17 maja 2010 08:01

Malanphulan – Bogdan Stefko opisuje swoją próbę

Po raz kolejny wracamy do kwestii trudności w ścianie Malunphalan. Tym razem swoje odczucia ze wspinaczki opisuje Bogdan Stefko, który towarzyszył Wojtkowi Kurtyce podczas pierwszej próby w 1994 roku.

Do tej pory oprócz obszernego wywiadu z Wojtkiem Kurtyką opublikowaliśmy jego dokładny opis trudności oraz dwie odpowiedzi zespołu, również odnoszące się do tej kwestii. [„Ściema Siekierą” – pierwsza odpowiedź zespołu oraz Zespół z Malanphulan – osiągnęliśmy grań!]

—————————-

Osobiście nie chciałem zabierać głosu w dyskusji na temat oceny trudności ściany, jednak po licznych prośbach płynących ze środowiska zdecydowałem się to uczynić. Upoważnia mnie do tego wydarzenie jakim była próba poprowadzenia drogi
na północnej ścianie Malanphulan w towarzystwie Wojtka Kurtyki, która miała miejsce pod koniec grudnia 1994 roku.

Pierwotnym celem naszej wyprawy był lodospad naprzeciw Namche Bazar spadający ze zbocza Kongde Ri. W celu poprawy aklimatyzacji wybraliśmy się do wioski Thame i jej okolice, gdzie przeglądając panoramę Himalajów nasz wzrok przykuła góra o kształcie piramidy [znana dzisiaj jako Malanphulan] i tak też ją nazwaliśmy.


Nowa droga na północnej ścianie Malanphulan, 6573 m

Pod wpływem wrażenia jakie na nas wywarła Piramida, zmieniliśmy plany zarzucając pomysł zrobienia lodospadu na rzecz góry. Po powrocie do Namche udaliśmy się pod Piramidę mając słabą aklimatyzację i ciężkie wory.

Biwak pod ścianą wypadł na wysokości 5350 m n.p.m. według wskazań wysokościomierza. Następnego dnia rano ruszyliśmy do góry. Pierwsze 100 m prowadziło łatwym, wycieczkowym terenem i doprowadziło do śnieżnego kuluaru.

Dopiero w kuluarze związaliśmy się liną. Jego nachylenie wynosiło 60-70°. Prowadzący zakładał tylko stanowiska, gdyż teren nie wymagał niczego więcej. Pierwsze zauważalne trudności napotkaliśmy w tzw. Pralce, gdzie pojawiły się prożki o nachyleniu 70-80°.

W Pralce urobiliśmy dwie długości liny (ok. 5950 m n.p.m.) i ze względu na wolne tempo, wynikające z braku kondycji u mnie, postanowiliśmy zakończyć wspinanie. Z moich obserwacji wynikało, że po kolejnych 30-40 m droga ponownie wchodziła w teren śnieżny i łatwy.

Jedyna rzecz jaka nas niepokoiła, to widoczne w kopule szczytowej połacie szklistego lodu, sprawiające wrażenie wymagających. Był to koniec grudnia i tylko koledzy uczestniczący w wyprawach zimowych wiedzą, jak twardy potrafi być lód powyżej 6000 m w czasie himalajskiej
zimy.

W tym miejscu chciałbym podkreślić, że teren powyżej Pralki wyglądał niewymagająco, ale jako że tam nie byłem, nie mogę wypowiadać się na temat trudności jakie tam rzeczywiście występują.

Stwierdzenie, że wyżej teren wyglądał na niewymagający jest moim subiektywnym odczuciem, a nie faktem potwierdzonym przeze mnie osobiście. Koledzy prowadzący ze mną wywiad prosili o porównanie północnej ściany Malanphulan z jakąś drogą alpejską i wyszło mi na to, że najbardziej zbliżoną do niej drogą, jaką robiłem w Alpach (ale zdecydowanie łatwiejszą) jest Całun na północnej ścianie Grandes Jorasses*.

A teraz najważniejsza kwestia – czy ściana została pokonana? W moim odczuciu – nie! Dobry zwyczaj mówi, że najlepiej jeśli droga kończy swój bieg na szczycie lub, w przypadku mniej ortodoksyjnych wspinaczy, jeśli linia droga połączy się z inną.

Dla obu tych przypadków odpowiedź jest negatywna. Mało tego, nie mamy pewności czy zespół osiągnął grań główną (jeśli się mylę, to przepraszam), więc w świetle powyższych faktów droga nie została skończona.

Bogdan Stefko

Le Linceul (Całun), Grandes Jorasses (4208 m), IV/4, 65°, 750 m do grani Hirondelles, 1100 m do Pointe Walker, tradycyjnie TD+ (film z przejścia), 1. przejście R. Desmaison, R. Flematti, 1968.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    kiedy 'enough is enough'??? [8]
    Wypowiedz Bogdana jest chyba pierwsza, nie tylko prawdziwie merytoryczna, ale…

    17-05-2010
    LWimages