17 maja 2009 09:39

Zmarł pierwszy zdobywca K2

Przed kilkoma dniami, 13 maja 2009, w szpitalu w Aoście, w wieku prawie 95 lat zmarł Achille Compagnoni – włoski alpinista, który wraz z Lino Lacedellim 31 lipca 1954 roku dokonał pierwszego wejścia na K2 (8611 m).


Achille Compagnoni w 2004 roku

Compagnoni urodził się 26 września 1914 roku w miasteczku Santa Caterina Valfurva, leżącym w Lombardii u podnóża masywu Ortles-Cevedale. W młodości uprawiał narciarstwo biegowe, służył też w regimencie strzelców alpejskich. W 1934 roku przeniósł się do Valtournanche i został przewodnikiem, od początku lat 60. prowadził hotel w Cervinii. W trakcie pracy przewodnickiej ponad 100 razy wspiął się z klientami na Matterhorn. W latach 1959-60 Compagnoni wystąpił w paru filmach fabularnych. Grał wojskowego kapelana w filmie Mario Monicellego „La grande guerra” (Wielka wojna) i partyzanta w obrazie Luigi Comenciniego „Tutti a casa” (Wszyscy do domu).

W 1954 roku został przez prof. Ardito Desio zaproszony do udziału w narodowej wyprawie na drugi szczyt świata. Po tej ekspedycji w świecie alpinistycznym powszechnie znany stał się jego spór z Walterem Bonattim. Jak do tego doszło?


Lacedelli i Compagnoni na szczycie K2

W decydującej fazie wyprawy na K2 decyzja Compagnoniego, by ustawić ostatni obóz (IX) o 100 m wyżej niż wcześniej ustalono, była źródłem kontrowersji. Bonatti wraz z tragarzem wysokościowym Mahdim mieli za zadanie doniesienie aparatów tlenowych dla dwójki szturmowej. Gdy tuż przed zmrokiem nie dostrzegli namiotu w umówionym miejscu, znaleźli się w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Mahdi zaczął dygotać z zimna i przejawiał ogromne zdenerwowanie. Krzyczeli do towarzyszy w nadziei, że ci głosem naprowadzą ich na właściwy kierunek. Nikt im nie odpowiadał. Zapadł zmrok. W czasie, gdy Bonatti i Mahdi kopali w śniegu platforemkę biwakową, w górze zapaliło się wreszcie światełko i odezwał głos Lacedellego.

Obóz IX stał na półce skalnej pod urwiskiem (ok. 8100 m). Stanowił go maleńki namiot szturmowy, niezdolny pomieścić czterech ludzi. Zresztą dojście do niego po oblodzonych płytach byłoby po nocy skrajnie ryzykowne. Compagnoni i Lacedelli odwiedli Bonattiego od tego zamiaru. Zejście w dół w stanie wyczerpania fizycznego i psychicznego też groziło nieobliczalnymi skutkami.

Bonatti i Mahdi spędzili straszny biwak na wysokości 8000 m, bez namiotu i śpiworów, bez korzystania z ożywczego tlenu, który mógł ich uchronić przed odmrożeniem. Tlen był tuż obok, wystarczyło tylko odkręcić zawór, ale wtedy… żegnaj K2! W czasie biwaku Mahdi doznał ciężkich odmrożeń, które doprowadziły go do kalectwa. Kierownik wyprawy Ardito Desio w końcowym raporcie tylko mimochodem wspomniał o przymusowym biwaku. Odmrożenia Mahdiego przynosiły wstyd wyprawie. Włoski rząd przyznał mu niewielką rentę za jego poświęcenie i wkład w zdobycie K2.

Bonatti zarzucał Compagnoniemu, że świadomie naraził ich na niebezpieczeństwo obawiając się, że będący w świetnej formie Bonatti mógłby zając jego miejsce w ataku szczytowym. Compagnoni wyjaśniał, że musiał zmienić miejsce usytuowania obozu obawiając się seraka wiszącego nad Żlebem Butelki. Twierdził ponadto, że Bonatti w czasie biwaku zużył część zapasu tlenu przeznaczonego na atak szczytowy, co mogło spowodować fiasko wyprawy. Walter Bonatti zaprzeczył temu i został oczyszczony przez włoskie sądy w 1994 roku.


Walter Bonatti

W 2004 roku Lino Lacedelli potwierdził wersję Bonattiego w swojej książce „K2: cena podboju”. Dopiero w ubiegłym roku Club Alpino Italiano oficjalnie opowiedział się za Bonattim. Walter Bonatti nigdy nie pogodził się z Compagnonim.

Janusz Kurczab

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum