7 października 2008 10:35

Przygodowo na Gervasuttim

W ostatnim tygodniu sierpnia wybrałem się z Jarkiem Skowronem vel Łysym do Chamonix. Planowaliśmy podziałać na Valle Blanche i zrobić coś większego, niż dwa lata wcześniej, kiedy udało nam się poprowadzić tylko dwie drogi na południowych ścianach Midi. Potem zasypał nas śnieg i musieliśmy się ewakuować w dół.

Tym razem rozbiliśmy się dużo niżej, bo pod wschodnią ścianą Mont Blanc du Tacul. Najpierw postanowiliśmy wybrać się na Grand Capucin, żeby trochę się rozruszać i lepiej zaaklimatyzować. Udało nam się zrobić kombinację Drogi Szwajcarskiej i O sole mio (6a, 300 m, OS). Cały czas wspinaliśmy się za zespołem Zak – Huber. Alex kilka dni wcześniej zrobił tę drogę solo, teraz pojawili się, żeby zrobić zdjęcia z tego przejścia.


Alex Huber w terenie trójkowym na pierwszym wyciągu
(fot. Jarek Skowron)

Gdy byliśmy w okolicach 7 wyciągu, zespół idący za nami miał wypadek (prowadzący odpadł od ściany i uszkodził sobie bark) i został ściągnięty śmigłem bezpośrednio ze ściany. Sama droga to przyjemne wspinanie w pomarańczowym, litym granicie, niedługa (11 wyciągów), a do tego w przepięknym alpejskim otoczeniu. Kombinacja, którą zrobiliśmy omija obwieszony poręczówkami okap na oryginalnej Drodze Szwajcarskiej, który większość zespołów przechodzi na A0.


Wschodnia ściana Tacula. Od lewej Filar Trzech Punktów, Superkuluar, w środku Filar Gervasutti, po prawej Filar Bocalatte (fot. Grzegorz Kukurowski)

Po jednym dniu odpoczynku, ok. 4 w nocy wyszliśmy z namiotu i udaliśmy się pod cel główny, czyli Filar Gervasuttiego na wschodniej ścianie Mont Blanc du Tacul. Niestety już na samym początku straciliśmy dużo czasu, ponieważ przez ostatnie lata lodowiec mocno się obniżył i mieliśmy problemy ze znalezieniem wejścia w drogę (włoski zespół, który podchodził za nami, wycofał się z tego powodu).

Tempo samej wspinaczki też nie było zbyt duże, ponieważ od początku założyliśmy biwak w połowie drogi i dlatego każdy z nas targał plecak ze sprzętem biwakowym oraz rakami i dziabami potrzebnymi na drodze zejściowej. Pod koniec dnia znaleźliśmy wygodną półkę biwakową, niestety nocleg nie był tak komfortowy, jak na to liczyliśmy, ponieważ przez omyłkę zabraliśmy pusty kartusz gazu. Noc spędziliśmy na sucho i zimno (zasnąć udało się dopiero, jak wzeszło słońce), rano ruszyliśmy dalej.

Filar jednak nie chciał się skończyć, co chwila trafialiśmy na zapychy, kluczyliśmy, z czasem droga przewinęła się na północną część kantu i zaczął się mikst. Na ostatnich 4 wyciągach musieliśmy już założyć raki i użyć dziab. Bez picia przez cały dzień i poprzednią noc, z plecakami, wyziębieni (uroki wschodnio – północnej wystawy drogi), wspinając się w okolicach 4 tys. metrów poruszaliśmy się naprawdę wolno. Kiedy byliśmy nie więcej niż 150 metrów poniżej szczytu, zrobiło się ciemno, a mi w tym momencie zepsuła się czołówka. Niestety z jedną czołówką na dwóch w całkowitej ciemności, wiejącym wietrze i nieznanym mikstowym terenie posuwaliśmy się na tyle wolno, że podjęliśmy decyzje o przekiblowaniu do wschodu słońca na pierwszej sensownej półce i dokończeniu drogi za dnia.


Nieplanowany biwak (fot. Jarek Skowron)

Gdy zaczęło świtać, zorientowaliśmy się, że jesteśmy na przedostatnim wyciągu drogi i do szczytu mamy kilkadziesiąt metrów wspinania, a potem już tylko śnieżna grań. Ten ostatni wyciąg to piękna pionowa płetwa pomarańczowego granitu, idzie się ściśle ostrzem w pełnej lufie na wysokości 4200 metrów, a prawie kilometr niżej widać lodowiec i małą kropeczkę namiotu.


Na ostatnim wyciągu drogi (fot. Jarek Skowron)

Uczestnicy przejścia: Jarek Skowron vel „Łysy” (Speleoklub GAWRA) i Grzegorz Kukurowski vel „Greg” (Speleoklub GAWRA, KW Poznań).

Droga: Filar Gervasutti na wschodniej ścianie Mont Blanc du Tacul (6a, mixt, 800 m, ok. 28 wyc., OS), 28-30.08.2008.

Grzegorz Kukurowski

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Przygodowo na Gervasuttim [32]
    Gratulacje! A na stronie Gawry jak zwykle cisza. Jak dobrze,…

    7-10-2008
    rocq88