29 listopada 2009 21:21

Pierwsze przejście północnej ściany Ombigaichen – szczegóły

Na przełomie października i listopada 2009 roku odbyła się krakowska wyprawa Polskiego Związku Alpinizmu w Himalaje Nepalu, podczas której dokonano pierwszego przejścia dziewiczej, północnej ściany szczytu Ombigaichen 6573 m (Malanpchulan/Hinku Ri Main). W wyprawie wzięli udział członkowie KW Kraków i KS Korona: Marcin Michałek, Krzysztof Starek i Wojciech Kozub (Polar Sport, Salewa).


Zaznaczony przebieg nowej drogi na dziewiczej, północnej ścianie szczytu Ombigaichen 6573 m

Po dokonaniu trzech wejść aklimatyzacyjnych zespół przeniósł się do Doliny Nare.

Przejście ściany (30.10.09-03.11.09) razem ze zjazdami i zejściem do ABC zajęło pięć dni. Pierwszego dnia zrobiliśmy około 300 metrów od podstawy. Tego dnia priorytetem było znalezienie w miarę wygodnego biwaku, z którego ewentualnie dalszą część robilibyśmy non stop. Udało się wkopać w śnieżno – lodową grań, będącą przedłużeniem filara w prawej części ściany. Z tego miejsca istniała realna szansa na atak non stop, jednak wszystko zależało od warunków.

Drugiego dnia celem było dojście do pierwszych poważnych trudności (tzw. pralka) i urobienie jak największej ilości wyciągów. Po trzech długościach liny „pralki” oceniliśmy, że w tych warunkach jest szansa na przejście dalszej części ściany non stop na lekko. Zresztą nie widzieliśmy żadnych możliwości biwakowania ze względu na bardzo twardy lód i kompletny brak nawet najmniejszych półeczek. Zjechaliśmy do miejsca biwakowego i następnego dnia po południu ruszyliśmy na akcję.

W nocy udało się przejść całą „pralkę”. Dzięki światłu księżyca nie było większych problemów orientacyjnych. Kolejnego dnia od rana do wieczora pokonywaliśmy kolejne długości doprowadzające pod kluczowe spiętrzenie kopuły szczytowej. Co (około) trzy wyciągi gotowaliśmy ciepłą herbatę, – mimo tego mieliśmy poważne kryzysy spowodowane odwodnieniem i ogromnym wysiłkiem na dużej wysokości. Z powodu zimna i wiatru za każdym razem dużym problemem było odpalenie jetboila i doczekanie się na ledwo ciepłą wodę.

W kopułę szczytową weszliśmy, kiedy zaczęło się robić ciemno. Na kluczowym wyciągu lód dochodził do 85 stopni. Ostatnie dwa były już nie tak trudne, jednak bardzo wymagające pod względem protekcji.

Generalnie na całej długości drogi asekuracja była bardzo skąpa i wymagająca psychicznie. Średnio na 55-60 metrowy wyciąg maksymalnie udawało się wkręcić trzy – cztery śruby. Bywały też długości liny, na których prowadzący zakładał tylko jeden lub dwa punkty. Przyczyną słabej protekcji była cienka warstwa lodu oraz duże trudności w znalezieniu odpowiedniego miejsca do wkręcenia śruby. Z tego powodu wspinanie wymagało dużej koncentracji i skupienia.

Po 32 godzinach non stop od biwaku, czwartego dnia w ścianie o godzinie 23 doszliśmy w okolice grani szczytowej. Prowadzący ostatni wyciąg, nie mogąc znaleźć bezpiecznego miejsca, cofnął się kilkanaście metrów i pod granią założył stanowisko. Kilka minut zastanawialiśmy się, czy iść dalej na szczyt. Niestety nie zdecydowaliśmy się, ponieważ uznaliśmy, że ze względu na kompletny brak asekuracji istnieje zbyt duże ryzyko. Ocenialiśmy, że do szczytu pozostały dwa wyciągi śnieżnej (seraki, nawisy) grani. Nie do końca usatysfakcjonowani zaczęliśmy zjazdy w linii drogi wejścia.

Dzięki zastosowaniu podczas wspinania taktyki: jeden prowadzi, drugi asekuruje, trzeci robi stanowiska zjazdowe (Abałakowy), już po siedmiu godzinach znaleźliśmy się w miejscu biwakowym. A więc całość akcji non stop od biwaku zajęła 39 godzin. Tam odpoczęliśmy pięć godzin i dalej kontynuowaliśmy zejście. Do ABC zawitaliśmy wieczorem piątego dnia.

Oprócz samych trudności wspinaczkowych oraz wymagającej asekuracji dodatkowym problemem były wiszące stanowiska i ciągłe stanie/wspinanie na przednich zębach. Poza zmęczonymi łydkami niemiłosiernie bolały nas plecy – od wiszenia w uprzężach. Te uciążliwości bardzo obniżały „komfort” wspinania.

W ścianie panowały niskie temperatury przez cały dzień (około -15/-20). W nocy dodatkowo wzmagał się wiatr, przez co temperatura odczuwalna była jeszcze niższa. Mimo dobrej aklimatyzacji i porządnego, ciepłego ubrania (spodnie i kurtki puchowe+goreteksy) nie udało nam się ustrzec od lekkich odmrożeń. Poza niską temperaturą duży wpływ miało także to, że nie dało się swobodnie stanąć i odciążyć stóp w celu poruszania palcami. Do tego wszystkiego wiszenie w uprzęży utrudniało dopływ krwi do nóg.

Ostatecznie pokonaną drogę wyceniliśmy na ED+, lód do 85 stopni. Deniwelacja 1400 metrów, natomiast długość drogi około 1600 metrów. Pierwsze 700 metrów zrobiliśmy bez asekuracji, na resztę przypadło 16 wyciągów o długości około 55-60 metrów.

Bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie, jakie otrzymywaliśmy przed i w czasie wyprawy. Dodatkowo serdecznie dziękujemy: Polskiemu Związkowi Alpinizmu, Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki oraz firmom: Cerro Torre, Marabut, Odlo, Eksplo, Salewa, Polar Sport, Canon. Dziękujemy także firmie The North Face za zniżki przy zakupie sprzętu. Dziękujemy również za wyrozumiałość oraz wsparcie Adzie Jaszczyńskiej i Wojtkowi Kołkowi.

Krzysiek Starek, Marcin Michałek, Wojtek Kozub

Sponsorzy wyprawy:




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Pierwsze przejście północnej ściany Ombigaichen [12]
    Świetne przejście! Gratulacje:)

    29-11-2009
    eagle