10 października 2001 08:01

Mini-wywiad z Rafałem Moucką

Rafał Moucka poprowadził kilka dni temu drogę Pandemonium na Gołębniku. Zaproponował wycenę VI.8, tym samym otrzymaliśmy na zakończenie sezonu kolejną najtrudniejszą wspinaczkę w Polsce. Pierwszą „sześćósemką” jest oczywiście Tysiąc kotletów Tomka Oleksego z zeszłego roku.


Rafał Moucka na Pandemonium VI.8 (Gołębnik),
fot. Studio Graficzne Freney
(www.freney.com.pl)

Cieszmy się zatem z kolejnego ekstremu, zapraszając w imieniu Rafała do powtórzeń! Tylko takowe mogą bowiem zweryfikować wycenę drogi! Inne próby poddania w wątpliwość trudności Pandemonium mogą wieść na manowce, jak pokazała zeszłoroczna „debata” nad Kotletami… A oto kilka słów komentarza samego autora.

Rafał i Pandemonium VI.8 (fot. Studio Graficzne Freney)

Brytan (Sprocket): Jak długo pracowałeś nad drogą – od koncepcji, poprzez przystawki z wędką aż do prowadzeń?

Rafał Moucka: Praca nad drogą zajęła mi praktycznie cały sezon. Właściwie to poza tym projektem prawie nigdzie poważnie się nie przystawiałem. Całą moją aktywność skupiłem na Gołębniku i jeśli już jechałem gdzieś wspinać się z liną to tylko tam. Wspinałem się też trochę na boulderach, ale bouldering – mimo że strasznie lubię ten rodzaj wspinaczki – traktowałem tylko treningowo i mimo iż od czasu do czasu nawet udało mi się coś ciekawego zrobić, to zawsze patrzyłem na to jednakowo – prawdziwym celem jest Pandemonium!

Z tego właśnie wynika teoretyczny brak jakichkolwiek innych wyników w tym roku. Była to po prostu sprawa priorytetowa – Pandemonium albo nic! Owszem (jak zauważył ktoś anonimowy – jak zwykle – na Brytanowym Forum) na początku sezonu nie szło mi najlepiej, ale przyczyną tego stanu rzeczy nie była przespana zima, lecz nieszczęśliwa kontuzja stopy w czasie jednego z ostatnich zimowych treningów, a zakończona… nogą w gipsie! I tak np. do Fontainebleau pojechałem bardziej na rehabilitacje niż na jakieś „podboje”.

Jakie są główne trudności, jaki jest ciąg, co cię zatrzymywało na Pandemonium?

Pokonanie tej drogi jest bardzo złożonym problemem… Składa się ona właściwie z kilku następujących po sobie fragmentów. Najpierw przewieszenie: jest to ciąg 13 bardzo trudnych ruchów pod rząd, dodatkowo przedzielonych wymagającymi wpinkami! W zasadzie nie ma na tym odcinku dobrych chwytów, tak że trzeba nieźle zasuwać do góry przemieszczając się pomiędzy chwytami głównie za pomocą strzałów. Jest to bardzo urozmaicony odcinek drogi – można tam znaleźć wszystko. Są dziurki na jednego palca, są oblaki, jest podchwyt i ścisk. Dodatkową atrakcję stanowią dość kiepskie stopnie.

Ten początkowy, przewieszony odcinek stanowił dla mnie największy problem na drodze, a głównie wykonanie potężnego strzału do dziurki na jednego palca. Po tym przewieszonym odcinku następuje lekko połogi teren, który wbrew pozorom nie należy do banalnych, jednak trudności ulegają całkowitej metamorfozie: po ciężkim, siłowym starcie, tutaj trzeba się wykazać maksymalnym skupieniem i niezła techniką, gdyż wspinanie odbywa się głównie po minimalnych chwytach (przeważnie odciągach) oraz tak samo małych i obłych stopniach. Trudności drogi jednak nie odpuszczają aż do samego końca i nie ma tam co liczyć na dotarcie do „łatwego terenu”!

Największe dla mnie trudności, to: fizyczne – utrzymanie potężnego strzału do dziurki na jednego palca, dodatkową atrakcją jest możliwość złapania poważnej kontuzji; psychofizyczne – wytrzymanie ciągu trudnych ruchów od samego startu; psychiczne – ostatni ruch na drodze: robiony na odlocie przechwyt do ostatniego CHWYTU!

Jak wygląda te kilka nie zrobionych metrów – zbyt małe dziurki, zajebisty strzał itp.?

Cała moja droga jest całkowicie naturalna. Nie ma tam żadnych ograniczników, ani kutych czy podrasowywanych chwytów. Jedynym odstępstwem od tej reguły są dwa chwyty na samym (kruchawym) starcie, które ktoś (jeszcze przed moimi próbami – ja tego nie zrobiłem!!!) podkleił, gdyż groziły oberwaniem. Jednak nie należy tego traktować w kategoriach sztucznych chwytów – są to chwyty naturalne, zabezpieczone przed oberwaniem.

Pandemonium to całkowicie samodzielna, logiczna i jedyna możliwość przejścia konkretnego kawałka ściany. Dlatego właśnie zdecydowałem się umieścić ring zjazdowy nieco poniżej wierzchołka skały! Jeśli nie da się zrobić jakiejś drogi, nie należy jej od razu niszczyć poprzez kucie nowych chwytów! Lepiej drogę pozostawić taką jaka jest. Niech będzie wyzwaniem na przyszłość! Liczy się tylko wspinanie po problemach narzuconych nam przez naturę! Ostatnie 3 metry drogi nadal więc pozostają problemem do zrobienia.

Owszem, jest to odcinek do przejścia, lecz chwyty które tam zastałem, są dla mnie dziś zbyt małe i nie za bardzo wyobrażam sobie, jak można by się czegoś tak małego utrzymać… Pewny jednak jestem, że kiedyś będzie to możliwe, a wtedy granica trudności znowu zostanie przesunięta do przodu. Kto wie, może pierwsze VI.9 czeka na zdobywcę właśnie na przedłużeniu Pandemonium? Nie wiem, ale będę próbował… Mam także nadzieję, że uda mi się przekonać w ten sposób choć kilka osób, co do bezsensowności kucia i niszczenia w ten sposób potencjalnych możliwości na przyszłość zarówno dla lepszych od siebie, jak i dla… samego siebie!

O ile wiem to był główny (jedyny?) cel w tym roku?

Jak już mówiłem, był to JEDYNY mój cel w tym roku i jestem naprawdę szczęśliwy, że udało mi się uporać z tym pięknym kawałkiem skały. Na Gołębniku mam jednak zarezerwowany jeszcze jeden projekt, tuż na lewo od Pandemonium, który wg wstępnych oględzin wygląda na co najmniej tak samo trudny! No i oczywiście przedłużenie samego Pandemonium.

Czy Pandemonium to naprawdę VI.8? :-)

Tego nie wiem. Wiem tylko, że jest to najtrudniejsza droga, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia. Jest ona znacznie trudniejsza od wszystkiego, co udało mi się do tej pory pokonać. Mam na swoim koncie kilka dróg VI.7 i wszystkie te drogi (poza Dezintegracją, która po rozkuciu przez jakiegoś imbecyla kluczowego chwytu jest już trochę niżej wyceniana) zostały uznane za mocne w swej klasie.

Do tego dochodzi także Prawie wszystko na sprzedaż, dla której to zaproponowałem VI.7+ i jak dotąd nikt więcej tej drogi nie powtórzył i co za tym idzie owej wyceny nie zanegował. Na tej podstawie porównawczej stwierdziłem, że pokonany przeze mnie projekt znacznie przewyższa trudnościami tamte drogi i zasługuje na wyższą wyceną.

Nie może zabraknąć pytania – czy to VI.8 można przeliczać na 9a?

Już sobie wyobrażam te wszystkie spekulacje… Jednak dla mnie nie ma to ABSOLUTNIE ŻADNEGO ZNACZENIA!!! Jest mi wszystko jedno, czy Pandemonium to 9a czy 8b+. Czy to w jakikolwiek sposób, wpływa na piękno tej wspinaczki? Czy Francuzi zastanawiają się nad tym, czy ichniejsze 8c to aby na pewno jest VI.7, czy może tylko VI.6+/7??? Nie sądzę! Po co więc my się mamy nad tym zastanawiać?

Jak już mówiłem, jest to dla mnie bez znaczenia, czy Pandemonium ma 8c czy 8a. Tak samo nie ma dla mnie znaczenia, czy Pandemonium to VI.3, VI.6 czy może trochę więcej. Wiem tylko, że jest to naprawdę piękna i piekielnie trudna wspinaczka!!! Jednak takie są reguły: autor drogi proponuję wycenę, a ona później się utrzymuję lub nie. Czas pokaże.

Czy trenowałeś jakoś przez zimę pod tę drogę, czy projekt pojawił się dopiero na początku sezonu?

Ciężko pracowałem przez całą zimę na domowej ściance specjalnie z myślą o wspinaniu w naszych skałach. Mój trening jest bardzo specyficzny i wyjątkowy jednak jego przedstawianie wykracza poza ramy tej wypowiedzi. Może nie ma on przełożenia pod wspinanie po oblakach (hehe) ale na pewno sprawdza się, jeśli chodzi o drogi w polskim wapieniu. Już po pierwszych przystawkach do Pandemonium wiedziałem, że jest to droga, która szybko nie puści, i tak właśnie ja potraktowałem.

Było to mozolne spędzanie kolejnych tygodni na dopracowywaniu szczegółów do perfekcji, na łączeniu tych szczegółów w kolejne ruchy itp. Wypracowałem sobie ciekawą technikę patentowania i mimo, że jest na bardzo czasochłonna, to sprawdza się właśnie na projektach, o których od razu wiadomo, że to raczej kwestia miesięcy niż tygodni. Oczywiście nie udało by się to, gdyby niespotykana cierpliwość ze strony Kaśki, która (prawie) bez narzekań asekurowała mnie całymi godzinami i tygodniami marznąc pod Gołębnikiem.

Jakie masz na oku projekty, oprócz tego na lewo od Pandemonium?

Mam kilka pomysłów na nowe drogi, ale niestety, chyba wszystkie plany będę musiał odłożyć na przyszły rok, gdyż nieuchronnie zbliża się koniec sezonu. Jeśli chodzi o drogi, to jest to niewątpliwie Gołębnik (przedłużenie Pandemonium oraz projekt na lewo), projekt na Okręcie w Podlesicach, a o tego kilka znanych wszystkim odwiecznych problemów którymi chciałbym się zająć. Jakie to problemy jednak przemilczę, gdyż na pewno na wszystko i tak braknie czasu, tym bardziej, ze chciałbym trochę poważniej zająć się bulderingiem…

Widzę, że poszerzyła się twoja lista sponsorów, czy udaje ci się jakoś żyć ze wspinania – nie da się ukryć, że twoi sponsorzy muszą być cierpliwi…

Moim głównym sponsorem niezmiennie pozostaje firma MILO (www.milo.pl), ale pomagają mi również firmy BOREAL, FADERS i ROCA. Jestem bardzo zadowolony z kontaktów z moimi sponsorami i mam nadzieję, że firmy te są równie zadowolone z tego jak je reprezentuję.

Sprocket




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum