2 listopada 2010 10:48

W poszukiwaniu zimy w Tatrach – Marcin Księżak

Jak zwykle jesienią nie mogę doczekać się zimy w górach, więc uważnie wypatruję w prognozach pogody możliwości wspięcia się w zimowych warunkach. Temperatura od dłuższego czasu powyżej wysokości 2000 m sięgała poniżej zera, brakowało tylko śniegu. Tak więc, gdy tylko zapowiedziano większy opad zapadła decyzja o wyjeździe.

Standardowe w moim przypadku 7 godzin i byłem na Łysej. Cel wyjazdu ze względu na warunki musiał być wysoko i najlepiej mięć północną wystawę. W pewnym sensie droga Surdela na wschodniej ścianie Mięgusza spełniła te wymagania. Po 2,5 godzinie podejścia wbiłem się w ścianę.

Pierwsze 100 m ściany jest bardzo łatwe. Droga biegnie tuż na prawo od żlebu rozdzielającego ściany Pośredniego Mięgusza i Wielkiego. W normalnych warunkach powinienem ten odcinek przebiec, lecz sypki świeży śnieg przykrywający płyty powodował, że musiałem się wspinać momentami na czworaka. Po dotarciu na wielką, poprzeczną półkę trafiłem na betony, co było miłym zaskoczeniem. W tym miejscu przez chwilę cieszyłem się pięknem miejsca i dnia. Ściana wysoko nade mną mieniła się w słońcu, a wzmagający się huk wiatru na grani, przypominający dźwięk schodzących lawin, powodował dreszcze.


Panorama z póły w dolnej części ściany (fot. M. Księżak)

Powyżej półki teren robił się bardziej stromy, ale wciąż szedłem bez asekuracji. Po dotarciu do zacięcia ze stałym hakiem założyłem pierwszy stan. Jak się okazało, byłem kilka metrów na lewo od linii drogi. Prowadząc trawersowałem do pierwszej nyży, gdzie powinien być stan i dalej poszedłem już prawidłowo. Trudności nie przekraczały 4. Prawdziwe wspinanie zaczęło się na kolejnym wyciągu, który wprowadził w spiętrzenie ściany.

Spiętrzenie pokonałem trzema wyciągami, oferującymi piękne wspinanie w litej, dobrze asekurowalnej skale. Co istotne, jest tam mało trawy, a formacje takie jak Komin Kiszkanta swym kształtem i monolitycznością przypominają alpejskie ściany.


Komin Kiszkanta (fot. M. Księżak)

Największe trudności napotkałem na wyjściu z drugiej nyży i oceniam je na M7/7+. Komin Kiszkanta oferuje trudności około M6+, które wynikają głównie z braku stopni. Wspinanie w kominie i powyżej w ryskach o rozmiarze roksa  4-6 jest naprawdę porywające.


W trudnościach komina (fot. M. Księżak)

Do łatwego terenu udało mi się dotrzeć w świetle gasnącego dnia. Kolejne dwa wyciągi były walką z narastającym zmęczeniem. Po 12 godzinach od wejścia w ścianę byłem na grani szczytowej. Nieprzyjemny wiatr skłonił mnie do zjazdu na jakąś wygodną półkę po naszej stronie. Tam pojadłem, popiłem i planowałem się przespać. Ubrałem wszystko co miałem, ale i tak mną niemiłosiernie trzęsło. Po jakimś czasie nie mogąc wytrzymać zimna udałem się w drogę powrotną. Była pełnia, światło księżyca rozświetlało góry, co ułatwiało orientację w terenie. I tak kolejno, powoli schodząc mijałem szczyt Mięgusza, Hińczową, galerie, Mnicha. Warunki w zejściu były fatalne ze względu na małą ilość śniegu, co spowodowało, że w schronisku byłem dopiero po 24 godzinach od momentu wyjścia.

Drogę pokonałem 22 października, w stylu OS. Wydaje mi się, że jest to prawdopodobnie pierwsze przejście tej drogi zimowo klasycznie. Proponowana wycena M7/7+.

Marcin Księżak




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Kiszkant Księżaka [13]
    Hej Marcin gratuluję przejścia! A co tam przejścia, gratuluję wyboru…

    2-11-2010
    krzysiek b