7 listopada 2012 13:17

Na 100% było warto – Marcin Szymelfenig o swojej podróży dookoła świata

Pod koniec lipca tego roku na wspinaczkową podróż dookoła świata wyruszył Marcin Szymelfenig (AKG Łódź). W trakcie trzech miesięcy, tyle trwał trip, Marcinowi udało się zawitać do Chin, Hongkongu, Australii, Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych.


Ładnie tam… (fot. Marcin Szymelfenig)

W największym skrócie. Przystanek nr 1 to Chiny, a tam dwa rejony Yangshuo i Getu z robiącym kosmiczne wrażenie Great Arch. Jak pisze Marcin na swoim blogu:

Petzl nie kłamał! W Getu jest wspinanie, duuużo wspinania! Choć na samym początku trzeba (niestety) przyznać, że aby na 100% skorzystać z potencjału tego miejsca to wypadałoby być „the machine” typu Dani Andrada lub Krzysio Sharma i swobodnie robić wielowyciągówki za 8a+/b… Great Arch robi wrażenie, jednym słowem kosmos! Takiego dachu ani na fotkach, ani na żywo nie widziałem! Ale na całe szczęście nie będąc „the machine” wspinaczkowym też tu się można dobrze bawić i tego się trzymamy :)


Trochę jak w Indiana Jones ;) A miejsca na nowe drogi pod dostatkiem (fot. Marcin Szymelfenig)

Potem przyszła kolej na króciutką wizytę w Honkongu i zaraz potem trzy tygodnie w Australii na trasie: Blue Mountains („super wspinanie w piaskowcu, dobrze obitym”) – Nowra („taka australijska, piaskowcowa Frankenjura”) – Point Perpendicular („świetne wspinanie na nadmorskich klifach, lity, podziurkowany piaskowiec, wspinanie sportowe i na własnej”).

Następnie był lot do Nowej Zelandii i wycieczka „krajoznawczo/wspinaczkowa”:

Pooglądałem z bliska najwyższą górę NZ – Mount Cook, piękne jeziora, lodowce, Morze Tasmańskie i na koniec poboulderowałem w Castle Hill – kosmiczne kształty, przedziwne ruchy, super widoki – fajna zabawa :) Później jeszcze lot do Auckland na północną wyspę i po trzech dniach zameldowałem się w Yosemite.

W Dolinie Yosemite Marcin spędził blisko miesiąc w towarzystwie między innymi Pawła Pustelnika, Czarka Modrzejewskiego, Pawła Bździela, Pawła Grendy i swojego partnera od liny, Maćka Książczyka. Było dużo wspinania i „wielka lekcja pokory” – w rysach, kominach i „sqeezach”.

Całą podróż Marcin relacjonował na swoim blogu http://wspindookola.wordpress.com. Warto poczytać, a na zachętę puenta:

Mam cichą nadzieję, że może po lekturze bloga choć kilka osób powzięło silne postanowienie odbycia jakiejś „podróży ich marzeń”, czy jak zwał tak zwał. Z liną czy bez, dookoła czy w poprzek, samemu czy z ekipą, polując na „cyfrę” czy na widoki – a to już nieistotne – byle nie szukać wymówek, tylko napierać i jechać, bo nie ma na co czekać (…)

U nas Marcin zaprezentuje galerię zdjęć z podróży, w kilku częściach. W pierwszej odsłonie Chiny.

Zapraszamy do galerii.

Brunka

Marcina wspierała również firma:




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum