4 marca 2011 15:07

Dwie wielkie alpejskie ściany zimą

Francuski zespół Patrice Glairon Rappaz i Cédric Perillat-Merceroz zapisali na swoje konto dwa bardzo wartościowe przejścia w Alpach.

W połowie stycznia Francuzi w ciągu czterech dni przeszli na północnej ścianie Grandes Jorassess Rolling Stones (6a A3 80°, Jroslav Rutil, Thomas Prochaska, Ludek Schlechta i Jiri Svejda, 1979). Było to dopiero czwarte zimowe przejście tej drogi.

Duże trudności techniczne i krótki dzień sprawiły, że często musieli się wspinać po ciemku, aby osiągnąć nadające się do biwaku miejsce. Główne trudności znajdowały się w dolnej części ściany, gdzie musieli zmagać się z czysto skalnymi wyciągami i stromym mikstem. W górnej części najwięcej problemów sprawił im delikatny i niebezpieczny wyciąg hakowy A2/3.


Cédric Perillat-Merceroz na wyciągu A2/A3 na „Rolling Stones”
(fot. Arch. Cédric Perillat-Merceroz)

Niecałe dwa tygodnie później ta sama dwójka w towarzystwie Paulo Robacha zawitała do Grindelwaldu z zamiarem przejścia Direttissimy Harlina na północnej ścianie Eigeru. Droga nie posiadała klasycznego zimowego przejścia.

30 stycznia pojawili się u podstawy ściany uzbrojeni w schemat sporządzony przez Roberta Jaspera po jego klasycznym przejściu we wrześniu ubiegłego roku. Nie posiadali jednak informacji o wariancie, którym mieli zamiar iść, a który pozwala połączyć się w górnej części ściany z Drogą Klasyczną (tak jak zrobił to w 1990 roku Slavko Sveticic, a następnie powtórzyli Rosjanie w 1997 roku).

Trudności zaczęły się już na samym początku, a wspinaczka dla poruszającej się na drugiego dwójki była ciężka z uwagi na 30 kg wory transportowe. Pierwszy biwak wypadł im przy ścianie, gdzie znajdują się okna kolejki (stacja Eigernordwand).

Drugiego dnia urobili tylko 80 metrów w 10 godzin i postanowili wrócić do miejsca ostatniego biwaku. Postęp w ścianie szedł bardzo powoli i dopiero czwartego dnia osiągnęli miejsce „Biwaku śmierci”. Ściana się trochę położyła, ale dla idących na drugiego oznaczało to, że nie mogli wyciągać worów na stanowisko tylko musieli nieść je na plecach.


Cédric Perillat-Merceroz trzeciego dnia wspinaczki na północnej ścianie Eigeru (fot. arch. Cédric Perillat-Merceroz)

Szóstego dnia trójka osiągnęła dolny skraj „Pająka”, z którego Direttissima Harlina odbija w skos w prawo do szczytu. Otrzymane prognozy pogody zapowiadały bardzo silny wiatr i niskie temperatury. Francuzi posiadali co prawda zapas żywności, ale ogólne zmęczenie i świadomość, że końcówka Direttissimy to pionowa, krucha skała sprawiły, że postanowili odbić w lewo i dołączyć do Drogi Klasycznej. Decyzja okazała się słuszna, bowiem w podszczytowych partiach dopadł ich bardzo silny wiatr zmuszając do kolejnego biwaku.

Wierzchołek Eigeru osiągnęli siódmego dnia akcji bez większego (w obliczu warunków pogodowych) żalu, że nie udało im się dokonać zimowego klasycznego przejścia Direttissimy Harlina.

Wilan

Źródła: ukclimbing




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum