18 lutego 2011 10:06

Dag oryginalnie

Wykorzystując dobrą pogodę wspólnie z Jankiem Kuczerą  postanowiliśmy odwiedzić Morskie Oko. Chciałem zrobić coś na Kazalnicy albo na Mięguszu. Janek wyszedł z propozycją połączenia obu ścian. Fajnym pomysłem wydawało się połączenie dróg Dag + Świerz.

O świcie 10 lutego stanęliśmy pod drogą Dag. Nad głową górowało majestatyczne Wielkie Zacięcie, a myśl jego przejścia wywoływała lekkie dreszcze.


Jasiek na pierwszym wyciągu (fot. Marcin Księżak)

Pierwszy wyciąg łączący dwa schematowe i wprowadza w eksponowany teren. Trudności około M5+ znajdują się na długim trawersie. Kolejne dwa wyciągi robią duży zygzak omijający wszelkie trudności. Czwarty i piąty wyciąg, którym docieramy do turniczki na Dagu, oferuje dużo wspinania w trudnościach sięgających M6.


Startuję w drugi wyciąg hakowy, poniżej Jasiek na starcie do czwartego wyciągu (fot. Marcin księżak)

Zmieniamy się na prowadzeniu. Przede mną główne spiętrzenie. Początkowo planuję spróbować zimowo-klasycznie. Warunki są idealne, jest sucho bez lodu i śniegu. Gdybym miał letnie buciki to z pewnością bym w nich naparł. Z każdym metrem robi się trudniej. Choć teren wydaje się być dobrze urzeźbiony (szeroka rysa przechodząca w zacięcie), to jakoś szybko nie znajduję pewnych miejsc na dziaby.

Stare haki i spróchniałe pętelki w jedynkach nie podbudowują psychicznie. Po paru metrach ląduje w ławach. Stwierdzamy, że szkoda czasu na patentowanie, ponieważ szczyt Mięgusza jest jeszcze bardzo daleko. Hakowo pokonuję główne spiętrzenie, może niezbyt szybko, ale płynnie. Nad okapem jest jeszcze trochę terenu piątkowego. Kolejnym długim wyciągiem  wchodzimy na obrzeża dolnej części Sanktuarki. Tutaj kończy nam się schemat. Lustrujemy Master Topo w celu zlokalizowania dalszej części drogi, która nie jest chodzona. Podobno większość zespołów kończy wspinanie w tym miejscu, zjeżdża do Sanktuarium i nim wychodzi na szczyt Kazalnicy.

Jest jeszcze widno, więc udaje nam się zlokalizować dalszy przebieg drogi. Z naszego stanu była widoczna Załupa Daga. Bardzo długim wyciągiem (70-75 m) dochodzę do załupy, trudności około M4+. Następnie przechodzimy załupę, która okazuje się banalna. Po 12,5 godz. znajdujemy się na końcu drogi. Dalej już tylko nie mające końca brodzenie w śniegu w kierunku szczytu Kazalnicy.

Na szczycie targa nami wzmagający się wiatr, a na niebie widać pierwsze chmury frontowe.

W Bandziochu wysuszeni do cna, z językami przyklejającymi się do podniebienia zatrzymujemy się na gotowanie. Wyjmujemy liofa, menażkę, jakieś tam tabletki musujące. A gdzie gaz?! Przerzucamy cały plecak. Nie ma! Ale za to mamy np. dwa komplety małp. Nasze bałaganiarstwo w trakcie pakowania spowodowało konieczność podjęcia decyzji o odwrocie. Do ciepłego schroniska docieramy przed północą.

Następny dzień wita nas padającym deszczem. W zejściu na Palenicę łapią mnie mdłości. W duchu myślę – „czy aż tak się zmęczyłem, że chce mi się rzyg…?”. Po trzech godzinach w bazie w Zakopanem wiadomo już, co mi dolega – grypa żołądkowa.

Marcin Księżak




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum