31 maja 2010 08:01

Premiera "Deklaracji Nieśmiertelności" – wywiad z Marcinem Koszałką

W najbliższy czwartek odbędzie się premiera filmu „Deklaracja Nieśmiertelności” w reżyserii Marcina Koszałki. Prace nad obrazem trwały ponad 3 lata, zdjęcia były kręcone w Tatrach, na Zakrzówku, Jaskini Mamutowej ale również w tak zaskakujących miejscach jak warsztat ślusarski czy pałac w Krzeszowicach. Powstał obraz upamiętniający wspinaczkowe wizje jednego z najważniejszych twórców polskiego wspinania sportowego czyli Piotra „Szalonego” Korczaka. Oto rozmowa z reżyserem podsumowująca pracę nad tym niezwykłym filmem.

Piotr Turkot (wspinanie.pl): Pytanie – Kiedy będzie miała miejsce premiera filmu „Deklaracja Nieśmiertelności” weszło już do kanonu środowiskowych pytań :-) Prace nad tym obrazem rozpoczęliście ponad 3 lata temu, czy to zatem najdłużej przez ciebie robiony film?

Marcin Koszałka: Filmy generalnie robi się długo, ale ten faktycznie powstawał najdłużej. To wynikało z wielu czynników, m.in. z tego, że film powstał dzięki pomocy wielu ludzi, którzy pomagali nam nie tyle na planie, ale dali nam za darmo sprzęt, wielkie upusty w laboratorium. Ten film nie powstałby za pieniądze, jakie mieliśmy na niego przeznaczone. Pierwszym powodem tak długiej produkcji były problemy finansowe, i co za tym idzie starania, aby obraz powstał w takiej formie, w jakiej chciałem. Tzn. aby został nakręcony na taśmie 35 mm, co obecnie jest rzadkością. Nie robi się bowiem w Polsce filmów dokumentalnych na trzydziestce piątce. To determinowało tak długi okres, jaki poświęciliśmy na zdjęcia.


Na planie filmowym – Marcin Koszałka i Piotr Korczak (fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

A druga sprawa to rzeczywiście koncepcja, która się zmieniała – ciągłe czułem jakiś niedosyt, bo nie chciałem zrobić filmu jedynie dla środowiska wspinaczy. Ale ja chciałem zrobić film, który nie będzie rodzajem „wspinaczkowego filmu pornograficznego”, pełnego scen wspinaczkowych.

To miał być film, który powie coś o człowieku, będzie zawierał aluzję w ogóle do naszego życia. Może historia Piotrka „Szalonego” Korczaka tu pokazana, będzie historią innych ludzi, niekoniecznie wspinających się. Tak więc dochodzenie do tego wszystkiego było bardzo trudne. Starałem się dodawać również inne wątki, np. śmierć moich rodziców, moje doświadczenia wspinaczkowe, które okazały się pewną pomyłką – wycofałem się z tego, został jedynie jakiś strzęp, sygnał, że ja się kiedyś wspinałem, i że z bohaterem znamy się od lat.

To był zresztą okres, który będę pamiętał do końca życia i będzie on determinował moją postawę. Może to, że ja np. nie odpuszczam na planie filmowym i często nie ma takiej możliwości, żeby czegoś nie zrobić, choć jest np. 3 w nocy. A wynika to właśnie z tego, że dostałem w dupę gdzieś tam w górach i te góry mnie czegoś nauczyły. Tego nigdy nie zapomnę.

Ostatni element tej układanki związany jest z Piotrkiem, który jest trudnym partnerem – często się kłóciliśmy, było sporo konfliktów, ale wydaje mi się, że twórczych. Ja to odbieram teraz pozytywnie, bo dla mnie jeżeli bohater nie jest wkurwiony, jeżeli bohater nie walczy, to nie da się zrobić filmu. Konflikt determinował pracę i pokazywał, że Szaleńcowi na tym bardzo zależało. On wiedział, o co on gra – on po prostu gra o nieśmiertelność.

Zostałeś określony kiedyś w prasie jako ten, który „potrafi odnaleźć klucz do wnętrza poharatanej psychiki”. Czy Piotrek jest faktycznie takim bohaterem? W środowisku postrzegany jest często jako osoba dokonująca jakiejś formy autokreacji.

Ten film będzie właśnie takim przełożeniem prawdy, jaka o nim krąży w środowisku, i którą on sam wokół siebie tworzy. To jest film o człowieku, który się kreuje. Ten obraz ma w ogóle przestrzeń kreacyjną. Większość scen jest wykreowana, to nie są sceny podglądane. Jedynie wspinanie jest rejestrowane naturalnie, dzieje się naprawdę. Wszystkie inne sceny są wymyślone przeze mnie, przez Piotrka, na potrzeby filmu.

Tak więc jest to dokument kreacyjny i jednocześnie kompatybilny w pewnym stopniu z jego życiem, w którym on sam się kreuje. Są tam również pewne elementy dramatyczne, które rozbijają tę powłokę, nie tyle sztuczności, co autokreacji. I one są bolesne, wydaje mi się, że Piotrek po latach potrafił znaleźć dystans, że mówi wprost do mnie, do widzów, do nas – o starości, o śmierci, o końcu kariery, o tym co będzie kiedyś, kiedy już nie będzie mógł się wspinać. Tak więc mówi o rzeczach, które czekają wszystkich młodych wspinaczy, ale oczywiście nie tylko wspinaczy, normalnych ludzi. Mówi bowiem o tej bocznicy życia, o pewnym niespełnieniu, o tym, że otarł się kiedyś o wielki wspinaczkowy świat – zajął np. 4 miejsce w zawodach PŚ w Madonna di Campiglio w 1990 roku.

W jego wypowiedziach pojawiają się sentymenty, powraca do tego czego już nigdy nie będzie, że nie zrobi już dróg, które kiedyś przechodził, i że z roku na rok będzie coraz gorzej. On się przed tym broni, uważa, że ja go upokarzam, że pokazuje go jako dziada, dziada którym kiedyś będzie. Bo to jest również film o tym, co będzie i co jest nieuniknione. Zatem wydaje mi się, że ta cała kreatywność tego filmu spowoduje, że nie zobaczymy w nim prawdziwego Piotrka.

Zobaczymy go takiego, jakiego widzieliśmy go na Koronie, na Zakrzówku, w jego opowieściach. Zobaczymy człowieka, który kreuje swoje życie. Ale z drugiej strony zobaczymy pewną prawdę, która jest bólem istnienia.


Za kamerą w pałacu w Krzeszowicach (fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Cała Twoja twórczość dokumentalna opiera się na wyrazistych bohaterach, którzy doznają pewnego rodzaju przemiany, dla jednych jest ona terapeutyczna, dla innych niszcząca. Czy wg ciebie Piotr będzie beneficjentem tego obrazu, czy też może stracić w oczach środowiska?

Piotrek jest dla mnie wspaniałym bohaterem, mimo tego, że się kłóciliśmy na planie i mieliśmy wiele konfliktów. Ja go bardzo lubię i szanuję. To był dla mnie zawsze bohater sportowy, co również jest tematem filmu – spotykam w nim swojego mistrza. Zresztą w filmie pada kwestia, że po latach spotyka się dwóch ludzi – filmowiec, który już nie jest wspinaczem, a w latach młodości nie był w stanie osiągnąć wspinaczkowego poziomu Piotrka. A teraz robi film o byłym mistrzu – zatem spotyka się człowiek, który chciał być mistrzem, ale nim nie został i spotyka się mistrz, który już teraz przestaje być mistrzem.

Jest to dość interesujące spotkanie i dlatego uważam, że Piotrek jest niezwykle ciekawym bohaterem. Co istotnie, on jest również współtwórcą tego filmu, wiele pomysłów zawdzięczam również jemu. Naprowadził mnie na pewne sprawy.

Takim najważniejszym elementem, który może być kontrowersyjny dla środowiska wspinaczkowego i wydaje się, że może wywołać pewien atak jest to, że wypunktowaliśmy bardzo mocno akcent sztucznych dróg – preparowania i konstruowania przez Piotrka dróg wspinaczkowych.

I tak naprawdę, gdy będzie to oglądał laik, który nie zna Piotrka i nie wspina się to wywnioskuje z tego filmu, że Piotrek wszystkie drogi wymyślił i później stworzył. On jednak robi to świadomie i jest gotowy na starcie, bo ta konfrontacja na pewno nastąpi. Będzie do końca bronił swojej idei, niczym kapitan Raginis, który bohatersko bronił się pod Wizną i na końcu zamiast się poddać, popełnił samobójstwo.

Ten film jest zatem deklaracją nie tylko nieśmiertelności, ale także deklaracją pewnej idei, że wspinanie jest po prostu konstruowaniem – pokonywaniem toru przeszkód, który najpierw trzeba sobie zaprojektować. Oczywiście to jest niesłychanie kontrowersyjne dla środowiska wspinaczkowego – dla wielu nie do przyjęcia – ale dla laików będzie to oryginalny pomysł bohatera filmu.

Ja z kolei nie chcę wchodzić w sprawy związane z etyką, nie chcę analizować, co jest we wspinaniu etyczne, a co nie. Czy np. drajtooling, używanie super doskonałych dziabek itp. jest fair. Tych tematów jest bardzo dużo i można by je analizować w nieskończoność. Ja tylko pokazałem pewną postawę człowieka, który jest wierny swojej idei do końca.


Sięgnięcie w cruxie na „Nieznośnej Lekkości Bytu” (fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Ale wydaję się, że od etyki nie da się uciec. Twoje filmy czasami oceniają inni filmowcy, zastanawiając się nad twoim sposobem robienia filmów, nad zakresem kreacji w dokumencie, nad wpływaniem na bohaterów. Jednym słowem pojawią się czasem zarzuty o przekraczanie dopuszczalnych granic. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku Piotrka. Można powiedzieć, że się dobrze dobraliście :-) Jak Ty zatem reagujesz na różne zarzuty i krytykę, bo jak widać na Piotrka nie mają one większego wpływu?

Twórca nie może ulegać krytykom – w przeciwnym razie byłby to twórca bez jaj. Z kolei z twórcami jest tak, że rzadko komentują dzieła innych reżyserów. Rzadko zdarzają się takie sytuacje, jak to np. zrobił Wojtek Kurtyka, udzielając wywiadu dotyczącego kontrowersyjnej Jedynki. To musiałaby być niezwykle poważna sprawa. Można by to porównać do komentarzy niektórych reżyserów w sprawie filmu Ewy Stankiewicz „Solidarni 2010”.

Odezwali się, bo uznali, że jest to ważna sprawa, tak jak autorytet w postaci Wojtka Kurtyki odezwał się w kwestii Jedynki. Nie chcę tutaj wyrokować, czy to jest dobre czy złe, ale mówię o pewnym mechanizmie. Tak samo jest bowiem w filmie, tylko sytuacje ekstremalne powodują, że pojawiają się oceny twórców wygłaszane przez twórców. Najczęściej się tych sądów nie wydaje, pozostają one w gestii krytyków filmowych. A to, co oni sobie piszą mnie nie interesuje, chociaż ja akurat nie mogę narzekać na krytykę, bo akurat recenzje moich filmów są jak na razie dobre :-)

Miałem kilka konfliktów ze starym pokoleniem twórców, np. Marcelem Łozińskim, który mnie atakował za etykę i moralność, jako reżyser ze starej szkoły filmu dokumentalnego. Ale na festiwalu w Helsinkach parę miesięcy temu doszło do pojednania – przeprosił mnie. Co nie znaczy, że dalej nie ma zastrzeżeń do mojej twórczości, pewnie będzie je miał zawsze, ale on powiedział – i za to go cenię – że przesadził w atakowaniu mnie.

Wg mnie to twórca powinien sobie sam wyznaczać granice, a tym, co je determinuje powinna być własna etyka. Drugą ważną rzeczą – chyba najważniejszą w dokumentalnym filmie – jest to, aby nie spieprzyć komuś życia. Tzn. żeby twojemu bohaterowi po emisji filmu nie wywróciło się życie do góry nogami, żeby nie było tak, że będzie skończony, odwróci się od niego całe środowisko.

Dlatego również w przypadku tego filmu odbyła się kilka dni temu swoista kolaudacja – działo się to wszystko rzutem na taśmę, bo właśnie powstaje ostateczna kopia kinowa – z udziałem Piotrka, który ją zaakceptował. Dla mnie najważniejsze jest to, że on nie ma do mnie pretensji, uważa, że ten film nie zniszczy mu życia, nie skompromituje go. Choć pewnie liczy się z atakami – wcale się zresztą nie dziwię i to rozumiem. Istnieje ogromna rzesza wspinaczy, która występuje przeciwko Piotrkowi, ma pretensje, że wiercił, przykręcał, że modyfikował drogi. Bo przecież za 20, 30 lat będą takie pokolenia, które przeszłyby te drogi bez ingerencji w rzeźbę.

To są dywagacje prosto z forum wspinanie.pl, ale zastanawiałem się dlaczego ten film może rozpalić bardziej tę kontrowersję, zwiększyć atak środowiska przeciwko tej formie sztucznego preparowania dróg. Otóż dlatego, że film pokaże tę ideę w szerszej perspektywie, to już nie będą tylko dywagacje na forum, ten przekaz popłynie w świat. Film będzie bowiem pokazywany w Telewizji Polskiej, będzie można włączyć telewizor w każdym polskim grajdole i go zobaczyć.

Niebezpieczeństwo jest zatem takie, że to się może wymknąć spod kontroli, że przekroczy to środowiskowe forum i odbije się szerszym echem. Mogą się znaleźć młodzi wspinacze, którzy stwierdzą, że jest to niesamowity koleś i, że można też tak robić jak on. To są oczywiście spekulacje.

To jest ciekawe. Ale wydaje mi się, że ten film może być bardziej dokumentacją pewnego stanu sprzed lat. Wszak Piotrek odwołuje się w tym filmie do czasu, kiedy był najlepszy, kiedy tworzył swoje najtrudniejsze drogi. Teraz już tylko broni tej idei, która z perspektywy czasu jest mocno kontrowersyjna. Zobaczymy zatem, czy dokument może przywrócić do życia ideę, która jest już archaiczna, która odeszła na swoje miejsce w historii polskiego wspinania.

Ja wybrałem bohatera celowo, przyjaźnię się z Piotrkiem od lat, i jak bym wybrał super etyka to byłby film o super etyku. Tutaj jednak mamy inną sytuację, ten film po prostu nie mógł być inny. Opowiada on o bohaterze, który taki jest. Dlatego ten film jest również wykreowany wizualnie, bo to jest obraz o kreatorze, który nie tylko kreuje ścianę ale również swoje życie.

Wspomniałeś o kreacji obrazu, gdzie indziej mówiłeś o plastyczności dokumentu. Czy ten film będzie inny pod tym względem?

Jako operator filmowy zawsze mam wielką ochotę, aby film miał dobre zdjęcia, żeby były one klasyczne, malarskie. W dokumencie często jest na to mała szansa. Bo zwykle rejestrowane wydarzenia dzieją się szybko, a trzeba robić dużo materiału. „Deklaracja Nieśmiertelności” nie jest dla mnie ważnym filmem tylko dlatego, że wracam do swojej młodości, sentymentalnej przeszłości, bo jednak wspinanie odegrało w moim życiu ważną rolę.

Ale ten film jest również dla mnie ważny z drugiego powodu – polski film dokumentalny wizualnie się skurwił. Weszły nowe kamery cyfrowe, teraz praktycznie telefonem komórkowym można nakręcić zdjęcia. To wpływa na pewne niechlujstwo. Jeżeli ktoś ma nieograniczone możliwości zapisu, może rejestrować w nieskończoność materiał swoją małą, lekką kamerką cyfrową, to po prostu nie szanuje tego formatu, nie szanuje tego nośnika, i co za tym idzie obrazu.

Taki niechlujny styl można zauważyć również w dokumencie światowym. Zniszczył on dawną ideę taśmy filmowej. Bo dlaczego na taśmie filmowej zawsze to wyglądało dobrze? Dlatego, że jak ktoś brał ciężką kamerę i miał drogi negatyw, to nie mógł kręcić dużo, zatem myślał o każdym ujęciu. Analizował, czy nacisnąć kamerę, czy ją wyłączyć. Był przygotowany, kombinował. I dlatego te obrazy dawnej szkoły filmowej – Kieślowskiego, Karabasza – są tak wizualnie interesujące, bo oni tak pracowali. Teraz już tego nie ma.

I dlatego chciałbym, żeby ten film był pewnego krzykiem przeciwko skurwieniu filmu dokumentalnego. Może się on podobać lub nie, natomiast nikt nie powinien wyjść z kina po premierze i powiedzieć, że obejrzał złe zdjęcia. Musieliśmy dopracować je do perfekcji operatorsko, wizualnie. Dokument powinien być fotografowany, dobrze fotografowany.

Wspomniałeś, że końcówka filmu to jest już pewnego rodzaju pornografia warsztatowa, co to znaczy?

Może nie pornografia. Chodzi raczej o to, że pewne rzeczy wychodzą na wierzch. To nasze główne spotkanie prowadzi do tego, że on zdaje sobie sprawę, że ja go tym filmem upokarzam. A przecież on nie jest jeszcze takim dziadem, jak to może z tego filmu wynikać – jest w nim np. konfrontacja z Kingą Ociepką, która robi drogę, z której Szalony odpada, nie może jej przejść. Jest to przecież pewne upokorzenia dla sportowca, dawnego mistrza. Sam fakt, że jakaś młoda dziewczyna (która jest oczywiście wspaniałą sportsmenką) przechodzi tę drogę z łatwością, a on sapie i łapie blok za blokiem.

Piotr ma do mnie zastrzeżenia, że ja go ukazuje jako sportowca skończonego. I pewnym sensie słusznie. Bo to przecież jeszcze nie teraz, to przyjdzie później. Ale nie dociera do niego, że tak będzie. Z drugiej strony wchodzi w to, bo to właśnie kino jest wartością, którą ludzie zapamiętają. Tu ma rację. Podpisał cyrograf z diabłem, w tym przypadku z kinem. Ja mu daję ten cyrograf.

To nie jest tylko film o Korczaku, pewnej idei i odjechanym facecie. To jest też film o iluzji, o tym, że my w tej iluzji żyjemy. Taką iluzję ma także Piotrek – ma przeświadczenie iluzorycznej wiecznej młodości. Na tym polega dramat.

Jakbyś w kilku słowach chciał zachęcić naszych czytelników do wybrania się na film?

Nie tyle zachęcić, ile raczej przeprosić, że to nie jest do końca film wspinaczkowy :-) Jest w nim kilka fajnych górskich scen, jedna w Tatrach…, ale niektórzy mogą poczuć duży niedosyt. Mam nadzieję jednak, że dla wielu jest to na tyle intrygująca sprawa, że będą chcieli ten obraz zobaczyć.

***

Premiera filmu Marcina Koszałki Deklaracja Nieśmiertelności odbędzie się podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego (31 maja – 6 czerwca). Pokaz główny konkursowy oraz spotkanie z twórcami będzie miało miejsce w kinie Kijów, 3 czerwca o godz. 15. Pokaz dodatkowy zaplanowano w kinie Mikro, 5 czerwca o godz. 13.

Galeria zdjęć z planu filmowego.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Fajny teaser [12]
    Naprawde fajnie sie ten wywiad czyta i szczerze mowiac po…

    31-05-2010
    RockShock