13 lipca 2006 08:01

"Wspinaczka w skale" – recenzja

Książka ta wyszła nakładem wydawnictwa Galaktyka w tym roku i niedawno trafiła w moje ręce. Nie ukrywam, że od razu wzbudziła moje zainteresowanie. Po przeczytaniu, subiektywnie stwierdzam, że jest to jeden z najlepszy podręczników dotyczący wspinaczki skalnej. Jak wynika z lektury autor w wielu miejscach "nawiązuje" do wspinaczki w górach, ale brak elementarza hakówki czy obszerniejszego działu o hakach dyskwalifikuje ten podręczni pod względem stricte górskim (może warto by to dodać w przyszłym wydaniu?).

Jest starannie wydana na papierze kredowym i ma "zgrabny format". Minusem są natomiast zdjęcia. Czasami jest ich zbyt mało aby opisać daną sytuacje, lub są zbyt małe. Treść podzielona została na 14 rozdziałów tematycznych. Ciekawostką i dużym plusem są uwagi i rady dla zaawansowanych oraz różnorakie ćwiczenia – za to dałbym duży plus.

Pierwszy rozdział dotyczy podstaw techniki wspinaczkowej. Wszystko byłoby OK, gdyby tłumacze z większą starannością oddali także inne polskie zwyczajowe nazwy.

Jak dla mnie zabrakło tutaj (a także w rozdziałach następnych): robin hoodka, fakera, rozpieraczki, zacieraczki, piramidki, haczenia pięty, rajbungu i wielu innych (są natomiast takie nazwy jak: gaston, rozpieranie, hak piętą ….), a szkoda bo w innych miejscach takie zwyczajowe nazwy występują. Często są okraszone dodatkowymi ciekawymi i praktycznymi uwagami…

W wyśmienitym drugim rozdziale autor podał większość podstawowych informacji o wspinaniu w rysach, kominach etc. Takiego ciekawego rozdziału dotyczącego różnych form klinowania w innych podręcznikach chyba próżno szukać. Można by dokładniej (str. 46) zilustrować tworzenie wielorazowych rękawiczek z plastra, ale jak już wspomniałem zdjęć czasami jest za mało. Jedynie co przeszkadzało w czytaniu tego rozdziału to knykieć autor nie opisał co to jest – jaka to część ręki? Pojęcie to było jak słowo za często powtarzane u wykładowcy – słuchacze skupiają się nie na treści tylko kiedy się to pojawi. – za to mały minusik (wg słownika języka polskiego: spojenie stawowe palca ręki, człon palca ręki, zwłaszcza pierwszy; kłykieć – możliwe że jest głowa kości śródręcza – te kosteczki na dłoniach, te na których liczy się miesiące :-) ?). Brakowało mi także nazw technik wspinaczkowych w języku angielskim (takich jak występują w centrum wszechświata – Yosemite – "mateczniku" wspinaczki w rysach).

Trzeci rozdział to sprzęt. Zgrabnie i ciekawie opisany powszechnie sprzęt wspinaczkowy. Brak jest np. rozwiązań klamer uprzęży Petzla czy nowszych przyrządów asekuracyjnych, no ale nowinki pojawiają się tak szybko, że nie sposób o całym ciekawszym sprzęcie napisać. Natomiast utrzymana jest stosowana w tekście konwencja ciekawych uwag tłumacza i redaktora – często odniesionych do naszych realiów.

Czwarty rozdział to węzły – wiadomo jakoś trzeba się w te "sznury" zamotać :-). Ciekawym pomysłem jest ilustracja węzłów cieńszymi repami, gdzie dokładnie widać sposób zawiązania danego węzła. Tylko nazwa "podwójny skrajny" (str. 84) przynajmniej w moim rozumieniu funkcjonowała jako węzeł skrajny (tatrzański), powtórnie równolegle zawiązany z istniejącym już węzłem (drugi raz przewleczony przez uprząż i analogicznie jak ósemka równolegle zawiązaniu do istniejącego już węzła – pomysł rosyjski? – a bez zdjęcia trudno opisać).

Rozdział piąty to sprzęt asekuracyjny, czyli kostki, mechaniki i różnego rodzaju inne "zabawki". Co ciekawe aktor nie pokazał, że frienda o sztywnym trzonie także można "skrócic" (str. 104). Dla mnie rozdział ten jest napisany "prawie" idealnie. Prawie, bo zabrało jak dla mnie tabelki porównawczej rozmiarów popularnych rodzajów mechaników różnych producentów (tj. w Ch. McNamara, E. Sloan "Yosemite Big Walls"). Autor też nie zwrócił większej uwagi na urządzenia asymetryczne (hybrydy) czy na najmniejsze mechaniki (które też czasami są używane do przejść klasycznych). Zabrakło opisu wad stanowisk typu "pajączek" – bliskie (mały kąty pomiędzy) usytuowanie punktów asekuracyjnych może prowadzić przy niewielkiej zmianie punktu centralnego do nierównomiernego obciążania poszczególnych punktów wchodzących w skład stanowiska – ale to takie doczepianie się. :-)

Rozdział 6 to w tym podręczniku asekuracja. Rozdział zapisany fachowo i ciekawie. Zdarzyła jednak "wpadka" w postaci zdjęć z "małpim chwytem" (str. 130 dwa razy). Bardzo dobrym pomysłem jest szczegółowe opisanie posługiwanie się GriGri, które w innych podręcznikach traktowane jest po macoszemu, a zasłanianie się (przez innych autorów), "że nie jest to przyrząd dla początkujących" nie rozwiązuje problemu. Dobrze i przejrzyście omówione są komendy wspinaczkowe. Za ciekawe omówienie posługiwania się GriGri (Petzl) – duży plus.

Rozdział 7 to omówienie zagadnień związanych z założeniem i asekurowaniem na wędkę. Fachowy i kompletny rozdział o wymienionej tematyce.

Rozdział 8 poświęcony jest wspinaczce sportowej. Jedynie co może budzić wątpliwość w tym dobrze napisanym rozdziale, to fotograficzne opisanie opuszczania na linie w sytuacji gdy lina na stanowisku górnym przełożona jest przez dwie plakietki!!! Dwie plakietki i opuszczanie!!! Mimo że w tekście napisane jest że są to specjalne plakietki (brak powiększenia tejże plakietki) w obecnej dobie społeczeństwa obrazkowego wydaje się nie najlepszym posunięciem.

Rozdział 9 to opisanie wspinaczki tradycyjnej – u nas nazywanej "na własnej" asekuracji a drogi takie to DDS-y (czyli drogi dla smakoszy :-). Ciekawie zostały opisane strategie takich prowadzeń, a swojsko wygląda zaprezentowanie schematu drogi na przykładzie Międzymiastowej na Mnichu. Wprowadzona fizyka wspinania i odpadnięć nie zanudza. Ciekawe są ćwiczenia, które oswoją adepta z pierwszym prowadzeniem – duży plus za ten rozdział, za dużą ilość ciekawych i pomocnych "patentów" i wskazówek.

Rozdział 10 to opisanie zagadnień związanych z drogami wielowyciągowymi. Nieocenione są uwagi związane taktyką i sposobem prowadzenia na takich drogach, a także wskazówki dotyczące organizacji na stanowiskach – zwłaszcza wiszących. Błędem jest (może jest to literówka) sugerowanie że można asekurować nawet dwóch wspinających się partnerów (zespół 3 osobowy) bezpośrednio ze stanowiska (górnego) za pomocą przyrządu samoblokującego GriGri firmy Kong (str. 208) Firma ta GriGri nie produkowała (może chodzi o GiGi – płytkę przewodnicką). GriGri jest przyrządem firmy PETZL! Błąd ten powtórzony jest także na końcu książki w słowniczku (str. 289). Szkoda że w radach nie wymieniono innych przyrządów (Reverso (Petzl), Piu (Cassin), Rescue Plate (Cassin) czy innych przyrządów firmy BlackDiamond np. ATC – Guide).

Rozdział 11 to wszystko co jest związane z bezpiecznym powrotem za wspinania, czyli powrotu na ziemię. Ciekawie omówiono różne sposoby opuszczenia szczytu lub końca drogi, radzenia sobie z różnymi stanowiskami do zjazdu itd. Rozdział ten jak prawie cała książka jest naprawdę dobrze napisany, aczkolwiek pokazanie (str. 221) przygotowania przyrządu asekuracyjnego do zjazdu na linie ze zdjęciem osoby w szynie (gipsie) można było sobie chyba darować. Nie uniknięto literówek – tj.: średnica w mm 3 (str. 219). Także tymczasowe zabezpieczanie stanowiska zjazdowego (2 kolucha zjazdowe założone na spitach) nie jest chyba najlepszym wyborem ilustracyjnym (tak jak w całej książce przykłady ilustracyjne mogły by być trochę lepsze).

Rozdział 12 to buldering – tak ostatnio u nas popularna forma "wolnego" wspinania gdy nie trzeba się "zamotać w sznury" jak niektórzy mawiają. Rozdział ciekawy, aczkolwiek przedstawiający tylko podstawowe aspekty tej działalności i jak no osobny rozdział to chyba zbyt mało obszerny. Dobrze że autor podkreśla na każdym kroku konieczność asystowania (spotowania) osoby która aktualnie rozwiązuje swoje problemy – te wspinaczkowe oczywiście.

Rozdział 13 to podstawy treningu. Podstawy to podstawy. Analogicznie jak w rozdziale 12 tematyka ta został dosłownie "liźnięta". Jest to za mały rozdział aby można było się jakoś wypowiadać. Dla osób już trenujących nie ma tu zbyt ciekawych informacji.

Rozdział 14 czyli autoratownictwo to już całkiem inna sprawa. Bardzo obszerny, ciekawy i pożyteczny rozdział. Szkoda tylko że niektóre czynności zostały zilustrowane zbyt małymi zdjęciami. Niekiedy też przebrnięcie przez opis wszystkich czynności zdaje się być zadaniem ponad "ludzka cierpliwość" (str. 270-271). Bezpieczeństwo to bezpieczeństwo, a autoratownictwo to nie wspinanie dlatego analizując ten rozdział powinniśmy uzbroić się w cierpliwość. i uruchomić wyobraźnię. nie tylko przestrzenną.

Podsumowując, dla mnie jest to najlepszy podręcznik wspinaczki skalnej jaki do tej pory czytałem. Ogólna ocenę w skali "szkolnej" (2-5) to "piątka z małym minusem". Te minusy w zasadzie nie wpływają na bezpieczeństwo osoby się uczącej. Naprawdę warto ją przeczytać – zwłaszcza na początku (ale nie tylko) naszej przygody ze wspinaczka. Jak już wspomniałem aby książka ta była także elementarzem wspinaczki skalnej – górskiej warto by dodać rozdział o hakach i podstawach hakówki jako takiej. Ostatnia zaletą, którą chciałbym podkreślić jest odczuwalna dbałość o respektowanie zasad etycznych podczas wspinaczki, zarówno w odniesieniu do przyrody jak i towarzyszy(-ek) wspinania. Tak czy siak, wart mieć "Wspinaczkę w skale" w swojej biblioteczce obok "W skale" W. Sonelskiego oraz znakomitej pozycji: A. Fyffe, I . Peter „Podręcznik wspinaczki”.

Z taternickim pozdrowieniem

Adam Siwy Pieprzycki

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    hm... [10]
    PO mniej czy bardziej pobieznym przejżeniu/przeczytaniu tejże pozycji musze potwierdzić…

    17-07-2006
    xtonyx