10 września 2009 13:20

Filar Kazalnicy – trzecie przejście!

W Tatry zaczęliśmy jeździć dla przygody. Szybkie jednodniowe akcje, na coś dłuższego i łatwego. Pod koniec sierpnia pojechaliśmy na Filar Kazalnicy z obejściem Wielkiego Okapu. Na stanie pod Wielkim Okapem spojrzałem do góry – wcale tak strasznie nie wyglądało. Chwilę później poszliśmy dalej, obchodząc Okap z prawej. Filar był trzecią drogą załojoną w Tatrach.


"Filar obejściem Wielkiego Okapu" – też przygoda

Następnego dnia leżałem sobie wieczorem, myśląc o życiu, a myśli uciekały tylko w jedną stronę… Tylko jak namówić szwagra znowu na tą samą drogę. Na szczęście gin i rodzinne więzi załatwiają wszystko.

Jako, że jurajski Bugaj naszą bazą, a w Tatry jedzie się niecałe trzy godziny, już trzy dni później była pobudka o 3 rano i do auta. Worek ryżu zapity kawą na Palenicy i dziesięć kilometrów asfaltu. Patent nie najlepszy, ale jak się trzyma dziesięć srok za ogon, to dobrze, że chociaż tak udaje się tu przyjechać.

Wbijamy się w Ostrogę. Drogę znamy, więc pod okap idzie szybko. W Wielkim Okapie okazuje się jednak, że nie wystarczy mieć "trochę mocy w procy" i, mimo młodości straconej na chwytotablicy, rozpracowanie ustawień zajmuje trzy i pół godziny, rozłożone na dwie przymiarki. Najlepsze jest to, że w drugiej przymiarce spadam z miejsca, które okazuje się "no hands".


Końcówka wyciągu, jak to rozkminić

Potem kilka wyciągów w górę do Siodełka, znowu coś mieszamy z wyjściem ze ściany, i dopiero podejście zejściową ścieżką pokazuje nam, że to jednak trzeba iść pod tamtą turniczkę.


Lampa to była…

Tydzień restu, telefon do "Myszy" żeby podpytać patenty – swego czasu też trochę tam powisiał. Znowu gin i rodzinne więzi, i wieczorem ostatniego dnia sierpnia jedziemy. Rano but zamkniętą już drogą do Moka. Szybki przepak na kamolach pod ścianą. Głęboko w plecakach znajdujemy tłuczek do mięsa i wałek – schowany na szczęście, przez kolegów instruktorów: „Słupka” i „Koparę” (podczas pierwszego wyjazdu na Filar, na drugim stanowisku znalazłem na dnie plecaka młotek i garść haków – usłyszałem od Tomka że mogą się przydać na wycofie – no niby ma chłop racje, ale wówczas myślałem że wrzucę to do stawu – tylko stamtąd dorzucić ciężko. Nie ma to jak wspinać się ze starą szkołą :).


Na kolegów można liczyć


Start w trudności

Pierwsze wyciągi idą szybko, Mały Okap trochę mokry, bo kapie z góry. Rest na stanie pod Wielkim Okapem i do góry. Sekwencje przemyślane w domu po kilka razy, więc idzie od restu do restu, a resty też kosztują trochę walki, bo niby ręce odpoczywają, ale całe ciało napięte i do tego co chwilę szpagaty. Spokojnie puszczają kolejne przechwyty, ważne tylko żeby nie pomylić stopni.


Szpagaty – aż boli

Na przełamaniu wchodzę w mokre klamki i tam walka żeby to wszystko jakoś zamagnezjować, tak, aby nie wypaść przy przerzucaniu nóg na prawą ściankę. Niby stoję w kolejnym szpagacie i spokojnie magnezjuję te chwyty, ale łydkę już ścina i noga gotowa jest sama spaść ze stopnia. A stanowisko już zaraz… W końcu wycieram co się da rękawem, magnezjuję, i przerzucam nogi w prawo. No nie było tak źle. Jeszcze tylko mokry odciąg, krawąda, czujnie, bo mokre stopnie, duża płetwa w podchwyt i stan. Czuje ulgę, że puściło w pierwszej przymiarce. Ileż to ginu musiałoby popłynąć, gdyby się dzisiaj nie udało…

Tomek szybko dochodzi A0 do stanu, po drodze głośno zachwycając się coraz większą lufą pod nogami. Faktycznie… podczas przejścia byłem tak skoncentrowany na kolejnych przechwytach, że nawet nie pomyślałem że tam taka lufa.


Oklepany kadr

Team:

  • Sławek Sławatecki (hybryda, Lhotse, KW Katowice)
  • Tomek Szpor (teamclimbing4liga )

Czas: 1 września 2009, 4:55 do siodełka

Styl: RP

PS Zdjęcia w okapie pochodzą z pierwszej próby 21 sierpnia.

Sławek Sławatecki (hybryda, Lhotse, KW Katowice)

Od redakcji

Przypomnijmy, że jest to pierwsze powtórzenie tej drogi od czasu jej uklasycznienia (oraz pierwszego powtórzenia) w 1995 roku. Przez 14 lat bez sukcesu atakowało ten wyciąg wielu silnych wspinaczy. Brawo Sławek!

Filar Kazalnicy (Kazalnica Mięguszowiecka)

Filar Kazalnicy to przełomowa droga w historii polskiego taternictwa. Poprowadzona została w 1962 roku (VI A3) przez Eugeniusza Chrobaka, Andrzeja Heinricha, Janusza Kurczaba i Krzysztofa Zdzitowieckiego. Autorzy poświęcili ją Janowi Długoszowi, który zginął parę dni przed tym przejściem.

Już w 1963 roku miało miejsce pierwsze przejście zimowe, w wykonaniu Lucjana Sadusia i Ryszarda Szafirskiego (3-4.04).

6 sierpnia 1985 roku Piotr Gromek i Andrzej Marcisz znaleźli wariant obejściowy do najtrudniejszego odcinka Filara Kazalnicy i przebyli całość drogi klasycznie. Powstał w ten sposób Filar z obejściem Wielkiego Okapu, zrównoważona linia o trudnościach VII+. Jednak kluczowy odcinek Wielkiego Okapu pozostał nieodhaczony…

W 1992 roku Piotr Dawidowicz wbił spity na kluczowym odcinku i m.in. wspólnie z Wojtkiem Słowakiewiczem podjął próby przejścia klasycznego. Niestety rok później Piotr zginął na Kościelcu i wyciąg musiał poczekać na uklasycznienie kolejne 3 lata.

Dopiero 21 lipca 1995 roku Piotr Korczak i Wojciech Słowakiewicz przeszli klasycznie cały Filar Kazalnicy IX+. Droga ta stała się najtrudniejszą klasyczną linią w Tatrach.

Zaledwie parę tygodni później, 14 sierpnia 1995, droga doczekała się pierwszego powtórzenia w wykonaniu Darka Sokołowskiego i Michała Józefowicza.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    mocny nius [23]
    http://www.goryonline.com/Z_ostatniej_chwili_Wielki_Okap_na_Kazalnicy_zaloili...,6780,150,0,0,F,news.html gratulacje pozdr dr know

    9-09-2009
    dr know

    trzecie czy może jednak drugie przjeście Filara Kazalnicy? [15]
    doszły mnie słuchy, że w dniu dzisiejszym doszło do zrewidowania…

    7-06-2012
    dr know