22 września 2010 12:42

Kokshal Too Expedition 2010 – niesamowita Kirgizja

Kirgizja to kraina pełna niesamowitych kontrastów. Bezkresne, dzikie przestrzenie, nieokiełznana przyroda wciąż nieskażona cywilizacją, życzliwi ludzie, żyjący w zgodzie z naturą, oraz spektakularne pasma górskie, konkurujące ze sobą o pierwszeństwo w niebie – wszystko to sprawia, że każdy, kto choć raz odwiedził ten kraj, pragnie tu jeszcze kiedyś powrócić.

Mówi się, że chęć odkrywania tego, co niezbadane tkwi gdzieś głęboko w człowieku. Ten imperatyw, w sposób niezrozumiały, nakazuje ludziom przekraczać twórczo granice, wychodzić poza szarą codzienność, wąską użyteczność, i odrzucać to, co jednoznacznie ustalone, pozornie bezpieczne i poznane. Amerykański wspinacz Fred Baker mówił: Co to za siła pcha mnie w góry? (.) Coś złożonego i niewytłumaczalnego, powab niepewności. I chyba tak było z nami. Najpierw narodziła się wizja, potem sprecyzowały cele, namnożyło pracy – wszystko dograć, wszystko załatwić na czas – i wreszcie, gdy byliśmy gotowi, wyruszyliśmy w odległe, dzikie i powalające na kolana kirgiskie „Zakazane Góry”.

Zachodnie Kokshal Too (w języku kazachskim oznacza właśnie – „Zakazane Góry”) to pasmo górskie znajdujące się na granicy kirgisko-chińskiej, pomiędzy jeziorem Issyk Kul na północy (drugie co do wielkości jezioro obszarów górskich świata), a pustynią Takla Makan w zachodnich Chinach. Pasmo to stanowi część wielkiego łańcucha gór Tien-Shan. Z uwagi na znaczne oddalenie od cywilizacji, trudne warunki terenowe (brak dróg), niestabilną pogodę, surowe zimy, region ten jest dość rzadko odwiedzany.


Kirgistan (fot. www.geozeta.pl)


Rejon naszych działań
(Źródło mapy: American Alpine Journal)

Za cel obieramy dolinę Dzhirnagaktu (od wschodu sąsiaduje ona z doliną lodowca Kyzyl Asker, a od zachodu z doliną Ak-Bai-Tal), która według naszych danych, nie była dotychczas odwiedzana przez ekipy wspinaczkowe.

Z uwagi na znaczną ilość dziewiczych szczytów i sąsiedztwo wierzchołka Kyzyl-Asker (5984 m – kolos przyciągający uwagę wspinaczy), uznaliśmy, że ta niepozorna dolina będzie doskonałym celem eksploracyjnym. I nie myliliśmy się ani o jotę.


Tymczasowa baza w dolinie Ak-Su. W tle Zachodnie Kokshal-Too z dominującym Kyzyl Asker.

W podróży

Do Biszkeku (stolica Kirgistanu) docieramy 30 lipca. Zmęczeni podróżą, odwiedzamy agencję Dostuck Trekking, w której załatwiamy konieczne formalności. Następny dzień spędzamy na zakupach żywności (Bazar Osh), i innych potrzebnych nam do życia gadżetów (m.in. namioty bazowe i lokalne piwo na podróż). Wreszcie, pierwszego sierpnia, głodni górskich przygód, wyruszamy w drogę.

Mimo, że od celu dzieliło nas jedynie 300 kilometrów, podróż trwała aż dwa dni. Jak to możliwe? Otóż, przeszło 90% terenów Kirgistanu to góry, a uśredniona wysokość wynosi aż 2700 m. Niby nic wielkiego, gdyby nie to, że przez całą podróż, podczas długich podjazdów, borykamy się z poważną awarią samochodu i koszmarnymi drogami. Przegrzewająca się pompa paliwa odcinała dopływ benzyny, a wiadomo, że bez „spręża” nie ma postępów. Szczęśliwie Wiktor, nasz doświadczony biesiadnik i kierowca, i tu daje sobie radę. Prostą, acz skuteczną techniką polewania pompy wodą (dostęp do silnika z kabiny kierowcy), dowozi nas szczęśliwie do Narynia. Następnego dnia, po nocy spędzonej w hotelu, przedzierając się przez trzy posterunki wojskowe, docieramy w dzikie ostępy Zachodniego Kokshal Too.


Tymczasowa baza w dolinie Ak-Su. W tle pasmo Borkoldoj.

Działalność górska

Trzeciego sierpnia, po przeprawie przez trzy rzeki, zakładamy bazę na wysokości ok. 3800 m, i zaczynamy powoli przenosić część bagażu do depozytu (w połowie drogi) i na lodowiec, do bazy wysuniętej na wys. 4271 m (transport wyposażenia zajmuje nam 5 dni).


Baza wysunięta (4271m). W tle z prawej Nocny Motyl (5056m).

W trakcie zakładania bazy okazuje się, że nasz telefon satelitarny nie funkcjonuje. Szóstego sierpnia, wykorzystując „restowe” popołudnie w obozie bazowym i łapiąc się ostatniej deski ratunku, postanawiamy wejść na pobliski szczyt, i tam utrwalić na filmie operację „sputnikowa nadzieja” (poszukiwanie zasięgu telefonu na grani). Wiadomo: strzeżonego sakwa pełna – to nie my zepsuliśmy. Podobno, w niekorzystnych warunkach (np. głębokie doliny), satelity mogą być przesłonięte przez okoliczne szczyty. Niestety, po raz kolejny, nadzieja okazała się matką głupich, ale nie do końca. Bowiem, jeszcze tego samego dnia, po bezowocnej walce z telefonem, korzystając z okazji, że jestem już na grani, ruszyłem samotnie na pobliskie szczyty. Wszedłem na dwa dziewicze wierzchołki o wysokościach: 4371 m (nazw. Sputnikowa Nadzieja) oraz 4564 m (nazw. Długa Szpica).

Następnego dnia, finalnie, zaczynamy przenosić się do bazy wysuniętej. Wieczorem, skonsternowani niedziałającym telefonem, i świadomi, iż trzytygodniowe milczenie to znak dla rodzin, żeby uruchomić machinę ratunkową, postanawiamy wysłać Kubę Wronę i Tomka Owerko na wycieczkę do pograniczników (ok. 40 km marszu). Misja: wysłać wiadomość, że nie będzie wiadomości.

Nocny Motyl

9 sierpnia, gdy chłopaki toczyli horyzontalny bój w rozległej dolinie Ak-Su, dla nas rozpoczynało się to, po co tu przyjechaliśmy – wertykalny lód, chłód. Na pierwszy ogień poszedł dziewiczy wierzchołek o wysokości 5056 m (cel aklimatyzacyjny), który jednogłośnie uznaliśmy za wizytówkę doliny. Do wspinaczki wybraliśmy wschodnią grań, która po kilku godzinach podchodzenia lodem i zmrożonym śniegiem, wyprowadziła nas pod przedwierzchołek. Niestety, z uwagi na sporej wielkości nawisy śnieżne, poruszanie się granią było niemożliwe. Na domiar złego, zbyt późno rozpoczęta wspinaczka, bezchmurne niebo i chyba z 30 stopni Celsjusza, sprawiło, że „beton” zamienił się w rozmiękły śnieg. Mimo to, wciąż wierząc w sukces, pokonujemy kłopotliwe śnieżne żeberko i docieramy do wyraźnej przełęczy.


Pierwsza próba ataku na Nocnego Motyla (5056m). Piotr Picheta i Jakub Gałka na wschodniej grani.


"Mokry śnieg zmusza nas do odwrotu." Oktawian Cież i Piotrek Picheta poniżej przedwierzchołka.

Stąd droga na wierzchołek jest już prosta (ok. 150 m trawersem w górę). Niestety, z wielkim oporem, dociera do nas smutna prawda. Jest lawiniasto, wierzchołek to jedna wielka deska śnieżna, a robi się jeszcze cieplej. Z trudem powstrzymując „spręża”, rozpoczynamy szybki wycof południową ścianą. Gdy jesteśmy już u podnóża ściany, niespodziewanie dopada nas zamieć śnieżna. Silny wiatr i widoczność na kilka metrów utwierdza nas w słuszności odwrotu, ale mimo wszystko, gorycz porażki pozostaje. W przygnębieniu wracamy do obozu. Kilka dni później ponawiamy atak – już skuteczny. Wówczas, na wierzchołku meldujemy się o 8 rano, po kilkugodzinnej wspinaczce południowym kuluarem (lód i śnieg) w składzie Mariusz Norwecki, Tomek Owerko, Piotrek Picheta i Kuba Wrona.

Góra, z uwagi na jej piękno i towarzyszącą nam na lodowcu ćmę (sic!), po dyskusjach, otrzymuje nazwę, „Nocny Motyl”.


Tomek Owerko i Mariusz Norwecki na szczycie Nocnego Motyla (5056m).

Dziewiczy Pik Ujgur (4979 m, z lewej) oraz wizytówka doliny: Nocny Motyl (5056 m) widziane z ABC.

Kruczy Szczyt i Skalny Koń

12 sierpnia, o godz. 4 nad ranem, rozpoczynamy (w zespole trójkowym: Oktawian Cież, Jakub Gałka, Piotrek Picheta) atak na wierzchołek (ok. 5370 m), który do złudzenia przypomina tatrzańskiego Kościelca.

Kruczy Szczyt (ok. 5370 m) od północnego zachodu .

Celem naszym jest zachodnia grań, która wydaje się być logiczną linią. Szybko jednak okazuje się, że wspinaczka nie będzie łatwa. Cienki lód, ukryty pod warstwą niezwiązanego śniegu, nie ułatwia nam zadania. Asekuracja staje się kłopotliwa, skała jest bardzo krucha a trudności zaczynają rosnąć. Po jakimś czasie, lawirując między północną a południową ścianą docieramy do wyraźnego progu, na którym zastajemy mikstowe trudności. Po pokonaniu, jak się wydawało, kluczowego miejsca, na swojej drodze napotykamy kolejne progi, aż do wyraźnej ścianki, będącej podstawą kopuły szczytowej. Ostatni, sześćdziesięciometrowy wyciąg pokonujemy w zapadających już ciemnościach.

Za nami kilkanaście godzin wspinaczki i pięć załamań pogody. O godzinie 22, nie wierząc już w sukces, zaczynamy odwrót. Na domiar złego, po zjazdach u podnóża spiętrzenia okazuje się, że nie jesteśmy wstanie odzyskać lin. Po bezowocnej walce z ostrymi łupkami tniemy tyle ile się da (30 m), i zaczynamy zejście stromym, lodowym żlebem (ok. 300 m). Droga powrotna okazuje się istnym koszmarem, bowiem, lodowiec, mocno ponacinany szczelinami, zmusza nas do ciągłej czujności. Trudności potęguje jeszcze otępienie wywołane zmęczeniem, i słabe światła czołówek. W trakcie drogi, Oktawian zalicza poważną wpadkę do szczeliny (znika nam z oczu), ale na szczęście, kończy się tylko na strachu – wychodzi o własnych siłach. W obozie meldujemy się po 27 godzinach akcji. Wyczerpani, zjadamy po batonie i zapadamy w długi, pełen majaków sen.

Zachodnia grań i droga wycofu po nieudanym ataku na Kruczy Szczyt (ok. 5370 m).

Kilka dni później ponawiamy atak. Tym razem dzielimy się na dwa dwójkowe zespoły i rozdzielamy cele. W czwórkę wspinamy się na wysoko zawieszony lodowiec, który rozdziela oba szczyty, i gdy już jesteśmy w kotle między szczytami, nasze drogi się rozchodzą. Oktawian Cież i Jakub Gałka atakują północną ok. 700-metrową lodową ścianę Kruczego Szczytu, a ja z Mariuszem sąsiedni szczyt o wysokości 5186 m (wg mapy AAJ). Na wierzchołek wspinamy się bez większych problemów. Szybko jednak odkrywamy że to tylko pozornie najwyższy punkt, bowiem, po przejściu okrakiem „skalnego konia”, na odbiorniku GPS odnotowujemy wysokość wyższą o kilka metrów. Wierzchołek otrzymuje nazwę „Skalny Koń”, na cześć techniki jaką musieliśmy użyć, i z uwagi na przyklejony do skały nawis, który do złudzenia przypominał siodło.

Mariusz Norwecki na szczycie Skalnego Konia (5186 m). W tle z prawej pn ściana Kruczego Szczytu.


Oktawian Cież i Jakub Gałka w dolnej partii pn. ściany Kruczego Szczytu.

