14 listopada 2005 08:01

"Wspinaczka Skalna" Krzysztofa Tretera – recenzja

"Wspinaczka skalna" autorstwa Krzysztofa Tretera to najnowsza pozycja na polskim rynku wydawniczym adresowana do osób zainteresowanych wspinaniem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo w ostatnim czasie miał miejsce prawdziwy wysyp podręczników wspinania. Ten jednak nie jest tłumaczeniem kolejnej, obcojęzycznej pozycji; to polski podręcznik, napisany z uwzględnieniem specyfiki wspinania w rodzimych rejonach skalnych, a także zgodny z doktryną szkolenia obowiązującą w naszym kraju. Warto zaznaczyć, że jest to dopiero piąty polski podręcznik wspinania (Z. Klemensiewicz "Zasady Taternictwa" Lwów 1913, A. Dobrowolski, T. Nowicki "Taternictwo" W- wa 1957, M. Popko "Alpinizm" W-wa 1971, W. Sonelski "W skale" Czeladź 1990 – nie uwzględniając podręczników Wacława Sonelskiego, które nie były powszechnie dostępne w sprzedaży), jaki ukazał się na przestrzeni zgoła stu lat zinstytucjonalizowanego wspinania w Polsce.

Książka napisana jest przez fachowca, doświadczonego instruktora alpinizmu PZA. Wydano ją starannie: w foliowanej, kolorowej okładce już na pierwszy rzut oka przyciąga uwagę potencjalnego nabywcy. Kredowy papier, kompozycja stron, plus około 1000 barwnych, instruktażowych fotografii stanowi estetyczne dopełnienie. Pod tym względem Wydawnictwo Pascal tradycyjnie stanęło na wysokości zadania.

Zawartość podręcznika wydaje się być równie okazała. Oprócz standardowych zagadnień znajdziemy tam trochę historii, opis rejonów wspinaczkowych, pierwszą pomoc, coś o jaskiniach, coś o wspinaniu z dziećmi, parę słów o etyce, a także kurs hakówki. Autor dzieli się swoim wspinaczkowym doświadczeniem, udziela praktycznych porad, krok po kroku wprowadza adeptów w świat wspinaczki. Mnogość poruszonych zagadnień jest naprawdę imponująca i byłaby bardzo mocną stroną tego opracowania. Niestety, powierzchowne przedstawienie niektórych tematów nie dodaje wartości całemu opracowaniu.

Rozdział poświęcony historii wspinaczki sportowej jest najskromniejszym, jaki można sobie wyobrazić. Podaje też błędną datę (1909, a nie 4 październik 1908), uznawaną za początek eksploracji polskich skałek. Nie wspominana zatem o wcześniejszych eksploracjach skałek miasta Lwowa i okolic. Opis rodzimych rejonów wspinaczkowych tak naprawdę zawiera historię ich eksploracji, która mogłaby wzbogacić rozdział "Dzieje wspinaczki skałkowej na terenie Jury". W opisie rejonów brakuje praktycznych informacji takich jak: dojazd, baza, polecane drogi, przewodnik. Zamieszczone zdjęcie (s. 15) przedstawia Sokołowe Skały, znane też jako Słoneczne Skałki, a nie – jak informuje podpis pod zdjęciem – Łysą Skałę (pomijając już fakt, że nazwa Łysa Skała nie funkcjonuje w środowisku wspinaczkowym, które od parędziesięciu lat nazywa ją Fialą). W rozdziale "Podstawy wspinaczki skałkowej" przy omawianiu naturalnych punktów asekuracyjnych (rysy, szczeliny, bloki, oczka skalne, mosty, roślinność, s. 37) czytamy: "w skałkach piaskowcowych istnieje zakaz wykorzystania tego typu naturalnych punktów". Czy aby na pewno?

Blado wypada także orientacyjne porównanie skal wspinaczkowych (s. 40). Stopień X+ UIAA nigdy nie odpowiadał stopniowi 8a+ w skali francuskiej. X+ to 8b+, a VI+ to raczej 6a. Zgodne są w tym temacie krajowe i zagraniczne magazyny wspinaczkowe, zamieszczające tabelki porównań. Czytając o podstawowym sprzęcie wspinaczkowym, a ściślej o linach, dowiadujemy się, że "system, który ostatnio szybko przyjmuje się wśród wspinaczy, to połączenie liny pojedynczej i jednej żyły liny połówkowej" (s. 53). Należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście ma to miejsce i czy takie roszady mają tak naprawdę sens? A co z "repsznurami"? Czy mają już na zawsze zostać "linami pomocniczymi"? Nazwa funkcjonuje w środowisku od lat, wypada więc wspomnieć też o niej. Na stronie 72 i 139 fotografia przedstawia półwyblinkę na karabinku HMS. Z tekstu dowiadujemy się, jak poprawnie wpiąć węzeł w karabinek (lina hamująca umieszczona po stronie ramienia bez zamka). Fotografie natomiast prezentują źle wpiętą półwyblinkę, gdzie lina hamująca pracuje na ramieniu z zamkiem. Być może to tylko drobne niedopatrzenie, ale diabeł, podobno, tkwi w szczegółach.

Rozdział "Trening i praktyka" traktuje między innymi o technice wspinania i potwierdza, jak trudno jest opisać ruch we wspinaczce, a tak naprawdę w każdej innej dyscyplinie sportu. Dobrym przykładem zmagania z tymi trudnościami jest chociażby niefortunne zdanie: "Podczas wykonywania każdego ruchu wspinaczkowego ciało musi znajdować się w równowadze pomiędzy chwytem lub stopniem, a siłami grawitacji" (s. 173). Zdjęcia prezentujące poszczególne techniki wspinania wypadałoby zamieszczać sekwencjami. Jedno zdjęcie do każdej z technik plus enigmatyczny opis to stanowczo za mało, jak na fachowy podręcznik wspinania. Czy technika pomostowa i gaston (znane powszechnie pod pojęciami: technika rozpieraczki, robinhoodek) to rzeczywiście potrzebne nowum w przyjętej już przez poprzednie polskie podręczniki wspinania nomenklaturze? W rozdziale tym trudno także znaleźć coś o treningu wspinaczkowym, oprócz tematu rozgrzewki.

Być może takie pobieżne traktowanie tematów to celowy zabieg, aby czytelnik, mający niedosyt wiedzy, zasięgnął porady u eksperta. Opisanie wszystkich zagadnień, dotyczących wspinaczki skalnej i zebranie w podręcznik to naprawdę trudne zadanie. Tym większe słowa uznania za trud i podjęcie wyzwania należą się autorowi. Książka ta na pewno spełnia wiele ról: od kompendium wiedzy o wspinaczce skałkowej po rolę popularyzatorską. Wszelkie niedociągnięcia nie obniżają jej wartości jako całości przedsięwzięcia. Natomiast nie ulega wątpliwości, że cena detaliczna może niektórych skutecznie zniechęcić do jej zakupu.

Tomek Ręgwelski (GÓRY)

Zapraszamy do zakupów w naszej księgarni.

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum