22 marca 2006 08:01

SE- MAR MALI EXPEDITION – wyprawa trwa

Od połowy lutego trwa wyprawa Elizy Kubarskiej i Davida Kaszlikowskiego na pustynne tereny Sahelu w Mali, w Zachodniej Afryce. Prężnie działający duet postawił sobie za cel rozpoznanie rzadko odwiedzanych rejonów skalnych na granicy Sahary i wytyczenie nowej drogi. Eliza i David rozpoczęli wyprawę od rekonesansu w górach Mandinka (blisko granicy z Gwineą), gdzie jako pierwsi Polacy wspinali się w nowych rejonach w okolicach wioski Sibi.


Skorpioniki są wszędzie (fot. StudioWspin)


Eliza na drodze 6c+ (fot. StudioWspin)

Sibi to niesamowite piaskowce ze skałą znacznie twardszą niż w rejonach Hejszy. Wspin czasem podobny do tego, który jest w naszych Górach Stołowych (połogie techniczne płyty), ale prócz tego odkryliśmy rejon bardzo przewieszony: mega halucynogenny sektor Tabaski.


David probuje 8a+ nad wsią Kalassa (fot. StudioWspin)

Tabaski startuje nad wioską Kalassa, 100 m nad wigwamami z trzcin i nowiutką asfaltową drogą biegnącą prosto do Gwinei (w Mali generalnie nie ma zbyt wielu dobrych dróg, zaledwie ta jedna prowadząca z Bamako do Gao, poza nią drogi bite). Pod nami tysiące drzew mango , które są naszym głównym pożywieniem. Wokół czarni jak smoła ludzie z plemienia Bambara. Dojście do sektoru pasażem przez jaskinie tylko dodaje smaczku eksploracji.


Eliza na „Mande demand” (7c) w Tabaski (fot. StudioWspin)

Na początek zrobiliśmy z Elizą drogi : Mande demand (7c) i Tabaski (7b+) oraz po kilka łatwiejszych dróg w pozostałych sektorach. Niestety na jednej ze ścian zostałem zaatakowany przez wybitnie agresywne afrykańskie pszczoły, które nie dały mi skończyć drogi i ewidentnie szukały zwady dwukrotnie żądląc mnie w okolice oka! Tym samym skutecznie wyeliminowały mnie na kilka dni z grupy istot widzących trójwymiarowo…


Pszczoły w Afryce są wyjątkowo wredne, wiedzą gdzie gryźć (fot. StudioWspin)

W Sibi spędziliśmy kilka dni poszukując możliwości otworzenia nowych dróg i jeżeli starczy nam czasu chcemy tam wrócić. Mimo tego, że Francuzi ubezpieczyli już wiele ciekawych sektorów ciągle jest miejsce na ścianach w okolicach stumetrowego luku Kamadjan oraz na wieży zwanej Niankema.


Wioska i iglica Niankema kilka kilometrów od Siby (fot. StudioWspin)


Świt po biwaku na półce w Siby (fot. StudioWspin)


Mały kurs wspinaczki (fot. StudioWspin)


Eliza i wódz z wioski Garmi wspinają się na bloku Kadia Lugga (fot. StudioWspin)

Pod koniec lutego przejechaliśmy prawie 1000 km na północny zachód w rejon sławnej Ręki Fatimy, gdzie w 1999 roku krakowska ekipa wytyczyła drogę na Kaga Tondo. Marzec to tutaj właściwie koniec wspinaczkowego sezonu i w niektóre dni temperatura w słońcu sięga 56°C!

Mimo, że to Sahel (półpustynna sawanna) ilość piachu jaki nas zasypuje jest czasem ciężka do zniesienia. Mieszkamy w maleńkiej wiosce Daari wśród ludu z plemienia Peul. Jedynąa szansą na regenerację jest gościnny dom Salvadora Campillo (który obecnie jest na Biegunie Północnym) i jego peulskiej żony Manyii.


Pod Ręką Fatimy mieszkamy w małych wigwamach (fot. StudioWspin)

Manya wraz z synem Yaye codziennie dostarczają nam ciężko osiągalną tu wodę. Potrzebujemy jej bardzo dużo, codziennie musimy ze sobą taszczyć ok. 8 litrów na ścianę (to zabijające obciążenie dla drugiego na linie podczas wspinu).


David na urywającym palce problemie pod Kaga Tondo (fot. StudioWspin)

W pierwsze dni powtórzyliśmy znany klasyk Kaga Tondo Vuelva usted manana, który mimo że łatwy technicznie (6b+, A0) kosztował nas kibel ok. 80m od szczytu:)). Trochę zbagatelizowaliśmy tą ponad 300-metrową drogę, zbyt późno podchodząc pod ścianę i za karę wspinaliśmy się w pełnym słońcu, a potem w nocy przekonaliśmy się, że w Mali można także zmarznąć. Eliza utkała nam nowatorski 'kocyk’ z cieniutkiej podwójnej liny Tendona, który trochę osłaniał nas przed wiatrem.

W następne dni powtórzyliśmy super wypasioną nowa drogę Francuzów (ze stycznia 2005) Black Mamba na południowym szczycie Suri Tondo. Kilka 7a+ i 350 m wspinu, po którym przekonaliśmy się do wspinania w Mali i uważamy ten piaskowiec za jeden z najlepszych na świecie – nie zdziera skóry na palcach i nie pęka. Odległości między spitami często dają szanse na 20 metrowe loty, wiec jak tylko się da trzeba się posiłkować friendami (w linii drogi kilka rys, świetnie łykających każdego frienda). Wyciągi za 7a+ to syte buldery przedzielone drobnymi restowymi półeczkami.

Wspięliśmy się też na najfajniejszej części ściany Wanderdru nową drogą Panic a Gotham City (6c, 300m).


Eliza i Ada (fot. StudioWspin)


Jesteśmy w Hombori, targ w poniedziałek ściąga ludzi aż z Sahary (fot. StudioWspin)

Teraz robimy rekonesans. Bierzemy Land Rovera i jedziemy pod mniej znane ściany masywów Barkossou, Oghi, Sarniere i ciągnącego się wokół (przez 200 km) płaskowyżu Dyounde. Co do nowej drogi na razie wypatrzyliśmy sobie świetną linie na piątym palcu Fatimy, zwanym Suri Tondo – powierzchniowo największej ścianie masywu. Na północnej ścianie Suri, jak na razie są zaledwie dwie drogi i masa wolnego miejsca na nowe linie. Ściana ma ok. 400 m, w połowie przedzielona jest pasmem okapów. Przez większość dnia jest ocieniona, więc niewykluczone, że się za nią zabierzemy!


W słońcu mamy 56 stopni, więc pozostaje piec się w cieniu (fot. StudioWspin)

Pozdrowienia z piekarnika, może to zabrzmi dziwnie ale zazdrościmy Wam chłodu.

Eliza i David

Sponsor główny wyprawy:

Sponsorzy wspierający:

PATRONI MEDIALNI:

PATRONAT:

Eliza Kubarska, David Kaszlikowski




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum