12 kwietnia 2011 10:11

Polskie przejścia zimowe w rejonie Mt. Blanc 2011

Bardzo łaskawa pogoda i nie najgorsze warunki lodowe pozwoliły kilku polskim zespołom na pokonanie ciekawych dróg.

Zacznijmy od podsumowania działalności Rafała Waldorfa Zająca (KW Wrocław), który już od kilku lat każdy swój urlop stara się spędzać aktywnie w Alpach. W tym roku szczególnie upodobał on sobie dolinę Argentiere w rejonie Mt. Blanc, gdzie ukończył trzy drogi.

Pierwszą z nich, Deskę Szwajcarską na północnej ścianie Les Courtes (IV, 3, 800 m), pokonał 9 lutego razem z Grzegorzem Kukurowskim (Speleoklub Gawra Gorzów). Przejście drogi zajęło im niewiele ponad 8 godzin. Niedostateczna aklimatyzacja oraz ogólne zmęczenie po akcji zmusiło ich do przeczekania dwóch dni w schronisku.


Rafał na szczycie Les Courtes (fot. Grzegorz Kukurowski)

12 lutego udało im się przejść drogę Vivagel (IV, 4, 1000 m) na Grande Rocheuse. Zespół osiągnął szczyt, skąd jednym zjazdem dostał się na przełęcz Col de la Grande Rocheuse. Stamtąd z kolei na lodowiec Argentiere prowadzą zjazdy kuluarem Couturier. Zjazdy rozpoczęte o godzinie 20, z powodu długiego szukania stanowisk z abałakowów w trudnych warunkach (opad śniegu, wiatr, pyłówki) po ciemku w szerokim kuluarze, wydłużyły się do wczesnego ranka.


Rafał na starcie lodowej nitki „Vivagel” (fot. Grzegorz Kukurowski)

Powrót do Argentiere nastąpił miesiąc później, ale tym razem partnerem Waldorfa był Marcin Edek Woźniak (KW Poznań). Chłopcy zaplanowali przejście północnej ściany Les Droites, na której warunki wydawały się być dobre.


Les Droites (fot. K. Banasik)

O godzinie 5 rano, ostatecznie pod dwóch godzinach walki, udało się pokonać szczelinę brzeżną pod drogą Ginat (IV, 5, 1000 m). Zgrany zespół o godzinie 19 zameldował się na przełączce Breche des Droites. Cały zabrany ze sobą sprzęt biwakowy okazał się zbędny, a jego ciężar przysparzał podczas zejścia wielu kłopotów na nieprzetartym lodowcu Telefre.


Rafał w górnej części „Ginata” (fot. Marcin Woźniak)

Na początku marca miało miejsce bardzo ciekawe przejście zespołu Robert Drynda i Tomek Luks. Obydwaj są zrzeszeni w KW Warszawa, lecz żaden z nich na stałe nie mieszka w Polsce. Celem tej dwójki była licząca prawie 1000 m droga Eugster Direct (IV, 5) na Aiguille du Midi. Droga została pokonana w 24 godziny od wyjścia ze stacji pośredniej kolejki do szczytu. Mimo kiepskich warunków na headwallu, gdzie trzeba było przypomnieć sobie kilka drytoolowych sztuczek, całość została pokonana w stylu OS.

W tym samym czasie w Argentiere działał Krzysztof Banaś Banasik (UKA) i Rafał Biszon Burczyński (UKA) z Warszawy, którym udało się wykorzystać sprzyjający wyż, efektem czego było przejście dwóch dróg. Pierwsza, bardzo popularna z powodu krótkiego podejścia od górnej stacji kolejki Grandes Monets, znajduje się na Aiguille Carrée i nosi nazwę Frendo-Ravanel (II, 5, 500 m) od nazwisk pierwszych zdobywców. Droga została zrobiona do końca trudności, bez wychodzenia na przełączkę. Tą samą drogę tydzień później pokonał również zespół Tomasz Klimczak (KW Warszawa), Tomasz Rojek (KW Kraków).


Rafał na „Frendo-Ravanel” (fot. K. Banasik)

Drugą, już bardziej poważną wspinaczką było przejście Madness Tres Mince (WI5, 500 m, miejsca 90°).


Rafał na „Madness Tres Mince”, niżej na zdjęciu po najtrudniejszym wyciągu (fot. K. Banasik)

Droga w tym roku nie widziała wielu przejść, co mogło być wywołane trudną do przejścia szczeliną, jak i bardzo skromną ilością lodu na najtrudniejszym wyciągu. Z konieczności drytoolowania na ostatnich wyciągach wspinaczka zajęła ok. 12 godz.

Zachód słońca na końcu "Madnessa" (fot. K. Banasik)

Zachód słońca na końcu „Madnessa” (fot. K. Banasik)

Jeszcze przed wspomnianym wcześniej przejściem, zespół Klimczak-Rojek, działał razem z Maćkiem Ostrowskim (KW Warszawa). W trójkę udało im się przejść dwie drogi: Contamine-Mazeaud (AD+ II, 350 m) na Triangle du Tacul i klasyk Mont Blanc du Tacul, jakim jest Modica-Noury (III 5+, 500 m). Mimo podjętych prób nie udało im się zrealizować celu głównego, więc cały zespół zapowiada powrót.

Ostatnim zespołem, który miał okazję spędzić kilka nocy w wyjątkowo przyjemnym dla Polaków schronisku Argentiere było małżeństwo Magda i Adam Ryś. Plonem ich wyjazdu był Petit Viking (III, 4, 500 m) na Pointe du Domino (bez dojścia do grani z powodu zagrożenia kruszyzną) oraz wymieniana już w tym podsumowaniu Deska Szwajcarska.

Krzysztof Banasik




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Znak czasu [14]
    Coraz częściej pojawiają się stwierdzenia: "bez wchodzenia na wierzchołek, przełączkę,…

    12-04-2011
    Kajman

    Couturier! [13]
    w tekście jest: "zjazdy kuluarem Coutiera". Ten żleb nie nazywa…

    12-04-2011
    mischa