31 stycznia 2008 08:01

Padł cel na miarę XXI wieku, czyli patagoński trawers marzeń dokończony

W listopadzie zeszłego roku donosiliśmy Wam o kolejnej podjętej próbie strawersowania wszystkich turni grani masywu Cerro Torre (patrz patagoński trawers marzeń). Niestety z powodu pogarszających się warunków pogodowych, oba zespoły zarówno czwórkowy, w skład którego weszli Włosi Ermanno Salvaterra, Alessandro Beltrami, Mirko Mase i Fabio Salvadei, jak i dwójkowy Argentyńczyk Rolando Garibotti i Amerykanin Hans Johnstone, musiały wycofać się na ostatnim etapie, jakim jest wspinaczka na ostatnią turnię trawersu, czyli Cerro Torre.

W styczniu tego roku Garibotti podjął kolejną próbę, tym razem towarzyszył mu młody wspinacz Colin Haley. Próba ta zakończyła się pełnym sukcesem, po raz pierwszy w historii, wszystkie cztery turnie – Aguja Standhardt (ok. 2650 m), Punta Herron (ok. 2780 m), Torre Egger (ok. 2673 m) i Cerro Torre (ok. 3102 m) zostały zdobyte w ciągu jednej wspinaczki, która odbyła się w stylu alpejskim.


Patagoński trawers marzeń: drogą ” Exocet” na Cerro Standhardt, zejście na Col dei Sogni, drogą „Spigolo dei Bimbi” na Punta Herron, zejście na Col de Lux, drogą „Huber-Schnarf” na Torre Egger, zejście na Col of Conquest i wejście górną częścią drogi „El Arca de los Vientos” oraz końcówką drogi „Ferrari” na Cerro Torre
(fot. Rolando Garibott/Climbing)

Garibotti, lat 36, urodził się w Argentynie, ale od wielu już lat mieszka w Kolorado w USA. Jest on jednym z najskuteczniejszych wspinaczy ostatnich lat, jeśli chodzi o topowe przejścia w Patagonii. Haley, lat 23, mieszka w stanie Washington (USA) i do tego sezonu wspinał się w Patagonii dwukrotnie, jego najlepszym przejściem była zeszłoroczna wspinaczka, podczas której w towarzystwie Kelly Cordesa powtórzył jako pierwszy do szczytu kombinację znajdujących się na południowej i zachodniej ścianie Cerro Torre dróg Marsigny-Parkin i Ferrariego (patrz Amerykańska kombinacja na Cerro Torre).

Obaj panowie skutecznie działali w Patagonii w początkowym okresie tego sezonu. Haley dokonał kilka ciekawych powtórzeń, o których pisaliśmy już wcześniej (patrz Patagonia 2007/2008), a Rolo w towarzystwie innego miejscowego rezydenta Bean Bowersa zwanego czasami Mr Patagonia, wytyczył nową drogę na północnym filarze Fitz Roya (Chalten).

W emailu wysłanym miedzy innymi do redakcji magazynu Climbing, Garibotti napisał:

Normalnie moje górskie dokonania wolę trzymać dla siebie samego, ale tym razem, ponieważ ta wspinaczka jest niezwykła, Colin i ja zdecydowaliśmy się sami wszystko napisać o tym przejściu, by poprzez danie informacji z pierwszej ręki uniknąć powstania ewentualnych błędów lub niedomówień.

O to, co napisali sami bohaterowie:

TRAWERS TORRE
Argentyna, Patagonia
styczeń 2008

Trawers Torre, z północy na południe składa się ze wspinaczek na Aguja Standhardt, Punta Herron, Torre Egger i Cerro Torre, co daje prawie 2200 m pionowego terenu. Pomysł na ten trawers urodził się w głowach Włochów: Andrea Sarchi, Maurizio Giarolli, Elio Orlandi i Ermanno Salvaterra, którzy próbowali dokonać tej wspinaczki kilkukrotnie w latach 80. i wczesnych 90.

W 1991 Salvaterra razem z Adriano Cavallaro i Ferruccio Vidi wspięli jako pierwsi na Punta Herron nową drogą, prowadzącą północną granią – bardzo estetyczną Spigolo dei Bimbi.

Na początku 2005 roku Thomas Huber oraz Szwajcar Andi Schnarf ukończyli trawers od Aquja Standhardt do Torre Egger. Na początku mieli zamiar wyłącznie wspinać się drogą Festervill na Standhart, ale na szczycie zdecydowali, że idą dalej na Egger [więcej szczegółów w Patagoński trawers marzeń, przyp. red.]. Całość, w stylu light and fast, ukończyli w 38 godzin, zjeżdżając drogą Tytanic z Torre Egger.

Pod koniec 2005 roku, Salvaterra razem z Alessandro Beltramim i Rolando Garibottim dodali ostatni element do tej układanki wspinając Cerro Torre nową drogą El Arca de los Vientos, która biegnie od Col de Conquest do szczytu.

Znając już wszystkie etapy Salvaterra, Garibotti i Beltrami powrócili w 2006 roku, by spróbować trawersu ponownie, ale z powodu złej pogody ich próba zatrzymała się już na Standhart. Niezrażony Salvaterra powrócił w roku 2007 z Beltramim, Mirko Masse i Fabio Salvodei. Tym razem wspięli Standhart drogą autorstwa Salvaterry – Otra Vez i kontynuując wspinaczkę, poprzez Herron i Torre Egger, dotarli do Col de Conquest, tam wspięli się jeden wyciąg na Cerro Torre, po czym wycofali się.

W tym samym okresie dobrej pogody Garibotti i Amerykanin Hans Johnstone rozpoczęli swoją próbę przejścia trawersu od pokonania znajdującej się na Standhart drogi Festerville. Po wspięciu się na Herron i Egger, osiągnęli Col de Conquest, a następnie doszli aż do połowy górnej części drogi El Arca de los Vientos na Cerro Torre. Tam zatrzymał ich grzyb śnieżny.

Garibotti , który już powtórzył wszystkie części trawersu, zdecydował się zostać w Chalten, aby jeszcze raz spróbować powtórzyć całość. Próbował się umówić z wieloma partnerami wśród nich byli miedzy innymi Bruce Miller i Bean Bowers, aż w końcu w nadchodzące okno pogodowe wstrzelił się z Colinem Haleyem. Haley, który wziął urlop dziekański, aby zostać dłużej w Patagonii, w zeszłym roku powtórzył z Kelly Cordesem, jako pierwszy w historii, najczęściej próbowaną, pierwszą kombinację na Cerro Torre,a mianowicie linie A la Recherche du Temps Perdu z górną częścią drogi West Face [mowa o kombinacji dróg Marsigny-Parkin i Ferrariego, przyp. red.].

W środku stycznia do El Chalten przylecieli Alex i Thomas Huber oraz szwajcar Stephan Siegrist, także oni planowali spróbować zmierzyć się z trawersem. Podczas, gdy 21 stycznia w warunkach dalekich od idealnych Haley i Garibotti rozpoczęli trawers, Huberowie i Siegrist postanowili poczekać na lepsze warunki.

Haley i Garibotti wspięli Standhardt drogą Exocet [prawdopodobnie takim wyborem zespół chciał wykorzystać fakt, iż Colin pokonał już w tym roku tą drogę, a także to, iż jest on bardzo dobrym wspinaczem lodowym, przyp. red.], osiągając szczyt trochę po północy, a następnie zjechali na Col dei Sogni – przełęcz pomiędzy Standhardt, a Herron. Wspinając Spigolo dei Bimbi, napotkali na dużo słabo związanej szadzi, co zmusiło ich do wytyczenia własnych wariantów na wyciągach 2,3,4. Spowolnieni przez te śnieżne warunki i wietrzną pogodę zabiwakowali pod śnieżnym grzybem Herrona.

22 stycznia, w idealnych już warunkach, lecz niezwykle zmęczeni, prawdopodobnie z powodu zatrucia się tlenkiem węgla w płachcie biwakowej, kontynuowali wspinaczkę na Herron i Egger aż do Cerro Torre. Także na północnej grani Eggeru, z powodu szadzi, zespół pokonał kilka własnych wariantów.

Dobra pogoda przyniosła ze sobą niespotykanie wysokie temperatury, więc gdy dotarli do Col de Conquest musieli schować się przed spadającym lodem. W związku z tym zatrzymali się na biwak pod dziobem skalnym ok. 5 po południu.

Następny ranek, 23 stycznia, przyniósł miłą niespodziankę – grzyb lodowy, który zatrzymał Garibottiego i Johnstone’a dwa miesiące wcześniej, odpadł.

Na górnej części Arca warunki było gorsze niż w roku 2005. Haley z Garibottim musieli czyścić rysy z lodu, a także osadzili jednego spita na kluczowym wahadle, aby ominąć kolejny grzyb lodowy. Zmęczeni tą dwudniową wspinaczką i słabymi warunkami weszli na szczyt północnej ściany Cerro Torre o godzinie 17, gdzie połączyli się z ostatnimi wyciągami drogi Ferrariego, która biegnie zachodnią granią.

Wspięli się dwa wyciągi naturalnym tunelem w lodzie, którymi dotarli do podstawy ostatniego wyciągu – owianego złą sławą miejsca, ponieważ wielu wspinaczy z niego zawróciło. Haley i Garibotti, którzy już obaj wcześniej prowadzili ten wyciąg, stwierdzili, że warunki są jeszcze gorsze, niż poprzednio. Ostatni wyciąg wymaga tytanicznej pracy, polegającej na wykopywaniu pionowych rowów w lodzie. Ponieważ w tym sezonie jeszcze żaden zespól nie pokonał tego odcinka, czekało ich 50 m psychicznego wspinania śnieżno-lodową rampą bez możliwości założenia sensownej asekuracji.

Haley’owi, podczas rozpoczętej wieczorem wspinaczki, „przeoranie” pierwszych 10 metrów zajęło godzinę, w związku z tym została podjęta decyzja o biwaku, który zespół spędził pod szczytem Cerro Torre w blasku pełni księżyca.

„Wypoczety” Haley, po długiej i zimnej nocy, zaatakował ponownie, wykopując tunel od szczytu „swojej” rynny. Przez następne trzy godziny rył dwudziestometrowy tunel w grzybie szczytowym, aż dokopał się do naturalnego korytarza. W południe 24 stycznia osiągnęli szczyt Cerro Torre, kończąc tym samym po raz pierwszy w historii Patagoński Trawers marzeń – przedmiot fantazji wielu wspinaczy.

Po krótkim odpoczynku zjechali liną drogi Compresor wzdłuż grani południowo wschodniej i pod wieczór stanęli na lodowcu.

Aby osiągnąć maksymalną szybkość Haley i Garibotti tak podzielili się prowadzeniem, żeby wykorzystać swoje naturalne umiejętności – Haley odpowiedzialny był za wyciągi lodowe i śnieżno-lodowe, a Garibotti za skałę i wyciągi pokryte szadzio-lodem. Drugi podchodził na przyrządach samozaciskowych z ciężkim plecakiem, a prowadzący albo wspinał się z lekkim plecakiem albo wciągał go na linie, w zależności od trudności terenu.

Z powodu złych warunków wspinali się wolniej, niż przewidywali. W związku z tym, do szczytu Cerro Torre dotarli bez jedzenia. Obydwaj uważają, że jeżeli byłby idealne warunki oraz ostatnie wyciągi na Ferrarim byłyby już przewspinane, trawers ten można by zrobić znacznie szybciej. Garibotti uważa, że trudności na drodze nie należą do ekstremalnych (poza ostatnim wyciągiem na Ferrarim, który wymaga ogromnego wysiłku) i nigdy nie przekraczają stopnia 5.11 lub A1. Twierdzi on, że to jedynie warunki pogodowe sprawiały, że dokończenie tej wspinaczki wymknęło się tak wielu zespołom.

Garibotti uważa, że przyszłość wspinania w Patagonii nie leży w łańcuchówkach lub trawersach, ale w powtórzeniach w stylu alpejskim wielkich dróg z lat 80. takich, jak droga Silvo Karo i Janez Jegliča na południowej ścianie Cerro Torre albo ich Piekielna Direttissima na ścianie wschodniej [jak pisze w komentarzu Biedruń nad Piekielną Direttissimą pracował zespół Fištravec, Jeglič, Karo, Knez, Kozjek, Podgornik, a leaderem ekipy był Franček Knez, przyp. red.].

Garibotti, którym targały wyrzuty sumienia za opóźnienie kariery akademickiej Haleya, odetchnął z ulga, gdy usłyszał od Haleya na biwaku w Torre Valley: Wiesz, Trawers Torre jest dużo fajniejszy, niż praca domowa z mineralogii.

Wielkie dzięki mistrzowi – Ermanno Salvaterra – za pomysł, za inspiracje i wskazówki dawane przez ostatnie 20 lat, którędy biegnie droga.

Rolando Garibotti i Colin Haley
tłum. kokoszko

Maciek Ciesielski (Warpeace, Monatno, 4th League)

Źródła: Climbing

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Piekielna Direttissima [4]
    Nie chcę polemizować z wielkim Rolando, ale Piekielna Direttissima to…

    31-01-2008
    biedruń