10 grudnia 2008 08:01

Formularz VI. 7 – Andrzej Marcisz


Na planie „Deklaracji Nieśmiertelności” (fot. Marcin Koszałka)

Historyczna legitymacja Korony Kraków z pierwszym numerem 1/90 – założyciela sekcji

Data ur.: grudzień 1961

Waga (obecna i w szczycie formy ;-): obecnie 70-72 kg, przy takiej wadze czuję się najlepiej. W czasach najlepszych prowadzeń RP – 65kg, w czasie startu w zawodach na trudność/czas – 67/69 kg

Wzrost: 187 cm

Najlepszy OS: pierwsze wśród Polaków7c OS – Volx w 1987 roku, ale co mnie cieszy, kilka dni temu drogi o tych trudnościach zrobiłem w Raco de Misie i Margalef.


Margalef, sektor Camembert  – „Esperiadre” 7c OS

Najlepsze RP: 8b – Choucas 1989, Tabou Zizi 1990 i Mission 1993

Najlepszy wynik w zawodach:

  • na czas

I miejsce w Międzynarodowych Zawodach na Wroniej Baszcie w 1979 roku w zespole z Wojtkiem Szymenderą. Pokonaliśmy wówczas znakomity zespół Rosjan – Wiktora Markiełowa i Anatolija Romanienkę oraz polski dreamteam: Krzyśka Pankiewicza i Zbigniewa „Małolata” Czyżewskiego. Była to pierwsza porażka Rosjan w sporcie, w którym byli absolutnymi mistrzami.


Na drodze „Ryski Marynarza” (fot. Krzysztof Baran)


Radość ze zwycięstwa: Andrzej Marcisz i Wojciech Szymendera
po skończeniu „Rysek Marynarza” na Wroniej Baszcie
(fot. Krzysztof Baran
)


Kartka z kapownika, 1979

I miejsce na długiej drodze (ok. 80 m, czas ok. 4.30 min) w nieoficjalnych Mistrzostwach Świata na Krymie w 1986 roku. To była największa porażka Rosjan, do której nawet teraz po latach nie są w stanie się przyznać. Chcąc dokładnie poznać czas mojego przejścia, przeszukałem rosyjskojęzyczny Internet. Okazuje się, że jest tam kilkanaście stron o tych zawodach, ale żadna z nich nie podaje zwycięzcy z długiej drogi, czyli mnie. Dla Rosjan zawsze najważniejsze było zwycięstwo właśnie na długiej drodze.


Złoty medal za zwycięstwo na długiej drodze
w 1986 roku na Krymie


Wycinek z „Konsomolskiej Prawdy” – 1982 r.

II miejsce w Premier Mundial D’Escalade Indoor w 1987 roku w Grenoble.

III miejsce Grand Prix D’Escalade w Nimes Arena Francja 1988 roku.

I miejsce w edycji Pucharu Świata w La Ribie (Hiszpania) w 1989 roku. Pomyłkowo zamieniono mi Puchar z Simonem Nadinem i ponieważ zostawiłem go po przyjeździe w biurze PZA, dopiero po kilku latach zorientowałem się, że jest na nim tabliczka za zwycięstwo w konkurencji na trudność.

III miejsce w klasyfikacji generalnej w Pucharze Świata w 1989 roku.

II miejsce w zawodach Rock Masters w Arco w 1990 roku.


IV miejsce w Pierwszych Oficjalnych Mistrzostwach Świata w 1991 roku we Frankfurcie.

III miejsce w Pierwszych Oficjalnych Mistrzostwach Europy 1992 roku w Niemczech.

– V miejsce w Mistrzostwach Świata w 1993 roku w Innsbrucku.

***

  • na trudność

VI miejsce w Pucharze Świata w Snowbird (Utah – USA) w 1989 roku.

Medal za 3 miejsce w konkurencji na czas – na medalu podobizna
Patricka Edlingera


Finał zawodów w Utah (fot. Beth Wald)

– ponadto wiele tytułów mistrza Polski, zarówno na czas jak i na trudność.


Mistrzostwa Polski 1988…
(fot. Michał Bulik)

…i puchar z napisem „Jestem Najlepszy 1989″


Finaliści Mistrzostw Polski w Szczecinie, 1991, od lewej – Tomasz Samitowski „Uśmiech”, Krzysztof Kucharczyk „Kuchar”, Tomasz Ręgwelski „Mendoza”, Dariusz Sokołowski „Łysy”,
Leszek Milczarek, osoba nierozpoznana, Piotr Korczak „Szalony”, Piotr Turkot „Sprocket”,
Wojciech Słowakiewicz „Mysza”, Grzegorz Hajny, Włodzimierz Derda „Juhas”, Andrzej Marcisz
(fot. Bernadetta Stano)


Finałowa trójka, od lewej: Piotr Korczak, Andrzej Marcisz, Leszek Milczarek
(fot. Bernadetta Stano)


Na drodze eliminacyjniej Mistrzostw Polski w Szczecinie 1992 r.
(fot. arch. Andrzej Marcisz)


Mistrzostwo ze Szczecina – 1992 r.

– zdobyłem także kilka tytułów mistrza Czechosłowacji i Bułgarii.


Artykuł w bułgarskiej prasie o Międzynarodowych Mistrzostwach Bułgarii w 1982 r.

Wycinek z artykułu powyżej


Międzynarodowe Mistrzostwa Bułgarii, 1982


Międzynarodowe Mistrzostwa Bułgarii, 1985

Sponsorzy: Montano, ale zawsze dobrze współpracowało mi się z firmami szyldu Hajzer/Majer

Buty: La Sportiva – obecnie Mythosy, Kobry i Miury

***

  • Pytania wspinaczkowe

Wspinanie.pl: Najpiękniejsza droga, jaką zrobiłeś? Spróbuj przekonać nas uzasadnieniem.

Andrzej Marcisz: Dla mnie wspinanie, to przede wszystkim szukanie nowego wyzwania. Większość ludzi, która uważa, że się wspina – zapewne nawet nieświadomie – ogranicza się do powtórzeń tego, co ktoś już zrobił. Ja mam duszę eksploratora, który ciągle szuka czegoś nowego.


Na „Debeli Kuk” (fot. Marcin Chrzanowski)

Nie jestem w stanie jednoznacznie określić, która z dróg/wyciągów poprowadzonych przez lata wspinania była najpiękniejsza. Szczególnie, że samo piękno we wspinaniu to nie tylko skała, ale również emocje i wspomnienia. One powodują, że to wydarzenie wspominasz, jako TO wyjątkowe.

Mój dekalog:

  • Imperium Kontratakuje na Łaskawcu – jeden z najpiękniejszych kancików w polskich skałkach. Kiedy pochwaliłem się Szalonemu, że go zrobiłem, przyznał mi się, że kiedyś przecież zjeżdżał nim, ale nie widział tam chwytów, by się przystawić! Nazwa drogi nawiązuje do naszej rywalizacji z młodzieńczych czasów. Moje przejście tej drogi zostało sfilmowane przez TVP1 do programu Apetyt na Zdrowie w 1993 roku. Niestety nie mam tego nagrania w moim archiwum, ale jestem przekonany, że była to najlepiej sfilmowana wspinaczka skałkowa, jaką udało się zrealizować telewizji polskiej (realizacja Dariusz Goczoł).


Profil „Imperium Kontratakuje” na Łaskawcu
(fot. Andrzej Marcisz)

  • Kant na trzecim wyciągu Superaty Młodości na Mnichu – droga, na której ponownie z Piotrkiem zwarliśmy szyki. Drogę robiliśmy w dość niskiej temperaturze. Właściwie wyciąg miał prowadzić Piotrek, ale zmarzł ściągając Tomka i mnie na stanowisko pod Kantem. Kiedy wisieliśmy na stanie, Piotrek powiedział do mnie – Idź ty, jesteś rozgrzany, naharowałeś się przy drodze – należy Ci się. Nie znam w Tatrach równie pięknej, powietrznej formacji tego typu. W ogóle stworzenie tej drogi, było wspaniałym aktem tego, co we wspinaniu najlepsze – partnerstwa i przyjaźni.


Zdjęcie z filmu „Deklaracja Nieśmiertelności” – Tomasz Augustynek z kamerą i Andrzej
(fot. Marcin Koszałka)


Pokój nr 9 w schronisku w Morskim Oku, od lewej: Tomek Opozda, Piotr Korczak, Andrzej Marcisz
(fot. Wojciech Marcisz)

  • Cyklon B w Garażu w Rzędkowicach – wraz z Władkiem Wermiszelem Vermessy wielokrotnie atakowaliśmy tą rysę, podobnie jak cała ówczesna czołówka – Płonka, Fijał, Panku, Nabrdal, Moma. Byliśmy tam jakby w pieczarze wroga. Moje przejście obserwował wówczas tłum ludzi, w Garażu było z pięćdziesiąt osób. Otrzymałem chóralne brawa, czułem się wtedy jak młody Bóg. Może to wielu dziś wyda się niewiarygodne, ale wówczas byłem chyba pierwszym wspinaczem spod Krakowa, który w skałkach wspinał się w stylu, który dziś nazywają tradem.


Kartka trad z kapowniczka prowadzonego do 1982 roku


Władek Vermessy i Andrzej Marcisz po przejściu 900-metrowej ściany L’Olan drogą Desmaisona w Alpach Delfinatu (w czasie 9h) w 1983 roku

  • Rysa z Kapeluszem – piąty wyciąg Luftwaffe na Mnichu – wspaniała rysa, z pewnością jedna z najtrudniejszych w Tatrach.


Wycinek wschodniej ściany Mnicha z zaznaczoną „Rysą z Kapeluszem”
(fot. Andrzej Marcisz)
– kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

  • Nos Mnicha – moje idee fixe z czasów, kiedy chciałem przejść każdą rysę, którą dostrzegałem. Marzenia spełniły się po przeszło dwudziestu latach.


Na „Nosie” (fot. Tadeusz Grzegorzewski/Montano)


Okładka „Taternika” nr 2/1987 zatytułowana:
„Wodzenie Mnicha za Nos” – Andrzej Marcisz w sierpniu 1987 roku
(fot. Krzysztof Pankiewicz)

  • Shock The Monkey na Pochylcu – miałem to szczęście, że zjawiłem się na Pochylcu w czasie, kiedy nie było tam żadnej poprowadzonej drogi. Przez długi czas negocjowałem z Parkiem, aby pozwolono się nam tam wspinać. Kiedy się to udało, linia Shocka stała się możliwa do patentowania, gdyż mogłem tam w końcu wbić nity. Była z pewnością najbardziej powietrzną drogą w naszych skałkach. Kiedy ją poprowadziłem, była też znacznie trudniejsza. W głównych trudnościach w tzw. Ulu, wchodził mi tylko jeden palec – nie jak obecnie, niektórym nawet trzy.
  • Nothing Else Matters – trzeci wyciąg Metalliki na Mnichu – nazwa jest wystarczająco wymowna.


Na trzecim wyciągu „Metalliki” – Nothing Else Matters, na Mnichu
(fot. Tomasz Opozda)

  • Pierwszy wyciąg Oczu w obłędzie na Mnichu – dla mnie wyciąg niemal doskonały.


Końcówka pierwszego wyciągu „Oczu w Obłędzie”
(fot. Joanna Miedzińska)

  • Obejście Wielkiego Okapu na Filarze Kazalnicy – krótki odcinek, który umożliwił w 1985 roku klasyczne przejście Filara. Połączył on w całość wszystkie klasyczne wyciągi Filara przebyte wcześniej. Większość odhaczanych wielkich dróg została przebyta klasycznie niezupełnie w linii hakówki (Salathe, Nos na El Capitanie). Dlatego przejście moje i Piotrka Gromka uważam za pierwsze klasyczne pokonanie tej legendarnej formacji. Wyciąg ten powtórzyłem już dwukrotnie i jestem z niego naprawdę zadowolony – mimo, że to pewnie nie więcej niż VI+, jego powietrzność i skąpa możliwość asekuracji jest w stanie wzmóc bicie serca.


Schemat Wielkiego Okapu i Pasa okapów na Momatiukówce
(zdjęcie i schemat Andrzej Marcisz)
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

  • Pas okapów na Momatiukówce na Kazalnicy – od 16 lat nikt nie powtórzył klasycznie tego wyciągu. Mówiąc słowami jakiejś reklamy – są powody do dumy :-)


Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Długo się zastanawiałem i w końcu, aby zestawić ten dekalog i tak musiałem zrezygnować z takich dróg, jak; Filar Zjazdowej, Szare Zacięcie na Raptawicy, Rysa nad Międzykanciem na Mnichu, okapu Motyl na Alei Potępienia na Mnichu i Ścieżki Zdrowia w Podlesiach czy Okapu na Gacopyrz Now na Kazalnicy.


Na „Ścieżce Zdrowia”


Solówka na „Płytce Myszkowskiego” (fot. Andrzej Heinrich)

Wolisz zaryzykować wyjazd w nowe rejony czy odwiedzać pewniaki (klasyki)?

Zdecydowanie wolę rejony posiadające renomę. W swoim życiu nachodziłem się już wystarczająco dużo po różnych krzakach tylko po to, aby się przekonać, że nie warto nawet wyjmować sprzętu z plecaka. Wybierając się teraz na wyjazd szukam artykułów w magazynach i necie. Chcę obejrzeć ładne fotki albo znać opinię znajomych. Samo planowanie wspinania to przecież jedno z najmilszych i najbardziej ekscytujących zajęć.

Co najbardziej lubisz we wspinie (możesz podać kilka powodów)?

Najpiękniejszy jest widok skały, którą podczas wspinania zostawiam pod nogami. Im droga jest bardziej powietrzna, tym moje serce bardziej się raduje.


Widok z 29 stanowiska pod Headwallem na „Salathe” na El Capitanie
(fot. Andrzej Marcisz)


Po przejściu okapu na „Gacopyrz Now” na Kazalnicy
(fot. Wojciech Kurtyka)


Spompowane przedramię – dziewiąte stanowisko
na „Brid Klina” na Anici Kuk (fot. Marcin Chrzanowski)

We wspinaniu pociągająca jest jego różnorodność i obcowanie z przyrodą, najlepiej z dala od cywilizacji. Praktycznie można się wspinać ciągle po czymś nowym. Przez ostatnie lata miałem dużą styczność z pływaniem sportowym – uzmysłowiłem sobie, jak wielkie miałem szczęście wybierając wspinanie, w którym sam sobie byłem sterem i okrętem.

Co Cię drażni, irytuje, zniechęca we wspinaniu?

Przyzwyczajony do reguł zakrzówkowych, gdzie najlepszymi sędziami stylu pokonywania dróg byli partnerzy-rywale, nie lubię ściemniania (tzw. grzybiarstwa) w relacjach z przejść dróg.

A żartując, najbardziej drażni mnie, jak ktoś robi coś, czego ja nie mogę. Szczególnie, jeśli jest to Szalony :-))

Poza tym kocham wspinie niemal we wszystkich możliwych jego przejawach – okres hakówek już w swoim życiu przerobiłem, a drytooling  mogę zaakceptować (tam gdzie nie sieje spustoszenia).

Jakie jest twoje największe konkretne wspinaczkowe marzenie (mile widziana szczerość)?

Marzenie przejść w stylu free solo Filar Kazalnicy (Obejściem Wielkiego Okapu).

Pragnienie – przejść klasycznie Free Ridera na El Capitanie.

Obowiązek – skoro zostałem zaproszony do wypełnienia tego formularza, to w końcu muszę poprowadzić Power Playa. Obecnie czuję się jedynie architektem i wędkarzem stopnia VI.7 w Polsce. Do pięćdziesiątki powinno się udać.

Jak wygląda Twoja wizja przyszłości wspinania w Polsce i na świecie?

Moim zdaniem we wspinaniu sportowym przepaść między nami, a światem będzie się powiększać.

Mamy za mało rejonów skalnych, aby wspinanie mogło się rozwijać. Polska jest za biedna na budowę sztucznych obiektów zastępujących naturalne. Olimpiada w Pekinie pokazała dobitnie, że każdy zdobyty medal to duża kwota, jaką budżety państw muszą wydać na jego zdobycie. Na medale będzie stać tylko bogatych, a wspinanie to dyscyplina wymagająca bardzo drogiego zaplecza treningowego.

Sądzę, że ciągle są jeszcze szanse na eksplorację w górach. Tylko czy znajdą się u nas następcy Kurtyki, Wielickiego. Ostatni hot news z Himalajów niesie ze sobą garść optymizmu.

***

  • Pytania niewspinaczkowe (choć jak widać nie do końca)

Jaka dziedzina życia oprócz wspinania fascynuje cię najbardziej?

Podróże, fotografia i działalność wydawnicza. Szczególnie miło wspominam czasy „Serii z Trójkątem”. Kiedyś mówiłem, że każda książka, którą wydałem jest jak moje dziecko. Stworzona w procesie – od pomysłu wydania do gotowego egzemplarza na półce w księgarni. Ciągle myślę, że do tego wrócę.

Zdjęcia mojego autorstwa wykorzystane na okładkach Magazynu Górskiego

 


Okładki wydanych przeze mnie książek w „Serii z Trójkątem”


I albumów

Jak widzisz łączenie wspinania z życiem osobistym (rodzinnym) oraz zawodowym?

Wspinanie to mój styl życia. Zawsze miałem to szczęście i nigdy nie musiałem obiecywać, że w zamian za każdy wyjazd w góry wezmę moją ukochaną do Paryża.

Jaka muzyka gra ostatnio gra dla Ciebie?

Najchętniej słucham muzyki, którą znam (Pink Floyd, Genesis, Purple, Metallika czy AC/DC). Ostatnio fascynują mnie gitarzyści: Joe Satriani, Yngve Malmsteen i Steve Vai.

Czy powinny być jakieś granice wolności słowa na forach internetowych?

Umowne granice być muszą. Te przyjęte na forum wspinaczkowym są dla mnie wystarczające.

Podaj swoją definicję szczęścia.

Jak się rano budzę i nic mnie nie boli.

Jak na limesie wpinam się w stanowisko po przejściu sytego wyciągu.

W górach, kiedy już w bezpiecznym terenie podając rękę partnerowi dziękujemy sobie za wspólną wspinaczkę, myślimy o tym, że jeszcze raz udało się przeżyć.

Masz gości, których chcesz godnie podjąć, podaj jadłospis (mile widziany oryginalny przepis).

Jak przyjmujesz wspinaczy, zamiast obiadu bez obawy o obrazę, można zaproponować mineralną.

W kuchni zawsze wolałem zdać się na kompetencje kobiet. Sam mogę zadbać, aby goście mieli co wypić. Myślę, że tego będę się dalej trzymał.


Impreza Andrzejkowa 2008 (fot. Darek Kurczab)


Dla każdego coś dobrego (fot. Andrzej Marcisz)

Słodycze – jadasz, unikasz, nie jadasz i cierpisz, jadasz (jak Ty to robisz)?

Jadałem, jadam i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Serowiec, makowiec i oczywiście tort czekoladowy – to moje mocne punkty w diecie. Naprzeciwko Korony są też wyśmienite pączki z różą – podobno najlepsze w Podgórzu.

***

Zdjęcia ze mną na okładkach: po lewej – na Wielkim Okapie Filara Kazalnicy (fot. Jakub Radziejowski), po prawej – na Nosie Mnicha (fot. Tadeusz Grzegorzewski/Montano)

Film z rozgrzewki na wędkę na Prostowaniu Odlotu w połączeniu z górą Power Play’a, rok 1992:

Próba prowadzenia Power Play’a, rok 1992:


Dziękuję za uwagę :)
(fot. Tadeusz Grzegorzewski/Montano
)

Redakcja Dorota Dubicka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Formularz VI. 7 - Andrzej Marcisz [49]
    Fajne :) Wreszcie jakiś obszerny wywiad. A w ogóle to…

    10-12-2008
    xtonyx

    Formularz VI.7 - nowe fakty :) [14]
    Andrzej dorzucił kilka nowych skanów do formularza.

    11-12-2008
    Admin

    jakie 6.7 ? [3]
    ja sie chyba troche nie orientuje, ale jakie andrzej poprowadzil…

    12-12-2008
    wara