18 czerwca 2002 08:01

Rikar Otegui pociągnął Iñi Ameriketan 9a

Jakiś czas temu ów zadziorny climber wybrał się już do ósmego wymiaru, zapisując na swym koncie 8c i 8c plus z zadziwiającą łatwością. Tym razem Rikar Otegui ustawił poprzeczkę jeszcze wyżej. Po wielu sezonach prób, dokonał wreszcie pierwszego przejścia Iñi Ameriketan, wynurzającej się z głębin groty o nazwie Baltzola, wydającej się zasługiwać na magiczny stopień skali francuskiej: 9a!

Rikar Otegui na Iñi Ameriketan, 9a (fot. Col. Otegui)

Rikar Otegui na Iñi Ameriketan, 9a (fot. Col. Otegui)

Ińigo w Amerykach

Historia drogi sięga 1995 roku, kiedy to zaczęto rejestrować dokonania w cuevie. Ińigo Basterra pierwszy zwrócił uwagę na ową spektakularną horyzontalną linię, biegnącą równolegle do słynnej White Zombie. Jednak po wyposażeniu w punkty asekuracyjne droga odeszła w zapomnienie, do czasu aż Gotzon Gardeazabal oczyścił nieco drogę, by co niektórzy mocarze mogli się z nią zmierzyć. Jednakże niebywałe trudności poszczególnych ruchów ostudziły zapał większości pretendentów, lecz nie Rikara Otegui, który po starannym jej oczyszczeniu zabrał się do dzieła. Każdego sezonu czując większą moc, próbował problemu, jednak próby kończyły się konstatacją, że musi jeszcze popracować. I… w ostatnim tygodniu maja, przechwyty stały się bardziej klarowne, przybloki mocniejsze – przeciwniczka ustąpiła.

Wycena…? Rikar wyraża się jasno: „jak to mam w zwyczaju, z pewną ostrożnością stwierdzam, że może być dobrą dziewiątką a, jednak jak zawsze, autorzy kolejnych powtórzeń potwierdzą lub nie zaproponowaną wycenę.” Nazwa (coś w stylu „Ińigo w Amerykach”), oddaje hołd autorowi pomysłu, wyjaśnia Rikar: „Kiedy zaczęliśmy się do niej przystawiać, Inigo przebywał gdzieś w Ameryce, spędzając tam 4 lata. Zapomnieliśmy jej nazwę, więc improwizując zdecydowaliśmy się ochrzcić ją imieniem autora. Choć dziś znamy już pierwotne miano drogi, jednak cały świat zna ją jako Ińi Ameriketan„.

9a w naturze

Ile jest ekstremalnych dróg na świecie bez choćby odrobiny ingerencji w naturę? Naprawdę niewiele, a Iñi Ameriketan jest właśnie jedną z tych niewielu, choć ułamała się na niej krawądka, którą na powrót doklejono. Linia jest naturalna w 100%, a poszczególne sekwencje są logiczne. Według Rikara „nie jest typową drogą wytrzymałościową czy ciągową, która wraz z osiągnięciem imponującego poziomu wytrenowania może okazać się łatwą. Ińi… jest przeciwniczką kunsztowną i wieloaspektową, niesie ze sobą kilka sekwencji boulderowych, zależy od temperatury otoczenia…, nie redukuje się li tylko do poziomu zdolności fizycznych”.

Droga otwiera się sekcją wytrzymałościową 8b i 8b+ prowadzącą do resta w nołheńdzie [ :-) neologizm tłumacza]. Kolejno czekają dwa mocarne przechwyty, mocno wysięgowe, tuż po tym 4-ruchowa sekwencja ok. 7c+/8a (boulderowe). I już wystarczy „tylko” dołączyć drugą łatwiejszą połowę, czujnie, nie popełniając błędu. Teraz należy oczekiwać kolejnej niespodzianki ze strony żony Rikara, Josune, która „odwiedzając” drogę od czasu do czasu delektuje się za każdym razem coraz bliższym widokiem łańcucha…

Hector del Campo

Źródła: Desnivel




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum