19 maja 2012 09:57

Polskie wspinanie da się polubić, a nawet pokochać… – o Arachnofobii i nie tylko rozmawiamy z Michałem Jagielskim

17 maja pierwszego za sprawą Michała Jagielskiego (weld.pl) powtórzenia doczekała się Arachnofobia na podzamczańskim Okręcie. Przez lata (linia powstała w 2002 roku) nikt z czołówki nie był w stanie jej przejść. Podobnie zresztą jak trzech pozostałych ekstremów Rafała, na czele z Pandemonium VI.8.


Michał na "Arachnofobii" (fot. Maciek "Lesser" Gajewski)

Zanim jednak rozmowa z Michałem, kilka słów komentarza od autora drogi, Rafała Moucki:

Zacznę może mało oryginalnie, ale na pewno właściwie – jeszcze raz mocne gratulacje dla Michała za to przejście! Brawo!

Arachnofobia to jedna z dróg mojej "wielkiej czwórki" i nigdy bym nie przypuszczał, że to właśnie ona po dziesięciu latach jako pierwsza zostanie powtórzona! To droga z całą pewnością wyjątkowa, nie tylko ze względu na trudności, ale także na swój wyjątkowy charakter – delikatnie przewieszona płyta na skale zagubionej w środku lasu.

Nie będę się rozpisywał o uroku drogi czy poszczególnych przechwytów – Michał na pewno zrobi to "na świeżo" i znacznie lepiej ode mnie. To, co mnie urzekło w tej drodze od samego początku to miejsce, w którym się znajduje. Całkowicie na uboczu, daleko od zgiełku turystów zwiedzających zamek i zadeptujących z krzykiem okolice.

Na skale były już dwie inne drogi, a sama Arachnofobia była dawno ubezpieczona w ringi, ale dla mnie skała wyglądała jakby nigdy nie miała żadnego "zdobywcy". Do dziś pamiętam, jak przy pierwszej wizycie musieliśmy "wyrąbywać" miejsce pod skałą i oczyszczać ją z zarośli… Już po przejściu pojawiały się głosy, że nazwa wskazuje na to, że boję się pająków :) Prawda jest jednak taka, że gdy przyjeżdżaliśmy się wspinać na Okręt, to najpierw trzeba było skałę solidnie oczyścić z wszelkiego rodzaju robactwa i pająków. I tak pojawiło się proste skojarzenie z Arachnofobią :) Ciekawe, czy czerwone mrówki z mrowiska pod startem do drogi nadal są takie agresywne jak niegdyś?

Nie chcę się wierzyć, jak przez te 10 lat zmieniło się moje życie i sprawy wokół mnie… Nigdy bym nie uwierzył, gdyby po przejściu Arachnofobii ktoś mi powiedział, że gdy droga uzyska swoje pierwsze powtórzenie ja już nie będę się wspinał :)

Jeszcze raz szczerze gratuluję Michałowi przejścia! Bardzo się cieszę się z tego, że to właśnie osobie, którą lubię i szanuję, udało się tego dokonać! Michał – jeszcze trzy drogi czekają, a do Pandemonium daleko nie jest! Powodzenia! Trzymam kciuki!

Rafał Moucka

***

Dorota Dubicka (wspinanie.pl): Gratulacje Michał! Co tu dużo gadać, odwaliłeś kawał dobrej roboty! A tak w ogóle Arachnofobia to ładna droga? Warta tylu prób i leczenia palców? ;) Spełniła twoje oczekiwania?

Michał Jagielski: Dziękuję za gratulacje. No cóż… jeżeli chodzi o urodę drogi to nie znam zbyt wielu osób, którym Arachnofobia się podoba. Myślę, że wynika to też poniekąd z tego, że jak coś jest dla nas zbyt trudne to nie przypada nam do gustu… Dla mnie Arachnofobia była jedną z kilku dróg, które bardzo mi się podobały i nie żałuję żadnej chwili spędzonej na niej. Sama skała pomimo tego, że jej jakość nie powala, jest urodziwa i znajduje się w pięknym zacisznym miejscu, co dla mnie jest dużą zaletą.

Polskie wspinanie, ekstremy tym bardziej, to specyficzne zajęcie, powiedzmy sobie szczerze dla smakoszy… To zresztą poniekąd pewnie odpowiedź na pytanie, dlaczego przez lata drogi Rafała Moucki nie doczekały się powtórzeń. Co zdecydowało o tym, że postanowiłeś po kolei rozwiązywać te nasze najtrudniejsze jurajskie pasaże?

Drogi Rafała nie mają powtórzeń, bo po prostu są piekielnie trudne. Trzeba przyznać, że Rafał o lata świetlne wyprzedził swoją epokę. Polskie wspinanie da się polubić, a nawet pokochać. Jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale wydaje się, że niektóre głosy krytykujące jurajskie drogi są mocno przesadzone.

Jeżeli chodzi o moje wspinanie to nie mam specjalnych postanowień, a jedynie cele, których chciałbym spróbować. Nigdy nie chciałem narzucać sobie planu, który po prostu muszę realizować. Jeśli próbuję drogę i nie jestem w stanie zrobić przechwytów to odpuszczam i nie martwię się tym zbytnio…


Michał na "Arachnofobii" (fot. Maciek "Lesser" Gajewski)

Dzisiejsza wersja Arachnofobii różni się od tej z 2002 roku. Opowiedz o metamorfozie, jaką przeszła przez te lata.

