22 września 2010 08:09

Krakowska wyprawa Changi Tower 2010 – "Changi", znaczy przepiękna

Działając w składzie Łukasz Depta, Piotr Sztaba, Andrzej Głuszek próbowaliśmy wspiąć się na wybitną dziewiczą turnię Changi Tower (6500 m n.p.m.) znajdującą się w rejonie masywu K6 w Karakorum.


Changi Tower

Pomysł zdobycia Changi Tower zrodził się w roku 2007 po konsultacjach z wybitnym znawcą rejony Jerzym Walą. Działanie w tym rejonie wymaga specjalnego zezwolenia, które po wielomiesięcznych staraniach udało nam się zdobyć. Zezwolenie obwarowane było jednak karkołomnym warunkiem podejścia pod turnię, mianowicie przez dolinę Nangmah.


Górne piętro doliny Nangmah

Wyruszyliśmy z Krakowa 1 lipca i po siedmiu dniach założyliśmy bazę na wysokości 4300 m n.p.m. w górnym piętrze doliny Nangmah. Dobra pogoda na początku wyprawy ułatwiła nam znalezienie drogi do doliny Lachit.

Changi Tower
Widok na Changi Tower z górnych parti lodowca Nangmah. Pod Changi Tower widać przełęcz (Austrian Col 5300m). Źródło: Wala J., 2007, Karakoram – Masherbrum Mountains

Pierwszy widok na Changi Tower z przełęczy Austriaków (5500 m n.p.m.) uzmysłowił nam, że trudnością nie będzie tylko samo wspinanie, ale również podejście pod ścianę przez mocno uszczelniony, zagrożony serakami lodospad. Po kilku dniach transportu sprzętu przez przełęcz Austriaków założyliśmy bazę wysuniętą w górnym piętrze doliny Lachit.


Polish Col i dolina Lachit

W kolejnych dniach z duszą na ramieniu udało nam się pokonać lodospad i złożyć depozyt sprzętowy na przełęczy 5900 m n.p.m., którą nazwaliśmy Polish Col (przypuszczalnie byliśmy tam pierwszymi ludźmi). Przed głównym atakiem postanowiliśmy odpocząć w bazie głównej, gdzie zatrzymało nas kilkudniowe załamanie pogody.

Po ośmiu dniach znaleźliśmy się ponownie na przełęczy Polish Col. Niespodziewanie tym razem mnie i Andrzejowi podchodziło się dużo wolniej niż poprzednio i dopiero wczesnym popołudniem rozpoczęliśmy wspinaczkę w mikstowym terenie. Wcześniej oceniony teren jako łatwy, w rozmiękłym śniegu okazał się wymagający i po kilku wyciągach na wysokości 6000 m n.p.m. założyliśmy na małej wyrąbanej w lodzie półce biwak.


Łukasz w ścianie Changi Tower

Noc przerywana była moimi i Andrzeja atakami kaszlu, a skończyła się ostrymi objawami choroby wysokościowej u mnie (wymioty, ostry ból głowy, zaburzenia świadomości). W tej sytuacji podjęliśmy decyzję o zjeździe na dół. Ja coś bełkotałem o możliwości zrobienia ściany przez samego Andrzeja i Łukasza, jednak chłopcy w sytuacji zagrożenia mojego zdrowia podjęli od razu decyzję o konieczności jak najszybszego zjazdu razem ze mną w dół. Po dwóch dniach udało się nam wrócić do bazy w dolinie Nangmah, gdzie mój stan zdrowia zdecydowanie się poprawił.

Skończył się czas wyprawy i gruntownie załamała się pogoda, która przerodziła się w powódź stulecia w Pakistanie. W wyniku powodzi nasz powrót okazał się nie lada wyzwaniem. Dodatkowo z Pakistanu przywieźliśmy małych pasażerów na gapę w postaci uciążliwych drobnoustrojów, przy których choroba wysokościowa okazała się jedynie drobną niedyspozycją.

Łukasz Depta
Łukasz Depta
Andrzej Głuszek
Andrzej Głuszek
Piotr Sztaba
Piotr Sztaba

Dziękujemy wszystkim naszym sponsorom, którzy znacząco wsparli nas przy realizacji tego projektu oraz wszystkim, którzy trzymali kciuki za nasz szczęśliwy powrót do Polski. Nie udało nam się wejść na szczyt, jednak ja przekonałem się co w górach znaczą partnerzy, na których można liczyć. Pod turnię Changi Tower mamy zamiar jeszcze wrócić, wszak „Changi” w języku pendżabskim znaczy „przepiękna”.

Piotr Sztaba

Więcej zdjęć w galerii wyprawy.

Piotr Sztaba




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum