14 grudnia 2000 08:01

Dekalog bulderingu

Na samym początku należałoby uzgodnić stanowisko co do istoty bulderingu. Mówiąc bulderuję mam na myśli wspinanie po, przede wszystkim, bezpiecznych problemach bez użycia liny. Po drugie, co nie dla wszystkich jest takie oczywiste, po tzw. linii najmniejszego oporu jaki oferuje skała.


Grześ na jednym z bulderów na Kamieniu Rona Kouka (Colorado); fot. Paula Rettinger

Jednym słowem jest to zabawa, pozwalająca zmierzyć się każdemu z samym sobą bez uwikłań w skomplikowane ideologie, nakazy i zakazy. Jednak kilka reguł powinno ją opisywać co powinno prowadzić do uproszczenia, a nie komplikacji świata.


Przemek Nowak na chlubie Zimnego Dołu – Złotopolskich (przed obrywem, teraz V8); fot. Rafał Nowak

Gdy będą przestrzegane przez eksploratorów, następcy nie będą tracić czasu na zrozumienie intencji autora, tylko z miejsca przystąpią do wspinania. Reguły spróbuję zmieścić w dekalogu:

  1. Bezpieczna może być całkiem wysoka skałka, natomiast krzywdę można sobie zrobić spadając z poziomej formacji tuż nad ziemią. Granica jest bardzo płynna i wszystko zależeć może od jakości lądowiska i umiejętności asekuracyjnych twojego partnera. Zawsze, zanim zaproponujesz linię drogi, wyobraź sobie, że spadasz w niekontrolowany sposób z kluczowych trudności.
  2. Przed jakimikolwiek przymiarkami powinno się dobrze oczyścić problem, również dla następców. Pomyśl, że ktoś znajdzie dziurkę na palec serdeczny, która spowoduje obniżenie trudności z V8 do V2. Jednocześnie, dogłębne doczyszczanie i szlifowanie z użyciem druciaka ma miejsce tylko przed pierwszym przejściem. Później już nie używaj twardych narzędzi.
  3. Należy dążyć do ustalenia logicznego miejsca rozpoczęcia problemu. Start SD wydaje się najbardziej dla nas odpowiedni, i to nie tylko dla wydłużenia linii drogi, ale również z powodu przeniesienia środka ciężkości trudności bliżej ziemi. W innym przypadku należałoby wybrać charakterystyczny i odpowiednio duży chwyt, tak by zapalenie z niego nie stanowiło głównych trudności problemu. Skrót SD (jest dużo więcej niezgodnych z ustawą o czystości języka terminów) można rozszyfrować jako Siedząc na D…, start taki nie jest wcale upokarzający i sprowadza się do znalezienia oparcia dla wszystkich czterech kończyn na skale, w czasie kiedy cztery litery sadowią się wygodnie u jej podstawy. Należy nam się tyle chwytów, ile zagarnie się z tej pozycji. Żeby nie było żadnych wątpliwości korzystamy z jednej warstwy standardowego materacyka. Inne możliwości startu: HE czyli Homo Erectus – start z pozycji wyprostowanej; ZUCH – start Z Ustalonych Chwytów, czyli najmniej logiczny i podobny do koroniarskich przystawek.
  4. Nie upieraj się przy zbyt skomplikowanej sekwencji przechwytów. Najlepiej otwierać bulder z partnerem, inaczej następcy bez problemu rozwiążą zagadkę skalną w odmienny sposób, korzystając z chwytu, który wydawał się leżeć o dwa metry z boku.
  5. Ograniczniki tworzą ludzie ograniczeni. W bulderingu liczy się przestrzeń i rozwiązania, które dyktuje ci skała. Wskazuj w opisie formację, którą należy pokonywać problem, pozostaw jednak zawsze wystarczająco dużo miejsca dla pomachania nogami w powietrzu.
  6. Skala trudności powinna nazywać trudność w pewnym przybliżeniu. Może się zdarzyć, że ktoś wyższy o głowę lub co gorsza o głowę niższy przeceni twój projekt dwukrotnie. Stąd opisywanie trudności na skale mija się z celem, zaś mała strzałeczka ukazująca schematycznie umiejscowienie drogi potrzebna jest jak najbardziej. Jako dygresję podam cytat z przewodnika po Rifle, Dave Pegg twierdzi: Pamiętaj, że skale trudności nie powinny być miarą Twojego ego, służą jedynie jako przewodnik po drogach, które rozważasz jako cel wspinaczki?. Różnice w predyspozycjach wspinaczy do pokonania często bardzo specyficznych sekwencji, jeszcze wyraźniej podkreślają te słowa w odniesieniu do bulderingu.
  7. Kucie to, wiadomo, głupota. Kując dajesz zły przykład, przyczyniając się do kolejnego podkucia twoich wycyzelowanych klameczek w przyszłości. Ewentualnie ktoś ci je zaklei.
  8. Nie ma autorów przystawek, są za to autorzy pierwszych przejść. Niech stanie się regułą, że czyszcząc projekt wcale nie rezerwujesz go tylko dla siebie.
  9. Nie trać czasu na ustanawianie bulderów w kruszyźnie.
  10. Jeżeli brakuje wiodącej formacji, problem prowadzi najkrótszą drogą na top i jeżeli jest on zbyt wysoko zakończenie następuje w logicznym miejscu lub opisanym wyraźnym chwycie. I ten problem jest najbardziej bolesnym aspektem naszego bulderowania. Nie możemy porównywać Zimnego Dołu do rajów Kalifornii, ale kochać możemy równie mocno.


Dynuś V6/V7 na Kamieniu pod Wysoką (Rzędkowice). Wspina się Piotr Kordek (fot. Paula Rettinger)

O końcowej satysfakcji autorów, nie tylko pierwszych przejść, przesądzi wewnętrzne poczucie spełnienia. Jeżeli się wahasz czy rzeczywiście zrobiłeś TEN bulder, spróbuj poprawić jakość przejścia.

Grzegorz Kaczmarczyk

Tagi:



  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek
    Brak komentarzy na forum