Według wiedzy, którą posiadam, kluczowy odciąg był pierwotnie dużo lepszy, a trudności drogi sięgały maksymalnie stopnia VI.7. Choć jak wiadomo, Rafał nie wycenił pasażu, a jedynie stwierdził, że jest trudniejszy niż jakakolwiek inna droga cudzego autorstwa, którą zna na Jurze. Wydaje się jednak dziwne, że mimo tak niskiej wyceny droga nie uzyskała wówczas powtórzenia, pomimo licznych ataków wspinaczy z polskiej czołówki.

Około roku 2005 Mirek Wódka oberwał kawałek krawądki, co podobno znacznie utrudniło to miejsce. Ja jednak w czasie prób przechodziłem je z 90% skutecznością, a właściwe trudności odczuwałem wyżej, co może świadczyć o tym, że może jednak obryw nie zaważył zbytnio na wycenie, a był jedynie wymówką…?

Mógłbym nawet zaryzykować stwierdzenie, że obecna wersja nie różni się znacznie od pierwotnej. Oczywiście są to tylko czysto teoretyczne rozważania, bo nie pamiętam drogi w oryginalnym stanie, a posiadam jedynie zasłyszane informacje. Wiele chwytów poobrywało się na dojściu, jednak nie na tyle żeby zmienić wycenę całości, bo to raczej bez różnicy na tak trudnej drodze, czy dochodzisz terenem za VI.1 czy VI.4.

Co decyduje o trudnościach drogi? Mówiłeś też o kilkudziesięciu  próbach, czyli sporo pracy…

Kluczowe miejsce to czujne zadawanie po odciągach połączone z niezłym baletem na słabych stopniach. Pojedyncze ruchy nie są jakieś kosmiczne, jednak połączenie wszystkiego w całość stanowi bardziej złożony problem, ponieważ trudności drogi nie tolerują nawet najmniejszego błędu. Od pierwszych wstawek w tym roku wiedziałem, że jestem w stanie przejść drogę w ciągu. Jednak, jak to często bywa, próby niesamowicie się przedłużyły, co było spowodowane tragicznym stanem palców, wysokimi temperaturami i często cieknącymi chwytami po najmniejszych nawet opadach.


Czujne zadawanie po krawądkach (fot. Maciek "Lesser" Gajewski)

Pytanie o cyfrę musi paść. Choć już co nieco powiedziałeś o trudnościach. Wspomniałeś, że Arachnofobia mieści się w  stopniu VI.8, choć to raczej dolny przedział tych trudności. Jak porównasz tą drogę ze swoimi dotychczasowymi najtrudniejszym realizacjami – Prestiżową robotą i autorskim Szyderczym zwierciadłem (przy obu postawiłeś VI.7+)?

Nie jestem pewien swojej obecnej formy. Jednak wydaje mi się, że droga jest zdecydowanie trudniejsza niż wszystko, co robiłem do tej pory na Jurze. Wycena jest tylko propozycją. Tak naprawdę nie mamy jeszcze pewnie ustanowionego stopnia VI.7+, ponieważ mało jest dróg w tym stopniu mających więcej niż jedno lub dwa przejścia, a jedyną drogą mającą pewną cyferkę VI.7+, którą przeszedłem jest Power of Love 1.

Reszta to moje propozycje, tak więc wiedza, jaką posiadam na temat tych trudności jest nikła. Zresztą Power jak dla mnie był najłatwiejszy z grona moich topowych przejść. VI.8 to już totalna abstrakcja i długo będziemy czekać na umocnienie/przypieczętowanie tego stopnia w polskich skałach.

Poniekąd mitem naszej Jury wciąż pozostaje Pandemonium (2001), właściwie jedyna linia, którą Rafał już na samym na początku wycenił na VI.8. Wspominałeś, że od jakiegoś czasu wstawiasz się w drogę… Przy okazji, choć trudno w to uwierzyć patrząc na bezchwycie na dole ;), również na Pandemonium było kilka obrywów. Rokuje? No i jak porównasz trudności Pandemonium do Arachnofobii?

Obrywy na starcie Pandemonium mocno mnie zniechęciły. Jednak tej wiosny, po konsultacjach w szeroko pojętym środowisku, postanowiłem podkleić chwyt startowy, co przywróciło drodze pierwotny charakter i trudność. Nigdy nie wątpiłem, że Pandemonium to VI.8 i nadal tak myślę. Droga ta wydaje się być wzorem dla tego stopnia. W porównaniu z Arachnofobią pasaż na Gołębniku jest trudniejszy, są na nim dwa mega miejsca przedzielone kilkoma mocnymi ruchami plus końcówka za około VI.5. Jednak jak na razie ze względu na delikatną, ale uciążliwą kontuzję palca, nie planuję prób na tej drodze.

A linia na lewo od Pandemonium? To otwarty projekt?

Projekt na lewo od Pandemonium jest oczywiście otwarty, jednak prawdopodobnie długo jeszcze zostanie projektem :)

No tak… czyli jakaś kompletna abstrakcja :) Jak sądzisz, jest na Jurze jeszcze miejsce na trudne projekty w granicach VI.8?

Sam mam na oku wiele potencjalnych projektów od VI.7 wzwyż, jednak jak wiadomo, nie da się zrobić wszystkiego w jednym czasie, ale stopniowo chciałbym je realizować. Moim zdaniem nasza Jura ma jeszcze wiele do zaoferowania i jeszcze przez wiele lat będziemy cieszyć się nowymi drogami.

Dzięki za rozmowę i szybkiego zaleczenia kontuzji!

***

Najtrudniejsze przejścia Michała Jagielskiego:

Brunka




  • Komentarze na forum Dodaj swój wątek

    Rafał/Rafael [3]
    Sorry za mały off-topic, ale czy Rafał nie został jakiś…

    20-05-2012
    badtaste