszystko przebiegało sprawnie i bez zarzutu. Drugiego dnia pobytu w Kirgistanie pojechaliśmy w góry. Tuż przed samą bazą (ok. 7 km) zaczęły się problemy, ugrzązł nam samochód w rozlewisku rzecznym. Następnie po przejechaniu rzeki kierowca stwierdził, że nie ma już na tyle paliwa, by jechać dalej.  


Zakopane… (fot. M. Król)

Przez kłopoty z dojazdem do bazy straciliśmy jeden dzień na noszenie plecaków z miejsca, gdzie zostawił nas kierowca do miejsca pierwotnej bazy. Zajęło nam to cały dzień. Po odpoczynku w bazie zaczęliśmy akcję górską, poszliśmy na lodowiec w celu założenia bazy wysuniętej.


Do bazy… (fot. A . Sokołowski)

Następnego dnia, po noclegu na lodowcu, zrobiliśmy trzy pierwsze wyciągi na naszym projekcie w celu sprawdzenia warunków na drodze i aklimatyzacji. Lód był dobry, zjechaliśmy i wracając do bazy wiedzieliśmy już, że wbijemy się w drogę za kilka dni. W międzyczasie Maciek i Bartek działali na ścianie naprzeciwko.

Po dwóch dniach pobytu w bazie wyszliśmy z powrotem do ABC. Następnego dnia zaczęliśmy się wspinać na Pik Mińsk przygotowani na dwa dni akcji. Na podejściu pod ścianę powpadaliśmy do szczelin, ale nic się nie stało, bo byliśmy związani. Wspinanie zaczęło się od 50° pola lodowego o długości ok. 120 m do początku skały, skąd wiodły pierwsze nitki lodowe. Lód był w tym miejscu bardzo dobry, miękki i plastyczny, a najtrudniejszy odcinek tej partii wyceniliśmy na WI4+.


Drugi wyciąg (fot. M. Król)

Następne pola lodowe pod kominem były twarde, miejscami szkliste. Nie miały więcej niż WI3, ale mimo to łydki bolały. Komin zaczął prowadzić Michał, po niedługim czasie nieco spocony wpiął się szczęśliwie do stanowiska. Wycenił ten wyciąg na M7 WI5. Podchodząc do niego, zgodziłem się z wyceną.


Start do komina (fot. A. Sokołowski)

Kolejny odcinek przypadł na mnie. Był to wyciąg już łatwiejszy o wycenie około M6. Dostaliśmy się pod kolejne nitki, którymi wspinając się odcinaliśmy nadwyrężone poręcze z przed dwóch lat. Nie korzystalismy z poręczy, były czesciowo zalane lodem, uszkodzone i ponadrywane. Trudności na tym odcinku sięgały WI4/5.

Gdy osiągnęliśmy kolejne pole lodowe, nieco poniżej w prawo od naszej linii, założyliśmy biwak na wyrąbanej w lodzie półce. W pozycjach siedzących „przeczekaliśmy” w śpiworach do rana. Noc była gwieździsta, mroźna, po prostu trafiliśmy na wymarzone warunki biwakowe.

W następnym dniu po przejściu przez Michała ostatniego wyciągu z pola lodowego (WI4) wstawiłem się w zacięcie z przerysą (yo najwyższe miejsce, które osiągnęliśmy podczas próby w 2009 roku). Jednak nie dałem rady w pełni przejść klasycznie tego wyciągu i pod koniec trudności zawisnąłem w camalocie #6. Nie było czasu na powtarzanie wyciągu i pogrzałem dalej, by skończyć wyciąg, zrobić stanowisko i ściągnąć Michała. Trudności, jakie proponujemy na tym odcinku to M8- 1xAF.


Mikst M8- 1xAF (fot. M. Król)

Od tego momentu nie było już spitów na stanowiskach, zaczął się dziewiczy teren. Do tego miejsca wbiliśmy spity na stanowiskach (na 13. spit i hak) oraz 6 spitów przelotowych. Wspinanie było już łatwiejsze. Trudności, jakie napotkaliśmy wspinając się do grani, to M4 i skalne IV+. Przed kopułą zjedliśmy obiad, po czym zostawiliśmy większość rzeczy i na lekko z lotną asekuracją wspięliśmy się granią na wierzchołek północny. W międzyczasie nad naszymi głowami rozrastały się cumulonimbusy, od południa słychać było grzmoty. To spowodowało, że drogę skończyliśmy na wierzchołku północnym, nieco niższym około 5150-5200 m. Od głównego, śnieżnego wierzchołka dzieliło nas półgodzinne tuptanie po śniegu, lecz mając świadomość ryzyka przyjmowania na nasze kaski piorunów, nie zdecydowaliśmy się na ten spacer.


Na wierzchołku północnym (fot. A. Sokołowski)

Zrobiliśmy kilka fotek na szczycie i szybko z asekuracją zeszliśmy do naszego depozytu pod granią. Zjechaliśmy trzema 100-metrowymi kuluarami do wysoko podchodzącego lodowca pod wschodnią ścianę Piku Mińsk. O ok. 23 godzinie rozpoczęliśmy zejście stromym, skomplikowanym lodowcem, który doprowadził nas do bazy wysuniętej.

Podczas całego wyjazdu pogoda była dobra, mieliśmy tylko dwie noce z opadami śniegu.


„Cztery pory roku” (M8-, 1xAF, WI5, IV+, 900m i 200m granią I-III)
spity na stanowiskach od 1 do 13 oraz 6 spitów przelotowych
Andrzej Sokołowski, Michał Król, 13-14.08.2011
(fot. i rys. A. Sokołowski)

Andrzej Sokołowski

Galerię zdjęć z wyprawy znajdziecie tutaj.

Sponsorzy wyjazdu:

 

Wyprawę wsparli:

     HiMountain i Hurtownia Duo Zakopane

Andrzej Sokołowski




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Gratuluję pięknej drogi [9]
    gratuluję i zazdroszczę. trudne techniczne wspinanie w mało popularnym rejonie.…

    31-08-2011
    greg