24 sierpnia 2012 13:54

Lodowy Szczyt – Sobkowa i Kapałkowa Grań – bajdułka bogato ilustrowana, ze schematami topograficznymi. cz. 1

Część pierwsza – Lodowy Szczyt – Sobkowa Grań /Ľadový štít – Suchý hrebeň

Tekst i zdjęcia: Andrzej Marcisz

W październiku 2009 roku Władek Vermessy wymyślił wyprawę na Przełęcz Stolarczyka.  Decyzja o dołączeniu się była błyskawiczna. Nie było czasu na teoretyczne przygotowanie z topografii rejonu. W ten sposób wraz z grupą przyjaciół trafiłem do Doliny Czarnej Jaworowej. Od razu to miejsce ujęło mnie za serce. Po ostatnich 7 latach działania na Mnichu aż trudno było mi uwierzyć w to, że tak blisko naszej granicy istnieje miejsce tak dzikie i odludne. Niemniej jednak ścieżka, która nas tam doprowadziła, była bardzo wyraźna i ewidentna.


Mroczny poranek w Dolinie Czarnej Jaworowej

Wolno pięliśmy się w górę, cały czas mając po prawej ręce coraz to ciekawsze zerwy. Ich ogrom robił duże wrażenie. Nie były może tak pionowe jak nasza Kazalnica, jednak ich rozmiar i ta przytłaczająca, głucho ciemna sceneria dodawała im wielkości. Do tego wszechobecna cisza powodowała, że czułem się nieco zagubiony w labiryncie piargów i want. Miałem ze sobą ciężką lustrzankę, jednak wystawa ścian i pora dnia nie sprzyjała robieniu zdjęć.


550-metrowa ściana Małej Śnieżnej Turnii w kolorze grozy

Rozmiar przewyższenia terenu zdawał się drwić z naszych planów. I tak minęło ponad 5 godzin zanim dotarliśmy na przełęcz. Plan maksimum, w który jednak mocno wierzyłem, zakładał ewentualne wejście dalej na Baranie Rogi i Lodowy Szczyt. Nasze tempo nie było nadzwyczajne. Dni w październiku są krótkie, a blisko kilometr niżej, wodę w stawie pokrywała cienka warstewka lodu. Szybko zweryfikowaliśmy plany – z Władkiem poszliśmy granią w kierunku Przełęczy pod Kopą, a reszta Papirusową Drabiną zeszła do Doliny Kieżmarskiej. Tak prysły pierwsze marzenia o zdobyciu Lodowego. W pamięci pozostały jednak jesienne kolory Tatr Bielskich.

Przez kolejne dwa lata wertowałem informacje w przewodnikach i necie na temat Lodowego Szczytu od strony, którą miałem możliwość wówczas oglądać. Moje odczucie było takie, że jest to jeden z gorzej opisanych i poznanych zakątków w Tatrach Wysokich. Kolejnym bodźcem, aby poznać ten teren było to, że wspinam się tak długo, a na Lodowym jeszcze nie byłem.

Na początku czerwca tego roku wybraliśmy się na rozruchową wycieczkę na Żabiego Mnicha Jaworowego, tak aby móc zrobić zdjęcia potężnych Grani Lodowego od strony Doliny Jaworowej. Niestety znów pogoda i „światło w obiektyw” nie pozwoliły w pełni na fotograficzną dokumentację przyszłych celów, jednak Lodowy na chwilkę się odsłonił i zdążyłem to uwiecznić.

Równie piękny był widok w drugą stronę na masyw Gerlacha.


Masyw Gerlacha z nieźle widoczną granią zwaną Martinką

W lipcu na pierwszy ogień poszła Sobkowa Grań (Słow. Suchý hrebeň). To boczna, zachodnia grań odchodząca od samego wierzchołka Lodowego Szczytu, rozdzielająca Suchą Dolinę Jaworową od Sobkowego Żlebu. Zapewnie mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jest to niemal* dokładnie grań, którą widzimy patrząc na Tatry  z miejsca, od niedawna odsłoniętego na Głodówce po wiatrołomie. Grań ta opada w prawą stronę z Lodowego Szczytu.


Widok z Czarnej Góry (902 m n.p.m.)

* niemal, gdyż same wierzchołki Ostrego i Małego Ostrego wkomponowują się w zarys grani, a dostrzeżenie tego wymaga wprawnego oka. Pierwszy widoczny szczyt po prawej w grani głównej to Jaworowy Szczyt Wielki.  Sobkowa Grań w tym miejscu zasłania praktycznie cały odcinek głównej Grani Tatr – Lodową Kopę, Mały Lodowy Szczyt.


Widok z Czarnej Góry (902 m n.p.m.) – szerszy plan 

Pierwsza przystawka do Sobkowej Grani kończy się niestety ucieczką. Lipiec był burzowy. Tego dnia burza z gradobiciem przyszła wyjątkowo wcześnie – parę minut po dwunastej. Jest to zupełnie niewiarygodne, jak bezradnym czuje się człowiek na takiej grani, kiedy obserwuje się pioruny uderzające w sąsiednie granie. Do tej pory, startując rano z Javoriny, nie zdołaliśmy urobić zbyt wiele, przez co odwrót był prosty. Wróciliśmy w okolice Sobkowej Strażnicy. Stąd do ścieżki na Lodową Przełęcz jest ok. 30 minut zejścia. Idący godzinę przed nami znajomi niestety, doszli dalej i dla nich wycof przerodził się w przygodę znacznie trudniejszą, niż samo przejście tego odcinka. Odwrót z Sobkowej nie jest specjalnie skomplikowany i teoretycznie z wielu miejsc na grani można zejść na prawo lub lewo. Jednak przy silnym opadzie, strome i kamieniste żleby, podchodzące pod grań, zamieniają się w potoki z lecącymi kamieniami i wówczas zaczyna się prawdziwa walka.

Ten wyjazd miał jednak pozytywny aspekt. Burza jak szybko przyszła, tak szybko się skończyła. Pozostało przejrzyste powietrze – właściwe do robienia zdjęć. Pognałem więc na Jaworowy Szczyt, by wykorzystać te warunki.


Grań odcinająca się na tle nieba to linia drogi,
którą w końcu pokonałem, ale to dopiero za tydzień.

Zanim jednak dotarłem pod Jaworową Przełęcz warunki pogorszyły się. Zdjęcie, które zrobiłem ok. 20 metrów poniżej przełęczy okazało się najlepsze dla uchwycenia linii Sobkowej Grani na tle nieba. Na zdjęciach robionych z samej przełęczy pojawiła się już Mała i Pośrednia Turnia Kapałkowa.


Z Jaworowego Szczytu za Sobkową Granią widać już nie tylko Kapałkową Grań, ale również Tatry Bielskie, z Muraniem, Nowym Wierchem, Hawraniem i Płaczliwa Skałą (za Pośrednią Kapałkową Turnią), a Lodowy staje się potężniejszy


Lodowy pożegnał mnie takim widokiem. Po raz drugi przegrałem.

Kolejne podejście, tym razem w zespole trójkowym wraz z Kamą Watychowicz i Asią Miedzińską, następuje przy idealnej pogodzie. Samo podejście w okolice Sobkowego Kopiniaka, gdzie zaczynamy się asekurować, trwa około 4 godziny wcale nie tak wolnego marszu, z lekkimi plecakami, w których sprzęt zredukowany został pod względem wagowym do minimum. Chciałbym zwrócić uwagę czytelnika na pewne dane: Jaworzyna leży na wysokości ok.1000 metrów, a Sobkowa Strażnica ma ok.2200 m n p m – jest to podejście niemal porównywalne z wejściem na Chłopka z Palenicy.

Dobre oświetlenie Kapałkowej Grani zachęca do robienia zdjęć.

Nasz cel, Sobkowa Grań, również prezentuje się świetnie.
Już związany więc w drogę.

Początkowo grań jest niemal pozioma i stosunkowo łatwa. Jednak nasze założenie jest ambitne. Chcemy zrobić grań maksymalnie ściśle trzymając się jej ostrza i wejść na wszystkie napotkane turniczki. Dlatego wspinaczka nie przebiega tak szybko, wymaga stałej uwagi i kontroli całego zespołu. Ma więcej elementów gimnastycznych, niż przy normalnym wspinaniu ścianowym. A co gorsze trudno zdobywa się wysokość.

Rekompensatą jest sceneria i ekspozycja.

 

Ponad dwie godziny wspinania i zyskaliśmy niespełna 100 metrów wysokości. Mamy jednak znacznie lepszy widok na górną część Kapałkowej Grani.

Po 5,5 godzinach wspinaczki stajemy na szczycie. Dziewczyny mówią, że mają dość pozowania i teraz one mogą robić mi zdjęcia.


Do trzech razy sztuka. Lodowy zdobyty!

Przed nami jeszcze zejście przez Lodową Kopę na Lodową Przełęcz.

Dwójkowy odcinek grani opadający w dół w kierunku Lodowej Kopy wydaję się nam bardzo przyjazny, lity i prosty w stosunku do zębów Sobkowej Grani.


Lodowy Szczyt widziany z Lodowej Kopy

Przejście na Lodową Kopę zajmuje nam blisko godzinę. Kolejną schodzimy na Lodową Przełęcz. Stąd już tylko 3,5 godziny do samochodu :). Całość zajmuje nam prawie 15 godzin bezustannej akcji górskiej, podczas której jemy i pijemy w marszu.

Podczas zejścia z Lodowej zachodzące słońce oświetliło na moment Ostry Szczyt, który prawie przez cały dzień był czarną plamą.

 

Ostatnie spojrzenie na pokonaną przez nas Sobkowa Grań, widoczną z wysokości ok. 1500 m n.p.m., nieco poniżej mostku w Dolinie Jaworowej.

Informacje techniczno-praktyczne

Mieliśmy z sobą 50-metrową linę 9.1mm Beal Joker i było OK. Do asekuracji 8 mechaników: nr 5 i 6 TCU, 0.3-2 C4 BD, komplet kości 1-9 WC. 4 ekspresy plus sporo pętli i wolnych karabinków. Mnie to wystarczyło do przejścia ściśle granią, gdzie można napotkać nawet trudności V-V+. Małe camy byłyby pomocne, dlatego na kolejną Kapałkową Grań zabrałem komplet TCU (6 szt.) oraz  nr 1 i 2 C3 BD i nr 3 C4 BD. Długie pętle, 180 cm są pomocne, nawet 4 sztuki.

Wejście w grań jest bardzo proste. Idziemy ścieżką na Lodową Przełęcz. Na wysokości Żabiego Jaworowego Stawu (ukryty po prawej), w pewnym miejscu ścieżka przekracza ujście Sobkowego Żlebu (ostatnie miejsce, gdzie można nabrać wodę). Ścieżka na Lodową biegnie w prawo, jakby bardziej połogim terenem, natomiast my powinniśmy odbić w lewo i iść dalej żlebem, a następnie po kilkudziesięciu metrach na wyraźne ramię po lewej i nim aż na Sobkową Strażnicę. Widać to na tym zdjęciu:

Dalej na wyraźna trawiastą przełęcz i po kilkudziesięciu metrach zacznie się prawdziwe wspinanie, jeśli oczywiście przyjmiecie założenie, aby wspinać się ściśle granią. W przeciwnym wypadku trzeba lawirować i szukać gdzie najłatwiej. Trudności nie powinny wówczas przekraczać dwójki.

O czym warto pamiętać. Lodowy ma 2627 metry wysokości. Śnieg po północnej stronie lubi się utrzymywać na jego podszczytowych zboczach do późnego lata, a nieraz i przez cały rok.

Dlatego planując wczesne wejście warto mieć ze sobą zarówno raki jak i czekan. Należy też przygotować się na to, że podczas załamania pogody temperatura może spać nawet poniżej zera – tu odpowiedni ubiór jest wskazany.

Zejście

Jest wiele możliwości. Najfajniejsza, ale i najdłuższa to ta, którą my wybraliśmy, czyli dalej granią aż do Lodowej Przełęczy, wówczas jakby cała graniówka się wydłuża, szczególnie, że jest to piękny i lity odcinek Głównej Grani Tatr.

Widok z Lodowej Przełęczy w kierunku Lodowej Kopy z zaznaczoną drogą wejścia.

Można zejść w kierunku Lodowego Zwornika przez tzw. Lodowego Konia i Ramię Lodowego (I) i stamtąd do Doliny Pięciu Stawów Spiskich (Małej Zimnej Wody) i Chaty Téryho.

Jest jeszcze możliwość obniżenia się Sobkową Granią (zdjęcie powyżej) do tzw. Wyżniego Sobkowego Przechodu (ok. 100 metrów, I) i w zależności od warunków śniegowych, albo zejść Sobkowym Żlebem, albo zrobić trawers do sąsiedniej Michałkowej Grani, schodzącej z Lodowej Kopy i z niej już łatwo w kierunku ścieżki z Lodowej Przełęczy. Jest to zresztą najłatwiejsze wejście na szczyt Lodowego. Dlatego też w wielu publikacjach mylnie podaje się Sobkową Grań właśnie jako tą, którą najłatwiej można wejść na szczyt Lodowego. Podkreślę to jeszcze raz – dotyczy to tylko samej końcówki tej grani (od Wyżniego Sobkowego Przechodu), natomiast do tego miejsca można dotrzeć również od strony Lodowego Zwornika trawersując kopułę szczytową Lodowego. O tym, który sposób jest najłatwiejszy i najbezpieczniejszy decydują jednak warunki, głównie stan zalegającego śniegu.

W kolejnej części o Kapałkowej Grani…

Andrzej Marcisz


Kapałkowa Grań




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    czyżby seria? [11]
    WOW ... dzięki za relację i już czekam na ciąg…

    24-08-2012
    krzysiek_sobiecki