1 września 2006 08:01

Na Pik Korżeniewskiej i Kommunizmu

Wyprawa w Pamir tadżycki od dawna była w moich planach. Po zdobyciu Piku Pobiedy w 2004 chciałem zdobyć drugi słynny szczyt byłego ZSRR –  Pik Kommunizmu – szczyt na zboczach którego wychowały się pokolenia wspinaczy wschodu.

Skład wyprawy: Marcin Miotk, Jerzy Kawiak, Dariusz Szut, Jakub Michalak, Paweł Zimnicki, Cezary Woś, Tomasz Pawski, Łukasz Stocki, Waldemar Żmurko, Sylwia Bukowicka, Jan Dudarowski, Paweł Sokołowski, Kamil Gabarski, Dominik Ziembowicz, Krzysztof Bigda, Daniel Kreutzer

Strona wyprawy: www.pamir.4challenge.org

Nasza wyprawa liczyła aż 16 osób i była mieszanką himalajskiego doświadczenia oraz młodzieńczej pasji. Składała się z członków KW Szczecin, KW Lubin, KW Warszawa, Gawra Gorzów.

Do bazy na lodowcu Moskwina (4200 m) przybyliśmy 30 lipca. Grupa podzieliła się na mniejsze zespoły. Ja działałem z doświadczonym alpinistą – Jurkiem Kawiakiem ze Szczecina – moim starym znajomym, partnerem z wyprawy na Shisha Pangmę z 1999 roku.

Wielkim zaskoczeniem był… brak śniegu, a ściślej cienka pokrywa śnieżna na okolicznych szczytach. Dolne partie Piku Komunizmu były wręcz zupełnie skaliste – czego nie widzieliśmy na żadnych wcześniejszych zdjęciach. Trochę nam miny zrzedły i o marzeniach o północnej grani Komunizmu, trzeba było szybko zapomnieć a skupić się na tym, co w danych warunkach było możliwe.

PIK KORŻENIEWSKIEJ (7105 m)


Pik Korżeniewskiej (7105 m)

Już następnego dnia po przybyciu do bazy wynieśliśmy depozyt w kierunku obozu 1 na 5100 m (nie korzystaliśmy z obozu na 5300). Zdrowie dopisywało, więc 2 sierpnia wyruszyliśmy z Jurkiem "na ciężko" w kierunku szczytu.

Droga do jedynki narażona była w górnych partiach na lawiny kamiennie, więc kaski były mile widziane. 3 sierpnia zakładamy obóz "pod wiszącą skałą" na 5800 i schodzimy na nocleg do jedynki.

Po dniu restu zaczynamy atak szczytowy – 5 sierpnia podchodzimy na nocleg na 5800 m, kolejnego dnia, po wyczerpującym i niebezpiecznym trawersie, zakładamy obóz na 6400 m. 7 sierpnia jesteśmy gotowi na atak szczytowy.

Całą noc ostro wieje, trochę pada, więc z niedowierzaniem rano witamy piękną pogodę. Nasz brak wiary w pogodę powoduje, że jako ostatni z obozu wychodzimy na szczyt. Idzie mi się wyjątkowo dobrze, 100 metrów przed szczytem mijam lekko zdziwionych przewodników rosyjskich, i po 4 godzinach od wyjścia jako pierwszy tego dnia melduję się na szczycie. Jurek również dochodzi w dobrej formie, robimy kilka fotek i zaczynamy schodzić, niestety już w lekkiej mgiełce. Czujemy się szczęśliwi jak po zdobyciu Everestu. Błyskawicznie przeprowadzona akcja górska, rozpoznanie drogi dla innych zespołów, założone dwa górne obozy z namiotów, których będzie korzystać większość pozostałych członków wyprawy, dobra aklimatyzacja przed Kommunizmem. Można z czystym sumieniem schodzić na piwo do bazy.

PIK KOMMUNIZMU (7495 m)


Pik Kommunizmu i droga wejścia

Podczas odpoczynku w bazie pilnie śledziliśmy postępy akcji górskiej na sąsiednim Piku Kommunizmu. Nikt jeszcze w tym sezonie nie wszedł na szczyt. Wreszcie 13 sierpnia postanawiamy wziąć sprawy w swoje ręce i rozpocząć atak szczytowy – ma to być szybkie trzydniowe wejście "na lekko".

Pierwszego dnia jeszcze po ciemku przekraczamy lodowiec. Pierwsze promienie słońca oświetlają seraki zwisające z Wielkiego Pamirskiego Plateau, więc należy szybko dostać się na wielkie żebro wyprowadzające na szczyt plateau. Nam się udało, wielka lawina przeszła 10 minut po naszym przejściu. Uff!

Szybko pniemy się do góry, docieramy w okolice obozu na 5300 m. Robimy sobie dłuższy odpoczynek, odpalamy nawet kuchenkę, aby coś przekąsić na ciepło, po czym ruszamy dalej w kierunku obozu na 5800. Idziemy, idziemy, a obozu nie widać. Zmęczeni pokonaniem półtorakilometrowego przewyższenia kopiemy platformę na 5700 i wskakujemy w ciepłe śpiwory, aby jak najlepiej zregenerować się przed jutrzejszym podejściem na 6800.

Kolejnego dnia pozwalamy sobie na odrobinę luksusu i budzik budzi nas dopiero o 5.30. Podczas zwijania zmarzniętego jeszcze namiotu pęka nam jeden łącznik. Ale tym będziemy martwić się później. Ruszamy. Wiatr się wzmaga, widoczność spada. Przemierzamy Wielkie Palmirskie Plateau, aby następnie wspiąć się zboczem Piku Duszanbe na przełęcz, gdzie na wysokości 6800 próbujemy rozstawić nasz uszkodzony namiot – kawałek bambusa oraz niezawodna srebrna taśma pozwalają na małą naprawę.

15 sierpnia wyruszamy na atak szczytowy. Wychodzimy dość późno, bo dopiero ok. 7 rano – droga wejściowa długo jest w cieniu – więc nie chcemy ryzykować potencjalnych odmrożeń – czekamy na więcej słońca. Razem z nami wchodzi grupa Rosjan, szybko pniemy się do góry. Jest bardzo zimno (w sumie nie powinno dziwić, bo to prawie Himalaje), więc nie robimy dłuższych postojów. Dochodzimy do grani – czujemy, że szczyt musi być już naprawdę blisko. Ostatnie 100 metrów to niezapomniane wrażenia – ostrzem grani z widokami na obie strony Kommunizmu razem dochodzimy do szczytu. Nie mamy wątpliwości, że jesteśmy na najwyższym szczycie w okolicy – piękna pogoda pozwala podziwiać widoki nie gorsze niż w Himalajach.


Ostatnie metry pod szczytem

Kolejnego dnia schodzimy do bazy. Spotykamy kilku naszych kolegów podchodzących na szczyt, przekazujemy im nasze wskazówki i spostrzeżenia.

Wieczorem 16 sierpnia dochodzę do bazy (Jurek schodzi dzień później) kończąc czterodniową akcje górską. Następnego dnia z pierwszą grupą odlatuję helikopterem z bazy.

Podsumowując, wyprawa odniosła duży sukces – pomimo bardzo licznej grupy nie było dramatycznych sytuacji, wiele osób ustanowiło swoje rekordy wysokości (oby tak dalej!), a mi i Jurkowi pozostała satysfakcja, że mogliśmy innych wspierać w ich pierwszych wysokogórskich doświadczeniach.

Wejścia wyprawy International Pamir Expedition 2006:

Pik Korżeniewskiej (7105 m n.p.m.)
07.08.2006 Marcin Miotk, Jerzy Kawiak
09.08.2006 Sylwia Bukowicka, Paweł Sokołowski, Paweł Zimnicki, Dominik Ziembowicz
10.08.2006 Dariusz Szut, Łukasz Stocki, Kamil Gabarski, Jakub Michalak
12.08.2006 Krzysztof Bigda, Daniel Kreutzer
Pik Kommunizmu (7495 m n.p.m.):
15.08.2006 Marcin Miotk, Jerzy Kawiak
18.08.2006 Dariusz Szut, Cezary Woś, Paweł Zimnicki, Dominik Ziembowicz, Jakub Michalak
19.08.2006 Krzysztof Bigda, Daniel Kreutzer

Szczególne podziękowania dla Tomka Pawskiego, który pełnił rolę kierownika naszej bazy, czuwał nad naszą logistyką oraz łącznością. Znalazł również czas, aby wspiąć się na pięknie położony Pik Vorobiewa (5630 m).

Należy zaznaczyć, że Pik Kommunizmu od 1999 zmienił swoja nazwę na Pik Somonni (zresztą nie po raz pierwszy, bo przed 1962 rokiem nosił nazwę Pik Stalina). Jednak dla większości to dalej Pik Kommunizmu, I dlatego my również posługujemy się tą terminologią.

Więcej informacji, zdjęć z wyprawy w naszej galerii i na stronach www.MIOTK.pl.

Sponsorzy wyprawy:

Marcin Miotk (Bergson Team, KW Warszawa, Roberts)

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum