25 stycznia 2006 08:01

Compressor w 18 godzin: Belczyński i Tomaszewski

Heja, pozdrowienia dla wszystkich polskich łojantow z kapryśnej Patagonii!

Wyprawę wsparli:


Po czterech tygodniach oczekiwania na chociażby dwa dni dobrej pogody w ciągu (były trzy ale po jednym dniu w tygodniu) w końcu  udało nam się wykorzystać wielkie patagońskie okno pogodowe (2,7 dnia) i zrobiliśmy Compressor Route (VI 5.10c A2 70°, 900 m) na Cerro Torre (3102 m, Patagonia, Argentyna).

Początkowo naszym celem było wytyczenie nowej drogi na Cerro Torre lub Torre Egger. Jednak po dotarciu na miejsce okazało się, że niestety jedyną dostępną od naszej strony możliwością poprowadzenia logicznej linii jest dokończenie nieukończonej dotąd drogi Phila Burke i Toma Proctora East Diedre (6c/A4, 1100 m) z 1981 roku na wschodniej ścianie Cerro Torre.

Ze względu na długi okres bardzo złej pogody i stopniowo kurczący się czas (ale sprzęt i tak  wytargaliśmy pod ścianę 130 kg : )) zostaliśmy zmuszeni odstawić ten pomysł na przyszłość i skoncetrować się na czymś szybszym i lżejszym. Wybraliśmy zatem Compressor Route.


Na zdjęciu „Słoweński Start” i „Commpressor Route”
(fot. Andrej Grmovšek/www.grmoclimb.net)

O tym, że nadchodzą dwa dni pogody dowiedzieliśmy się rano w miasteczku Chalten. Podejście do bazy norweskiej na morenie lodowca zajęło nam 6 godzin. Po szybkim przepakowaniu i jedzeniu zapadliśmy w 2 godziną drzemkę, by o 01.00 wystartować w kierunku szczeliny brzeżnej.

Drogę zrobiliśmy w stylu alpejskim. Sama droga zajęła nam ok. 18 godzin, a cała akcja 33 godziny (z bazy od bazy). Na szczycie spotkało nas najgorsze, co może przytrafić się w Patagonii, załamanie pogody i burza. Całonocne zjazdy były trudnym egzaminem wytrzymałości. Ciągłe klinowanie liny, oszronienie ściany, miotanie zimnym wiatrem na stanowiskach… Generalnie wszystko, co może zniechęcić do życia lub przeciwnie zmusić do maksymalnej walki o nie. Wspinaliśmy się na lekko softschele, goretexy, 2 litry wody na głowę i płachta NRC, której sam nie wiem, jak byśmy użyli na tym wietrze…

Krotka refleksja z naszego wyjazdu. Bigwall jest dla twardzieli, styl alpejski dla tych, którzy nie znoszą ciężkich plecaków, mozołu i lubią szybko zejść po drodze na piwo i slacka. W przyszłości zdecydowanie stawiamy na to drugie bardziej ryzykowne, lecz jednak wygodniejsze rozwiązanie ;).

W tym samym oknie pogodowym Compressor Route przeszedł w ponad 40 godzin niemiecki zespół, niestety nie znamy nazwisk (znajomi Stefana Glowacza). Zaś zespół złożony z Deana Pottera, Marka Prezelja oraz Stephena Kocha prawdopodobnie pokonał kombinację ściany El Mocho (500 metrów) i Compressor Route. Wiadomość jeszcze nie potwierdzona, ale mijaliśmy ich jak zjeżdżali ze ściany – zdążyli przed burzą.

Wraz z naszym były to ze względu na pogodę, jak dotąd, jedyne przejścia w sezonie 2005/2006 w grupie Cerro. Takie warunki utrzymywały się wyłącznie w okolicy Cerro Torre,  Fitz Roy przez większość czasu był w słońcu!

Pozdrowienia z Chalten
Marcin „Yeti” Tomaszewski (Marmot Team, KW Szczecin)
Krzychu ” Krzykacz” Belczynski (Marmot Team, KW Toruń)

Serdecznie dziekujemy za wsparcie Polskiemu Zwiazkowi Alpinizmu, firmie EPA oraz oczywiscie  firmie MARMOT (zajęła się naszym wyposażeniem) oraz wszystkim tym, którzy przez cały czas  wspierali nas mailami.




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    polacos en patagonia [4]
    gratulacje dla yetiego i krzykacza wawa

    25-01-2006
    wawa