Wyprawa do Chile – początek
Bogusław Kowalski KW Toruń i Jerzy Stefański KW Katowice wystartowali do Chile. Wyprawa ma charakter eksploracyjny – ich celem są ściany w dolinie Cochamo, zwanej Chilijskią Yosemite (Cochamo).
Schronisko La Junta, na drugim planie ściany Capicua (na lewo) i La Junta (fot. www.cochamo.com)
Bodzio i Jurek dziękują sponsorom za wsparcie: PZA, KW Toruń, Nestle Pacific Toruń, oraz wielu „bezimiennym” przyjaciołom, bez których…
Ekipę wyposażyli: Marmot i niezawodna Lhotse.
A oto pierwsza relacja od Bodzia:
Pozdrawiam z Puerto Montt. Dolina jest odjazdowa, a przede wszystkim jest tu lato. Ale po kolei: Po dwóch dniach transportu z niesamowicie położonego Cochamo do campu przy Rifugio La Junta zaczęliśmy na ścianie PARED SECA, na której przygotowane są krótkie drogi sportowe – pobawiliśmy się tam 2 dni. Później wybraliśmy się na Trinidad Sur na Drogę Brazylijczyków z XII 2005 – Alendelaca 400 metrów, ale po 3 wyciągach zmył nas deszcz.
Po 2 dniach wróciliśmy na drogę, ale po kolejnych 3 wyciągach powstrzymały nas trudności 7b i zjechaliśmy nie chcąc gwałcić ściany. Wcześniej pokonaliśmy wyciąg za 6c+, ale RP bo było mokro i brudno od porostów.
Po kolejnych 2 dniach wbiliśmy się w ścianę Gorilla, chcieliśmy zrobić nową drogę jednak okazało się, że powtarzamy starą probę. Najpierw było klasycznie, a później tam gdzie skończyli poprzednicy zaczęła się praca, bo rysy zarośnięte były zielskiem i płynęła nimi woda. Zjechaliśmy po więcej sprzętu.
Po dniu odpoczynku wbiliśmy się znowu i cały czas walczyliśmy z wegetacją. Później była najbardziej niesamowita rysa w okapie, jaką robiłem, aż w końcu złapały nas ciemności. Po bardzo niewygodnym, ale ciepłym biwaku, przy świetle księżyca ruszyliśmy dalej. Najpierw klasyka z A0 w brudnych od zielska miejscach. A później bardzo psychiczna hakówka w czymś, co miało być rysą, a okazało się zalaną rynną. Nie doszedłem do jej końca, ponieważ z ostatniego miejsca spadłem z najmniejszą jedynką, jaką mieliśmy. Powyżej była płyta 30 może 50 metrów bez możliwości asekuracji. Co prawda połoga ale bez boltów nie do zrobienia. Zjechaliśmy więc.
Cały czas jest słonecznie i ciepło, nawet za bardzo. Prześladują w ścianie jedynie tabanos – krwiożercze muchy końskie. Dolina jest cudowna: rzeka, wodospady ze zjeżdżalnią, dżungla. Mnóstwo ścian o dużym potencjale.
Towarzystwo jest super, gospodarzą tu Argentyńczycy z Bariloche z osiadłym tam bardzo sympatycznym Danielem z Kolorado. Jutro pójdziemy obejrzeć sobie inną ścianę. Mamy taki chytry plan ;)
Pozdrowienia dla Wszystkich
Bodziu
Źródła: KW Toruń