Tymczasem, gdy my zaczynamy schodzenie, w ścianie wspinają się już Oktawian i Jakub:

„Miała to być dla nas największa przygoda tego wyjazdu i rzeczywiście tak było. Dolna partia ściany, choć jeszcze niezbyt trudna, sprawiała problemy w asekuracji. Pod grubą warstwą firnu nie mogliśmy się doszukać dobrego lodu. Na szczęście po kilku długościach liny pokonanych z lotną i niestety słabą asekuracją docieramy do sekcji z większą ilością grubego lodu. Nasza linia wiedzie prosto do góry, w kierunku mikstowego progu, który wydaje się być stosunkowo wkaszalnym wejściem w kopułę szczytową. Za naszymi plecami, po przeciwnej stronie doliny, obserwujemy działania Piotrka i Mariusza na grani „Skalnego Konia”.

Kontynuujemy wspinaczkę aż do progu w podstawie kopuły szczytowej. Kilka razy obrywam spadającym lodem – prezenty od Oktawiana. Po krótkiej walce Oktawian pokonuje mikstowy próg i ze sporym run-outem szuka grubszego lodu na stanowisko. Na szczęście skutecznie. Zadowoleni z siebie nie wiemy, że wyżej kiepskie warunki śnieżne znacznie spowolnią nasze działania i dadzą nam nieźle w kość. Po długim wyciągu w stromym lodzie przekopuję się przez nawis w grani wieńczącej kopułę szczytową, ściągam Oktawiana z dziury w śniegu i w głębokich zaspach napieramy do oddalonego o 100m szczytu. Wierzchołek osiągamy o zmroku i po krótkiej chwili, lekko zestresowani okolicznościami, zaczynamy zjazdy linią drogi. Każde kolejne stanowisko jest rytuałem: 2 śruby, Abałakow, asekuracja, zjazd, lina schodzi, …, 2 śruby, Abałakow… tracimy rachubę który to już raz. Po ok. 15 takich sekwencjach mijamy w środku nocy szczelinę brzeżną i osiągamy lodowiec. Napięcie opada i już bez przeszkód schodzimy do namiotów.”


Skalny Koń (5186 m, z lewej), Kruczy Szczyt (ok. 5370 m, w środku) z zaznaczonymi drogami wejść. W tle po prawej masyw niezdobytego Piku 5632 m.

WARUNKI WSPINACZKOWE

W dolinie Dzhirnagaktu, podczas wszystkich wspinaczek towarzyszyła nam, niestety, wyjątkowo krucha skała metamorficzna. Jakakolwiek asekuracja ze skały była w zasadzie niemożliwa. Z zazdrością patrzyliśmy na lity granitowy masyw Kyzyl Asker w sąsiedniej dolinie. Również lód, na skutek dość wysokich temperatur i silnej operacji słonecznej w wielu przypadkach pozostawiał wiele do życzenia. Często znajdował się on pod warstwą słabo związanego śniegu i był na tyle cienki, że śruby udawało się wkręcić tylko do połowy.

Pogoda w rejonie była bardzo niestabilna. Mimo, że większość czasu było słonecznie, gwałtowne zjawiska (śnieżyce, deszcze, burze,) nie były rzadkością. Tylko podczas jednej wspinaczki odnotowaliśmy aż pięć załamań pogody. W ciągu dnia, często dominowała mocno dodatnia temperatura, która uniemożliwiała bezpieczną wspinaczkę. Z tego względu, większość wyjść miała miejsce w nocy.

Męczące były również częste ataki fenowego wiatru, który nie tylko powodował znaczne ocieplenia ale także łamał chińskie namioty kupione w Biszkeku.

Lodowce okazały się dość zdradliwe. W wyższych partiach większość szczelin, w które od czasu do czasu wpadaliśmy, zakryta była cienką warstwą śniegu. Najczęściej jednak nie miały one wielkich rozmiarów.


Ekipa KW Kraków w ABC

Podsumowanie

Podczas całego pobytu w dolinie Dzhirnagaktu przeprowadziliśmy wiele udanych wspinaczek. Łącznie, weszliśmy na 12 wierzchołków (3 pięciotysięczniki, 4 wysokie i 5 niskie czterotysięczniki). Cel główny, tj. Pik 5632 m niestety nie został zdobyty. Zagrożenia obiektywne (m.in. wiszące seraki), oraz kilka innych czynników, sprawiły, że niezaatakowaliśmy tego wierzchołka.

Według naszych informacji, z tych dziesięciu szczytów, aż osiem (w tym wszystkie 5-tysięczniki) było dziewiczych, zatem wyprawę tą uznaliśmy za całkowicie udaną. W dolinie pozostały 4 niezdobyte góry, w tym dwie 5-tysięczne. W trakcie wyjazdu zebraliśmy bogaty materiał fotograficzny oraz filmowy, który postaramy się wkrótce zaprezentować.

Chcielibyśmy podziękować Fundacji im. Anny Pasek za pomoc w organizacji bezpiecznej wyprawy wyprawy, firmie Larix za wsparcie sprzętowe (Odlo, Uvex, Viking, Meindl) a także: Monkey’s Grip, Lyofood, Kasi Kowalskiej, Eksplo oraz Centrum Kształcenia i Szkolenia.

Zapraszamy także na oficjalną stronę wyprawy: www.kokshal2010.pl.

WYKAZ ZDOBYTYCH SZCZYTÓW, PRZEŁĘCZY

Lp.

Szczyt

Wysokość

Status

Kto

Uwagi

1

Nocny Motyl

5056

Dziewiczy

O. Cież
J. Gałka
M. Norwecki
P. Picheta

Wspinaczka zakończona poniżej wierzchołka. Wschodnia grań.

2

Nocny Motyl

5056

Dziewiczy

T. Owerko
M. Norwecki
P. Picheta
K. Wrona

Szczyt zdobyty
południową ścianą.
Ostatni na zachód 5-tysięcznik Tien-Szanu.

3

Kruczy Szczyt

ok. 5370

Dziewiczy

O. Cież
J. Gałka
P. Picheta

Wspinaczka zakończona poniżej wierzchołka. Zachodnia grań – do kopuły szczytowej.

4

Kruczy Szczyt

ok. 5370

Dziewiczy

O. Cież
J. Gałka

Szczyt zdobyty
pn. ścianą, ok. 700m

5

Skalny Koń

5186

Dziewiczy

M. Norwecki
P. Picheta

Szczyt zdobyty
Zachodnia grań

6

Motyla Noga

4865

1. polskie wejście, prawdopodobnie 2. wejście wogóle

J. Gałka
M. Norwecki
P. Picheta

Kopczyk na wierzchołku. Nie ma danych odnośnie nazwy. Szczyt zdobyty.
Nowa droga, zachodnia grań.

7

Pik Kraków

4841

Dziewiczy

J. Gałka,
T. Owerko
P. Picheta

Szczyt zdobyty. Wierzchołek główny – w grani na terytorium Chin. Wejście pn granią.

8

Piramida

4812

1. polskie wejście, prawdopodobnie 2. wejście wogóle

P. Picheta

Szczyt zdobyty
solo, nowa droga

9

Kazalniczka

4786

Dziewiczy

O. Cież
J. Gałka
P. Picheta

Jest to kazalnica, od której zaczyna się zach. grań piku 5370m. Szczyt zdobyty.

10

Pięć Baszt

4711

Dziewiczy

P. Picheta

Szczyt zdobyty
solo

11

Kucyk

4705

Dziewiczy

T. Owerko
P. Picheta

Szczyt zdobyty
Pd kuluar.

12

Efekt Motyla

4602

Dziewiczy

J. Gałka

Szczyt zdobyty
wschodnia grań, od „Diablej przełączki”, solo

13

Długa Szpica

4564

Dziewiczy

P. Picheta

Szczyt zdobyty
solo

14

Pik Sputnikowej Nadziei

4376

Dziewiczy

P. Picheta

Szczyt zdobyty
solo

15

Ujgurska Przełęcz

4631

Dziewicza

O. Cież
J. Gałka
M. Norwecki
T. Owerko
P. Picheta

Przełecz w grani głównej, rozdziela Pik 4979 i Pik 5102, którego szczytowe spiętrzenie znajduje się na terytorium Chin


Schematyczna mapa doliny Dzhirnagaktu. Kolorem czerwonym oznaczono zdobyte przez nas wierzchołki. Zaznaczono również bazę oraz bazę wysuniętą.

Piotr Picheta, Jakub Gałka (KW Kraków)




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    graty~!!! [5]
    zajebiscie ;] dobry wypadzik;]

    22-09-2010
    StIcKI iKi