15 lutego 2010 11:33

Rocznica pierwszego zimowego wejścia na Everest

– Halo baza! Halo Andrzej! Czy nas słyszycie?
– Tak, gdzie jesteście? Halo, halo!
– A zgadnijcie?!
– Halo! Halo!
– Jesteśmy na szczycie!!

Tak Krzysztof Wielicki relacjonował radiotelefoniczną rozmowę Leszka Cichego z bazą w momencie, który przeszedł do historii alpinizmu światowego. Była godzina 14.30 dnia 17 lutego 1980 roku, a obydwaj Polacy stali na wierzchołku najwyższej góry naszego globu, na wysokości 8848 m.

Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po zdobyciu Everestu (fot. Bogdan Jankowski)

Zdobywcy Everestu – Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy – z tortami (fot. Bogdan Jankowski)

Zanim jednak doszło do tego wydarzenia, zanim osiągnięty został największy sukces polskiego alpinizmu, trzeba było doświadczeń kilku pokoleń, mobilizacji polskiej czołówki himalajskiej, ogromnego wysiłku organizacyjnego, ale przede wszystkim inicjatywy, energii i uporu tego wyjątkowego człowieka, jakim był Andrzej Zawada. Już w 1973 roku poprowadził wyprawę, która dokonała pierwszego wejścia zimowego na Noszak (7492 m) – najwyższy szczyt Hindukuszu Afgańskiego. Na szczycie stanęli wówczas Tadeusz Piotrowski i Andrzej Zawada. Był to pierwszy szczyt siedmiotysięczny zdobyty zimą. Od tego momentu Zawada konsekwentnie dążył do zimowej eksploracji Himalajów, a szczególnie do zimowego wejścia na Everest.

W 1974 roku nie powiodło się zimowe wejście na Lhotse (8501 m), jednak wysokość wówczas osiągnięta przez Zawadę i Zygmunta A. Heinricha – 8250 m – była obiecująca i pozwalała myśleć realnie o wejściu na Everest. Zdobyto kolejne doświadczenia i rozpoznano teren.

W marcu 1979 roku władze Nepalu zezwoliły polskiej wyprawie narodowej na zaatakowanie w następnym roku, przed monsunem, południowego filara Everestu. Jednak dla Andrzeja Zawady był to cel drugoplanowy. Nadal starał się on o uzyskanie zgody na zimową działalność na Evereście. Problem był natury formalnej i dyplomatycznej – władze nepalskie uznawały tylko dwa sezony: przedmonsunowy i pomonsunowy. Trzeba było je przekonać, że zimowa wspinaczka w Himalajach jest możliwa i przy dobrym przygotowaniu kondycyjnym i sprzętowym nie bardziej niebezpieczna, zarówno dla alpinistów jak i nepalskiego personelu pracującego dla wyprawy. W tym celu już w listopadzie 1977 roku Andrzej Zawada poleciał do Katmandu. Grunt pod rozmowy w Ministerstwie Turystyki przygotował szef polskiej placówki dyplomatycznej w Nepalu, minister pełnomocny Andrzej Wawrzyniak. Nie udało się to od razu. Nepalczycy zwlekali, wydając najpierw pozwolenie na sezon wiosenny. Wreszcie 22 listopada 1979 roku zapadła korzystna dla Polaków decyzja – w Himalajach Nepalu otwarto sezon zimowy i polska wyprawa narodowa jako pierwsza otrzymała zezwolenie na zaatakowanie Everestu.

Mount Everest od południowego zachodu (fot. Krzysztof Wielicki)

Mount Everest od południowego zachodu (fot. Krzysztof Wielicki)

Zezwolenie opiewało na klasyczną drogę od Południowej Przełęczy w okresie od 1 grudnia 1979 do 28 lutego 1980. Ustalając taki, a nie inny okres działalności zimowej Nepal kierował się różnymi względami, ale chodziło między innymi o to, żeby wyprawa zimowa opuściła góry nim przybędzie wyprawa wiosenna. Dla Polaków, którzy mieli pozwolenie również na wiosnę, nie zrobiono wyjątku. Mało tego, już w Katmandu Ministerstwo Turystyki Nepalu zwróciło się z prośbą, by akcję zdobywczą prowadzić tylko do 15 lutego, a pozostałe dwa tygodnie zezwolenia przeznaczyć na likwidowanie obozów i karawanę powrotną.

Nadejście pozwolenia na zimę było dla Polaków wielkim wyzwaniem, nie tylko sportowym ale również organizacyjnym. Przyszło ono zaledwie na tydzień przed początkiem ważności. Na szczęście znalazły się pieniądze na szybki transport lotniczy, co uratowało wyprawę. Jednak cenny miesiąc z trzymiesięcznego zezwolenia został stracony. Dopiero 4 stycznia 1980 znaleźli się w bazie wszyscy uczestnicy wyprawy i cały bagaż. Skład wyprawy tworzyli: Andrzej Zawada (kierownik), Józef Bakalarski (film), Leszek Cichy, Krzysztof Cielecki, Ryszard Dmoch, Walenty Fiut, Ryszard Gajewski, Zygmunt A. Heinrich, Jan Holnicki-Szulc, Robert Janik (lekarz), Bogdan Jankowski, Stanisław Jaworski (film), Janusz Mączka, Aleksander Lwow, Kazimierz W. Olech, Maciej Pawlikowski, Marian Piekutowski, Ryszard Szafirski, Krzysztof Wielicki, Krzysztof Żurek. Zaangażowano pięciu Szerpów, którymi kierował sirdar Pemba Norbu.

Uczestnicy wyprawy na Mount Everest w bazie, 1980 (fot. Bogdan Jankowski)

Uczestnicy wyprawy na Mount Everest w bazie (fot. Bogdan Jankowski)

Namiot-mesa w bazie wyprawy na Mount Everest, 1980. Od lewej Ryszard Gajewski, Andrzej Zawada, Leszek Cichy i Jan Holnicki-Szulc (fot. Bogdan Jankowski)

Namiot-mesa w bazie wyprawy. Od lewej Ryszard Gajewski, Andrzej Zawada, Leszek Cichy i Jan Holnicki-Szulc (fot. Bogdan Jankowski)

Podczas, gdy baza się rozbudowywała, część alpinistów pokonywała już Icefall, tę gigantyczną kaskadę nastroszoną lodowymi turniami i pociętą głębokimi szczelinami, Pochłonęła ona już wiele istnień ludzkich, toteż ogromne znaczenie miało dokładne przygotowanie drogi i częste jej poprawianie, gdyż lodospad stale płynął i zmieniał swoją strukturę.


Ubezpieczanie drogi przez lodospad Khumbu – Icefall (fot. Stanisław Jaworski)


Wspinaczka w Ice Fallu (fot. Ryszard Szafirski)

8 stycznia na początku Kotła Zachodniego pod stokami Nuptse stanęły namioty obozu I (6050 m), a już następnego dnia sześcioosobowy zespół prowadzony przez Szafirskiego założył w głębi Kotła obóz II (6500 m). Tak szybkie postępy umożliwiła dobra pogoda i słaby wiatr. Jednak zaledwie w dzień po założeniu obozu II silne porywy zniszczyły jeden z namiotów obozu II.

Akcja rozwijania sieci obozów została przyhamowana, jednak cały czas trwał ruch ładunków przez Ice Fall, w którym pomagał pięcioosobowy zespół Szerpów. Rozległe śnieżno-lodowe płaszczyzny Kotła Zachodniego były pełne zdradliwych szczelin, niejednokrotnie ukrytych pod warstwą śniegu.


Most nad szczeliną (fot. Krzysztof Wielicki)

15 stycznia Pawlikowski i Żurek założyli obóz III w ścianie Lhotse na wysokości 7150 m. Podczas tego wyjścia okazało się, że ściana Lhotse jest jedną szklaną górą. Zimowe wiatry ogołociły stoki ze śniegu, odsłaniając żywy lód. Jednocześnie w drugiej połowie stycznia warunki atmosferyczne uległy zdecydowanemu pogorszeniu. Nasilił się mróz i huraganowe wiatry.

Na przebycie 750 metrów, dzielących obóz III od Przełęczy Południowej, wyprawa straciła prawie miesiąc a w bojach wykruszyła się połowa zespołu! 23 stycznia nie powiodła się próba czwórki w składzie: Cichy, Heinrich, Holnicki i Wielicki. W dwa dni później kolejna próbę dotarcia na Przełęcz podjęli Pawlikowski i Żurek. Jeden z podmuchów wiatru dosłownie uniósł w powietrze wspinającego się po poręczówkach Żurka, po czym rzucił go w dół 20 metrów do najbliższego haka. Żurek był mocno poturbowany, jednak zdołał o własnych siłach cofnąć się do obozu III. Stąd w dalszym zejściu do bazy pomagali mu koledzy, mimo to po drodze jeszcze dwukrotnie wpadał do szczelin. Jego stan nie pozwalał na dalszy udział w wyprawie, musiał opuścić bazę i wrócić do kraju.


Zygmunt A. Heinrich i Pasang Norbu w obozie IV na Przełęczy Południowej
(fot. Andrzej Zawada)

Wreszcie 11 lutego około godziny 16 na Przełęcz Południową (7906 m) dotarła trójka: Leszek Cichy, Walenty Fiut i Krzysztof Wielicki. Przez siodło przełęczy przewalała się potworna wichura. Ciężką noc na przełęczy spędzili Fiut i Wielicki, natomiast Cichy zrzucił swój ładunek i wycofał się do obozu III. W szeregi uczestników wyprawy zaczęło wkradać się zwątpienie.


Zimowe wiatry ogołacają ściany ze śniegu (fot. summitpost.org)

Zawada obawiał się, że wyprawa wymyka mu się z rąk. Wraz z Szafirskim uznali, że dla przełamania impasu sami powinni pójść na Przełęcz Południową. Na przełęcz dotarli, spędzili tam noc, jednak zejście było dramatyczne. Na stokach powyżej obozu III wisiały całe pęki lin poręczowych po poprzednich wyprawach. Nie wszystkie były prawidłowo poprowadzone, część nich była wrośnięta w lód. Już w czasie drogi w górę z obozu III Andrzej Zawada, który szedł jako drugi, wpiął się do niewłaściwej poręczówki. W czasie zejścia to się powtórzyło. Będący w niezłej formie Szafirski szedł szybko i jeszcze za dnia dotarł do obozu III, gdzie byli już Cichy z Wielickim. Zawada został mocno z tyłu i zgubił drogę. Szykował się już do biwaku na wysokości 7600 m, gdy nadeszła pomoc. To Cichy z Wielickim, mimo zmęczenia podejściem z obozu II, ruszyli na ratunek. Następnego dnia Cichy i Wielicki nie byli w stanie wyruszyć na Przełęcz. Mieli przez to jeden dzień opóźnienia. Był to ostatni zespół i ostatnia szansa.

Zgodnie z życzeniem Ministerstwa Turystyki Nepalu, 15 lutego miał być ostatnim dniem akcji prowadzonej w górę. Zawada zwrócił się z prośbą o zwolnienie wyprawy z tych ustaleń. Dopiero 15 lutego o godzinie 17 nadeszła zgoda, ale tylko na dwa dni akcji do góry.


Sprawdzanie aparatury tlenowej (fot. Andrzej Zawada)

16 lutego Cichy i Wielicki podeszli z obozu III na Przełęcz Południową. 17 lutego był dniem ostatniej szansy dla wyprawy. Ruszyli o godzinie 6.45, gdy pierwsze promienie słońca dotarły na przełęcz. Zabrali ze sobą tylko po jednej butli tlenu, co przy ciśnieniu 225 atmosfer i oszczędnym przepływie 3 litry na minutę, mogło starczyć zaledwie na 5 godzin wspinaczki. Posuwali się nieco trudniejszym, ale krótszym wariantem, wyprowadzającym na właściwą południową grań Everestu na wysokości 8400 m. Dalej, aż do wierzchołka południowego wspinali się po tybetańskiej stronie grani, osłoniętej od wiatru. Sławny „Uskok Hillary’ego” nie sprawił im większej trudności. Mijali kolejne garby śnieżne na nawieszonej grani. Wreszcie zobaczyli metalowy trójnóg, pozostawiony przez wyprawę chińską w 1975 roku. Padli sobie w objęcia, zrzucili plecaki i odłączyli butle tlenowe. Cichy wyjął radiotelefon. Była godzina 14.30.


Krzysztof Wielicki na szczycie Everestu (fot. Leszek Cichy)


List z gratulacjami od papieża Jana Pawła II

***

Złota Dekada Polskiego Himalaizmu

Tak można nazwać lata 80. XX wieku. A otwierało ją pierwsze zimowe wejście na Everest. Wcześniej – w latach 70. i później – było kilka wybitnych sukcesów polskich wypraw sportowych i eksploracyjnych. Ale te o największym ciężarze gatunkowym – pierwsze zimowe wejścia na najwyższe szczyty Himalajów – miały miejsce właśnie w latach 1980 – 1989. Oto ich lista:

  • Everest (8848 m) – Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, 17.02.1980. Wyprawa narodowa pod kierunkiem Andrzeja Zawady,
  • Api (7132 m) – Andrzej Bieluń (?) i Tadeusz Piotrowski, 24.12.1983. Wyprawa KW Katowice i Speleoklubu Morskiego z Gdyni, kierownik Tadeusz Piotrowski,
  • Manaslu (8156 m) – Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski, 12.01.1984. Wyprawa KW Zakopane, kierownik Lech Korniszewski,
  • Dhaulagiri (8167 m) – Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka, 21.01.1985. Wyprawa KW Gliwice, kierownik Adam Bilczewski,
  • Cho Oyu (8201 m) – Maciej Berbeka i Maciej Pawlikowski, 12.02.1985 oraz Zygmunt A. Heinrich i Jerzy Kukuczka, 15.02.1985. Nowa droga południowo-wschodnim filarem. Wyprawa polsko-kanadyjska, kierownik Andrzej Zawada,
  • Kangchendzönga (8586 m) – Jerzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki, 12.01.1986. Wyprawa KW Gliwice, kierownik Andrzej Machnik,
  • Annapurna (8091 m) – Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka, 3.02.1987. Wyprawa KW Katowice, kierownik Jerzy Kukuczka,
  • Langtang Lirung (7225 m) – Mikołaj Czyżewski, Kazimierz Kiszka i Adam Potoczek, 03.01.1988. Wyprawa Krakowskiego Klubu Alpinistycznego, kierownik Wojciech Masłowski,
  • Lhotse (8501 m) – Krzysztof Wielicki, 31.12.1988.

Po sukcesie Krzysztofa Wielickiego na Lhotse nastąpił długi okres niepowodzeń polskich wypraw zimowych, przerwany (niestety na krótko) zdobyciem w dniu 14 stycznia 2005 roku Shisha Pangma (8027 m) przez Piotra Morawskiego w towarzystwie Włocha Simone Moro.

***

Janusz Kurczab




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum